Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

iglasty dziki zapach
kłuł w nozdrza

znany głos
akompaniamentem
sześciu strun z babiego lata

chłód lasu
ukradkiem przemykał
dreszczem po plecach

złoty płomień
trawił
spotniałą żywicą watrę

spojrzenia utkwiliśmy
w rozbujanych
ogniowych baletach

i wtedy
wszystko
miało
swój mały sens


[sub]Tekst był edytowany przez Michał Kowalski dnia 01-08-2004 00:04.[/sub]

Opublikowano

zaczarowal mnie twoj wiersz Michale,przezylam to jeszcze raz..
"szeroki swiat czeka jak przyjaciel
za dala dal bez przerwy wola nas
i z kazdym dniem cudowniej i bogaciej
otwiera sie niepowtarzalny czas" - tak wszystko mialo swoj maly sens, ale teraz juz wiem ze DUZY....

M+A
[sub]Tekst był edytowany przez Maria Anonym dnia 21-04-2004 22:54.[/sub]

Opublikowano

Michale, napisałeś prześliczny wiersz. Ujmuje zwłaszcza plastyczność, która ożywia skamieniałe resztki wspomnień.
Oczywiście to wszystko dzięki metaforom :)
Zakończenie świetne.

Pozdrawiam i dziekuję za dawkę nostalgii, która niechybnie mnie teraz dopadnie.
A.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Moim celem było przeniesienie czytelnika do tych 'młodziutkich czasów'... do starego lasu, kręgu wokół ogniska, dźwięku strun - kto nie przeżył nie wyobrazi sobie atmosfery... wspaniale, że Cię zaczarował, cieszę się.
Pozdrawiam
Opublikowano

ojej a czemu taki tytuł? ja tu wcześniej nie zajrzałam tylko z jego powodu, a Tyś tu taaaaki uroczy wiersz wstawił :) no naprawdę... tak się chować...

i mnie mały sens ujął chyba najbardziej :) piękne wszystko, pachnące niemal lasem

Serdecznie pozdrawiam
Natalia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no! masz szczęscie...:)
mam tylko nadzięję, że przez tytuł wiersz nie straci wielu czytelników:)
pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru
[sub]Tekst był edytowany przez Michał Kowalski dnia 22-04-2004 21:06.[/sub]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Annna2 jesteś tą poetką na portalu, która każdym utworem mnie zachwyca i sprawia błogi uśmiech na mojej twarzy. Przy twoich tekstach odpoczywam i wprowadzają mnie pozytywnie w nowy dzień. 
    • @Gosława Gosławo. Tym wierszem Jakbyś otworzyła drzwi w ścianie pamięci -- tam, gdzie żywica pachnie stratą, a cień ma ludzkie imię. Wiersz czuły jak palce po brodzie, a jednak ostry jak jeżynowy cień. Porusza – bo boli miękko.
    • Dla Krzysia -- przyjaciela, brata krwi. Szliśmy razem przez łąki, bieszczadzkich pustkowi, przez trawy do pasa. Sierpniowe słońce paliło nam karki, a my śmialiśmy się jak dzieci, które zapomniały, co to czas. Krzysztof zerwał dmuchawca. Zdmuchnął go jednym tchem. -- To moje myśli. Teraz latają. Był filozofem. Skończył Uniwersytet Jagielloński z nagrodami.. Czytał Hegla i Nietzschego jak inni czytają poranną gazetę. Myślenie miał w oczach. Szukał sensu wszędzie. Świat czytał jak książkę -- bez tłumaca, bez przypisów. Był moim bratem krwi. Kochaliśmy się jak bracia -- jeden dla drugiego zrobiłby wszystko. A potem przyszło to, co przyszło. Szpital psychiatryczny. Białe ściany, białe piguły, biali ludzie bez twarzy. Dom bez klamek. Korytarze długie jak modlitwy bez odpowiedzi. -- Bóg to schizofrenik z demencją, a rzeczywistość to Jego wyobraźnia -- powiedział Krzysztof. Już wtedy wiedziałem, że w tym zdaniu jest więcej prawdy niż w całym psychiatryku. Spał w świetle jarzeniówek, w oddechu innych -- ciężkim jak metal. Zajmowali się nim ludzie, którym przepisy zastąpiły serce. Bez oczu. Bez imion. Cierpiał nie jak chory, ale jak więzień idei. Jak żywy wyrzut sumienia. Widzieliśmy się coraz rzadziej. Odwiedzałem go. Witał mnie radością w oczach. A ja, wychodząc, płakałem jak dziecko. Raz przyszedł nago na moje osiedle. Do mojego domu. Późną  śnieżną jesienią.  Na boso. -- Nie jestem chory. Ja jestem wolny. Potem znów zniknął. Gdy go znaleźli, leżał w altance jak pies, który zdechł przy drodze. Zwinęli go jak brudny dywan. Widzieliśmy się ostatni raz w prosektorium. Wsunęli mu kartkę na sznurku  do ręki: „Zgon naturalny.” Cokolwiek to znaczy. Nic nie jest naturalne w umieraniu z mózgiem przeżartym chemikaliami i duszą, która biegła do mnie nago po zaśnieżonym osiedlu. Wyszeptał wtedy martwymi oczami: -- Wiesz… te myśli w dmuchawcu? One wróciły. -- Ale nie moje. A ja, wychodząc, nie mogłem powstrzymać łez. Bo widziałem go, ale nie mogłem odzyskać tego, co w nim kochałem -- błysku w oku, ostrości i przenikliwości umysłu. Zostawiałem tam resztki mojego przyjaciela. Brata krwi.    
    • pokazywałeś mi dziś dom który oddycha szczelinami wyszczerbionych sęków piękny oparty na kamiennych fundamentach pachnący żywicznym ulepkiem w oddali szumiał las niezmiennie brzozowym listowiem zachęcając zielonością by wejść głębiej w poszycie jeżynowych kolców pokazałeś mi dziś Annę zagubioną w bezradnej niemocy która jak oćma na trwałe zakryła kawałek świata wodząc po omacku palcami po brodzie tam gdzie zaczyna się ciemność budzą się żądze mówisz zamykam oczy jest mnie coraz trudniej wypędzić z głowy zespolona z nią jak mgła wpełzam w zakamarki wspomnień   ten wiersz już tu był ale go bardzo lubię  Niech zostanie na dłużej 
    • @Maksymilian Bron Myślę,  że boski alfabet rozsypał się w dusze... Pozdrawiam 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...