Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


doskonale wychwyciłaś ten myk: poszedł w końcu do nieba, czy nie?
podpowiedziałbym, ale sam nie znam odpowiedzi. co pozostaje?
żaba serdeczna Chyba poszedł. W swojej świętości osiągnął szczyt, ale tam zakręciło mu się w głowie i spadł... prosto do nieba.
:-D
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


doskonale wychwyciłaś ten myk: poszedł w końcu do nieba, czy nie?
podpowiedziałbym, ale sam nie znam odpowiedzi. co pozostaje?
żaba serdeczna Chyba poszedł. W swojej świętości osiągnął szczyt, ale tam zakręciło mu się w głowie i spadł... prosto do nieba.
:-D
popiekło go mówiąc krótko? dziękuję za wnikliwość i świeżość spojrzenia.
żaba radosna
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Chyba poszedł. W swojej świętości osiągnął szczyt, ale tam zakręciło mu się w głowie i spadł... prosto do nieba.
:-D

zapukał od spodu do piekła ;)
nie wszystkie drogi prowadzą do Rzymu (tylko te, które krzyżują się)
żaba grudniowa
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



widzę, że muszę coś jednak dodać do tego co dodawałem wcześniej, przybliżyć tym razem rymami płci pięknej i jakże wdzięcznej szlachetną sylwetkę św. Cykora, co to nie wiedzieć gdzie trafił po śmierci?

św. Cykor
(małosonecik miasteczkowy)

św. Cykor, men z Tomaszowa,
życie wiódł ciężkie i męczeńskie:
grały mu w żyłach, grały wszędzie
organy. Ba, żeby nie żeńskie...

Każdemu grają! - każdy powie
i do swej baby się przytuli.
Ale nie Cykor! - bo był święty,
zwłaszcza dla Basi i Urszuli.

Urszula była kochanowska,
Barbara taka napalona,
jakby kto wrzucił do kominka
ściętego gromem z nieba klona!

Lecz Cykor, pomnij, że był święty,
no i poza tym - z Tomaszowa.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Cyt zatem, umierać nam razem pora:
piosenka o nieudanym przeszczepie Cykorii w Cykora

Gdy można kupić wszystko,
nawet bliźniego ciało -
można trafić na serce,
które ciebie kochało.

Chodzisz bracie po świecie
raz w trampkach, raz w kaloszach (to o porach roku)
i łzy wylewasz słone
czując, że kogoś kochasz.

Skończyć chcesz wreszcie z sobą,
ujmujesz tępo brzytwę,
ostatni raz patrzysz w lustro
a tam... te oczy śliczne

te wąsy tak kochane,
wysokie czoło, nos prosty
i oczy wytęsknione
i na policzkach krosty...

Serce bije jak Tyson
że spotkało cię w końcu,
a ty bracie - omdlewasz
niczym bałwanek w słońcu.

Więc taki morał niech cię
po przeszczepie omota:
"masz serce? nie patrz w lustro!
bo być może... cię kocha?"
Opublikowano
"Chodzisz bracie po świecie
raz w trampkach, raz w kaloszach (to o porach roku)
i łzy wylewasz słone
czując, że kogoś kochasz."


nie chodził lecz przenick'ał
to w trampki to w kalosze
lecz sercem jednym tykał
- skąd wiem? z owoców wnoszę...

i choćby wsiadł na rower
to zejść też musi z niego
a wtedy game is over
bo ski tkwi w nartach jego
;)

świetna miniatura, pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



coś w tym jest? dziękuję i

niech zawsze w nocy czuwa nad Tobą
wierszy i myśli mych czytelniku
św. Cykor. ten, co nad podłogą
Niebo miał - patron pełnych nocników

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
    • @Berenika97 Bereniko. To Twoje komentarze są przepiękne. Dziękuję uśmiechami :):):) @Alicja_Wysocka Al. Oj, potrafisz, potrafisz :) Ty jestes literacką bestią :)  W najlepszym tego słowa znaczeniu !!! Dziękuję za uroczy komentarz :) Polne słoneczniki Ci kładę u stóp :) @Annna2 Aniu. Tak jest. Jak drzewo ! Dziękuję Aniu.
    • @Migrena z tą prostotą to prawda, tak miało być dzięki
    • @Dekaos Dondi

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Czyli inaczej trzykrotki. :) 
    • @Natálie Vašutová  Twój tekst kojarzy mi  z "Raportem z oblężonego miasta" Ta kołdra zdaje się przed czymś uchronić- co poza nią- egzystencjalne pytanie- co poza nią? Ona determinuje spokój?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...