Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

w trzech słowach dwóch sercach jedno
w umysłach odsłonięte wnętrzności
góry - marmur nasze oczarowanie
pozbawiony zarysowań i plam

wirują litery jak liście przez wiatr
układa słowa wersami
nasz świat to prawda odkryta
przez mistrza cierpliwości

uciskany połyskuje kwarcowo
wyrwaną wysokości potrzeba
spojrzeniu z serca dźwięczącego
równo rytmem wierzę przyszłości

skała wytrwa w bieli
póki mnie potrzebujesz

Opublikowano

Całość bardzo fajna, ale jakoś nie mogę przebrnąć przez pierwszą, a konkretnie:

(...)odsłonięte wnętrzności
góry - marmur nasze oczarowanie
pozbawiony zarysowań i plam

wydaje mi się, że w tym miejscu jest mały błąd w konstrukcji zdania powinno być "pozbawione", albo:

(...)odsłonięte wnętrzności
góry - nasze oczarowanie marmur
pozbawiony zarysowań i plam


chociaż nie wiem, czy i w tym przypadku nie powinno być "pozbawione", bo odnosi się dalej do "naszego oczarowania" i "marmuru".
Ale to tylko moje zdanie.
Pozdrawiam.

Opublikowano

przyznaje się ...nie zrozumiałem co to ta wierza przyszłości ?

a podpowiadając HAYQ jak ja rozumiem ten fragment - jako że nie ma znaków interpunkcyjnych, więc gdy sam dodasz je w taki sposób :

góry - marmur, nasze oczarowanie,
pozbawiony zarysowań i plam

to dla mnie w interpretacji pasuje.

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No niestety, nie bardzo się z Tobą zgodzę, bo dalej odnosi się do do obu wymienionych.
Ale jeśli już koniecznie musiałoby być tak, żeby pasowało, powinno być tak:

góry - marmur (nasze oczarowanie),
pozbawiony zarysowań i plam


Dopiero teraz jest ok., ale wydaje mi się, że Autorzy na coś takiego nie pójdą, poza tym prawdopodobnie nie o to chodziło.
A zresztą Autorzy decydują.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



macie to do siebie- razem - i każde z osobna
że Wasze wiersze potrzebują czasu i przestrzeni aby rozkwitnąć pełnym bukietem
z pełną premedytacją rzucacie kłody pod nogi czytelnikowi ;)
ale też jest radość z ich pokonywania i odkrywania nowych widoków
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



macie to do siebie- razem - i każde z osobna
że Wasze wiersze potrzebują czasu i przestrzeni aby rozkwitnąć pełnym bukietem
z pełną premedytacją rzucacie kłody pod nogi czytelnikowi ;)
ale też jest radość z ich pokonywania i odkrywania nowych widoków
:)
INko!
Razem całujemy w oba policzki;
Sosna w prawy,
Marlett w lewy.

PozdrawiaMy.
Opublikowano

wędruję tą Waszą carrarą, widzę ładny marmurowy blok, ale trzeba by go jeszcze doszlifować,

przy braku interpunkcji jeden myślnik zastanawia, tym bardziej, że akurat w tym wersie przydałoby się przemeblowanie (myślę podobnie jak HAYQ), poza tym zupełnie zatracam się czytając trzecią zwrotkę - nijak nie mogę tego logicznie poskładać, wyszedł taki zlepek ładnych myśli, ale nie płyną mi one w czytaniu (a może jestem niewyspana - wrócę później)

pozdrawiam Dłubiących w marmurze ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ludzie żyją dziś długo. Być może za długo. Długowieczność, choć brzmi dumnie i postępowo, w praktyce bywa zjawiskiem wysoce konfliktogennym.  I wcale nie ma znaczenia, czy człowiek, który nie zamierza w najbliższym czasie wrócić na łono Abrahama, posiada majątek, czy też nie ma nawet porządnego kredensu.    Każdy długowieczny senior - prędzej czy później - robi problem. Ci, którzy nie mają pieniędzy, robią problem czysto ekonomiczny. W ramach obowiązku alimentacyjnego zubażają budżety dzieci, wnuków i całej dalszej rodziny. Zajmują czas, energię i nerwy. W takich sytuacjach zawsze pojawia się myśl niepopularna, wstydliwa, ale obecna: „może mógłby już odejść?” Ci, którzy mają majątek - są jeszcze gorsi. Bo oprócz kosztów generują nadzieje, a nic nie psuje relacji rodzinnych tak skutecznie jak nadzieja połączona z oczekiwaniem.   Długowieczny bogacz to tykająca bomba emocjonalna. Każdy dzień jego życia jest dla kogoś opóźnieniem. Ale do rzeczy. Najlepiej na przykładzie. Mojej żonie - poza rodzicami, którzy niech żyją sto lat i dłużej - zostało troje wujków i jedna ciocia. Był jeszcze czwarty wujek, ale umarł parę lat temu. On nie pasował do stada. Związał się z kobietą z proletariackiej Łodzi. Miał jedną córkę, która podobnie jak ojciec nie widziała się w tym stadzie. A stado było… rasowe. W prostej linii od jednego ze świętych. Jakby tego było mało, jakiś przodek był kandydatem na króla Polski. I z takiego stada trafiła mi się żona. Bywa. Święci, królowie, arystokracja. A ja? Ja - plebs. Rodzina repatriantów z Kresów.  Prosty chłopak z „Piekiełka” - dzielnicy Braniewa, która kiedyś była najgorszą częścią miasta. A Braniewo… Cóż. Warmia. Miasto, z którego młodzi ludzie od zawsze uciekali. Ja uciekłem czterdzieści lat temu. Z mojej klasy licealnej uciekło ponad dziewięćdziesiąt procent. „Uciekło” to może złe słowo. Poszli na studia. Znaleźli lepsze życie. Ci, co zostali - zostali. Ale znów się rozgadałem. Wracamy do świętych wujów. Pomorska wieś pod Tczewem. Dom prawie trzystuletni. Historia rodziny piękna, duma rodowa ogromna - ile w tym prawdy, wiedzą tylko oni. Ja na pewno nie. Przychodzą czasy powojenne. Ze względu na szlachecko-arystokratyczno-królewskie pochodzenie - problemy egzystencjalne. Ojciec mojego teścia  ginie w wypadku. Samochodowym? Traktorem? Spadł z ciągnika? W arystokratycznych rodach prawda bywa traktowana instrumentalnie. W tej rodzinie również. Przekonałem się o tym nie raz. Zostaje matka. Arystokratka. Miłośniczka Goethego i Schillera. Kilkadziesiąt hektarów, których nie objęła nacjonalizacja. Pięciu synów i córka. Łatwo nie było. Ale dali radę. Wszyscy skończyli studia. Budowali nową Polskę - tę, która wcześniej odebrała im majątki. Zakładali rodziny. Żyli całkiem nieźle. Rozmnażali się. Co prawda nie wszyscy, ale materiał genetyczny był przekazywany. Najstarszy brat teścia : żona, brak dzieci. Kolejny brat teścia : brak żony, brak dzieci. Teść: żona, dwoje dzieci. Młodszy brat teścia: żona, jedno dziecko. Najmłodszy brat teścia : żona, sześcioro dzieci. Wygląda na to, że rozmnażanie było jego pasją.  Jedyna siostra teścia  - troje dzieci - wyprowadziła się z mężem na drugi koniec Polski. Bracia zostali na północy, ona na południu. Jak w bajce. Wszystko działało. I komu to przeszkadzało? Nikomu. Aż do momentu, gdy okazało się, że dwóch braci nie ma dzieci. Jeden z nich - bezżenny i bezdzietny - mieszkał w rodzinnym gnieździe od zawsze. Drugi - bezdzietny, po śmierci żony - wrócił na północ i zamieszkał z nim. W gnieździe rodowym. Mieszkali tam ponad dwadzieścia lat. Pieniądze mieli. Teoretycznie powinien tam być teraz  mały, ładny dworek. Arystokracja, hektary, święty w rodzinie. W praktyce… obraz jest inny. Nie wiem, jak to opisać. Może słowo ruina byłoby najbliższe prawdy. I wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie fakt, że oni wciąż tam żyją. Teraz tylko jeden. Starszy ma 95 lat. Młodszy — 92. Starszego, bogatszego, zabrał do siebie mój szwagier. Mógł sobie na to pozwolić – miał odpowiednie warunki. Lokalowe. Zaadoptował dla wujka osobny pokój, zapewnił opiekę całodobową – opłacił opiekunkę.  Kilka mieszkań wujka w Trójmieście zobowiązuje. Opieka trudna, ale temat ogarnięty. Drugi – biedniejszy, młodszy został w gnieździe rodowym. I tu temat  jest nieogarnięty. Opiekę  nad nim roztoczyły dzieci brata wielodzietnego. Tego od szóstki dzieci. Szóstka dzieci to heroizm. Ja mam dwoje i bywały chwile, gdy uważałem, że powinienem trafić do psychiatryka. Dodatkowo punktową opiekę sprawuje córka siostry. Czyli: dzieci najmłodszego brata + córka siostry. Opieka rozproszona. Kompetencje różne. Oczekiwania sprzeczne. Idealne pole do konfliktu. Bo długowieczność nie jest problemem biologicznym. Długowieczność to problem społeczny, a w skali mikro - rodzinny dramat. Kto decyduje? Kto płaci? Kto przyjeżdża w nocy? Kto bierze urlop? Kto „robi więcej”, a kto „tylko udaje”? I najważniejsze pytanie, którego nikt nie zadaje głośno: ile to jeszcze potrwa? Tu zaczyna się prawdziwa „święta rodzina”. Nie ta z obrazków. Ta z telefonami, pretensjami, urazami, niedopowiedzeniami i cichą rywalizacją o rację moralną. Każdy jest zmęczony. Każdy uważa, że robi najwięcej. Każdy ma poczucie krzywdy. A senior? Senior żyje. I ma się - na przekór wszystkim - całkiem dobrze. I tak oto ktoś jeszcze nie umarł… A wszystko już się zaczęło… Może być ciekawi.         Cdn………..
    • @Mitylene Dziękuje za lekturę. A na pytania natury egzystencjalnej warto zawsze szukać odpowiedzi... choćby z uchem przytkniętym do morskiej muszli... @Waldemar_Talar_Talar I każdy odchodzi z podkulonym ogonem.
    • Witam - każdy rok  ma coś za uszami - nie ma idealnego  -                                                                                                         Pzdr.serdecznie.
    • Witaj - super - jestem na tak -                                                         Pzdr.
    • Witam - lubię wiersze o ciszy - ten mi pasuje -                                                                                     Pzdr.serdecznie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...