Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

czasami chwila chwieje się
bezszelestnie
zdziwiona czasem który porywa
rozbija na atomy czas
skrzy się wtedy
tysiące barw
wtedy też Aniołowie
witają przybyłych

czasami noc rozjaśniona
czaroksiężystwem
śpią ptaki ścisznie ogłuszone
cieniej wśród drzew
w lśniątyni liści
Selene wschodzi
wtedy też Demony
witają zakochanych.

Opublikowano

Adamie - zostanie jak jest i dzięki za dość posażny wagonik :)

Macieju - "czas" "czasem" są bliskoznaczne, ale nie tożsame. Nie omsknięcie palca - tak ma być. Wziąłem na swe barki napisanie liryka który nie byłby kopią kopii - to trzeba coś pokombinować.
Dzięki.

Pozdrawiam.

Opublikowano

mnie intryguje czas porywający chwilę/ która tutaj występuje jako zmaterializowana/
i rozbija ją na atomy - materię na atomy.
Ale przerzutnia:
rozbija na atomy czas
skrzy się wtedy


tutaj metafora fajna, ale dla kogoś komu atom kojarzy się z materią ten czas rozbity na atomy trochę dziwnie brzmi.
Bo chronon jest najmniejszą jednostką czasu.
Z kolei
rozbija na chronony czas -
tutaj wypadłoby raczej bardziej fizycznie niż poetycko:))

ponadto
zastanawiam się nad dużymi literami w tekście,
bo lśniątynię widzę w świątyni
ale czaroksiężystwo - blisko i księżyca i czarnoksiężnika i księży
a skoro w tekście jest Selene to może coś z Luny zneologizować?
czarolunarstwo ? ;)

i jeszcze jedno;
strofę ostatnią dałbym jako pierwszą - życie
a pierwszą jako życie pożyciu - na koniec.
Ale to takie nikiforyczne widzimisię;)
Wiersz prawdopodobnie rozpracowywany, opracowywany słowem - wypracowany.
Takie lubię, bo te pisane wprost z weny nie zawsze dobre.
Pozdrawiam:)

Opublikowano

czasami noc rozjaśniona
czaroksiężystwem----------czarnoksiężnik, księżyc, księża.....wszystko "cuzamen do kupy"
śpią ptaki ścisznie ogłuszone
cieniej wśród drzew
w lśniątyni liści-------------(czytam)świątynia lśniących liści....
Selene wschodzi
wtedy też Demony
witają zakochanych.
**
mam nadzieję ( a może bardzo bym chciała żeby tak było),że dobre demony, ale demony kojarzą mi się tylko ze złymi( bezdemony?)

"rozbija na atomy czas" jakieś nie pasujące do reszty(tak tylko myślę)
pozdrawiam ciepło plusem oczy-wiście,Es

Opublikowano

Witam.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W obu strofach wyeksponowany został 2. wers, aczkolwiek tylko w drugiej strofie uważam to za zabieg w pełni uzasadniony. Mamy tam bowiem neologizm, który prawdopodobnie (to moje mniemanie) jest zlepkiem słów "czar" i "księżyc", i jakoś trudno mi przekonać się do zaproponowanego przez Panią Żak Stanisławę "czarnoksiężnika", choć w istocie uprawia on magię, czary, ale chyba takie rozsupłanie tego neologizmu jest niewłaściwie. Najrozsądniej brzmi, że noc rozjaśnia czar księżyca (ewentualnie czar księżyca księcia, choć to księcia lekko nadęte się wydaje). Co zaś do propozycji Pani egzegety ("czarolunarstwo") to ów neologizm zbyt pretensjonalnie brzmi, poza tym to zależy co woli Pan M. Krzywak - czy Rzym, czy Grecję. Choć z drugiej strony takie zmieszanie mitologii mogłoby być ciekawym zabiegiem.
Wracając do strofy 1., "bezszelestnie" jest nieodkrywcze. Jakoś tak się przyjęło, że w momencie kiedy pojawia się w tekście wyraz "chwila", naraz zjawiają się wyrazy mające ją opisać (lub opisać czynność, którą chwila wykonuje) i, jeśli chodzi o przysłówki, to mamy nagminnie dużo "niemo", "bezszelestnie", "cicho" etc. No ale skoro już musi tak być, to dlaczego od razu jakby "chwalić się" oklepanym standardem, stawiając go samotnie w wersie?
Dalej - nieporadnie brzmią te wersy:

zdziwiona czasem który porywa
rozbija na atomy czas

Powtórzenie wyrazu "czas" nie daje tu większej ekspresji, wygląda za to nader nieporadnie. Zrezygnowałbym zupełnie z wiersza 4. ("rozbija na atomy czas"). Czytałem bez tego wersa, sens faktycznie został zmieniony, jednakże sądzę, że nie stało się nic wielkiego (naturalnie to tylko sugestia). Za to pobawiłbym się lekko homonimem "czasem" i pierwsze słowo w pierwszym wesie w pierwszej strofie (ale brzmi) "czasami" zmienił na "czasem". Ostatecznie tak wyglądałaby strofa 1.:

czasem chwila chwieje się
zdziwiona czasem który porywa
skrzy się wtedy
tysiące barw
wtedy też Aniołowie
witają przybyłych

Ewentualnie można nie usuwać wersa 2. i miast "bezszelestnie" wstawić coś mniej schematycznego, no ale wtedy trzeba zmienić wersyfikację tak, żeby nie zostawiać tego słowa samotnie w linijce.

W strofie 2. też zmieniłbym "czasami" na "czasem", choć tu już nie będzie efektu ze strofy 1.
Drugi wers dobrze, jedno słowo, ale nie dość, że neologizm, to słowo jest dość długie, więc tu całkiem nieźle sobie Pan poradził.
W kolejnym wersie kolejny neologizm (przynajmniej mnie to słowo nieznane) "ścisznie" - ładnie brzmi i teraz się zastanawiam, kiedy mamy taki zlepek słów, czy to "bezszelestnie" jednak usuwać? Pokombinuj, Autorze.
Tu chwilowo moje rozumienie się urywa, bowiem nie znam słowo "ścisznie" (choć mam własne wyobrażenie o jego znaczeniu) i dlatego też nie rozumiem słowa "cieniej", czyli kalecząc naszą polszczyznę, bardziej cienko. Mam swoje własne wytłumaczenie, ale zobaczę jeszcze, co Autor odpowie.
Dalej znów neologizm "lśniątynia". Za moimi przedmówcami powiem, że również mi kojarzy się to ze światnią oraz ze lśnieniem. Także daję plusa, bo to najładniejszy neologizm w tekście.

Nie wiem, czy kusić się o interpretację. Może nie będę jej tu rozpisywał, ale podoba mi się sens całego tekstu. Szczególnie końcówka "Demony witają zakochanych" pozostawia duże pole interpretacyjne.

Reasumując - ciekawe neologizmy, nawet sens utworu, który wyłuskałem dopiero po kilkakrotnym przeczytaniu i który być może jest inny od zamierzeń Autora (interpretuję na swój sposób wiersze) przypadł mi do gustu, acz nie do końca (tu nie będę rozwijał wątku, bowiem jeśli źle intepretuję, to i nie mam się, o co rzucać). Niemniej nie spodobał mi się styl. W drugiej strofie duże nagromadzenie słów takich, jak "czaroksiężystwem", "noc", "śpią", "lśniątyni liści", "Demony" sprawia, że powiało mi oniryzmem, a chyba niepotrzebnie.
Tak więc ode mnie plus/minus.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Ojej, jak dużo zdań:))))
A więc po kolei - odpiszę w jednym poście, żeby nie powtarzać niepotrzebnie. Specjalnie rozbiłem na dwie strofy i specjalnie umieściłem w jednej proste (czyli bez udziwnień wersy) jako odnoszące się do Aniołów, sfery mniej zawikłanej w tym tekście niż sfera Demonów (tutaj wchodzimy też w strefę "kochanków"), czyli bardziej mroczną, niedopowiedzianą i tajemniczą (zakochani, pożądanie, demony itp..). I tutaj nie ma też sensu zastanawiać się czy strefa Aniołów jest bardziej układna - to nie ma sensu, nawet sięgając po tradycje pamiętamy kobietę jako Anioła, czy Kobietę Demona (i co jest związane z nimi i do czego prowadzą one swych kochanków).
Tyle co do podziału i dlaczego tak jest. A neologizmy - "lśniątynia" wg. Stasi bardzo ładnie wygląda, a resztę sobie proszę podopisywać (niekoniecznie mieszając księży - miały być czary wraz z księżycem. A Selene też nie do końca jest tym samym co "księżyc".
Acha - i ten czas. Przyznam się Egzegeto, że na te chrononomy bym nie wpadł, a tak skorzystałem z Demokryta uznając po nim, że atom jest najmniejszą cząstką wszystkiego.

Dziękuje bardzo za odwiedziny i pozdrawiam.

Opublikowano

amerrozzo - akurat odpisywałem w czasie, gdy Pan pisał tą bardzo szczegółową i poważną opinię i muszę ją przemyśleć - szczególnie z tym "czasem" bo to już nie pierwsza uwaga co do niego. Proszę dać mi trochę więcej czasu i jak dzieciaki nocą zasną ustosunkuje się do pytań.
I dziękuje - miło tak poczytać o swoim tekście, choć trochę drżą łydki :))))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



tylko Demokryt nie wiedział, że atom to nie taka definitywnie ostatnia cząstka materii,
bo jeszcze jądro, elektrony, neutrony, protony ;)))
Ale ja za Demokrytem też murem staję
bo zacny to facet był;))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dobra, postaram się odpowiedzieć - co do neologizmu pierwszego zgadza się, tutaj dorabianie "księcia, księży" jest niepotrzebne". "Lśniątynia" została dobrze przyjęta, za to co z tymi kolejnymi. Tutaj mam mały kłopot z tym, że muszę wygarnąć co autor miał na myśli i wejść w sferę interpretacji samego siebie. Ale nie ma problemu, postaram się jasno i klarownie wszystko odpowiedzieć - jak już wspomniałem, zamysł autora miał na celu stworzenie dwóch opozycyjnych względem siebie strof - powiedzmy jasną i ciemną (przy okazji załatwię to "bezszelestnie" - otóż faktycznie, ma pan rację z tym, że jest to standard i w moim liryku, gdzie chciałem tego uniknąć, jednak - nie uniknąłem. Ale wyciąć nie za bardzo mogę, ponieważ wszystko łączy się tutaj z ruchem - właśnie "cieniej" wychodzi Selene, ptaki śpią "cisznie" ogłuszone, czyli jest to jakby wejście z dnia w noc i tym samym zmiana patrzenia. W nocy wszystko jest bardziej rozmyte, niekształtne i inaczej wygląda (np. "lśniątynia" -coś lśni, coś widać, ale nie za bardzo wiadomo co). I stąd też opozycja świateł - jasne barwy w 1 strofie, te zamazane w 2.
I o ile to jest wystarczająca odpowiedź na cześć pańskich pytań, na razie stoję bezradny co to tego czasu. Bo sam czas jest tutaj bardzo istotny - powiedzmy, że trwa dzienna adoracja, a nagle znajdujemy się w tym samym czasie ale o zmierzchu, czyli paradoksalnie w tym samym, ale zarazem innym miejscu (dlatego właśnie "zdziwiona"). Z tym "czasem" ma pan doskonały, bardziej warsztatowy pomysł (bo fizycznie treść się nie zmienia, za to homonim w sam raz), tylko wahałbym się go teraz zamieniać, ponieważ to pański pomysł i pańskie laury, ja muszę niestety pokutować za własne słowa.
A co do interpretacji - autor tutaj ma najmniej do powiedzenia, w końcu tekst należy do niego do czasu poważnej decyzji wydrukowania/wysłania go i nie widzę żadnych podstaw, żeby gromić odbiorcę za interpretacje (nawet daleką od zamierzeń autorskich). Ja jeszcze raz powtórzę - wszedłem na obcy technicznie i tematycznie dla mnie grunt, ponieważ z tendencyjnej liryki sam się nabijam, a sam nie dostrzegłem u siebie tej trywialności i kopii ("bezszelestna chwila"). Jednak starałem się jakoś inaczej rozwiązać to u siebie (przecież "neologizm" też nie jest nowością, chociaż ostatnio nawet tutaj na forum błąd gramatyczny autorzy każą czytać jakby to był neologizm, bo w poezji wszystko wolno, czyli w 18 wersowym /przykładowo/ tekście jest jeden taki "neologizm" i to ma być w porządku) jakoś inaczej. I czytając pański rozbiór - jestem zadowolony i z krytyki i z siebie. Zatem dziękuje jeszcze raz, w razie jakiejś mojej niejasności w czasie odpowiedzi teraźniejszej, proszę pytać - mam świadomość, że przy dłuższych wypowiedziach na bieżąco trochę się gmatwam w toku myśli,
Opublikowano

Bardzo mi się podoba ten liryk. Dzięki neologizmom stworzyłeś mały niecodzienny świat, a to uwielbiam:) Zresztą to wiersz na czucie nie na myślenie, przynajmniej na razie tak go odebrałem. Wielki plus za czaroksiężystwo i lśniątynię- oczywiście. Tylko te demony mnie przerażają.( Miały przerażać czy żle odebrałem???)
Pozdrowionka

Opublikowano

W całości Michale.
A lśniątynia - jak świątynia dumania, lśniąca w blasku ksieżyca, matecznik, błyszczy rosa odbijając nieliczne promyki światła. Miejsce spotkania, z jednej strony pełne uroku ale też i strachu. Lecz Demony nie muszą być wcale ucieleśnione, mogą to być zmory drzemiące w kochankach, rozterki moralne.
Lub też Aniołowie też nie istoty ze skrzydłami tylko pełne miłości spojrzenia, a rosa skrzy się wtedy tysiącem barw.
Tak do mnie to trafia.
Pozdrawiam

Opublikowano

Beeni - czas to czas, jednakowo nieubłagany :)
Dziękuje.

Piotrze - oczywiście, że można sobie różnorako to interpretować - przecież tym właśnie różni się dzień od nocy. A podobno zawsze przy tym pierwszym razie jest strach. Ja nie wiem ;)
Dziękuje.

Joasiu - bum, z dyńki, bam.
:)

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kto chce kochać poczeka  Z uniesionymi rękami    Śpiewając te kilka słów:   "Boże daj mi jeszcze dzisiaj  Trochę pięknej miłości"   Niech zapuka do moich drzwi  Przywitam ją z otwartymi ramionami    Jeszcze tego wieczoru...
    • @Berenika97 Bo musi się słuchać, oglądać i klikać - z tego leci kasa, Bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa, a kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa. Super solo na gitarze i saksofonie    
    • 1. Czy rzeka naszych dziejów gdziekolwiek zmierza? Nie kieruję nią, więc wieszczyć nie zamierzam. Ale patrzę za siebie w tył podręczników, Gdzie spisany bieg coraz wbrew do wyników: 2, Piszą tam wszędy, że Polski wewnętrzny stan Za powód jej zwycięstw i klęsk winien być bran; I z kim na geo-ringu przeciwnikiem To bez znaczenia i nic tego wynikiem. – Lecz wbrew: Na mapie Polska za Batorego, Za Władysława, za Zygmunta Trzeciego W innej proporcji jest do Rosji jak widać Niż za Króla Stasia,  – to się może przydać. – Może, bo „Historia magistra vitae est” [1] Kiedy pisze: co było i co przez to jest. Gdy odwraca uwagę od spraw istotnych Nie jest belferką dla państw spraw prozdrowotnych.   A trzeba by pilnie wyciągnąć wniosek „bokserski”, że po to ważą tych panów w rękawicach, żeby 1 zawodnik o wadze piórkowej nie walczył z 1 zawodnikiem o wadze superciężkiej, gdyż jak pouczał Izaak Newton „Siła równa się masa razy przyśpieszenie.” Więc dalej, że kiedy Rzeczypospolita mniej więcej utrzymywała swoją wielkość do r. 1772, to Rosja bardzo powiększała swoje terytorium wcale nie kosztem Rzeczypospolitej, ale tym samym zwiększając swoje możliwości i tzw. głębię strategiczną. Co by jeszcze dalej kazało wyciągnąć negatywny wniosek co do braku sojuszu Polski z sąsiadami Rosji na znanej w geopolityce zasadzie „Sąsiad mojego sąsiada jest moim przyjacielem.”, więc np. Chanatem Kazachskim (قازاق حاندىعى, istniał w latach 1465-1847 i podzielił los Rzeczypospolitej), Chanatem Dżungarskim (istniał w latach 1634-1758, który toczył wojny z Rosją w XVII i XVIII wieku), Chanatem Jarkenckim vel Kaszgarskim (istniał w latach 1514-1705.), Chanatem vel Emiratem Bucharskim (istniał w latach 1500-1920, i w końcu podzielił los Polski w starciu z ZSRR), Chanatem Chiwskim (Xiva Xonligi , istniejącym w latach 1511-1920, i w końcu podzielił los Polski w starciu z ZSRR), Chinami (których stosunki układały się dosyć pokojowo z wyjątkami, np. próbą powstrzymania ekspansji Rosji przez armię chińską w r. 1652 przy nieudanym oblężeniu gródka Arczeńskiego bronionego przez Jerofieja Chabarowa, który jednak po stopnieniu lodów wycofał się w górę Amuru oraz odstraszające kroki militarne w tym samym celu w latach 80-tych XVII w. cesarza Kangxi (panującego w latach panujący w latach 1661-1722.))  i Mongolią (która akurat wystrzegała się większych konfliktów z Rosją od XVI do XVIII w.). Nie wspominając o Chanacie Krymskim i Persji, z którymi Rzeczypospolita jakieś stosunki utrzymywała. Wniosku tego jednak lepiej nie wyciągać, bo takie wyciąganie prowadzi wprost do pytania o ewentualny sojusz azjatycki blokujący ewentualne agresywne poczynania Rosji, bo takiego ani nie ma, ani nawet prac koncepcyjnych.   3. Albo fraza „królewiątka ukrainne” Z sugestią: one Polski kłopotów winne, Latyfundiów oligarchów dojrzeć nie raczy, Konieczne, – tuż czyha wniosek, co wbrew znaczy!   A trzeba by pilnie wyciągnąć któryś z przeciwstawnych wniosków, że: a) Albo te latyfundia magnatów w I RP nie były takie złe, skoro i dzisiaj są latyfundia. Bo? – Np. taka jest właściwość miejsca, że sprzyja ono wielkim majątkom ziemskim. b) Albo, że dzisiaj na Ukrainie biegiem trzeba by przeprowadzić parcelację latyfundiów oligarchów.   Nasi lewicowi histerycy-historycy wniosku a) nie chcą przyjąć, bo przeszkadzałby im w lewicowaniu, (albowiem przecież nie w badaniu czy wykładaniu historii!). Wniosku b) zaś przyjąć nie chcą, bo zarówno by im utrudniał propagandę, jak i nie wydaje im się specjalnie bezpieczny (ci wszyscy pazerni a krewcy współcześni oligarchowie jeszcze by postanowili rozwiązać problem lewicowego histeryka), co zresztą może i słusznie, tyle, że wyjątkowo tchórzliwie.   PRZYPISY [1] Jest to cytat z „De Oratore” Cycerona.   Ilustracja: W żadnej książce opisującej historię wojen Rosji z Polską ani razu nie udało mi się zobaczyć porównania ich wielkości, tedy je sobie sam zrobiłem w Excelu.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @MIROSŁAW C. święte to one nie są lecz ciut prawdy w nich jest ludzie gdy skończą pracę siedzą lub leżą we dnie   zamiast skorzystać z czasu bo mogą robić co chcą tworzyć poznawać tematy czekają - chyba wiadomo co Pozdrawiam
    • a o kwiatach to możemy pomalować otoczeni igłami lasu oddychamy ciszą to tu usycha lipcowy deszcz nie ma krawężników i ulicznych bram nawet nie widać naszych zmarszczek malujesz dłońmi cień miniaturkę chwili czuły uśmiech uzależnieni od marzeń i kolorów dnia przenieśmy niebo w naszą stronę obłoki wędrujące ptaki i ten lecący w oddali samolot czas niestety wracać ponagla nas niedziela czarny pies i kończy się ostatni papieros.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...