Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Gdybym brał udział w zakładach, kto pierwszy z tego rządu poleci, stawiałbym na panią Hall właśnie. Ale z tym Giertychem, to Pan raczy żartować...

EDIT: A tak w ogóle, czy jest sens zaczynać tu tematy o polityce...?

Opublikowano

Ja tam się nie znam. Ale wydaje mi się, że tu nie chodzi o niekompetencję, czy zgrozę.
Niewielu ministrów, niewiele rządów realizowało jakąkolwiek politykę, plan, który stawiał główne problemy, założenia, propozycje rozwiązań, i wreszcie chronologiczny układ zmian logicznie wynikających z założeń, dążeń, metod i środków finansowych.
Nie ma, nie było i nie zanosi się na to, że będzie. Pani Hall nie jest w niczym lepsza, ani w niczym gorsza. Pomysły z krótszymi wakacjami, czy obniżeniem wieku szkolnego są bardziej cywilizowaną wersją działań Giertycha. Chodzi o moje ulubione ruchy Browna, czyli przełożenie modelu chaosu materii na chaos działań polityków. Nie da się nic zrobić bez pieniędzy, bo wszystkim trzeba dać, ale trzeba coś zrobić, cokolwiek, bo prasa i opozycja zjedzą. Więc wymyśla się cokolwiek, co niewiele kosztuje i wymyśla się teorię, jakoby to, co się wymyśliło miałoby zrewolucjonizować stan rzeczy.
Niby pieniądze mają iść na edukację, ale głównie na płace, co nie rozwiązuje problemu, bo wątpię, aby parę groszy więcej w kieszeniach nauczycieli miało zmienić oblicze polskiej szkoły.
Jako niefachowiec widzę takie podstawowe problemy (chętnie się dowiem, gdzie się mylę):
1) Fatalny poziom nauczania przedmiotów ścisłych.
2) Nowa matura, która nic nie sprawdza. Przykład: matura z angielskiego i studenci anglistyki, których poziom językowy jest fatalny. Z tym zawsze było różnie, ale z tego, co słyszę aktualnie, to nie aż tak.
3) Szkolnictwo wyższe: przepełnione uniwersytety, niedofinansowane (publiczne), zaczynają przegrywać z uczelniami prywatnymi.
4) Szkolnictwo wyższe dalej: obciążenie pracowników naukowych obowiązkami dydaktycznymi (przepełnienie) skutkuje zmniejszeniem ich możliwości czasowych do pracy naukowej.
5) Na 250 studentów na roku 5 egzemplarzy podręcznika to norma. Dane z Uniwersytetu Warszawskiego, ponoć najlepszej uczelni wyższej w Polsce.
6) No i chyba najgorsze: faktycznie nie istnieje w naszym kraju coś takiego jak wyższe szkolnictwo zawodowe. Efekt: całe mnóstwo magistrów, którzy nic nie umieją, bo uniwersytety rzadko świadczą zajęcia praktyczne. Parodią jest, że człowiek po 5 latach studiów zatrudnia się na stanowisku handlowca, choć do tego studia konieczne nie są.

Ostatnio jest lepiej, ale to nie jest efekt unormowania się sytuacji, ale odpływu ludzi na zachód. Ja pamiętam, jak to było na przełomie wieków, jeśli nic się nie zrobi, to będzie podobnie. Gospodarka idzie sobie do przodu, szybciej lub wolniej, zmieniają się warunki, a szkolnictwo wciąż jest jedną nogą w poprzednim systemie a drugą w gospodarce rynkowej.
Szkolnictwo prywatne sobie poradzi. Ale co z tymi, których nie stać?

Opublikowano

zdzisławie: Całkiem całkiem Twoja diagnoza. Jak będziesz miał zostać ministrem - poprę.
jimmy: mi akurat podoba się zarówno pomysł z przedłużeniem programu do liceum, jak i rozbicie wakacji na kilka krótszych kawałków, tak by nie było 2 miechów pod rząd. Oczywiści myślę o edukacjio niższej, bo dla studentów te 3 mce wolnego otwierają wiele możliwości (i są słodkie jak krem sułtański).
Pani minister stwierdziła, że "uczyciele" zarabiają 3, 3,5 tys na miesiąc (dopytana przez redaktora o jakich nauczycieli chodzi, tzn mianowani, dypl itd odpowiedziała, że nie jest w stanie pamiętać takich szczegółów - i to była ta niekompetencja), a dobre gminy, np warszawska dorzuca drugie tyle na edukację (i to była ta zgroza - pani nie wie nawet jak na poziomie gminy wydaje się pieniądze).
Ale jeszcze parę wywiadów, konferencji i się nauczy.
A z wielkim G. to taki krzyk rozpaczy.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


praca naukowa moich "wykładowców" jest na takim poziomie, że już lepiej by było żeby chodniki układali
generalnie to troche skandal że kasa idzie na takie bzdury, a w podstawowokach gdzie się jakby nie patrzeć ludzi kształtuje na całę życie uczą najgorsze fajtłapy wymoczki i zboczeńcy bo za taką kasę nikt normalny tam nie pojdzie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Etam. Bycie ministrem to brak wyboru. Jeżeli jesteś szują, to nie masz wyboru, łapki ci się wyciągają po frukta i ani ci w głowie jakieś tam reformy. A jeżeli jesteś w miarę porządnym człowiekiem, to nie możesz patrzeć w lustro, na to, jaką szuję z ciebie zrobili.;p
W życiu bym nie chciał. Choć podobno władza zmienia ludzi.:D
A skąd Pani minister ma wiedzieć, ile daje Warszawa, skoro ona z Gdańska?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


praca naukowa moich "wykładowców" jest na takim poziomie, że już lepiej by było żeby chodniki układali
generalnie to troche skandal że kasa idzie na takie bzdury, a w podstawowokach gdzie się jakby nie patrzeć ludzi kształtuje na całę życie uczą najgorsze fajtłapy wymoczki i zboczeńcy bo za taką kasę nikt normalny tam nie pojdzie
To jest insza inszość.
Ja mówiłem o sytuacji ogólnej, tzn jeśli pracownik ma 50 prac magisterskich do recenzji lub do prowadzenia, to może mieć problem z wywiązaniem się z obowiązków naukowych.
Ale poruszyłeś też problem pochodny. Jeśli idzie się na ilość studentów, jednocześnie bez zwiększonych nakładów, to szansa, że się wychowa naukowca jest mniejsza. Zdroworozsądkowo.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


no i Ty wyczerpałeś tamten temat co się będę powtarzał :)
i dodam tylko, że nie sądzę żeby szeroko pojętej władzy specjalnie zależało na tym żeby edukować "tłumy" - im głupszy motłoch tym łatwiej się nim rządzi - jakby wyadukowali młodzież, to by im władze zabrała - póki tępo wgapia sie w mtv i marzy o tym ze zostanie slawną piosenkarką - jest niegroźna.. ot i system edukacji (swoją drogą nie spotkałem się jeszcze z informacją że nowy minister edu odkręcił tą słynną listę lektur, to tylko moje przeoczenie?)
Opublikowano

Hehe. Słynne: "Ciemny lud to kupi".
Ale ja myślę, że to w inną stronę idzie. Ci, co się pchają do polityki, to ludzie o określonych predyspozycjach. Mam na myśli cechy i umiejętności, których nie oceniam zbyt pozytywnie.
Chciałbyś się pchać w śmierdzące sprawy polityczne? Ja niechętnie.
Poza tym w definicji partii politycznej jest napisane, że jej celem jest dojście do władzy i to przede wszystkim mają na celu politycy. Ciekawe, że nikomu po 1989 nie udało się wygrać wyborów dwa razy z rzędu. O czym to świadczy? Mimo wszystko o przewadze wyborców nad politykami. Wynika z tego, że politycy są przynajmniej nieudolni w wypełnieniu podstawowego zadania. Trudno więc się spodziewać, że przypadkiem uda się im zrobić coś pożytecznego. Mimo wszystko zawsze staram się wierzyć, że coś tam się uda. Co mi pozostało?:D
Ja bym się nie dopatrywał takiego spisku przeciw wyedukowanemu społeczeństwu. Żaden polityk w Polsce nie myśli tak długofalowo.
W ogóle nie mam ochoty myśleć o spiskach władzy. Mimo, że nie jestem dzieckiem i wiem, że informacja to manipulacja.

Opublikowano

hmm, no niby tak. ale i tak mnie bardziej fascynuje to, że od wspomnianego 89 jakos niewiele nowych twarzy widze, cały czas rządzą ci sami, tylko na zmiane, kierunek polityki też sie przez ten czas nie zmienił - dla mnie to troche dziwne, bo np. gdybym ja sie dopchałdo władzy, to zmieniłbym bardzo dużo, jak sie gada z kimkolwiek z ulicy to on też, tymczasem, jak ogladam wiadomosci to zawsze opozycja jedzie po rzadzie od najgorszych nieudolnych, a potem jak przejmuje władze, to kontynuuje jego dzieło
mnie to troche śmierdzi, i co prawda już wyrosłem z teorii spiskowych, ale na pewno nie uwierze, że politycy nie planują na wiele lat w przód..
twierdzenie ze to co sie dzieje wynika z ich nieudolności to raczej samopocieszanie się (nie powiesz mi chyba że jakbyś się już dopchał do koryta-nawet jesli z poczatku tylko to by było twoim celem, to już tam na miejscu nie zastanowiłbyś się jak z tego faktu wyciągnąć korzyści na troche dłużej niż 4lata - a najlepiej to do końca życia nawet swoich wnuków.. - mógłbyś co prawda nakraść jak najwięcej - ale wtedy istniałoby ogromne ryzyko, że następny obóz, ci to odbierze - bo byłby to przecież smakowity kąsek, a ty, pozbawiony już władzy, nie miałbyś żadnych szans na obrone... wtedy jedynym wyjściem staje się jakieś usankcjonowanie swojej władzy i pozycji - czyli zaprowadzenie status quo - władza rządzi a tępy motłoch emocjonuje się przed telewizorem... nie wiem, ale dla mnie to właśnie tak wygląda.. to nie są pojedyńczy ludzie, to jest klasa rządząca spójna i pilnująca swoich praw - bo wiedzą ze wszyscy na tym korzystają - a podziały grają tylko przed kamerami... i nie twierdze oczywiscie że zbierają się rz do roku w jakiejś masońskiej loży i dyskutują plan na nastepne 10lat... ale po prostu im kompletnie nie zależy na tym żeby np. szkoły wypuszczały bardziej rozumne dzieci - ich dzieci i tak chodzą do prywatnych, a innymi - w imię czego mieliby się niby przejmować?

Opublikowano

A Wojtek Olejniczak, ps. "Narcyz"?:D
Tak serio, to brak nowych twarzy właśnie wynika też z niechęci młodych do polityki i wśród nich to trochę selekcja negatywna. Poza tym jak mogą się wepchnąć nowi, skoro w Polsce prawie nie funkcjonuje coś takiego jak śmierć polityczna?
Gdyby zakładać, że tzw. elita polityczna to w gruncie rzeczy jednolita grupa, to masz rację, ale nie jestem tak do końca przekonany do takiej myśli. Nie chce mi się wierzyć, że tworzą wspólny front, myślę, że wzajemnie potopiliby się w szklankach wody, a to uniemożliwia raczej długotrwały układ.
Weź sobie takiego Millera. Czy ktoś, kto dobrze wykorzystał czas na świeczniku musi pożyczać pieniądze od Guzowatego i to w kwocie 100 tysięcy? Czy to są kwoty problematyczne dla ludzi, którzy się nachapali?
Ja po prostu rozdzielam to, czy politykom zależy od tego, czy w jakiś sposób nie tworzą jednej klasy, bo tworzą. Tak jak prawnicy, lekarze, czy inne grupy zawodowe. Bronią swoich interesów wspólnie.
Druga rzecz: nie szkodzi się wyróżnić od rywala i wykasować go na długie lata z rządzenia. Można to zrobić, ale coś trzeba ludziom jednak dać i nie chodzi o rozdawnictwo publicznych pieniędzy, ale o wrażenie, że coś idzie do przodu. Nie sądzisz? A tak, ludzie nie tyle dają się nabierać na opozycję, ile mają niewielki wybór. Mogą jeszcze nie pójść na wybory, ale co to zmieni, że frekwencja wyniesie 10%. Wybory będą ważne.
A poza tym różnica jest. Tusk jest ładniejszy od Kaczyńskiego i lepiej mówi po polsku. W ogóle PiSowcy kaleczą polszczyznę haniebnie i choćby dlatego głosuję przeciwko nim.:D

Opublikowano

Taaak. Gdzie jak gdzie, ale w Gdańsku to się ruszyło. Ot, ta sprawa z projektami wieeelkimi uczelni - Toruniowi zabrali :0 , Wrocław odpadł, a Gdańsk nie. W warstwie estetycznej rzeczywiście POwcy wypadają lepiej, chociaż Tusk jakąś tam wadę wymowy ma. Z Piskami to taki problem mam, że w uderzyli w tony tak straszne, że aż pomyślałem, że się poprawi z tą korupcją; a stanęło na tym, że musiałem zmienić pracę, bo na moje miejsce czekał Pisowiec-niefachowiec, czyli zawłaszczanie państwa dotknęło mnie osobiście. Cóż, wcześniej robiło to SLD, PSL, potem PIS (padło na mnie), a teraz PO (powaga, facet, który przyszedł za mnie już nie pracuje). Może trzeba było się związać z jakąś partią? ( żart taki).
A żartując dalej:

Opublikowano

Rozwiązaniem problemu mogą być sądy. Polacy zaczęli pozywać Skarb Państwa w różnych sprawach, ale następnym krokiem powinno być pozywanie polityków. Jeśli ktoś mi coś obiecał, publicznie, są na to dowody, i nie wywiązał się, to pozew przeciwko np partii politycznej. Za straty moralne. Za wprowadzenie w błąd. Czy cokolwiek.:D
Na wymiany kadr też pozew. Już od jakiegoś czasu się zastanawiam nad takim rozwiązaniem i chyba porozmawiam z prawnikami, jak sprawa wygląda.:D

Opublikowano

Przeczytałam. Dyskusja ciekawa, ale to nadal tylko ( i moje również)słowa. Moim zdaniem, wychowanie człowieka, to przede wszystkim dom - rodzina. W tym dobry przykład rodziców. Tożsamość słów z czynami. Dyskretna ale pełna miłości kontrola rodziców nad dziećmi i ich edukacją.
Wzajemna zaufanie (dążenie do tego).
Lista lektur? A czy człowiek powinien tylko czytać to, co od niego wymaga szkoła? Kto to
powiedział? Człowiek uważający się za kulturalnego i wykształconego, powinien znacznie, znacznie więcej przeczytać. Mądrzy rodzice, czy opiekunowie, też powinni dokształcać się. Umiejętnie do tego zachęcać dzieci. Wychowanie zaczyna się od urodzenia, nie od 5, 15, czy 25 lat.!
Nie można odpowiedzialności za wychowanie zwalać tylko na szkołę. Od rodziców zależy najwięcej i wychowywanie, jest ich "świętym" obowiązkiem. Mieszkam w takiej dzielnicy, gdzie niedaleko odbywają się dyskoteki. Nie jestem przeciwna temu, by młodzi ludzie się bawili, ale jak obserwuję w nocy (wybudzona krzykami i przekleństami dobiegającymi z ulicy), kilkunastoletnich chłopców i w ich wieku dziewczęta, najczęściej zachowujących się zaczepnie, pijanych lub podpitych, to się pytam: czy to są sieroty?
Czy ich rodzice nie mają nad nimi żadnej kontroli?
Biedne te dzieci! Bywały cięższe niż teraz czasy ( i teraz wielu rodzinom jest b. ciężko),
a dzieci kończyły studia, choć tylko te, którym się chciało uczyć, bo uczyć się i zdawać egzaminy - zawsze trzeba było (skrypty odbijane na powielaczu lub przepisywane).
Wiem, nie można mówić: kiedyś było tak i tak, to teraz nie jest źle. Nie, świat się zmienia, stawia nam - ludziom coraz to nowe wyzwania, mamy coraz większe wymagania - i dobrze!
My - też się zmieniamy. Nie chcę się rozpisywać, skupiłam się tylko na jednym wąskim , ale
moim zdaniem b. ważnym odcinku. Reasumując: wychowanie i edukacja to przede wszystkim rodzice, potem szkoła i inne instytucje ( w porozumieniu i współpracy).
Tak to u nas jest, że za dużo politykowania, a za mało mądrej, skutecznej polityki.
Tak zwykle się dzieje, że dochodzi do władzy nowe ugrupowanie i wszystko co było przedtem jest fee, zaczyna się od nowa, niby lepiej. Nie potrafimy korzystać z własnych doświadczeń, kontynuowania tego co dobre, rugowania tego co złe.
Czy to znaczy, że nie powinnismy o tym dyskutować? Wprost przeciwnie, rozmawiajmy,
proponujmy, ale też budujmy nowe mosty łączące działania i ludzi, bo mostów się nie powinno palić. Partie i ugrupowania to przecież ludzie i od nich winniśmy wymagać.
No, rozgadałam się ponad miarę, jak to baba. Już kończę, pozdrawiam - Baba Izba.

Opublikowano

Bardzo pięknie Pani napisała i wszystko prawda. Poza tym, że dyskusja jest o rozwiązaniach systemowych w edukacji, bo ciężko przeprowadzać systemowe reformy rodziców.;)
Ale do rzeczy. Zafundowano nam reformę edukacji, wprowadzono trójstopniowy system, który moim zdaniem wiele zepsuł. Tak samo nowa matura: niby ułatwiła, ale moim zdaniem ma niewielką moc dyskryminacyjną. Podam przykład:
przygotowywałem dwoje uczniów w tym samym czasie do matury. Jeden był na mocnym średniozaawansowanym poziomie (chodzi o języki), drugi na co najwyżej średniozaawansowanym, dość naciąganym.
Efekt? Pisemna matura: uczeń 1: 84%, uczeń drugi 90% (poziom podstawowy), matura ustna:
uczeń 1: 80%, uczeń 2: 90%.
I co? Ze starą maturą nie miałem takich kwiatków.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, wiem, ja nie bardzo na temat, ale to tak jest, jak komu co leży na sercu.
Zgadzam się z Panem w całej rozciągłości. System obecny nie jest dobry. Mam w bliskiej rodzinie dwoje młodych: w gimnazjum i w liceum. Rodzice po studiach. Dzieci uczą się dobrze.
Rodzice stawiają na samodzielność dzieci, umiejętnie nimi kierując. Języka angielskiego uczą
się od przedszkola (nadal prywatnie, plus szkoła, szkoda, że jednego, ale mają jeszcze inne zainteresowania i zajęcia). Nie wszyscy mają takie warunki, nie myślę o materialnych, bo są zupełnie średnie.
Uczniom się serwuje (i nauczycielom), coraz to nowe systemy, wcale nie lepsze.

"Rozwiązaniem problemu mogą być sądy. Polacy zaczęli pozywać Skarb Państwa w różnych sprawach, ale następnym krokiem powinno być pozywanie polityków. Jeśli ktoś mi coś obiecał, publicznie, są na to dowody, i nie wywiązał się, to pozew przeciwko np partii politycznej. Za straty moralne. Za wprowadzenie w błąd. Czy cokolwiek.:D
Na wymiany kadr też pozew. Już od jakiegoś czasu się zastanawiam nad takim rozwiązaniem i chyba porozmawiam z prawnikami, jak sprawa wygląda.:D"

Pod tym, również się podpisuję. Tylko do tego potrzebna jest wiedza, konsekwencja w działaniu i końskie zdrowie.
Dodam tylko jeszcze to, że wątpię w rozeznanie i praktykę ludzi opracowujących system,
obawiam się, że są nimi "politycy" (tylko). Maturę z religii, uważam, za zły pomysł.
Czy nie można juz sprawdzonego systemu nauki w innym kraju, po głębokiej analizie jak on będzie działać w naszych warunkach (ewntualnie dostosować) - przenieść do nas?
Albo zebrać naprawdę kompetentne grono ludzi, którzy taki system opracują?
Ciekawa jestem, ale coś zmienić koniecznie trzeba. Oby sprawa poszła w dobrym kierunku!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...