Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

mam nadzieje ze nigdy nie bede patrzyl na swoje marzenie z dystansem
esencja dwuch godzin oczekiwania
pragnienie i watpliwosc
pasztet otwozyl sie w plecaku
jak moge jeszcze wiezyc
zaslepiony tysiacem obrazow
gdy zemykam oczy
jedna rzecz tylko chce abym ja zobaczyl
taki niesmaczny jestem i tak mi zle
poczekam jeszcze troche
wszystkim znakom wbrew
bralem lekcje tanca
i muzyki lekcje bralem
stane sie niedlugo chora piosenka
i jej dzikim obrazem
esencja trzech godzin oczekiwania
dalem z siebie tak wiele
czas nadchodzi brania
to musi byc juz chwila
chwila co ujawni wszystko
nada sens mego w tym miejsu stania
lecz nie dzieje sie nic
powinienem juz plakac
powinienem wyc
teraz to juz moze mnie tylko zaskoczyc
i jej wielkie oczy
i parskanie smiechem
i zapomiany wstyd
esencja oczekiwania
i gasne gdy zapala sie latarnia
co sklonilo mnie aby dzisiaj tu przyjsc?
morze ta dlon deliketna
i spojrzenie laskewe
chec wrarzen
i odwagi kisc
nie czytam juz ksiazek
nie pisze wierszy
zostala mnie tylko czastka
i tak zyje z tej reszty
jestem slaby
bo sila tkwi w milosci
a milosc jawi sie naiwnosci blendem
i zgubilem sie tak
wsobie samym
i prowadze zycie
ktore tworza rytualy
i choc wierze tak mocno
wciarz czuje sie slaby
zrobilem to co zrobilby moj stary
poddalem sie w walce
ktora wygrywalem
na ciele calym pokasany
i co mam wspominac paczac na te rany?
to czysta wygoda
postwic sie w pozycji przegranej
niczego nie bedzie mi szkoda
gdyrz nic tak naprawde nie mialem
wiec patrzcie jak sie poddaje !
to ostatnia juz rzecz ktora napisalem !
choc jak dobrze pomysle
jeszcze moglbym sie ziscic
ja tylko zartowalem !
pije piate piwo
przed chwila do zlewu szczalem
i zeby szczoteczka napestowalem
i oto wracam niewygodny
poczestowac cie banalem
brakuje mi tych wynioslych chwil
wiesz
kiedy jeszcze sie staralem
naiwnie romantyczny
samotnosc zabijala odwage
dlugo sie balem
i poczolem niszczyc w sobie
to co za stan rzeczy obwinialem
tak stalem sie kalem
telewizor kompanem
wypcham glowe sianem
by oklamac kiedys siebie
ze naprawde sie staralem
taki rachunek sumienia
klamstwem napisany
takie wielkie BLE
i PATRZCIE NA MOJE RANY
bo jestem przeciez nikim
a nikt niejest moim panem
lubie pic w barach
znam pare sztuczek z kartami
nie jestem zbyt wygadany
raczej kumuluje to wrzystko
glemboko w sobie samym
a gdy odejdee szesc stop pod ziemie
to w swiecie zywych pozostanie
by saczyc trucizne piekna i gniewu
kasac porzadaniem
kpic z honoru
gardzic opanowaniem
przywracac czasy glupcow
kochac i zadawac rany
bo wielkki jesten JA
gdy chowam sie W SOBIE SAMYM

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Gizel-la ↔Dzięki:)↔ Ano właśnie. Nawet ostatnio miałem:)↔Pozdrawiam:) *** @Hiala ↔Dzięki:)↔Chociaż zawsze nadzieja, że skradli rynnę:)↔Pozdrawiam:)
    • @Rafael Marius ↔Dzięki:)↔To na podstawie opka. które napisałem wcześniej:)↔Pozdrawiam:) *** @Jacek_Suchowicz ↔Dzięki też za wiersz z przesłaniem, którego meritum→bywa:)↔Pozdrawiam:) *** @Amber ↔Dzięki:)↔W sumie racja. Nie jest  jednoznaczny i nie musi tyczyć książki:) Pozdrawiam:) *** @andreas ↔Dzięki:)↔Zapewne mniej czytania, niż kiedyś. To fakt:)↔Pozdrawiam:)
    • "– Panienki rodzice jeszcze żyją? – A Boże uchowaj! – przeżegnała się ze strachem." – powieść o wampirach, jaką kiedyś chciałem stworzyć dla żartu. naszła chętka, by kołysać się do rytmu  synthpopowych nut (czysty plastik, do tego – dość  kruchy), krzywić w zgniłym półuśmiechu.   bo jest ze mną i na zawsze pozostanie nieodłączalny prąd, wolność szerokopasmowa! bo rozciąga się w przyczaszce i podwzgórzu jasna dolina bezpamięci, kraina JOMO (mam trzydzieści osiem lat, nigdy nie  posiadałem telefonu komórkowego, nawet dumbphone'a, na telewizję pogniewałem się jakiś czas temu,  z gazetami codziennymi nigdy nie było mi po drodze –  więc sami widzicie; zgaszak, wytrzebiacz!).    jestem zadowolony, że moja racjonalność spadła z siedzidełka, za niewinność nałożyłem sobie shadowbana i, niczym dziwak, coraz bardziej cieszę się z odłączanych funkcji, usług. każda lina, którą przegryzam, gdy tylko pęka,  zaraz zdaje się być z brudnego złota, a więc – fuj!   ciągle piszę, patysiem pomiędzy gwiazdami, nowelkę pod tytułem Naszczęścienie. śmieję się zbyt głośno, zaklejam szyby płatkami.  skupiam na sobie uwagę. a to niepotrzebne.    wiem, może być źle: wyznający brunatnych bożków koproteiści będą naciskali, by zdelegalizować mój stan,   a członkowie OPZSzabr (Ogólnopolskiego Związku  Szabrowników) zakradną się w nocy, by uszczknąć choćby malutką część. albo zagarnąć tak wielki ochłap, jak będą w stanie unieść.   mimo to – radość! bo coraz mniej się jest, różowa rdza toczy sprężyny.  
    • @iwonaroma Moja wypowiedź jest konsekwencją mojej interpretacji, która niekoniecznie jest zbieżna z intencjami autora. Pozostawiam do przemyśleń.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...