Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ksiądz a także ma ciągoty
lecz do tego się nie przyzna,
że obiektem jego westchnień
jest kobieta lub mężczyzna.

To że nosi krzyż i suknię
i kapłańskie ma święcenia
nic to kiedy chuć nim włada
i prowadzi do zbliżenia.

Nie on pierwszy, nie ostatni
łamie przykazania święte
lecz ja myślę, ze już pora
kończąc wierszyk podać puentę.

Jeśli chcesz coś postanowić
albo o czymś zdecydować
wcześniej przemyśl to dokładnie
aby potem nie żałować.

Nie żałować tego kroku
co pochopnie postawiony
poprowadzi na manowce
bo od razu był chybiony.

Opublikowano

Ja bym zmienił z:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



na:
lecz ja myślę, że już pora
wiersza zdradzić wam puentę

Mam swoją teorię na temat dlaczego jest tak źle na tym świecie.
Otóż nasz charakter jest w 50% zdeterminowany przez geny.
Kościół stara się brać na księży ludzi dobrych i nakazuje im życie w celibacie.
To znaczy, że z każdym pokoleniem dobrych ludzi jest coraz mniej (selekcja naturalna - grożą im choroby, wojny, kastracja i jako bonus kościół).
I dlatego ten świat tak wygląda ;).
Opublikowano

Bardzo ładny wiersz i bardzo rytmicznie. Nie podoba mi się tylko, że już w 3. zwrotce mowa o puencie. Tak jakby Autor nie mógł znaleźć rymu do "święte". Tak mi się to, Proszę Pana, widzi.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Choć to zgrabny wierszyk i bardzo ludzki, to nie wróżę mu powodzenia, ze względu na obowiązującą ortodoksję, którą ustanowili podli ludzie, sami pozbawieni ludzkich uczuć i to nie ze względu na "świętość", tylko z materialnych pobudek. W obecnym świecie, cierpi na tym powaga kościoła, cierpią zwyczajni księża, cierpią potajemnie spłodzone dzieci i poniżane ich matki.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Tak jakoś się ułożyło, ze wiersz zakończył się na 2 strofie i 2 wersie z 3 strofy.
3 i 4 wers 3 strofy to zapowiedź puenty a 4 i 5 strofa to puenta.

No i proszę doszła jeszcze matematyka.

Można i tak zakończyć

Nie on pierwszy, nie ostatni
łamie przykazania święte
wystawiając na szwank imię
jak Achilles niegdyś piętę.


ale i tak potem musiała by pojawić się puenta.


Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Kościół to jest także szkoła
ludzkich zaparć, silnej woli
ponadludzkich wprost wyrzeczeń
gdzie słabeusz nie wydoli.

Po co pcha się jeden z drugim
kiedy nie ma w nim zaparcia
a to co gra w głębi duszy
to muzyka ale czarcia.

Po co gdy jest słabeuszem
chce uchodzić za twardziela
bo gdy zmięknie nie klasztorna
lecz więzienna grozi cela.

Stąd mój apel do tych przyszłych
co żyć będą w celibacie
- zastanówcie się kochani
czy wy temu podołacie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Takie zakończenie zburzy rytmikę. Będzie się źle czytało.

Co się tyczy teorii – nie wszyscy dobrzy ludzie oddają się posłudze kapłańskiej.
Przeważająca ich część prowadzi życie świeckie. Patologie były, są i będą. Oby
tylko ich odsetek malał.

Kiedy komuś coś podaję
wtedy jestem dobroczyńcą
ale kiedy będę zdradzał
to okrzykną mnie złoczyńcą.

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Właśnie o rytmikę chodziło.
"kończąc wierszyk podać puentę" to jedyny wers 9cio sylabowy w całym utworze. I przynajmniej dla mnie słuchowo odstaje od reszty. Dlatego zaproponowałem "wiersza zdradzić wam puentę", które mówi to samo a ma 8 sylab jak wszystkie pozostałem wersy.
Chyba, że to celowy zabieg. Np. chcesz przekazać "uwaga nadchodzi ważna puenta". W takim razie ok.


Teoria jest z przymrużeniem oka. Ale fakt, że na dzień dzisiejszy nie widzę sensu w celibacie księży. Jest taka fajna opowieść zen, która pasuje do tej sytuacji:

When the spiritual teacher and his disciples began their evening meditation, the cat who lived in the monastery made such noise that it distracted them. So the teacher ordered that the cat be tied up during the evening practice. Years later, when the teacher died, the cat continued to be tied up during the meditation session. And when the cat eventually died, another cat was brought to the monastery and tied up. Centuries later, learned descendants of the spiritual teacher wrote scholarly treatises about the religious significance of tying up a cat for meditation practice.

Moje prowizoryczne tłumaczenie:
Kiedy nauczyciel duchowy i jego uczniowie zaczynali wieczorem medytować, kot , który żył w klasztorze tak głośno hałasował, że ich rozpraszał. Nauczyciel postanowił więc, że kot będzie przywiązywany na czas wieczornych praktyk. Lata później, kiedy nauczyciel zmarł, kot dalej był przywiązywany podczas sesji medytacyjnych. A kiedy zdechł, sprowadzono do klasztoru następnego kota i przywiązywano. Wieki później mądrzy następcy nauczyciela duchowego pisali uczone traktaty o religijnej doniosłości przywiązywania kota podczas medytacji.

Pozdrawiam
Opublikowano

Choć to może wydawać się katorgą i nielada wyzwaniem, osobiście dostrzegam sens bezżeństwa... nie tylko księży :).
A sam problem pożądliwości jest znacznie starszy od Kościoła i dotyczy, niestety, nie tylko sfery seksualnej, która jednak budzi najwięcej emocji... No cóż, człowiek od zawsze pożąda więcej niż może posiąść, czasem jednak zauważa, że posiadanie jednego odbiera mu drugie.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



_______________________
ksiądz jest tylko przy ołtarzu
modli się do Boga z nami
lubi wypić dobre wina
jak 'Ciociosan' i ...
pod wpływem tej eufori
w domu po kolacji
'Śliwowica' go zachwyca
z njmilszego owocu i...
nie ma to jak z ksiedzem
puścić się w maliny bo...
bo to święte ciało
na młodej leżało
nie musi się spowiadać
rozgrzeszenie dostała
nawet odpust zupełny
potem parafię zmieni:)

__________________
Pozdrawiam milutko

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A Iwa, Pawle, chce lwa, pawia
    • I stryczek czekał. Cierpliwie. Tak samo jak tłum na placu St Genevieuve. Gdzieś w oddali ulic dzielnicy Blerváche, zarżały konie, północny, zimny wiatr, dął we flagi na blankach murów, ludzie strwożeni i zagubieni w swych myślach, nie mogli być pewni już ani zbawienia ani potępienia. Upadły im do stóp kajdany i wielu z nich poczuło wolność swych czynów i sumienia. Byli ludźmi stworzonymi na podobieństwo Boga. Lecz gdzie był ten ich Bóg? W postaci ojca Oresta czy ojca Nérée? Czy może jednak ukrył on się skutecznie w obliczu umęczonego skazańca?     Wielu patrzyło teraz na Orlona a on uczuł jakby moc nie pochodząca ani od Boga ani Szatana. Zrozumiał jak wielu pobratymców, ludzi ulicy i rynsztoka. Okrytych nie chwałą i złotem a fekaliami i brudem, solidaryzuję się z jego męczeństwem i widmem nieuchronnej śmierci. Widział ich usta. Suche i spękane. Sączące cichcem, pokłady górnolotnych i chwalebnych modlitw. Widział jak nagle zgasło słońce górujące nad brukiem placu. I cień długi padł na miasto i jego mieszkańców. A może wyległ on z dusz ich. Może i ich grzechy zostały darowane i uciekały teraz z ciał by ginąć cicho pod wzrokiem czujnych posążków aniołów. U stóp posągu świętej Genowefy, do której w godzinie próby i zwątpienia tak często modliły się jego dziewczęta.     Wreszcie spojrzał z ukosa na samego ojca Oresta. Sam nie wiedział czy wypada mu coś rzec na jego świątobliwa postawę wiodącą go ku chwale zbawienia duszy i ocalenia głowy. Wiedział jedynie, że obcy mu tak naprawdę ojczulek, zajął się nim niczym synem marnotrawnym, choć Orlon nigdy mu nie obiecał poprawy swego zachowania czy odkupienia win. Prędzej jednak życia by się wyrzekł niż losu ulicznika i wyrzutka.     Tak często przychodziło mu pisać w swych wierszach o atmosferze i pulsie tego miasta, które oddychało zbrodnią i występkiem a którego krwioobieg stanowiły szelmy i łotry, murwy i alfonsi, włamywacze i mordercy. Wszyscy Ci, zjednoczeni w upadku ideałów i pochwale swej zgorzkniałej pychy. Wszyscy, którym lochy Neufchatel były okrutnym domem szaleństwa a drewniana Agnes była wybawicielką od codziennej rutyny. Planów zbrodni i zysków. Ucieczki w bezdnie, czarnych bram do piekła. Uliczek Gayet. Gdzie pieniądz, tańczył między palcami sutenerów i chlebodawców dziewcząt a moralność cicho skomlała, pobita i pohańbiona w kałuży krwi niewinnej. Przybrała twarz dziewcząt takich jak Pluie czy Biała Myszka. A łzy jej były ciężkie od bólu i nienawiści do ludzi władzy i losu francowatego.     I choć ciężko było w to uwierzyć, nawet Orlonowi. Sam uronił łzy. Tu, na podeście miejskiej szubienicy. W obecności oficieli, sądu i miasta. Widać Bóg mu przebaczył. Chmurę przegonił silny wiatr i znów promienie słońca oświetliły jego twarz. Ojciec Orest dojrzał te łzy i patrzył na niego z dumą jak nieraz robił to jego ojczym. Jego duch znów stanął mu przed oczyma. Ojciec Lefort znów pouczał swe przybrane dziecię. W ogrodzie biskupiej rezydencji.   - Pamiętaj Orlon. Grzechy nasze doczesne są nam ciężarem na sercu, jak kamienie omszałe, polne. Więc nie grzesz więcej ponad to co Twe serce będzie mogło unieść. Każdy grzech nie jest miły naszemu stwórcy, lecz grzeszeniu myślą i mową łatwo jest ulec. Człowiek jest na to istotą zbyt prymitywną i porywczą. Nie grzesz synu mój jednak zbyt wiele czynem wobec bliźniego. Bo grzechy wobec braci i sióstr naszych szczególnie są niemiłe Panu. Pokuta za nie jest surowsza a konsekwencję zbyt często nieodwracalne. Pokutuj i wybaczaj a będziesz doskonalszy w podążaniu za prawdą. Kieruj się nią i sercem a zjednasz ludzi pod sztandarem niczym król. Przekaż im słowo do umysłów I niech im zakiełkuję w sumieniu. Niechaj Twym sztandarem i herbem będzie prawdą synu a lud pójdzie za Tobą choćby w odmęty śmierci.   Warto by wykorzystać nauki ojczyma. Przecież był królem. Półświatka i zbrodni. No ale cóż, trudno. Nie każdy rodzi się kardynałem czy papieżem. A on urodził się kłamcą i manipulantem więc zjedna jakoś ten zwarty, liczny tłum.     Z jego ust popłynęły słowa nieprzystojne dla umierającego, a jednak dziwnie święte, bo wypowiedziane z serca, które widziało już piekło – i ludzkości, i niebios   - Boże szelmów, wszetecznic i łotrów bez czci … - urwał nagle w pół zdania jakby nie do końca wiedząc czy chce je kończyć tą myślą którą zamierzał. Niepewnie, szukając wsparcia w głowach tłumu. Dojrzał swą ukochaną Tibelle. Wiedział, że dla niej warto żyć i bluźnić. Kochać i brukać. Świętych i innowierców. Zakonników i murwy upadłe. Zaczerpnął solidny haust powietrza i wykrzyczał pewnie na cały głos aż echo zerwało do lotu gołębie z pobliskich dachów - Pobłogosław, miłosiernego króla!
    • Ule ja kupię! I pukaj, Elu
    • Dzień skwarny odszedł. Na podkurek się swarno zebrało. Oświetlony zewsząd chutor, jak latarnia na skale wytrwała pośród stepów oceanu. Brodzą i legną się leniwą strugą czernawą, struchlałe, lękliwe osiedli ludzkich, cienie. W pomrocznym maglu, letniego wieczora mieszają się ze sobą. Jazgot niestrudzonych świerszczy, parsknięcia sprowadzanych do stajni koni i skowyt daleki samotnego łowcy. Prężą się dorodne łopiany, jak iglice wież strzelistych. Na straży wyniosłych, płożących się pośród traw, ostrów burzanu. Płaczę nad Tobą Matko a łza jak ogień me lico gore. Jak szabla moskalska, rzeźbi na policzku blizny ślad. Na tych ziemiach od wieków, tylko śmierć, nędza i wojna rządzi. Więc by przeżyć trzeba mieć dusze i serce z tytanu.   Nadzieje pokładamy tylko w gniewie. A honor nasz i wola, upięta rapciami u pasa. Nasze krasne, stalowe mołodycie, dopieszczone ręką płatnerską. One w obroty tańca, biorą dusze naszych wrogów do zaświatów. W trakcie sporów, wojen czy dymitriad. Piorunie! Leć Miły! Wartko, jak po niebiosach, jasna kometa. Zapisz to w bojowym dzienniku. Mór zaduszony. Zaraza do cna wybita. Jej wojsko teraz jak ten burzan, ukwieci cichy step. Po gościńcu kamienistym. Odsiecz zaprowadzona. Wróg w perzyne rozbity. Skrwawione, roztęchłe, spulchnione od gazów rozkładu. Dają radość dzikiemu ptactwu i zwierzynie. Do ostatniej porcji, słodkiego szpiku.    
    • Arki u Kraka. Na karku ikra
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...