Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wspominaliśmy wczoraj dwa tysiące dwudziesty
grudzień wtedy odszedł Różewicz i nasze zdziwienie
że wraz z nim nie umarła poezja że potrafi
go przeżyć

wyczuwalne tętno ledwo
rokowania nieszczególne i gramatycznie
mniej coraz

trzy lata później postępująca atrofia metafor
nadgryzione pleonazmem epitety
przestały w ogóle tłoczyć
i koniec

teraz
pozornie wszystko na swoim miejscu
usta to usta
ja projektuje witryny
jestem informatykiem i nawet nie pamiętam
że ja pisałem wiersze
że usta były ustami
że usta były wargami
że wargi były sromem
że srom był życiem

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


o! dziekuję. po śmierci stalina pisała szymborska, barańczak, zagajewski. Nie zasłużyłem.:)

możesz popłakać
wszyscy płakali
nawet dzieci te jeszcze nienarodzone

MN
Pan to ma słoniową pamięć... ale ja nie umiem płakać. Przykro mi. Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



możesz popłakać
wszyscy płakali
nawet dzieci te jeszcze nienarodzone

MN
Pan to ma słoniową pamięć... ale ja nie umiem płakać. Przykro mi. Pozdrawiam.

prawdopodobnie potrafię sięgnąć półpamięcią
do czasów sprzed atlantydy państwa ra
pół bo resztę półwymyslam, hi
MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pan to ma słoniową pamięć... ale ja nie umiem płakać. Przykro mi. Pozdrawiam.

prawdopodobnie potrafię sięgnąć półpamięcią
do czasów sprzed atlantydy państwa ra
pół bo resztę półwymyslam, hi
MN

Prawdoniepodobnie:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Prawdoniepodobnie:)

możemy sprawdzić
MN
ps. nawet matematyka opiera się na prawdopodobieństwie

To jakaś pijana ta matematyka, że nie wystarcza jej się opierać na aksjomatach.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



możemy sprawdzić
MN
ps. nawet matematyka opiera się na prawdopodobieństwie

To jakaś pijana ta matematyka, że nie wystarcza jej się opierać na aksjomatach.

aksjomaty też wyszły z prawdopodobieństwa
stwierdzenia że cokolwiek jest a co dopiero
żyje więc o czym mówić gdy i tak umrze
stąd też mozliwość jakiegokolwiek doświadczania
bytu bywa limesem krzywą ... ups ... hihihihihi

MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To jakaś pijana ta matematyka, że nie wystarcza jej się opierać na aksjomatach.

aksjomaty też wyszły z prawdopodobieństwa
stwierdzenia że cokolwiek jest a co dopiero
żyje więc o czym mówić gdy i tak umrze
stąd też mozliwość jakiegokolwiek doświadczania
bytu bywa limesem krzywą ... ups ... hihihihihi

MN
Pan chyba przygody z matematyką, to już dawno temu zakończył, prawda?:)

Ja muszę spadać. Pozdrawiam serdecznie. Może się na jakimś koncercie zobaczymy:)
Opublikowano

Wiersz ok.
Druga przekombinowana w składni - to nie tak, zupełnie lepiej jest w tzreciej, która przecież na podobnym pomyśle leży. Sugeruję uporządkować szyki zostawiając niedookreślenia.
Taka zagwozdka w poincie (prawie):
usta to usta

usta były ustami
To niedokładnie to samo, ale przecież nie przeciwieństwo?
Gdyby na tym zakończyć, otworzy się sens różnicy ze słówka "były".
Wiem, że ta wyliczanka na końcu jest zakręcona, ale jakby mógł powiedzieć Bursa: pachnie prostackim sylogizmem albo szczyną ;)

Z szacunku dla Poety R. - namawiam do... ;0)
pzdr. b

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • oglądam nieśmiałe  dawne marzenia  które nie ujrzały światła dziennego    gdyby… tak czasami myślę    jaka byś była  w bliskim spotkaniu    tam wtedy  czarowałaś  byłaś niezachodzącym  słońcem  a ja  ja chmurami na niebie    bawiłaś się  moim cieniem    6.2025 andrew 
    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
    • @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Rafael Marius dziękuję. Pozdrawiam Was serdecznie, ale nie końcem, lecz początkiem, który wskazał mi drogę , co dalej muszę robić!  Zresztą, nie pominąłem przesłanek z jego podpowiedzi , jakie pozwalają odkrywać to, co zostało nieodkryte albo zatajone!?   Więc zaczniemy od tego, czym jest język światła i cienia?            

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        !!!!   Interpretację już mam!              
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...