Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przedtem była zima, przed nią jesień a jeszcze wcześniej lato i też wiosna.
de Wstrentny wciąż szukał. Czego? Tego czego szukasz ty i ty, czego szukają wszyscy inni:
szukał jakiejś tam swojej Prawdy. Swojej, czyli tej jednej jedynej na świecie.
Oczywiście, ta jak zwykle schowana była pod najjaśniejszą latarnią,
świecącą wieczorami pod własnym oknem i to ledwie wyczuwalny zapach
psiego moczu na jej betonowej nodze uruchamiał w de Wstrentnym siły motoryczne zmysłu szukania.
Któregoś ranka, natknąwszy się przypadkiem na leżący w kałuży mały pantofelek
de Wstrentny zdumiał się. Zaraz, zaraz... przecież już go gdzieś widział?
Ach... miał go przecież na nodze... no właśnie: KTO?
Rozgorączkowany zaczął przypominać sobie, jak to spędzał z oczu ostatnią noc:

22.00- wiadomości wieczorne, jak zwykle sprzeczne ze sobą a zarazem z tym co sądzi
o świecie (de, jak do dupy) Wstrentny
22.05 - przez prawe ucho, troszkę słabiej przez lewe - wpada do Wstrentnego na lampkę czerwonego
Piotruś Czajkowski ze swoją szóstą żoną Patetyczną. Wstrentny mógłby spotkanie
uznać za całkiem przyjemne ze względu na przypadającą na niego wysokość lampki wina, gdyby pod koniec Patetyczna nie odegrała mężowi niezłego adagio lamentoso zazdrosna o
jego homoseksualne podejście do gospodarza domu.
około 23.59 - de Wstrentny, wyprosiwszy jako tako z siebie Czajkowskiego i Patetyczną
postanawia przejść się do niedalekiej knajpki w celu zatkania czymś mocniejszym
spowodowanej zajściem dziury psychologicznej.
mniej więcej 2 albo 3 w nocy - de Wstrentny, zalawszy dziurę psychologiczną mocną cieczą czuje, że
znowu wracają mu te same co wczoraj i przedwczoraj
uporczywe zawroty głowy.
W międzyczasie rozmawia z chudą prostytutką o
ograniczonej czasoprzestrzeni jej tyłka, preferując
ostrą jazdę z szybkością światła co jest o tyle łatwe
że żarówka pod sufitem wyraźnie utyka na jeden promień,
by w końcu stanąć na dobre i złe tuż przed tremo
w złoconych ramach.
jakaś 4 nad ranem - mgła, Wstrentny i Albert Einstein idą środkiem Nowowiejskiej.
Ktoś co rusz przystaje, wymiotuje.
dobrze po szóstej - de Wstrentny, pożegnawszy się z przyjaciółmi udaje się do łóżka.
Wierny pies liże mu mordę.

szósta trzydzieści - pies liże mordę
szósta trzydzieści dziewięć - pies liże mordę
siódma zero zero - pies liże mordę
siódma dziesięć - pies liże mordę
przed ósmą - pies liże mordę
prawie ósma - pies idzie się odlać w bryczesy
po ósmej - pies powraca i liże mordę
niemal dziewiąta - przerażony Wstrentny zrywa się z okrzykiem: przecież ja nie mam psa?!
dziewiąta - rzeczywiście, Wstrentny nie ma psa. Ma za to cholernego kaca intelektualnego
i postanawia walnąć sobie coś na klina. Wybór pada na mikroskop.
10.15 - "Tesco", de Wstrentny wychodzi z "Mikroskopem licealistki" pod lewą pachą. Pod prawą parch.
Na górze jak zwykle.

Przechodząc obok "Pałacu Kultury" Wstrentny nabiera wody w usta z kałuży przed głównym wejściem.
Niestety, czynność tę musi powtórzyć jeszcze kilka razy. Wreszcie, nie spotkawszy już po drodze
żadnego "Dzień dobry" szczęśliwie dociera do domu. Rozpakowuje "Mikroskop licealistki"
i umieszcza w polu widzenia wodę z ust. Wtedy zauważa pantofelka (?!)


kto chodzi w jednym pantofelku?

boeuf Strogonow
eocen
Chiang Kai-Shek
cabbalero placebo
sparmania
tender
licho wie

(Bóg chodzi w nieskończenie jednym pantofelku
w jednym i jedynym niepowtarzalnym
- pantofelku jednokomórkowym -
pantofelku pierwotnym
prawolewym
około 0,2 milimetra długości
ale i więcej
i mniej:

pospolite
słodkowodne
amen!)



Wstrentny przymierza pantofelka do wszystkiego z czym miał do czynienia
w swoim życiu. Nic. Wówczas usiłuje przypomnieć sobie z kim
tańczył dzisiejszej nocy, wraca pamięcią do Piotra z Patetyczną żoną,
chudej dziwki, mgły i Einsteina, nawet do psa liżącego mordę którego nie ma.
Już wydaje mu się, że zaczyna dostrzegać zarys leżącej przed nim nagiej prawdy,
gdy nagle pantofelek wstydliwie opuszczając rzęski zaczyna dzielić na dwoje!
Ba, żeby tylko SIĘ...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



neo, bo pisałem te słowa w neonowym blasku
(niebieska reklama szczypiorku do włosów)
post, bo nie jadłem, nim postawiłem kropkę
Modern? - Talking puszczali właśnie w radiu...
tak wyszedł mi neopostmodernizm i
dał w mordę!

jednym słowem: dziękuję
Opublikowano

No, no... pozazdrościć wyobraźni i pisania. A potrafisz.
Na pierwszy rzut oka pomyślałem - nie ten dział, ale później faktycznie wciąga, coraz bardziej.
Gratuluję również odwagi pisania o rzeczach, które często wydają się nam głupie, ale złożone w całość trafiają mocniej niż najbardziej dopracowany tekst.
Nie chcę przez to powiedzieć, że widzę tu coś niedopracowanego. Przeciwnie.
"pies liżący mordę", to niezła obserwacja, nie mówiąc o świetnym opisie.
Jak dla mnie bomba - robisz z piórem to, co profesor Zin potrafił z węglem :)
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kończy się jesień, przychodzi zima, Brunatne liście pod dębem gniją, Smutny patrzę mokrymi oczyma – Jakiego wyroku i winą czyją?   Żegnam dzień szary, a jutro: Zimne powietrze, deszczowo, Znów dzień szary, i smutno – Choćby jedno pocieszyło słowo.   Kończy się jesień, przychodzi zima, Asfalt od deszczu odbija światło, Łez nieba więcej wytrzyma – Mnie nie przychodzi to łatwo.   Z spuszczoną głową przez ulicę, Powłócząc ciężkimi nogami, Betonu krążki i kroki liczę – Sam ze sobą, godzinami.   Kończy się jesień, przychodzi zima, Mokre powietrze przenika do głębi, Smutek serce gorące zatrzyma – Nie słychać gruchotu gołębi.   Dzień szary, smutek i nędza, Na strunie duszy rozpacz zagrała, W melancholii świat zapędza – Nadzieja nie przetrwała.   Kończy się jesień, przychodzi zima, Nie policzę, ile złego przybyło, Dobro już się mnie nie ima – Serce smutne z bólu zawyło.   Zgubiona nadzieja, szklane oczy, Dni krótkie, noce nieprzespane, Życie jak kamień się toczy – Myśli szarością posypane.
    • Krzyk Długi, głuchy krzyk Rozrywa mi płuca Zgniata mi serce Wyżera od środka martwy już mózg Ale na zewnątrz nie słychać nic Duszę się swoją niemocą Duszę się bólem Na gardle czuję podeszwę istnienia Które coraz głębiej wbija swoje kolce w moją krtań Nie umiem wstać Nie umiem podać ręki słońcu Parzy mnie współczucie A poczucie winy wypala znamię na mej duszy Zapadam się I czuję jedyne kojące ciepło Dziewiątego kręgu piekła Gdzie witają mnie zdrajcy godności I na tronie zakładają mi koronę cierniową.
    • @Corleone 11 Pewne jest to i zacytuję Google.com:     "Tak, świat bez drzew zaginąłby lub stałby się miejscem skrajnie nieprzyjaznym dla życia, ponieważ drzewa są kluczowe dla produkcji tlenu, regulacji klimatu (pochłanianie CO2), utrzymania bioróżnorodności, stabilności gleby i zapobiegania erozji. Ich całkowity zanik doprowadziłby do globalnego ocieplenia, masowego wymierania gatunków i załamania ekosystemów, czyniąc planetę niezdatną do życia.  Kluczowe role drzew: Produkcja tlenu i pochłanianie dwutlenku węgla: Drzewa poprzez fotosyntezę produkują tlen, którym oddychamy, i pochłaniają CO2, główny gaz cieplarniany, co zapobiega smogowi i globalnemu ociepleniu. Równowaga klimatyczna: Regulują temperaturę, cieniując i parując wodę, a ich brak pogłębiłby efekt cieplarniany. Siedlisko życia: Są domem dla milionów gatunków, a ich utrata powoduje masowe wymieranie. Ochrona gleby i wody: Korzenie stabilizują glebę, zapobiegają erozji, a lasy regulują cykl wodny, oczyszczają wodę i powietrze. Zmniejszanie hałasu: Działają jak naturalne bariery akustyczne, co jest ważne zwłaszcza w miastach.  Konsekwencje globalnej utraty drzew: Nieodwracalne zmiany ekologiczne: Powrót do stanu sprzed zniszczenia byłby praktycznie niemożliwy. Kryzys egzystencjalny: Świat stałby się niezdatny do życia, prowadząc do głodu, chorób i konfliktów, zgodnie z przysłowiem: "Gdy ostatnie drzewo zostanie wycięte, ostatnia rzeka zatruta, ostatnia ryba złowiona, odkryjemy, że nie można jeść pieniędzy". 
    • :))))) (końcówka) pozdrawiam
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Berenika97 Myślę, że człowiek po prostu dąży do poznania Wszechświata, przecież jest tyle pytań bez odpowiedzi i według mnie takie tematy są jak studnia bez dna, można czerpać z niej przez wieki, a dno coraz bardziej głębokie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...