Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Diamonds and rust


Rekomendowane odpowiedzi

Z dedykacją dla "naszej" wspaniałej Marty Sawickiej



Utwór wyróżniony na ogólnopolskim konkursie prozatorskim przez Katolicki Uniwersytet Lubelski

//www.kul.lublin.pl/art_9826.html


Well I'll be damned
Here comes your ghost again
But that's not unusual
It's just that the moon is full....




* * * * * *

Właściwie, to do dzisiaj nie wie, dlaczego zatrzymała się wtedy na tym przystanku. Od czasu do czasu, kiedy bywała w weekendy w swojej rodzinnej wsi podwoziła znajomych do Wrocławia. Ale tylko tych na odpowiednim poziomie. Nie wziełaby nigdy do swojego opla jakiegoś zwykłego wieśniaka. Że kiedyś razem biegali po łące….no to co? Też coś, upaćkałby na pewno jej nową tapicerkę………… nie, nie dzisiaj kiedy zaczyna się jeden ze szczęśliwszych tygodni w jej życiu…..a jednak zatrzymała się….

Mężczyzna, który stał na przystanku zaintrygował ją. Patrzył się na nią cały czas kiedy wyjeżdżała na główną drogę. Wcześniej nie spuszczał z niej wzroku, kiedy wychodziła ze sklepiku na przeciwko przystanku. Stał dalej od całej gromady ludzi, którzy zgromadzili się w budce na przystanku. .Zatrzymała samochód naprzeciwko niego. Doszedł do auta i otworzył drzwi, jak gdyby był jej starym znajomym..
- Dzień dobry - miał około trzydziestki, długie włosy do ramion i nie ogoloną twarz. Na sobie prochowiec a w ręku trzymał płaską podróżną torbę. Był cały mokry.
„Boże, pobrudzi mi całe siedzenie”- przeleciało jej momentalnie przez myśl. On tymczasem usiadł wygodnie i patrzył przed siebie. Ruszyła ostro jak zawsze aż woda z kałuży rozbryzgała się na boki. Przełączyła wycieraczki na szybsze obroty. Deszcz zaczynał padać coraz intensywniej, mimo to nacisneła mocno pedał gazu. Mijała dosyć szybko okoliczne wioski.
- Pan z Wrocławia? – pierwsza zagaiła nieznajomego. Ewa należała do odważnych kobiet. On cały czas patrzył przed siebie. Torbę położył sobie na kolanach i przycisnął rękoma. Jego profil wydał się jej znajomy.
- Przebywam w różnych miejscach i czasach. Nazwy nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Jestem cały czas w drodze. - nadal mówił gdzieś przed siebie i nie spojrzał ani razu na nią. „ Pilot wycieczek?....co ja wymyślam, gdzież on wygląda na pilota i co by robił w tej dziurze. Co mi strzeliło do łba brać go do wozu. Prędzej jest jakimś wiejskim lekarzem albo duchownym” zastanawiała się w myślach. Zwolniła przed zakrętem, z prawej strony widać
było miejscowy cmentarz.
– Ma pan tutaj jakiś znajomych czy przejazdem?- jechała bardzo powoli ze względu na szykany drogowe tuż przed bramą cmentarza.....
- Tak. Zaprosił mnie tutaj ktoś kto chciał, żeby pamiętać czasem o nim. Chciał przekazać coś, komuś bliskiemu…- po raz pierwszy odwrócił głowę w jej stronę. Był przystojnym mężczyzną i miał twarz bardzo podobną do kogoś znanego, ale nie mogła sobie przypomnieć do kogo.
Tutaj czy w Dolanowicach? – spytała logicznie, ponieważ ujechali już kilkanaście kilometrów od jej wsi.
- Tutaj – odpowiedział spokojnie i wskazał głową cmentarz, który właśnie mijali. Zrobiła się cisza. Ewa zmniejszyła szybkość wycieraczek bo deszcz nie padał tak intensywnie. Teraz ona patrzyła cały czas przed siebie i nie odrywała wzroku od przedniej szyby ani na krok. Cmentarz został w tyle. „ Jeśli ten czubek chciał mnie nastraszyć to się pomylił. Głupi żart. Po kiego brałam go ! Może to jakiś świr? " – patrzyła na drogę ale w głowie kołatały jej różne myśli. Nieznajomy tym razem odezwał się pierwszy.
-Chyba nie ma pani dzisiaj humoru? – znów patrzył się przed siebie. Torbę nie wypuszczał z kolan.
„ A co cię to obchodzi? Psycholog się znalazł.” przycisnęła pedał gazu mocniej. Była jeszcze wkurzona za ten głupi żart z cmentarzem. Wjeżdżali już na główną drogę do Wrocławia. „ A z resztą …dlaczego mam się nie podzielić swoim szczęściem. Jest w końcu czym” po chwili zdecydowała się odpowiedzieć na zadane pytanie.
No …dzisiaj to akurat mam. – zrobiła tajemniczą minę a po chwili dodała – ktoś mi się oświadczył w sobotę - powiedziała to po raz kolejny w ciągu ostatnich dwóch dni.
W niedzielę z rana mamie, ale mama nie przyjęła tego z radością. Chodziło jej o Karola, tzn. o jego żonę a właściwie już prawie byłą żonę. No i starszy jest dużo od niej….no to pewnie nie będzie dzieci…..itd. Zacofanie duże jeszcze na wsi, oj duże. „ Oj żebyś ty wiedziała ile mnie zabiegów kosztowało, żeby go zdobyć i pozbyć się tej jego żony. A ile randek za miastem przez dwa lata w ukryciu przed nią i ile w końcu musiałam go namawiać na rozwód. Ale opłaciło się….w końcu zostanę kierowniczką całego działu. Wreszcie, po tylu latach pracy w tym kołchozie. No bo…żona dyrektora naczelnego musi być przynajmniej kierowniczką. Nie wypada inaczej. A że starszy jest…no to czy będą dzieci? Oj, mama to teraz najmniejszy problem. Można wziąć do adopcji albo…z resztą Karol już ma, a mnie będzie przeszkadzało w karierze. Ostatecznie można zawsze kupić jakiegoś pieska.”
Byłaby zapomniała o najważniejszej rzeczy jaką kobieta może się pochwalić.
- No i dostałam taki mały prezencik! – zdjęła prawą rękę z kierownicy i wyciągnęła do nieznajomego. Na palcu miała pierścionek z błyszczącym brylantem w środku. „ No popatrz sobie przez chwilę człowieczku bo czegoś takiego to długo nie zobaczysz w swoim życiu.” pomyślała sobie, śmiejąc się w duchu z tej zabawnej sytuacji. Mężczyzna nachylił się do jej ręki i spojrzał z bliska. „ O, znawca kamieni” śmiać jej się chciało z niego.
- Diament, oszlifowany diament – powiedział spokojnie i znów patrzył przed siebie. Ewę zatkało całkowicie. Nie wiedziała przez chwilę co ma powiedzieć. „ Jaka ja jestem durna ! Chwalić się obcemu człowiekowi prawdziwym brylantem, przecież może mi dać w łeb i zabrać nogi za pas.” Znów nacisnęła mocniej pedał gazu. Wrocław był już coraz bliżej. Chwilę zastanawiała się co powiedzieć, żeby zabrzmiało to prawdziwie. Ale ciekawość zwyciężyła ostrożność.
- Pan się zna na kamieniach? – starała się mieć głos pewny, żeby samej sobie dodać otuchy.
- Rdza – odpowiedział jej krótko.
- Proszę? Nie rozumiem…o co panu chodzi? – spytała zdziwiona. „ To jednak jakiś czubek, bo gada coś od rzeczy” przeleciało jej szybko przez głowę.
- Na diamencie jest rdza. Bardzo mała ale jednak jest. Przeciętne oko jej nie zauważy – wyjaśnił spokojnie ale tym razem zwrócił już twarz w jej stronę.
- Rdza? Pierwsze słyszę, żeby rdza na ….rdza to może być na, na jakimś metalu ale na di.. – ugryzła się w język - …na kamyku ? – bała się wymówić słowo diament, żeby nie wywołać jakiegoś nieszczęścia.
- Zajmuję się kamieniami wiele lat i wiele ich widziałem. Widziałem je w górach i nad morzem, w jaskiniach i na dnie rzek i oceanów. Jedne leżą ukryte głęboko i trzeba długo kopać, żeby je odnaleźć. A inne leżą na wierzchu, jakby się prosiły, żeby je podnieść. Jedne są piękne i szlachetne a ich światło potrafi nieraz aż oślepić. Ale i wśród nich trafiają się też takie, które mają jakieś skazy jak my mówimy…rdzę.
- Mówimy…my? – słuchała już raczej zaciekawiona jego łagodnym głosem, niż przestraszona.
- Tak, my zbieracze. Ale są też kamienie zwykłe, szare pozbawione naturalnego blasku ale posiadające w sobie pełną czystość i głębie. Można je znaleźć wszędzie, przy każdej drodze, drzewie czy na polanie. Najczęściej omija się je i biegnie się szukać tych świecących , drogich. A to właśnie wśród nich więcej jest tych bez rdzy…
Trochę ją zatkało. Nie przypuszczała, że ten „człowieczek” ma taką wiedzę albo, że ma takie gadane.
- Dużo pan uzbierał ostatnio? Gdzieś pan był w szczególnych miejscach? – czuła, że Wrocław jest już za rogatkami. Jej pewność siebie wobec tego człowieka zwiększała się z każdą chwilą. W dużym mieście, pełnym ludzi czuła się znacznie bezpieczniej niż w trasie.
- Byłem na …..Grandes Jorasses. To taka góra we Francji w masywie Mont Blanc. Jest tam pięknie i jest mnóstwo ….minerałów. Trochę przywiozłem do kraju.- ściągnął teczkę z kolan.
„ Aaaa, alpinista. Teraz wszystko jasne. Te jego dziwne odzywki…no tak z dala od ludzi przez wiele tygodni, człowiek po prostu dziczeje….tylko ta nazwa…taka znajoma”.
- Jak pan powiedział?…Grandes J…- spytała zaciekawiona.
- Jorasses. Mówi to pani coś?- rozglądał się wokoło bo wjeżdżali właśnie do Wrocławia.
- Nie..nie…sama nie wiem. Coś mi chyba przypomina…- przetarła czoło na którym pokazał się pot. Uchyliła okno od swojej strony. Deszcz przestał padać jak ręką odjął. Pokazało się nawet słońce i na zewnątrz zrobiło się przyjemniej. Byli już na ulicach Wrocławia.
- Może mnie pani tutaj wysadzić? – wskazał na pustą ulicę przy cmentarzu Osobowickim.
- Tutaj?- rozglądnęła się dookoła – no dobrze nie ma sprawy…jak panu pasuje. – zjechała dwoma kołami na chodnik. Otworzył drzwi i wysiadł na zewnątrz. Nachylił się jeszcze na moment do wnętrza samochodu. Widziała teraz wyraźnie jego zarośniętą twarz.
- Dziękuję za to, że mnie pani wzięła do samochodu i podwiozła. Życzę dużo szczęścia i …wielu czystych kamieni. - zamknął drzwi i odszedł chodnikiem, ściskając swoją torbę.
„ Dziwak jakiś” pomyślała i spojrzała na siedzenie dla pasażera. Odruchowo przejechała ręką po tapicerce. „Dziwne…bardzo dziwne. Całe siedzenie jest zupełnie suche, jakby nie siedział na nim nikt mokry.” Nachyliła się nad nim i wtedy zauważyła to zawiniątko, które leżało na podłodze obok fotela. „ No nie. Coś mu wypadło. Jeszcze tego tylko brakowało… gdziesz on jest?” Rozglądała się wokół ale jej były pasażer zniknął. Ruszyła szybko do przodu . Przejechała kilkadziesiąt metrów, ale jego nie było widać. „Trudno jego strata a z resztą co to może być za wartościowa rzecz zawinięta w kawałek szmatki? Pewnie cos dziwacznego jak on sam” Przejechała już prawie całą drogę do domu. Stanęła na światłach, dwie przecznice przed swoim domem. Na desce rozdzielczej leżało zawiniątko nieznajomego. Wzięła je do ręki i zaczęła rozwijać. Tylko dlatego, że w tym miejscu są strasznie długie światła i czeka się w nieskończoność. „ Co on tam pozawijał?.” mówiła sama do siebie pod nosem.
- O Boże!!! - wyrwało się jej na cały głos – o Boże – powtórzyła drugi raz już trochę ciszej. Patrzyła cały czas na drobiazg w ręku. Czuła, że krew mocno podchodzi jej do głowy. Nagle znalazła się w jakiejś szklanej klatce i wszelkie odgłosy z zewnątrz były przytłumione……


* * * *

...............dźwięk narastał coraz mocniej i coraz bardziej odczuwała go w głowie. Zaczęły też dochodzić do niej jakieś okrzyki i wrzaski. Dźwięk klaksonu wbijał się coraz mocniej w mózg.
- Posadzili babę za kierownicą i nie wie co robić ! Ruszaj do cholery jasnej bo ile ja tu będę stał!!! – teraz już rozumiała znaczenie słów wykrzykiwanych przez kierowcę w otwartym oknie ciężarówki stojącej za nią. Ścisnęła rękę i wrzuciła bieg. Ruszyła przez zielone światła i przejechała skrzyżowanie. Dojechała na parking koło swojego mieszkania ale nie wysiadła. Jeszcze raz wszystko analizowała. Nie, na pewno to się jej nie przyśniło, z resztą trzymała w ręku….jeszcze raz otworzyła dłoń. Tak, nie mogło być pomyłki!!!. W jej dłoni leżał pierścionek z drutu z małym kamyczkiem w środku. Najzwyklejszym kamyczkiem jaki można spotkać na każdej wiejskiej dróżce. Czuła jak oddala się w czasie…….........
...................... To było latem, chyba z 15 lat temu. Tak, na pewno lato bo Krzysiek przyjeżdżał tylko wtedy, na wakacje do swojej wsi. No i wpadał również do niej. Szli razem do GS-u na zakupy. Śmiali się i wygłupiali po drodze i nagle Ewka krzyknęła i zaczeła skakać na jednej nodze. Szybko usiadła i wyjeła z buta mały kamyczek, który się dostał do wnętrza. Podarowała go Krzyśkowi na pamiątkę ich spotkania. A on oprawił go po powrocie w drut i zrobił z niego pierścień. A potem to już zakochali się w sobie i Krzysiu zawsze nosił ten pierścień na palcu. Śmiali się z niego, że nosi taki fajans ale on nie ściągał go całe wakacje. A potem to ona pojechała do niego i tam mieszkali w akademiku przez pół roku....a potem pojechał na tą wyprawę w Alpy. Na dworcu włożył sobie ten pierścień na palec i powiedział „Ściągnę go jak przyjadę a tobie przywiozę prawdziwy diament” tak, przypomina sobie teraz te słowa doskonale. Powtarzała je sobie wtedy wiele razy, płacząc w nocy do poduszki...........
.....dotkneła jego ręki w trumnie, wtedy jak ich przywieżli z tej Francji. Lawina zaskoczyła wszystkich jak spali w namiocie. Szukali ich przez tydzien.Tylko dwie osoby uratowały się. Szukała dotykiem tego pierścienia na jego palcu ale nie było go tam. Zapomniała o tym szczególe, to przecież tyle lat....
„Zaraz, zaraz gdzie jest pochowany Krzysiek....no na tym cmentarzu w ...tam gdzie pokazywał ten facet z samochodu..Boże, tyle lat....z a p o m n i a ł a m "

* * * *


Szczupła kobieta stała z kwiatkami w ręku już dłuższą chwilę przy tym grobie. Na płycie cmentarnej w malutkim wazonie stały zwiędnięte kwiaty. Obok nich wypalone dwa znicze. W pewnym momencie kobieta nachyliła się i włożyła do wazonika bukiet pięknych chryzantem. Spojrzała się jeszcze tylko na twarz figurki przymocowanej do krzyża. Ta twarz wydała się jej bardzo znajoma....potem przeżegnała się i odeszła od grobu. W pewnej chwili gdy przechodziła obok śmietnika cmentarnego zadzwonił telefon. Szybko wyjeła go z torebki i spojrzała na wyświetlacz. Pokazał się napis KAROL.. Kobieta chwilę patrzyła na telefon a potem wyłączyła go i wsadziła do kieszeni. Zrobiła dwa kroki w stronę bramy a potem znów zawróciła do śmietnika. Staneła przy nim i ściągneła błyszczący pierścionek z palca, potem zdjęła z lewej ręki jakiś pleciony pierścień i założyła go w miejsce tamtego. Chwilę tak stała i ważyła świecidełko w ręku a potem mocnym ruchem rzuciła nim w stronę śmietnika. Pierścionek odbił się od kontenera i upadł koło murku okalającego śmietnik, tuż obok zardzewiałej łopatki.

W-w 12.10.07 John Maria S.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie się czyta Twoje opowiadania, masz pomysły, nie powiem. Pomysłowo też z linkiem do muzyki i śpiewu Joan Baez - doskonałe uzupełnienie. Podobało mi się.

Ja tak z pozycji szarego czytelnika, więc nie wypowiem się na temat techniki pisania, albo ewentualnych błędów. Są tu fachowcy i im pozostawiam pole do popisu.

pozdrawiam serdecznie, i do następnego :)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po tym twoim "majstersztyku" (perły)...ciężko cię przebić :). "Diamonds and rust" miało na przestrzeni 30 lat mnóstwo wykonań, zastanawiałem się nad "Judas Priest" ale w koncu wygrał oryginał. Z resztą i tak pisałem to kiedyś przy głosie Joan.....to w koncu piosenka o miłosci Pozdrówka. Też Benia lubię jak mnie odwiedzasz :) bo generalnie Benki są ok.;P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zawsze wiedziałem, że wiersze Marty mają głębszy sens i... chyba właśnie go znalazłem. gdzieś tak do Wrocławia, a konkretnie do świateł, jest to najlepszy fragment prozy jaki ostatnio czytałem. dalej, niestety, opowiadanie zbanalniało, a zakończenie trochę mnie rozczarowało. to, oczywiście, tylko moje subiektywne zdanie. pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


.......................no pewnie, że subiektywne ale dzięki za odwiedziny. Gdybym do tych reminiscencji wprowadził dialogi, penie byłoby lepiej. Powiem szczerze, że pisałem to bardzo pobudzony....i pod koniec byłem już zmęczony ale zakończenia nie zmieniłbym. Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

......................To ciekawe..większość znajomych kobiet!!! powiedziała mi, że to fajna historia o miłości i się wzruszyły (nawet bardzo, niektóre) i że to potwierdza, że pieniądze i władza to nie wszystko. Miłość zwycięży zawsze. A ty wyskakujesz z ....mam pomysł...napisz sobie bardzo życzliwe opowiadanie o kobietach. Przedstawisz je tam jako anioły chodzące po ziemi, a meżczyzn jako potwory. Bo ja piszę o ludziach a nie o rodzajach!!!! Pozdrawiam. p.s....pewnie będą pisać do ciebie..wkurzeni gays. Nie czuję się wyższy nad kobietami ale też nie niższy!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mimo że głównego motywu można domyślić się na początku(nie wiem czy to był celowy zabieg, czy po prostu mi się jakiś cudem udało), czytało mi się bardzo przyjemnie. kreacja chrystusa-wędrowcy bardzo dobra. nie czuję odpowiedzialny do obiektywnej oceny, ale subiektywnie muszę przyznać, że opowiadanie ma w sobie to "coś":) oczywiście pewnie sam bym trochę inaczej to napisałl, ale pewnie nie wyszłoby równie ciekawie:)

drażniił mnie tylko język:) nie mogę go nazwać potocznym, ale momentami jest on taki... nieliteracki, np. "No i starszy jest dużo od niej….no to pewnie nie będzie dzieci…..itd."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.................................................................................cieszę się, że ci się podobało. Nie, nie miałem jakiś specjalnych zamiarów, co do głównego motywu. Po prostu domyśliłeś się wszystkiego. Pozdrawiam. p.s. Akurat te "nieliterackie" cytaty to....słowa starszej wiejskiej kobiety...myślącej bardzo prosto.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.................................................................................cieszę się, że ci się podobało. Nie, nie miałem jakiś specjalnych zamiarów, co do głównego motywu. Po prostu domyśliłeś się wszystkiego. Pozdrawiam. p.s. Akurat te "nieliterackie" cytaty to....słowa starszej wiejskiej kobiety...myślącej bardzo prosto.

Właśnie chodzi mi o to, że ta myśl, nie jest wyraźnie wyszczególniona i brzmi jakby to narrator używał tekiego jezyka. Z innych drażniacych (mnie) przykładów: "Była jeszcze WKURZONA za ten...", "Nagle znalazła się w JAKIEJŚ szklanej klatce..."

Ale to może być czysto subiektywne odczucie:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po 1. dużo błędów (ale opowiadanie dość długie więc może wytknę kiedy indziej), po 2. zgadzam sie z Jakubem, co do opinii na temat języka, po 3. fajny pomysł, dobrze zrealizowany i tym tekst sie broni, bo jest ok. Mówiąc kolokwialnie - wciąga;) mnie sie bardzo podobało.
Nie wiem tylko dlaczego tak sie dzieje, że toczą sie ostre dyskusje między Tobą a innymi użytkownikami;p nie bede sie w nie wciągać, ja w każdym razie jakiegoś złego ukazania kobiet tutaj nie widze... są kobiety i kobiety, pisarz może sobie wybierać które chce akurat w danym tekście ukazać. Poza tym ta ukazana w tym utworze jednak jakąś przemiane wewnętrzną przeszła...a przynajmniej przeżyła szok hehe. Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Marcie za to, że mnie odwiedziła. Pozdrawiam. Cieszę się, że ci sie podobało.
Dziękuję również UFO...za konstruktywną krytykę (jasne...wszyscy popełniamy błedy...jesteśmy amatorami) oraz "jasne spojrzenie" na sytuację kobiet w rejonie Dolnego śląska.:) Pozdrawiam..........jest jeszcze miła informacja dla tych , którym się to opowiadanie podobało....ale o tym to next time.Pozdrówka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Najpierw to co uraziło: piszesz "się prosiły, się patrzył, spojrzała się". Powinno być bez SIĘ. Piszesz że pierścionek upadł koło murku, moim skromnym winno być koło murka, a najlepiej obok murka, bo koło to jest od rowera. No i światła na skrzyżowaniu nie mogą być długie, chyba że światła samochodu. Ale poza tym jest o.k. Czyta się dobrze i pomysł świetny. Co prawda już na początku domyśliłem się że to będzie anioł, a upewniło mnie suche siedzenie gdy wysiadł. Ale to oczywiście nie jest minus.
Jak przeczytałem w kommentach, można poczytać więcej Twoich utworów. Będę szukał.
Pozdro...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...