Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 44
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ale co to ma do rzeczy? przyszłaś sobie do tego wątku potupać główką bo nóżka
została po drugiej stronie łącza? lepiej zajmij się domowymi problemami:


Żona pewnego niewiernego Tomasza
w końcu wykrzyknęła: Dobra... racja wasza!
I tak jej się spodobało
(ten tłum, co naparł na ciało)
- że na obiad była przypalona kasza.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


brzmi to jak anons na stronie pornograficznej. hm, styl classic powiadasz?
a może by tak raz spróbować hardcore? język rozwija się i należy go ćwiczyć
bez względu na wiek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jednej rzeczy nie mogę zrozumieć. Piszesz: "[u]Nie wycofuję się ze swojego stanowiska, nie zdementuję niczego, bo tak właśnie czuję i odbieram. Każdy ma pełne prawo do oceny wątku i jak i mojej osoby, dlatego nie będę się odnosiła do indywidualnych ocen[/u], jednak o takie proszę."
A może przydałoby się jeszcze parę słów wyjaśnienia, po co to całe zamieszanie i dlaczego w takim razie zostałem w to wmieszany? Na chybił trafił? Czy może jest jakiś inny powód? Bo jeśli jest, chciałbym go poznać.
Wobec tego, co napisałaś powyżej, raczej dziwnie wyglądają Twoje przeprosiny. Bo zabrzmiało to trochę tak, jak na pewnym filmie (Sędzia z teksasu). Otóż pan sędzia wyszedł na środek ulicy i przy wszystkich mieszkańcach miasteczka powiedział (do miejscowych dziwek):
- przepraszam, że nazwałem was wstrętnymi k...wami, po czym odwrócił się i puścił bąka, dając tym do zrozumienia, że poglądu nie zmienił.

Nie żądam od Ciebie Avo żadnych przeprosin, tym bardziej takich "z asekuracją".
Nie będę też udawał szlachetnego wredziucha, tyko powiem Ci wprost - masz u mnie krechę i tyle. A co będzie dalej - uwidzim. Co zrobisz - odejdziesz, czy zostaniesz, to wyłącznie Twoja sprawa. Nie wiem, czy rozsądzanie tego przez innych ma jakiś sens - chyba, że dla Ciebie. Bo wg. mnie, to tworzenie podziałów, czyli to z czym podobno się nie zgadzasz.
Ale chcesz, proszę bardzo, jestem za tym, żebyś została, bo nieźle piszesz, na resztę trzeba zapracować.
Z jednym się z Tobą zgodzę - słowo przepraszam jest rzadkością, ale nie tylko na tym portalu, czy innych forach.
Wszędzie.

Zebrałeś pierwszy, ponieważ pierwszy odreagowałeś na 'hay.duki' czy ja napisałam;
HAYQ, czy hajduki ?Odpowiedziałeś kąśliwym wierszykiem ( nawet ładny był )
gdzie pogroziłeś mi 'kupką' w którą miałam wpaść, prawda ?
Posłuchaj Avo, albo rozmawiajmy szczerze, albo wcale. Nie udawaj lalki Barbie, a ze mnie nie rób ćwierćinteligenta. Już w pierwszym poście dokładnie opisałem od czego wszystko się zaczęło i dobrze wiesz, co było powodem umieszczenia przez Ciebie wątku " POŻAR ! na W i nie tylko !!!" na forum dyskusyjnym.
Już wtedy wiedziałem, że coś się kroi. A może powiesz, co było powodem tego świętego oburzenia? Bo ja wiem, dlatego, że za chwilkę pojawił się " Pożar w przestworzach" i chęć przeciągnięcia na swoją stronę osoby, októrą z takim oddaniem zawalczyłaś. A to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że czepiasz się właśnie mnie.
Padło nawet bardzo interesujące pytanie (a wiersz był o ptaszkach i zwierzątkach) - cyt. z pamięci: "jak wytłumaczyć nagle te hajduki?" Twoja odpowiedź:
- "jak? stawiam na pomysłowość Odbiorcy, ostatecznie On decyduje ;)"
Nie trzeba robić pięciu fakultetów, żeby domyślić się o co chodzi, prawda? A może rozłożyć Ci na części to co miałaś na myśli? Nie ma sprawy:

hajduk - żołnierz, wojownik, agresja itp itd.
haj - niewinnie rzecz ujmując to zwyczajne "cześć", a jednak, co prawda jeszcze delikatnie, ale jednoznacznie kojarzące się z moim nick'iem (w następnym wierszyku poszłaś dalej)
duki - dukanie (czyli HAYQ'owe dukanie)

Powiesz, że to wymysły, albo może obsesja? :) Nie, bo następny wierszyk zatytułowałaś już "Hay.duki", a jego treść jawnie wskazuje do kogo go kierujesz" (Wiadomo, że "Epitafium dla Andzreja Leppera" ja napisałem). Dla lepszego efektu powtarzasz nawet literówkę z tytułu w wyrazie "andzrejem".

"Łabędź Wołodyjowskiego nie dla Azji kąsek,
niech wypatrzy w Ciemnogrodzie naiwniejszych gąsek
co andzrejem wiedźmińskim wciąż zauroczone,
perrr... leppem podpasłe - kucać wyuczone."

O treści już pisałem wcześniej, że nie tylko dla mnie jest obraźliwa. Wynika z tego, że Pani wykształcona do Ciemnogrodu nie należy. Kto w takim razie?

Wiem, że ta "łopatologia" nie jest Ci wcale potrzebna, ale ponieważ uważasz mnie za durnia - chcę wykazać, że Twoje zamiary były od początku skierowane na mnie, bo moją ripostę w postaci wiersza napisałem dopiero w tym momencie.
Acha, nie "pogroziłem Ci kupką, w którą miałaś wpaść", ale raczej dałem do zrozumienia, że w tej kupce, to już siedzisz i to z własnego wyboru:

Bywa, że wróbelek, gdy od żółci wzdęty,
to gałązka pęka – ta, na której siedzi.
W kupie wtedy (własnej) knuje plan pokrętny
i na boki zerka… co na to sąsiedzi?

Wróbel ma apetyt, właśnie kotlet smaży.
Szkoda mi grubasa, wszystko chce, co w karcie
Zje, czy pęknie? Zjada! – więcej niż sam waży.
Strach pomyśleć – kiedyś… może przyjść zaparcie.

Zerkanie na sąsiadów, to w tym przypadku szukanie aprobaty - innymi słowy, chęć stworzenia anty TWA, w którym to rzekomo siedzę.
Zastanawiam się po co brniesz dalej, zamiast od razu napisać prawdę. A może to taki sposób na życie? Myślę, że źle trafiłaś Avo i kosa tym razem nieco się wyszczerbiła.
HAYQ.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zebrałeś pierwszy, ponieważ pierwszy odreagowałeś na 'hay.duki' czy ja napisałam;
HAYQ, czy hajduki ?Odpowiedziałeś kąśliwym wierszykiem ( nawet ładny był )
gdzie pogroziłeś mi 'kupką' w którą miałam wpaść, prawda ?
Posłuchaj Avo, albo rozmawiajmy szczerze, albo wcale. Nie udawaj lalki Barbie, a ze mnie nie rób ćwierćinteligenta. Już w pierwszym poście dokładnie opisałem od czego wszystko się zaczęło i dobrze wiesz, co było powodem umieszczenia przez Ciebie wątku " POŻAR ! na W i nie tylko !!!" na forum dyskusyjnym.
Już wtedy wiedziałem, że coś się kroi. A może powiesz, co było powodem tego świętego oburzenia? Bo ja wiem, dlatego, że za chwilkę pojawił się " Pożar w przestworzach" i chęć przeciągnięcia na swoją stronę osoby, októrą z takim oddaniem zawalczyłaś. A to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że czepiasz się właśnie mnie.
Padło nawet bardzo interesujące pytanie (a wiersz był o ptaszkach i zwierzątkach) - cyt. z pamięci: "jak wytłumaczyć nagle te hajduki?" Twoja odpowiedź:
- "jak? stawiam na pomysłowość Odbiorcy, ostatecznie On decyduje ;)"
Nie trzeba robić pięciu fakultetów, żeby domyślić się o co chodzi, prawda? A może rozłożyć Ci na części to co miałaś na myśli? Nie ma sprawy:

hajduk - żołnierz, wojownik, agresja itp itd.
haj - niewinnie rzecz ujmując to zwyczajne "cześć", a jednak, co prawda jeszcze delikatnie, ale jednoznacznie kojarzące się z moim nick'iem (w następnym wierszyku poszłaś dalej)
duki - dukanie (czyli HAYQ'owe dukanie)

Powiesz, że to wymysły, albo może obsesja? :) Nie, bo następny wierszyk zatytułowałaś już "Hay.duki", a jego treść jawnie wskazuje do kogo go kierujesz" (Wiadomo, że "Epitafium dla Andzreja Leppera" ja napisałem). Dla lepszego efektu powtarzasz nawet literówkę z tytułu w wyrazie "andzrejem".

"Łabędź Wołodyjowskiego nie dla Azji kąsek,
niech wypatrzy w Ciemnogrodzie naiwniejszych gąsek
co andzrejem wiedźmińskim wciąż zauroczone,
perrr... leppem podpasłe - kucać wyuczone."

O treści już pisałem wcześniej, że nie tylko dla mnie jest obraźliwa. Wynika z tego, że Pani wykształcona do Ciemnogrodu nie należy. Kto w takim razie?

Wiem, że ta "łopatologia" nie jest Ci wcale potrzebna, ale ponieważ uważasz mnie za durnia - chcę wykazać, że Twoje zamiary były od początku skierowane na mnie, bo moją ripostę w postaci wiersza napisałem dopiero w tym momencie.
Acha, nie "pogroziłem Ci kupką, w którą miałaś wpaść", ale raczej dałem do zrozumienia, że w tej kupce, to już siedzisz i to z własnego wyboru:

Bywa, że wróbelek, gdy od żółci wzdęty,
to gałązka pęka – ta, na której siedzi.
W kupie wtedy (własnej) knuje plan pokrętny
i na boki zerka… co na to sąsiedzi?

Wróbel ma apetyt, właśnie kotlet smaży.
Szkoda mi grubasa, wszystko chce, co w karcie
Zje, czy pęknie? Zjada! – więcej niż sam waży.
Strach pomyśleć – kiedyś… może przyjść zaparcie.


Zerkanie na sąsiadów, to w tym przypadku szukanie aprobaty - innymi słowy, chęć stworzenia anty TWA, w którym to rzekomo siedzę.
Zastanawiam się po co brniesz dalej, zamiast od razu napisać prawdę. A może to taki sposób na życie? Myślę, że źle trafiłaś Avo i kosa tym razem nieco się wyszczerbiła.
HAYQ.



Nigdy się nie dowiesz, jak bardzo się pomyliłeś...
Żegnaj, HAYQ...

po raz ostatni pozdrawiam Cię...
ava mirabell

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach




  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...