Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Noc zastała nas przy sobie. Kochanie
mogło nam się przydarzyć
więcej. Twój oddech wypełniał pokój od początku
ciszy. Należałoby coś stworzyć by kiedyś wracać
do tej przeszłości. Tymczasem jutro
niewiadome, jak zdanie którego
często nie kończysz. Lubię jak pytasz - czy podoba mi się
Kraków. Nie lubię dużych miast, ale z Tobą
to coś więcej niż ucieczka, którą uprawiamy. Od kilku dni
za oknem śnieg. Wszystko czarno na białym.
Pytasz o jutro? Nie wyobrażam go sobie z Tobą
i bez Ciebie.

Opublikowano

Ja pierdykam... podziwiam entuzjazm zwłaszcza pierwszych dwóch Pań, bo absolutnie go nie podzielam.

Pytasz o jutro? Nie wyobrażam go sobie z Tobą ===> nieeee...
i bez Ciebie

Matko-Bosko-Częstochowska...
PS: też napisałem ostatnio coś dla mojej dziewczyny, ale na brodę Merlina to dla Niej, a nie na forum!
Jestem na nie.
Pozdrawiam.

zamieszczony dzisiaj
PPS: Kasuję zarzut, bo złych dni się nie wybiera ;) Resztę jednak podtrzymuję. Tchiosie, pozdrawiam!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jak ja tam Pan - Pancolek albo Marcin. Czytanie moich gniotów nie wymaga wielkiej odwagi :)
Pozdrawiam i proszę nie brać oceny do siebie. Założyłem sobie, że po odejściu Rybaka trzeba zacząć wreszcie ambitniej pisać, oceniać. Taka refleksja. Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Hmmm...
Pytasz o jutro? Nie wyobrażam go sobie z Tobą
i bez Ciebie.

Kebbabku, ale musisz przyznać, że dwa ostatnie wersy są irytujące ;p) A napisałem, jak napisałem, bo mam wrażenie, że gdzieś kiedyś te frazy otarły mi się o uszy. Głównie czytam poezję miłosną i poniekąd wypaczyło mnie wałkowanie tego samego.
Na tej podstawie zamieściłem komentarz. Miałem zły dzień więc przymiotnik 'tania' odniósłbym do wyżej przytoczonego fragmentu, bo reszta nie różni się wiele od tego, co ja piszę, więc nie będę sobie samobója strzelał :)
Pozdrawiam! Dzięki za polemikę, bo org powinien żyć!
Pancolek
Opublikowano

trąci prostotą, ale taką, że sie czytać go nie da...
parę wersów można bybłoby podciągnąć do nawet udanych...
pisanie o miłości w sposób najprostszy kończy sie przeważnie samobójstwem wiersza..
pozdrawiam i powodzenia życzę.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja wcale nie próbowałem namawiać do zmiany opinii.
Znawcą żadnym nie jestem (właściwie laik ze mnie; kiedyś próbowałem udawać mądrego
i skończyło się na tym, że pomyliłem metaforę z alegorią :))
Dzień też miałem wczoraj nie najlepszy i pod dwoma wierszami pozwoliłem sobie na niezły
odjazd w komentarzach, ale z tego co napisałem się nie wycofuję
(była to prawda, tylko przesadziłem z takimi dygresjami, jak ta właśnie).

Dobra, wracam do wiersza:

Te dwa końcowe wersy, zgadzam się, są pretensjonalne, ale nie drażnią mnie aż tak,
żeby zepsuć mi wiersz jako całość (ot, zwykłe, neutralne zakończenie, żadne tam fajerwerki)
Fakt, wiersz brzmiałby bardziej dobitnie, gdyby kończył się czarno na białym,
więc delete byłby mile widziany.

Wers do tej przeszłości. Tymczasem jutro też trąci banałem,
ale za to idealnie wkomponowuje się w całość, więc się go nie czepiam.

Może i mam spaczony gust, ale mnie się to podoba (wiem, że brzmi to dwuznacznie;))

Pozdrawiam.

PS. Propozycja dla Autora:
Po wersie niewiadome, jak zdanie którego proponowałbym zwiększyć odstęp
dla podkreślenia słów często nie kończysz. Takie rozbicie na strofy lepiej też wygląda.
A, no i tych dwóch ostatnich wersów można by się pozbyć. Wtedy byłoby git.
Opublikowano

dziekuje za opinie .Nie moze sie podobac wszystkim , ale dobrze ze sa jakies pozytywne ;)
pomysle nad tym. Moze koncówka banalna ,ale zależało mi zeby raziła prostotą , wiec nie zamierzam zmieniać.

Everygrey ciekawe okreslenie
"samobójstwo wiersza " ;)

pozdrawiam i dzieki za rady.

Opublikowano

Są wiersze, w których wyznanie uczuć ukryte jest w symbolach, w których uczuć nie nazywa się po imieniu, i tylko piszący wie, a adresat może domyślać się o co chodzi, a są też takie, gdzie emocje wyrażone są w sposób prosty, zrozumiały, i tak naprawdę każdy czytający może w nich znaleźć odrobinę siebie, odrobinę własnych przeżyć. Ten wiersz jest z grupy tych drugich i może się podobać lub nie. Zależy co kto lubi, zależy, czy wstydzi się swoich uczuć i głęboko je skrywa przed obcymi, czy też chce wykrzyczeć całemu światu jak bardzo kogoś kocha. Tyle opinii ile czytelników, wśród nich są znawcy i amatorzy. Ja znawcą nie jestem, ale jestem klientem - wiersz kupuję, bo mi się podoba. Aha, i jestem przeciwna porzucaniu przerzutni, dostrzegam ich sens.
Miłości życzę i serdecznie pozdrawiam :)

Opublikowano

hehe dziekuje za opinie dzie wuszko , "cisza" tez jest potrzebna ;)
Beenie masz racje jest z tych mniej skomplikowanych wierszy
ale nie jest o miłosci , bo miłosci nie ma .
pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.     A tak w ogóle to po co mnie prowokujesz? Nie znamy się, za emocjonalne słowa przeprosiłem, a ty ciągle swoje. Dlaczego ?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...