Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja już do ciebie nie mam siły. Tak, brak mi argumentów. Chociaż nie wiem w jakiej sprawie nawet.

Ty na serio nie rozumiesz co się do Ciebie pisze, a mnie się już nie chce drążyć tematu.

Proszę tylko, jeśli następnym razem przyjdziesz bredzić pod mój wiersz, to chociaż rób to o nim, albo postaraj się przynajmniej. Inaczej łamiesz regulamin.

Żegnam
  • Odpowiedzi 67
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A więc nie wiesz, o czym mowa i brak Ci argumentów, ale to ja nie rozumiem, co się do mnie pisze? Dobre! Humor absurdu, brak logiki! Chyba za dużo dziś wypiłeś czy co?
A ja i tak będę pisać na każdy temat, na jaki mi przyjdzie ochota.
Żegnam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kolejny przykład braku wychowania, wręcz chamstwa: jeżeli pisze pan coś o mnie, proszę to zamieścić w moim wątku a nie obrzucać oszczerstwami po wątkach pod rzekomym płaszczykiem komentarza czyjegoś wiersza, o czym dowiaduję się dopiero od innych. Pan nie powinien tu w ogóle pisać, to co robi odstrasza stąd bardziej wartościowych ludzi Nikt nie będzie spierał się dłużej z chamem, na domiar złego niezbyt lotnym na umyśle, bo i po co? Czytałem właśnie wiersze Bartka Bartka na „Nieszufladzie” – jeśli to ta sama osoba którą pan tu zaszczuł, to szkoda straty kolejnego wrażliwego i myślącego poety, który ma coś do przekazania.

Do Autora wątku: drugi wiersz, który mi się podoba w „Dziale Wierszy Zaawansowanych”.
Tylko tyle i nie wiem, czy i tak nie za dużo, bo zaraz mogą się rozpocząć ataki personalne także na pański wiersz. Aby udowodnić, jak takie coś może mi się podobać.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kolejny przykład braku wychowania, wręcz chamstwa: jeżeli pisze pan coś o mnie, proszę to zamieścić w moim wątku a nie obrzucać oszczerstwami po wątkach pod rzekomym płaszczykiem komentarza czyjegoś wiersza, o czym dowiaduję się dopiero od innych. Pan nie powinien tu w ogóle pisać, to co robi odstrasza stąd bardziej wartościowych ludzi Nikt nie będzie spierał się dłużej z chamem, na domiar złego niezbyt lotnym na umyśle, bo i po co? Czytałem właśnie wiersze Bartka Bartka na „Nieszufladzie” – jeśli to ta sama osoba którą pan tu zaszczuł, to szkoda straty kolejnego wrażliwego i myślącego poety, który ma coś do przekazania.

Do Autora wątku: drugi wiersz, który mi się podoba w „Dziale Wierszy Zaawansowanych”.
Tylko tyle i nie wiem, czy i tak nie za dużo, bo zaraz mogą się rozpocząć ataki personalne także na pański wiersz. Aby udowodnić, jak takie coś może mi się podobać.

Posłuchaj biedny, chory człowieku - poświęciłeś na bzdury 7 linijek, na sam utwór - "podoba się". O tyle, lepiej, ze drugi biedny człowiek - oxyvia nie napisała nic, oprócz chorowitej zawiści względem osób przewyższającej ją intelektualnie. Widzisz, człowieczku - kiedyś pod takim wierszem pisywaliśmy praktycznie eseje, a kłótnie o akcent trwały nieraz godzinami. Wtedy tobie podobni jojczeli, że wiedza, że popis, że jakaś "elita" - teraz doskonale wiemy, że schodzimy na psy, dzięki "wiedzy radosnej" oxyvi i jej klonom, czyli m. in. tobie. Piętro niżej opisywałeś nie sonet jako sonet, co już dyskwalifikuje cię jako interlokutora, a mianuje na błazna. Jak chcesz, możemy pobawić się w interpretacje właśnie tego wiersza - napiszesz esej, wkleisz, potem ja napisze - będzie to bardziej twórcze niż twoje 267 postów z trzech dni, gdzie piszesz o niczym, a jak już chcesz napisać o czymś konkretnym, to o dystychu piszesz tercyna.
Mam świadomość że i tak nie przeczytasz tego wątku i wyjmiesz jedno zdanie z jego, ale w tym miejscu, oazie dobrego wiersza, gdzie pseudo krytyk oxyvia naburmuszona nie zagląda jest ku temu okazja.
To czekam na esej, jak wkleisz, piszę ja. Na brednie o "zaszczutym" BB nie będę odpowiadał - był takim samym aroganckim błaznem jak ty, i jak każdy klon pochodzący z oxyvii.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A więc nie wiesz, o czym mowa i brak Ci argumentów, ale to ja nie rozumiem, co się do mnie pisze? Dobre! Humor absurdu, brak logiki! Chyba za dużo dziś wypiłeś czy co?
A ja i tak będę pisać na każdy temat, na jaki mi przyjdzie ochota.
Żegnam.
Ja przyznam się już do wszystkiego, bylebyś mi tutaj więcej nie odtemacała wątku bredniami.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeżeli masz coś do mnie pętaku, to proszę nie mieszać swoich chamskich wypowiedzi z innymi. Nie wiem, czy Pani Oxyvia ma męża, ale gdybyś tak zwrócił się do kobiety w mojej obecności, miałbyś problem z wymową. Nic nie usprawiedliwia podobnego chamstwa na przystanku, tym bardziej na poetyckim portalu! A teraz spadaj, cioto strachliwa. Leć poskarżyć się Adminowi.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeżeli masz coś do mnie pętaku, to proszę nie mieszać swoich chamskich wypowiedzi z innymi. Nie wiem, czy Pani Oxyvia ma męża, ale gdybyś tak zwrócił się do kobiety w mojej obecności, miałbyś problem z wymową. Nic nie usprawiedliwia podobnego chamstwa na przystanku, tym bardziej na poetyckim portalu! A teraz spadaj, cioto strachliwa. Leć poskarżyć się Adminowi.

No to masz niepowtarzalną okazje to zrobić. Numer gg masz, czekam na ciebie.
Bo to, że jesteście plagą tego portalu, to wiem. A pierwszy raz mogę mieć okazje spotkać osobiście jednego z was.
I nie zasłaniaj się koleżkami.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeżeli masz coś do mnie pętaku, to proszę nie mieszać swoich chamskich wypowiedzi z innymi. Nie wiem, czy Pani Oxyvia ma męża, ale gdybyś tak zwrócił się do kobiety w mojej obecności, miałbyś problem z wymową. Nic nie usprawiedliwia podobnego chamstwa na przystanku, tym bardziej na poetyckim portalu! A teraz spadaj, cioto strachliwa. Leć poskarżyć się Adminowi.
Ulissesie, bardzo Ci dziękuję za rycerską, męską postawę i bronienie mnie przed chamem. Pierwszy raz na tym portalu spotkałam się z taką reakcją mężczyzny, a zaczepiana przez prostaków jestem tu ustawicznie. (Oczywiście, że oni nie czują się mężczyznami, w każdym razie nie wobec kobiet; niektórzy może zwyczajnie do tego nie dorośli, inni zaewne cierpią na jakieś lęki i dewiacje). Jeszcze raz dziękuję i załączam wyrazy najwyższego szacunku.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Błędy językowe u przemądrego polonisty-eseisty-krytyka-poety zaznaczyłam na czerwono. Dowody paranoi (lub może już schizofrenii) wyboldowałam. Chamstwo pominę milczeniem, bo nie wymaga komentarza.
Opublikowano
Po pierwsze: wszyscy łamiecie regulamin wypisując w tym wątku rzeczy, które nijak się mają do wiersza "Droga Mario!" Oscara Dzikiego.

Po drugie: Wy sobie możecie nazwać mnie ciotą, czy jak tam sobie chcecie, ale ja wyrosłem z bicia się. Energii wam nie szkoda? Nie macie gdzie jej zogniskować?

Po trzecie: Co to w ogóle ma być? Rycerskość? Mnie coś takiego śmieszy - jestem za całkowitym równouprawnieniem. Płeć rozmówcy nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Człowiek to człowiek. Zazwyczaj staram się być w miarę uprzejmy dla wszystkich. A jeśli kobieta (nie mówię tu o nikim z tego portalu) jest chamska (a takie się zdarzają), to nie widzę powodu, dla którego musiałbym zachowywać się wobec niej w porządku. I to tylko dlatego, że ma kobiece ciało.

I bardzo mało mnie obchodzi, co sobie myślicie o takiej postawie.
* * *
Wiersz jest ciekawy, dobrze napisany; a jeżeli ktoś ma całkowicie inne gusta (pani Oxyvia) to niech tu nie zagląda. Regulamin zabrania wyrażania skrajnie subiektywnych opinii. Jeżeli treść i tematyka mówiąc potocznie: 'nie pasi' - proszę ocenić tekst pod względem technicznym. A swoje subiektywne spostrzeżenia zawrzeć najwyżej w Post Scriptum.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A więc nie wiesz, o czym mowa i brak Ci argumentów, ale to ja nie rozumiem, co się do mnie pisze? Dobre! Humor absurdu, brak logiki! Chyba za dużo dziś wypiłeś czy co?
A ja i tak będę pisać na każdy temat, na jaki mi przyjdzie ochota.
Żegnam.

Szkoda, że nie odczytałaś sarkazmu. Wyjaśnię zatem w czym rzecz po raz ostatni wymieniając z Tobą zdania nie na temat utworu.

Kiedy pisałem, że istotnie brak mi argumentów, chciałem dać już sobie spokój i odpędzić Cię od zaśmiecania mi przestrzeni pod wierszem. Oprócz tego przebija z mojej wypowiedzi całkowita rezygnacja i załamanie nad Twoją tępotą, połączoną z kłótliwością (widzisz: teraz dopiero Cię obrażam i jestem chamski). Bronisz ludzi, których ja nie atakuje (w tym Ciebie do tej pory), bredzisz nie na temat, a najbardziej cierpi mój wiersz, o którym nic nie napisałaś, bo chyba nie potrafisz, bo nie jest o amorkach. Wolisz w to miejsce imputować mi, że obrażam Beenie. A ja Beenie bardzo lubię i ona mnie też i nic Ci do tego:P

Krzywakowi piszesz, że ma coś z męskością, bo nie jest dla Ciebie miły i nie przytakuje... pomijając, że to nie ma zasadności innej niż projekcja Twoich własnych problemów (ale teraz ja schodzę na brednio-podobne insynuację aż mi wstyd), to zastanawiam się: co Ci do tego? Widzisz, ja też jestem dewiantem. Przebieram się w lateks, każę mojej dziewczynie się pejczować, lizać po odbycie, zjadam jej fekalia, robimy to z innymi parami. Nasz związek jest poprzestawiany, ale uważamy, że jest znacznie bardziej poetycki, od Twoich rozmemłanych doznań godnych podstarzałej polonistki:/. Ja sprzątam, ona mnie broni przed złymi ludźmi na ulicy, tylko mnie zastanawia:

1. CO CIEBIE TO OBCHODZI?? PO CO O TYM GADASZ? FANTAZJUJESZ?

2. JAK TO SIE MA DO TEMATOW POEZJI?

3. KIM TY JESTES, ABY TO OCENIAC, CO JA ROBIE W MOIM ZWIAZKU? CO ROBI KRZYWAK?

Albo pisz o moich wierszach, albo nie pokazuj się pod nimi nawet, bo zgłoszę do moderacji. Fini.
Opublikowano

Ale się porobiło! Wojna na słowa, niczym wśród naszych polityków!

Chcę aby było jasne: NIE JESTEM OBRAŻONA NA OSKARA. Gdyby tak było, on pierwszy by się o tym dowiedział. Ja w ogóle nie obrażam się, szkoda mi na to życia. Czasami bywam na kogoś zła, ale szybko mi przechodzi.

Oxywio, stanęłaś po mojej stronie i to doceniam. Jesteś osobą odważną w wyrażaniu swoich opinii i to jest niewątpliwą zaletą, ale nie warto wchodzić w konflikt z kimkolwiek na forum, czasami warto odpuścić. Nawet nie doczytałam do końca tych słownych utarczek. Nie lubię waśni i sama staram się ich unikać.

Moje współczucie kierowane w stronę wspomnianej w wierszu Marii, wynika z posiadania przeze mnie dość dużych pokładów empatii. Naprawdę czasami jest mi jej szkoda.
Bez względu na to co napisał Oskar zdanie moje podtrzymuję.

wszystkich serdecznie pozdrawiam :)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Skąd wniosek, że nie odczytałam? To Ty nie odczytałeś sarkazmu, jak widzę.

Też mi się tak zdawało. Ale nie wytrzymałeś bez szczekania? Szkoda.

Widzę. Przedtem też widziałam. Teraz to już całkowita słoma z butów. Coraz gorzej z Tobą.

To do tej pory nie atakowałeś mnie, że "bredzę"? Zdawało mi się? Kłamiesz jak uczniak, któremu się mówi, że jest niegrzeczny!

Skoro wiersz tak bardzo na tym cierpi, to postaram się coś o nim napisać, ale dopiero wtedy, kiedy się przekonam, że nie zostanę znów najechana przez Ciebie.
Nie wiedziałam, że brak mojego komentarza to aż tak wielka strata.
Skąd wiesz, że potrafię komentować wiersze o amorkach? Jakie wiersze? Czytałeś kiedyś mój koment do jakiegoś wiersza o amorkach? Nie przypominam sobie...
Może te wszystkie Twoje najazdy na mnie wynikają z prostego nieporozumienia, że mnie z kimś mylisz?

No to co, że lubisz Beenie? Ja też ją lubię, a Tobie nic do tego. Po co mi o tym piszesz? I to z języczkiem na końcu? To może też sarkazm?
Natomiast to, że odezwałeś się do Beenie co najmniej obcesowo, i to w zamian za przychylny komentarz, to mnie powstrzymało od skomentowania Twojego wiersza i napisałam Ci o tym, żebyś mógł wyciągnąć z tego wnioski dla siebie. A na to Ty mi cisnąłeś: "bredzisz!" To już była duża arogancja i to mnie wkurzyło zwyczajnie.
Czy jestem nareszcie zrozumiała dla Ciebie?

Nic takiego nie napisałam. Krzywak często bywa dla mnie miły i mi przytakuje. Ale co Cię to obchodzi?

Temat Krzywaka najlepiej zostaw w spokoju. Chyba, że zmierzasz do tego, abym Ci wyłożyła tutaj publicznie, co myślę na jego temat; specjalnie próbujesz mnie rozzłościć, żeby mu zaszkodzić? Nie sądzę, chociaż tak to wygląda. Natomiast i tak nie dam się sprowokować, bo to nie Twoja sprawa. I tutaj akurat Tobie rzeczywiście nic do tego, bo to się w żaden sposób nie wiąże z Tobą. (Chyba że... a ja nic o tym nie wiem - to mnie uświadom).

Napisz, jakie są - według Ciebie, Gówniarzu - te moje "rozmemłane doznania"? I skąd wiesz, jakie one są? I jakie to są doznania "godne podstarzałej polonistki"? - Ty Chamie wobec wszystkich starszych od siebie kobiet?

Wyczuwam sarkazm - pewnie jest dokładnie odwrotnie: ona sprząta, a Ty leżysz brzuchem do góry? No, ale za to na ulicy w Twoim towarzystwie ona może się czuć bezpieczna - warto Cię obsługiwać!:-DDD

Czy ja fantazjuję erotycznie o Tobie? Pogięło Cię?! Czy ja interesuję się Twoim związkiem i tym, co w nim robisz? Czy ja się interesuję związkiem Krzywaka? I tym, co on tam robi w tym związku? Zidiociałeś kompletnie? To zacytuj, gdzie i jakimi słowami o tym pisałam! Najwyraźniej Twoje marzenia przeradzają się w urojenia!

Już pisałeś we wstępie, że bardzo Ci zależy na tym, żebym pisała o Twoich wierszach. Nie ma sprawy, jak tylko zaczniesz się zachowywać jak normalny i kulturalny człowiek, a nie jak chamski, źle wychowany i niezrównoważony smarkacz.
I mie będziesz mi dyktował, na jaki temat mam pisać, kiedy mnie obrażasz.
A do moderacji kwalifikuje się przede wszystkim to, co napisałeś do mnie powyżej. Pewnie nawet do sądu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Skąd wniosek, że nie odczytałam? To Ty nie odczytałeś sarkazmu, jak widzę.

Też mi się tak zdawało. Ale nie wytrzymałeś bez szczekania? Szkoda.

Widzę. Przedtem też widziałam. Teraz to już całkowita słoma z butów. Coraz gorzej z Tobą.

To do tej pory nie atakowałeś mnie, że "bredzę"? Zdawało mi się? Kłamiesz jak uczniak, któremu się mówi, że jest niegrzeczny!

Skoro wiersz tak bardzo na tym cierpi, to postaram się coś o nim napisać, ale dopiero wtedy, kiedy się przekonam, że nie zostanę znów najechana przez Ciebie.
Nie wiedziałam, że brak mojego komentarza to aż tak wielka strata.
Skąd wiesz, że potrafię komentować wiersze o amorkach? Jakie wiersze? Czytałeś kiedyś mój koment do jakiegoś wiersza o amorkach? Nie przypominam sobie...
Może te wszystkie Twoje najazdy na mnie wynikają z prostego nieporozumienia, że mnie z kimś mylisz?

No to co, że lubisz Beenie? Ja też ją lubię, a Tobie nic do tego. Po co mi o tym piszesz? I to z języczkiem na końcu? To może też sarkazm?
Natomiast to, że odezwałeś się do Beenie co najmniej obcesowo, i to w zamian za przychylny komentarz, to mnie powstrzymało od skomentowania Twojego wiersza i napisałam Ci o tym, żebyś mógł wyciągnąć z tego wnioski dla siebie. A na to Ty mi cisnąłeś: "bredzisz!" To już była duża arogancja i to mnie wkurzyło zwyczajnie.
Czy jestem nareszcie zrozumiała dla Ciebie?

Nic takiego nie napisałam. Krzywak często bywa dla mnie miły i mi przytakuje. Ale co Cię to obchodzi?

Temat Krzywaka najlepiej zostaw w spokoju. Chyba, że zmierzasz do tego, abym Ci wyłożyła tutaj publicznie, co myślę na jego temat; specjalnie próbujesz mnie rozzłościć, żeby mu zaszkodzić? Nie sądzę, chociaż tak to wygląda. Natomiast i tak nie dam się sprowokować, bo to nie Twoja sprawa. I tutaj akurat Tobie rzeczywiście nic do tego, bo to się w żaden sposób nie wiąże z Tobą. (Chyba że... a ja nic o tym nie wiem - to mnie uświadom).

Napisz, jakie są - według Ciebie, Gówniarzu - te moje "rozmemłane doznania"? I skąd wiesz, jakie one są? I jakie to są doznania "godne podstarzałej polonistki"? - Ty Chamie wobec wszystkich starszych od siebie kobiet?

Wyczuwam sarkazm - pewnie jest dokładnie odwrotnie: ona sprząta, a Ty leżysz brzuchem do góry? No, ale za to na ulicy w Twoim towarzystwie ona może się czuć bezpieczna - warto Cię obsługiwać!:-DDD

Czy ja fantazjuję erotycznie o Tobie? Pogięło Cię?! Czy ja interesuję się Twoim związkiem i tym, co w nim robisz? Czy ja się interesuję związkiem Krzywaka? I tym, co on tam robi w tym związku? Zidiociałeś kompletnie? To zacytuj, gdzie i jakimi słowami o tym pisałam! Najwyraźniej Twoje marzenia przeradzają się w urojenia!

Już pisałeś we wstępie, że bardzo Ci zależy na tym, żebym pisała o Twoich wierszach. Nie ma sprawy, jak tylko zaczniesz się zachowywać jak normalny i kulturalny człowiek, a nie jak chamski, źle wychowany i niezrównoważony smarkacz.
I mie będziesz mi dyktował, na jaki temat mam pisać, kiedy mnie obrażasz.
A do moderacji kwalifikuje się przede wszystkim to, co napisałeś do mnie powyżej. Pewnie nawet do sądu.
Ja tego nawet nie przeczytam. Żegnam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To tak jak ja. Zwróć uwagę na to, jak jestem przyjaźnie nastawiona do ludzi wokół - i tych, których znam, i nowych, których jeszcze nie znam. Z Tobą też miałyśmy kiedyś jakąś drobną utarczkę, ale wszakże szybko doszłyśmy do zgody, bo - podobnie jak Ty - nie jestem ani zawzięta, ani prostacka.
Chyba że ktoś na mnie coraz silniej najeżdża - wtedy nie pozostaję mu dłużna. Bo niby w imię czego? Dlaczego miałabym pozwalać komuś na chamstwo wobec mnie?
Dobrze, że nie czujesz się obrażona przez Oscara. Ja nie napisałam, że tak się czujesz. I niczego takiego nie sugerowałam, bo przecież nie znam Twoich uczuć. Pisałam wyłącznie za siebie. Nie chciałabym dostać podobnie opryskliwie zredagowaną odpowiedzią Oscara na mój komentarz - i to wszystko (na wtedy).
Ale nawet, jeśli Oscar rzeczywiście nie zamierzał być niegrzeczny, tylko taki ma styl bycia, to mógł (i powinien) mi to napisać w elegantszy sposób, niż akurat słowem: "bredzisz". To już była celowa opryskliwość, a tego nie cierpię, zwłaszcza u znacznie młodszych ode mnie ludzi, szczególnie zaś rodzaju męskiego. (Bo kiedy im się pozwala na arogancję i brak szacunku, to potem najczęściej wyrastają z nich takie kalekie, zarozumiałe maczo-maminsynki, nie mające za grosz poczucia męskości i rycerskości wobec kobiet oraz wobec starszych i słabszych fizycznie ludzi; nie prorokuję tu o Oscarze - ma jeszcze szansę się zmienić).

To świetnie. Ja podobnie czuję. Maria też człowiek. ;-)))
Ja również pozdrawiam Cię serdecznie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No to udowodniłeś, że jesteś dla mnie cienki Bolek. Potrafisz pyskować bez sensu, a potem zatykasz uszy, kiedy Ci odpowiadam, a Tobie brakuje argumentów. Przedszkolak, wrzeszczący do starszej koleżanki: "Jesteś głupia! A ja nic nie słyszę! Nic nie słyszę!"
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No to udowodniłeś, że jesteś dla mnie cienki Bolek. Potrafisz pyskować bez sensu, a potem zatykasz uszy, kiedy Ci odpowiadam, a Tobie brakuje argumentów. Przedszkolak, wrzeszczący do starszej koleżanki: "Jesteś głupia! A ja nic nie słyszę! Nic nie słyszę!"

tego też nie przeczytam. żegnam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No to udowodniłeś, że jesteś dla mnie cienki Bolek. Potrafisz pyskować bez sensu, a potem zatykasz uszy, kiedy Ci odpowiadam, a Tobie brakuje argumentów. Przedszkolak, wrzeszczący do starszej koleżanki: "Jesteś głupia! A ja nic nie słyszę! Nic nie słyszę!"

tego też nie przeczytam. żegnam
Jesteś coraz cieńszy Bolek - przedszkolak.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • a woło pałac cała połowa  i krowa a worki 
    • Facet to ma w życiu przerąbane. Uchodzi za chuligana lenia itp. Przejawem tych uprzedzeń jest dowcip: „Gdzie można znaleźć idealnego mężczyznę? Takiego, który chodzi spać o 21.00, wstaje o 6.00, sam ścieli swoje łóżko? W więzieniu.” Kiedyś to słyszałem, a niedawno znalazłem to znowu w internecie. I czuję się przez taką narrację trochę dyskryminowany jako mężczyzna. I dlatego zacząłem się zastanawiać, czy nie może to dotyczyć także idealnej kobiety… . Aż w końcu sam doświadczyłem, jak to może być za sprawą … mojej żony.   Z Agnieszką jesteśmy małżeństwem od trochę ponad trzech lat. Ja mam lat 37, jestem bibliotekarzem i nauczycielem akademickim, Agnieszka ma 30 lat i jest dziennikarką. Nie żebym chciał uchodzić za takiego całkiem „grzecznego chłopczyka”, ale to jednak moja małżonka ma większe skłonności do lekkomyślności i ... do alkoholu. Nie, żeby była alkoholiczką albo pijaczką, ale jednak, jak to się mówi, „lubi sobie wypić”. O tej jej lekkomyślności mogą opowiedzieć coś ci, którzy poznali jej styl jazdy samochodem. Ja natomiast doświadczyłem tego jej podejścia do życia, kiedy gdzieś razem szliśmy, ja stawałem na czerwonym świetle, a ona, jak gdyby nigdy nic, właziła na jezdnię. Dzieci, póki co, jeszcze nie mamy. I dlatego miałem nadzieję, że uda mi się Agnieszkę przed pojawieniem się naszego pierwszego dziecka trochę wychować w kierunku nieco bardziej odpowiedzialnego zachowania. Aż zdarzyło się coś, co mnie w znacznej mierze wyręczyło w tych wysiłkach wychowawczych.   Któregoś wiosennego wieczoru Agnieszka była na imprezie urodzinowej swojej redakcyjnej koleżanki. Wszystkie dziewczyny miały wypite i dlatego oczywiście pod koniec imprezy zostały wezwane taksówki. Kiedy jedna z taksówek mocno się spóźniała, moja Agnieszka, będąc w stanie zdecydowanie nietrzeźwym, uparła się, żeby koleżankę, dla której była przeznaczona ta spóźniająca się taksówka, podwieźć do domu samochodem gospodyni przyjęcia. Ponieważ moja żona w stanie upojenia alkoholowego stawała się bardzo stanowcza, natomiast dziewczyna, u której była impreza, pod wpływem alkoholu popadała w stan daleko idącego zobojętnienia, mojej żonie udało się wyciągnąć od niej kluczyki od samochodu i tak zaczęła się feralna jazda.   W stanie nietrzeźwym Agnieszka nie była w stanie jechać prosto i tak zjechała na lewy pas i uderzyła w bok samochodu stojącego przy lewym pasie jezdni, w którym nikogo nie było. Była to bardzo mała ulica, na której nie było prawie żadnego ruchu, znalazł się tam natomiast przypadkowo patrol drogówki, który bez najmniejszego problemu podjął czynności, ponieważ Agnieszka po tej kolizji nawet nie próbowała dalej jechać. No i okazało się, że miała 0,6 promila we krwi i dlatego sprawa trafiła do sądu, który był nieubłagany. Pomimo starań obrońcy Agnieszki, żeby sąd orzekł karę w zawieszeniu, moja żona została skazana na sześć miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności za jazdę w stanie nietrzeźwym. Sędzia, mężczyzna na oko w wieku przedemerytalnym, argumentował, że lepiej za pierwszym razem stosunkowo surowo ukarać i w ten sposób dać wyraźny sygnał zarówno oskarżonej, jak i całemu społeczeństwu, jak bardzo niebezpieczne jest takie zachowanie i w ten sposób powstrzymać rozwój szkodliwych skłonności u podsądnej. Pan sędzia był poinformowany o mandatach, jakie Agnieszka dostała nie tak dawno temu za przekroczenie prędkości i przechodzenie na czerwonym świetle. Przekonywał w uzasadnieniu, że Agnieszka wymaga bardziej intensywnego wysiłku wychowawczego, niż byłoby to możliwe w warunkach wolnościowych. Najwyraźniej argumentacja sędziego przekonała Agnieszkę, bo zrezygnowała z odwoływania się od wyroku. Wyrok się uprawomocnił i po jakimś czasie Agnieszka dostała wezwanie do zakładu karnego.   Tego dnia, kiedy Agnieszka udawała się do więzienia, żeby odbyć karę, ja nie miałem czasu jej odprowadzać. Pożegnaliśmy się rano, jak zwykle, szybkim całusem. Potem, przez następne dwa tygodnie, kontaktowaliśmy się ze sobą przede wszystkim telefonicznie. Ale te rozmowy telefoniczne były raczej zdawkowe. Aż wreszcie po dwóch tygodniach doszedłem do wniosku, że w zasadzie nic o tym nie wiem, jak Agnieszka w tym więzieniu żyje i zacząłem myśleć o jej odwiedzeniu. Nie, żebym się o Agnieszkę bał… To nie było w stylu naszego małżeństwa, żeby się bać o siebie nawzajem. Po prostu byłem ciekaw, a nawet bardzo ciekaw, jak tam leci u żony. O więziennictwie, także tym dla kobiet, miałem bardzo blade pojęcie. Jakieś tam migawki w telewizji, jakieś newsy ze zdjęciami w internecie, kiedyś może jakiś reportaż, ale poza tym nic… A więc tym bardziej byłem ciekaw, jak tam teraz wygląda.   Tym bardziej byłem ciekaw, jak to jest w takim więzieniu dla kobiet, że Polska się bardzo mocno zmieniała. Po kolejnych przejściach politycznych w zasadzie całkowicie załamał się system pookrągłostołowy. Budowanie wpływów sił globalistycznych, jakie nam towarzyszyło od początku transformacji ustrojowej na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, a może i wcześniej, zostało przerwane, a jego efekty w znacznej mierze zniweczone, chociaż nie wszyscy to otwarcie przyznawali. W debacie publicznej główne siły polityczne zaczęły otwarcie negować ideę doganiania przez Polskę dobrobytu, czy to krajów zachodniej Europy, czy Ameryki Północnej, czy też jakichkolwiek innych tzw. krajów wysokorozwiniętych. Zaczęto nawet w dyskusji głównego nurtu negować ideę wzrostu gospodarczego! Coraz częściej zaczęto natomiast głośno domagać się własnej polskiej drogi w sprawach nie tylko polityki gospodarczej, ale wręcz rozwoju cywilizacyjnego. To wszystko byłoby podawane w otoczce ideowo-politycznej będącej mieszanką zarówno pierwiastków chrześcijańsko-demokratycznych i konserwatywnych, jak i radykalnie lewicowych, przy czym w tym wypadku kojarzenie radykalnej lewicy z ruchem LGBT jest błędem. Zarówno Unia Europejska, jak i Stany Zjednoczone straciły w naszej polityce zagranicznej w znacznej mierze na znaczeniu, czemu, wbrew temu, czego można by się spodziewać, nie towarzyszył wzrost znaczenia dla Polski takich mocarstw, jak Chiny i Rosja. Raczej Polska wzmacniała swoje relacje z chrześcijańskimi krajami tzw. Globalnego Południa, a na gruncie europejskim oczywiście z krajami Międzymorza. Wszystkie znaczące siły polityczne uznały za strategiczny cel daleko idącą autarkię gospodarczą Polski. Dla polityki gospodarczej oznaczało to wzmożony interwencjonizm państwowy, który w znacznej mierze wyparł międzynarodowe koncerny z polskiego rynku, w których miejsce weszły przedsiębiorstwa państwowe, oraz wzmocnienie pozycji małej i średniej przedsiębiorczości, między innymi przez zagwarantowanie w konstytucji, że daniny takie, jak składki zusowskie muszą być proporcjonalne do dochodu danego przedsiębiorstwa. Poza tym zniesiono wszystkie restrykcje odnośnie uprawy konopi, czy to naszych rodzimych, czy też indyjskich. W ogóle co rusz wychodziły na jaw różne globalistyczne układy, którymi Polska była dotychczas zniewolona i teraz nasz kraj je wypowiadał. Mógłbym jeszcze długo opowiadać o tym, jak Polska z dnia na dzień robiła się coraz bardziej autarkiczna, demokratyczna, chrześcijańska, prospołeczna i wolnościowa zarazem, jak porzucała zglobalizowany i oligarchiczny kapitalizm, ale nie o tym chcę tu opowiadać. Musiałem jednak zrobić ten wtręt, bo żadne małżeństwo i żadna miłość nie istnieje w próżni społeczno-politycznej. O więziennictwie w tej naszej nowej, polskiej, coraz bardziej odległej od mieszczańskiego społeczeństwa konsumpcyjnego rzeczywistości też była mowa. Miało ono mieć funkcję coraz bardziej moralizującą. Padały wręcz takie określenia, że zakład karny powinien być, jak klasztor. Co z tego jednak dokładnie miało wynikać, nie miałem za bardzo pojęcia. W końcu człowiek nie może zajmować się wszystkim…   A więc, wracając do sprawy odwiedzin u Agnieszki, zadzwoniłem do zakładu karnego i spytałem się, kiedy mogę odwiedzić żonę, a następnie wziąłem na ten dzień wolne w pracy. Żeby dotrzeć więzienia, gdzie Agnieszka odbywała karę, trzeba było jechać około godziny PKSem do miejscowości położonej nieopodal naszego miasta. Zaplanowałem podróż odpowiednio wczesnym autobusem, żeby mieć zapas czasu i wyszedłem z domu odpowiednio wcześnie, żeby kupić bilet na autobus w kasie. Jeżeli jakaś zmiana w kraju rzucała się szczególnie w oczy, to stosunkowo duża liczba żołnierzy na ulicach. Zarówno pojedynczych żołnierzy, jak i żołnierzy w zwartych formacjach i to w dosyć różnym wieku. Szeregowi w wieku 50+ nie byli niczym nadzwyczajnym. W ramach prosuwerennościowych reform w miejsce obowiązku obrony ojczyzny przywrócony został powszechny obowiązek obrony. Jakkolwiek nie została odwieszona zasadnicza służba wojskowa, to jednak stworzono taki system ćwiczeń wojskowych, że w zasadzie żaden w miarę zdrowy i sprawny face między 19 a 55 rokiem życia nie mógł się od tego wywinąć. No i żebym nie zapomniał: dotychczasowa kategoria D została z automatu zamieniona na kategorię A. Kto może w czasie wojny iść do wojska, ten może i w czasie pokoju – taka była oficjalnie głoszona logika. Ja też dostałem wezwanie na ćwiczenia i miałem się stawić do jednostki za dwa tygodnie. Przezornie zacząłem znowu biegać, robić pompki, wspinać się itd. Chodziły słuchy, że starszym rocznikom rezerwy mogą nawet dawać większy wycisk, niż młodemu wojsku, żeby takiemu n.p. czterdziestoośmiolatkowi na „dzień dobry” wybić z głowy jakiekolwiek myśli, że jest już stary, że to „już nie te lata”, itd. Trochę nawet rozumiałem takie myślenie. Oby tylko nie przegięli w tym kierunku…   Podczas całej tej podróży do Agnieszki musiałem się zająć myśleniem o właśnie takich i nieco innych sprawach, oglądaniem otoczenia, żeby się jakoś wyluzować, no bo jednak napięcie we mnie było. Pierwszy raz udawałem się do takiego miejsca, jak więzienie, które kojarzy się mimo wszystko raczej negatywnie, a w takim miejscu była właśnie moja żona… Po opuszczeniu autobusu i dotarciu do zakładu karnego, zostałem, po okazaniu dowodu osobistego, tam wpuszczony i zaprowadzony do pokoju, gdzie usiadłem na jednym z krzeseł i czekałem na Agnieszkę. Na ścianie wisiał jakiś regulamin, a nad nim nasz herb państwowy, orzeł biały w formie znanej z czasów PRL i Trzeciej Rzeczypospolitej, tyle, że z koroną zamkniętą z krzyżem na górze – efekt ostatnich prosuwerennościowych zmian. Nad wejściem wisiał krzyż. Po kilku minutach usłyszałem na korytarzu kroki – jedne bardziej ciche, inne bardziej klekoczące. Po chwili funkcjonariuszka wprowadziła Agnieszkę. „Macie Państwo godzinę czasu na widzenie”, powiedziała łagodnym głosem strażniczka. Ja na widok Agnieszki poderwałem się z krzesła, wymieniliśmy parę szybkich całusów, a następnie siedliśmy na krzesłach. „Jak tam, Marek, dajesz sobie radę beze mnie”, rozpoczęła Agnieszka rozmowę z radosnym uśmiechem na twarzy. „Jak zawsze wtedy, kiedy ciebie nie ma w domu” odpowiedziałem z lekką nutą obojętności, żeby z góry uciąć wszelkie sugerowanie mi jakiejś męskiej niezaradności. „Lepiej to ty powiedz, co tam u ciebie nowego. Widzę , że masz nową kreację...” powiedziałem do Agnieszki z lekkim ironicznym uśmiechem o delikatnym odcieniu złośliwości. „A co, podoba ci się” odparła Agnieszka rezolutnie, nie dając się poirytować. Ja się dalej przyglądałem tej jej „nowej kreacji”, która, sądząc po literach „ZK”, czyli „zakład karny” na piersi, była ubraniem więziennym mojej żony. Agnieszka ubrana była w zieloną drelichową kurtkę, w drelichową spódnicę tego samego koloru, a na nogach miała białe drewniaki. Mniej więcej takie, jakie dziewczyny nosiły latach 90. XX wieku, z tyłu otwarte z przodu zamknięte, tyle, że bez paska w poprzek stopy, natomiast biały wierzch każdego drewniaka po tej stronie, gdzie się wkłada stopę, miał niebieski margines. Ponadto na białym wierzchu każdego drewniaka widniały czarne litery ZK. Na głowie Agnieszka miała natomiast zawiązaną białą chustkę, spod której wystawał kawałek warkocza. „ Czy mi się podoba...” powiedziałem lekko zalotnie. „Jakoś tak staromodnie...” „No bo mamy konserwatywną rewolucję, to i ubrania więzienne są bardziej staromodne” odparła Agnieszka z lekką nutą ironii. „ Jakoś tak skromnie, wręcz siermiężnie wyglądasz...” powiedziałem. „No bo więźniarki powinny wyglądać skromnie. To właśnie przez brak skromności dziewczyny schodzą często na złą drogę. Ja jestem tego akurat przykładem” odrzekła moja żona teraz lekko zamyślona. „A możesz też chodzić we własnych ciuchach” drążyłem dalej temat. „No właśnie nie. I dlatego przypomnij mojej mamie, żeby mi tu żadnych ubrań i żadnej bielizny nie przysyłała, bo i tak tego nie mogę tu nosić. Jeszcze nie tak dawno temu te zasady nie były aż takie surowe. Ale teraz... Sam pewnie słyszałeś… Więzienie ma być jak klasztor...” Nasza rozmowa, która rozpoczęła się w radosnej atmosferze spowodowanej spotkaniem po dłuższym czasie, teraz stała się bardziej poważna. Mimo to, delikatny uśmiech nie schodził z twarzy Agnieszki. Ja byłem coraz bardziej ciekawy i dlatego drążyłem sprawę ubioru Agnieszki coraz bardziej. „A chustka na głowie to obowiązkowa?” „Tak, obowiązkowa. Musimy ją nosić właściwie wszędzie. Szczególnie na widzeniach. Co najwyżej w celach nam to odpuszczają.” Mówiąc to schowała wystający kawałek warkocza pod chustkę. „Dziewczyny lubią prezentować swoje fryzury. Dlatego za karę zabrania się im tego” powiedziała Agnieszka i zaśmiała się. Więzienny strój Agnieszki nie przestawał mnie intrygować. „A te twoje drewniaki...” zacząłem drążyć, „dawno już takich butów nie widziałem”. „No i właśnie o to chodzi, żebyśmy tu wyglądały niemodnie” usłyszałem z ust Agnieszki. „Mamy wyglądać skromnie i siermiężnie, żeby nas w ten sposób odciągać od współczesnego konsumpcjonizmu.” „A te drewniaki to twoje jedyne buty” dopytywałem dalej. „No nie całkiem. Te tutaj to nosimy wewnątrz budynku, a jak wychodzimy na zewnątrz to zakładamy takie same, tylko z czerwonymi literami ZK. I to są wszystkie buty, które nam wolno nosić.” Po chwili dodała: „Trochę ciężko tak chodzić cały dzień w tym twardym obuwiu, ale co tam… Dajemy radę...Wychowawczyni nam zawsze powtarza: Jak dawniej dziewczyny z biedoty w czymś takim chodziły, to wy też możecie”. „A tak w ogóle, to mamy tu żyć ascetycznie, jak zakonnice” dodała po chwili z fikuśnym uśmiechem. „Niedawno zresztą kodeks karny wykonawczy został uzupełniony o taki zapis. Dokładnie go teraz nie zacytuję, ale tak mniej więcej to brzmi...” wyjaśniła po chwili. To ostatnie stwierdzenie Agnieszki zrobiło nam mnie największe wrażenie. A więc ta medialna retoryka, że więzienie ma być jak klasztor, to jednak nie był pic na wodę. Mamy XXI wiek, a jednak władza wprowadza zakładach karnych jakieś porządki kojarzące się z jakąś dawno minioną epoką. Przez chwilę rozmarzyłem się… Zapatrzyłem się w Agnieszkę. Zacząłem w niej widzieć taką zakonnicę „na czas określony”, taką niesforną dziewuchę zamkniętą za karę w „klasztorze”. Popołudniowe słońce i zazielenione gałązki drzew zaglądające przez zakratowane okno tworzyły jakąś taką romantyczną atmosferę… Nie wiem, jak długo się tak wpatrywałem w Agnieszkę. W każdym razie po jakimś czasie usłyszałem jej pogodny i jednocześnie rezolutny głos: „Marek, obudź się. Nie mamy aż tak dużo czasu. Może porozmawiamy jeszcze o czymś innym. Nie tylko o więzieniu. Co tam na przykład u mojej mamy?” „U twojej mamy? Ach nic takiego...Oczywiście się bardzo przejmuje tym, że ty tutaj jesteś. Powiedziałem jej, że jadę do ciebie, więc kazała, żebym zaraz potem zadzwonił do niej.” „Przyzwyczai się” odpowiedziała Agnieszka wyluzowanym głosem. „A tak w ogóle to życie toczy się, jak zawsze. To lepiej ty opowiedz jeszcze coś o tym, jak tutaj, za kratami, życie wygląda. Nie boisz się żadnej ze współwięźniarek?” „No co ty” usłyszałem w odpowiedzi. „Wszystkie dziewczyny tutaj są w porządku. Zresztą to wygląda tak, że na początku więźniarka jest w pojedynczej celi, a potem, w czasie, kiedy cele są otwarte i możemy się swobodnie poruszać po oddziale, poznaje inne więźniarki i dziewczyny dobierają się, jaka z którą by chciała siedzieć w celi.” „Ale opowiedz mi trochę, co tam w szerokim świecie” dodała po chwili. „Bo my tutaj mamy tylko godzinę czasu dziennie, żeby skorzystać, czy to z internetu, czy z telewizji, czy z radia. A tak poza tym, to same gazety. Widzisz, to jeszcze jeden element tej ascezy.” No i zacząłem Agnieszce przekazywać różne informacje społeczno-polityczne, aż w końcu usłyszeliśmy miły, łagodny głos funkcjonariuszki: „Proszę państwa, musimy kończyć.” Wstaliśmy więc oboje z krzeseł, Agnieszka z radosnym spojrzeniem wyściskała mnie, ja ją zresztą też. Następnie żwawym krokiem ruszyła razem z funkcjonariuszką do wyjścia. Przed wyjściem spadł jej ze stopy więzienny drewniak. Agnieszka żwawym ruchem wsadziła stopę z powrotem do drewniaka, obróciła się szybko w moim kierunku i z rozpromienioną twarzą posłała mi całusa. Następnie funkcjonariuszka z Agnieszką zniknęły mi z oczu. Na korytarzu słyszałem jeszcze łagodne odgłosy kroków strażniczki oraz trzaskanie więziennych chodaków mojej żony.   Rozmarzony opuściłem pokój widzeń, a następnie teren zakładu karnego. I byłem taki rozmarzony najpierw w drodze z więzienia do autobusu, potem podczas jazdy autobusem, a potem w drodze z autobusu do domu. Wokół siebie widziałem ludzi mniej lub bardziej modnie ubranych, a tam za murami więziennymi moja żona praktykowała jakiś ideał ascezy chyba na miarę jakiejś innej epoki...Może ta epoka miała dopiero nadejść? Zafascynowało mnie, że moja żona, dotąd imprezowa dziewczyna, najwyraźniej odnalazła się w tym, jakże innym od jej dotychczasowego życia, świecie. Jako dziennikarka pragnęła doświadczać tego, co nowe, niezwykłe. Ale może był jeszcze jakiś inny powód. Na przykład jej pochodzenie szlacheckie. Myślę, że w Polsce, gdzie odsetek szlachty był stosunkowo duży, wiele osób może wywodzić się ze szlachty i o tym nie wiedzieć, ale akurat w rodzinie Agnieszki pamięć o tym była żywa. Tak sobie myślałem, że przecież szlachta to stan wojskowy, którego etos nastawiony jest na poszukiwanie przygód, a nie na drobnomieszczańską stabilizację. Agnieszka dotąd szukała przygód w imprezowym życiu, a teraz tę więzienną rzeczywistość także zaczęła traktować jako przygodę. I chyba ten jej sarmacki indywidualizm nie pozwalał jej traktować pobytu w zakładzie karnym tak, jak to nakazywały w znacznej mierze akceptowane normy społeczne: czyli jako czegoś wstydliwego, jako swego rodzaju dziury w życiorysie. Takie luźne i nie aspirujące do ścisłości myśli towarzyszyły mi podczas drogi od Agnieszki do domu. Po opuszczeniu autobusu spojrzałem na mój telefon komórkowy i zauważyłem, że teściowa próbowała się do mnie dodzwonić. Żeby nie zaczynać pod koniec dnia jakiejś długiej rozmowy, wysłałem teściowej tylko SMSa: „U Agnieszki wszystko w miarę w porządku. Porozmawiamy jutro. Marek.” Chociaż bałem się, że po takim dniu pełnym przeżyć trudno mi będzie zasnąć, to jednak dobra lektura szybko sprowadziła na mnie sen. A kiedy spałem były sny. Na przykład, jak Agnieszka zdejmuje kolorową sukienkę i szpilki i zakłada zieloną więzienną spódnicę i drewniaki...
    • @Nata_Kruk Dziękuję, pozdrawiam. 
    • @wierszyki Znajomość elfich obyczajów chyba nie jest powszechna:) Dziękuję. 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Jestem przygotowany. Mam cukier, sól, mąkę, czekam aż piękna sąsiadka wpadnie coś pożyczyć :) :) :) Przyznaję, że potrafisz tchnąć dobrym humorem. Dzięki za odwiedziny :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...