Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pewien gospodarz, prócz innej hołoty,
trzymał w podwórku trzy psy i dwa koty.
Podczas gdy koty brał na noc do chaty,
psy do księżyca śpiewały kantaty.
Potem, od rana, na łańcuchach stały,
koty robiły zaś co tylko chciały.

Zazdrość nieznośna krzywiła psom gęby.
Chciały więc w końcu wziąć sprawy w swe zęby,
a gdy już wzięły, porządek zrobiły,
czyli podwórko z kotów oczyściły.
I jak zapewne już się domyślacie,
kolejnej nocy nie spędziły w chacie.
Bo chociaż swój czyn ukrywały skrzętnie,
gospodarz patrzył na nie jakoś smętnie,
a widać było po ponurej minie,
że sroga kara zbrodniarzy nie minie.
........................................................
I z kalendarza nie spadł miesiąc cały
gdy myszy kity psom poogryzały.
.........................................................

Tak często bywa na tym pieskim świecie,
że nie zbadawszy materii do końca,
plewimy "chwasty", usuwamy "śmiecie",
niejeden "szkodnik" we wściekłość nas wtrąca.
Gdy błąd wnet mści się, dając nam po nosie,
jeszcze pleciemy coś o podłym losie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Puenta mnie rozczarowała, myślałem, że będziesz udowadniał, że "nie zbadawszy materii" kończymy jako chwasty i t p (a tu tak subtelnie...). I jeszcze całe rowinięcie radziłbym do przemodelowania językowego, coby się gładko w podniebienie językiem biło przy czytaniu...
Poza tym historyjka całkiem całkiem hehe
pozdrawiam Jimmy
Opublikowano

zdecydowanie, trzeba miejscami poprawić rytm, bo gdyby się płynnie czytało to nawet przyjemny utworek...
tylko wydaje mi się że taki pisany na siłę, tak jak by z braku konkretnej koncepcji...

taki dziecku na dobrenoc, co w połowie zaśnie... i morału się nie dosłyszy... a i jeszcze może czkawki dostanie...

ale jak na utwór rymowany, dążący do sylabotonizacji, to dosyć dobrze poradziłeś sobie z treścią, którą rządzi rym...

i może ciekawie by było księżyc wszechwiedzącopatrzący zrobić, który się z piesków śmieje
np.

Gdy czarne niebiosa zdobione gwiazdami,
Pan księżyc owładnął złotymi śmiechami,
Oświetlił swym światłem psie łyse ogony,
Aż w chmurach padł biedak do łez rozbawiony!

I księżyc po nocach rozmawiał z kotami
>

itp.


p.s.
:) już więcej nie wymyślę, nie potrafię już pisać rymem... wyszedłem z wprawy :D
chociaż nawet przyjemne to jest... :P

Opublikowano

Zazdrość nieznośna krzywiła psom gęby.
Chciały więc w końcu wziąć sprawy w swe... zęby,

{tu trzeba coś wstawić}

a gdy już wzięły, porządek zrobiły,
czyli podwórko z kotów oczyściły.

np.

zawyły północą do czarta księżyca
i ujżał ten diabeł świecące ich lica
plan wielki obmyślił już wszystko ustawił
sąd Boży się kotom tej nocy objawił


p.s.
nie pretensjuj się u mnei że ci wierszyk piszę, bo gdy wstawisz moje porpozycje to nikt nie powie ze pisałeś go sam! :P (niejednorodność stylowa)
aha... i dostrzgłęm że ty masz 11 sylabowca a ja 12... :)

Opublikowano

Tak Tak tak tak!
załóżmy klub pisania rymowego!

KPR

Pisanie wierszy rymowych sprawia znacznie więcej przyjemności!:D
To będzie zupełnie nowy kieunek!
Coś typu malarstwo nowoczesne w którym największą przyjemność ma sprawiać samo tworzenie dzięła!
Niczym Andy Warhol!!!!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


co za czasy!!! gdy nie rymuję, to zarzuca mi się, że nie piszę wierszy, tylko prozę. gdy rymuję, to że rymuję. no cóż, zapraszam do klubu. a na marginesie, to tak naprawdę trochę więcej wysiłku kosztuje, a publikuję po to by dowiedzieć się jak się odbiera. dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Opublikowano

chodzi o to że rym nie jest w wierszu najważniejszy.
też nie są najważeniejsze treści, badź mądrości jakie się chce przekazać, raczej forma , pomysł w krórej sie swoje treści przekazuje.

pisanie z rymem jest niezwykle trudne, bo niestety rym rządzi terścią, czyli zaburza to co autor chce w wierszu pokazać, a także utrudnia odbiór wiersza(spowodowany nienaturalnym ustawieniem wyrazów itp.) do tego powstają niepomysłowe, przypadkowe metafory, które ani nie tworzą obrazu w wyobraźni czytelnika, ani nie przekazują żadnych konkretnych emocji.

jak nie wiesz więc jak pisać to poczytaj najpierw, najlepiej jakąś książkę dotyczącą twórczości jakeigoś nowoczesnego poety, bądź nowoczesne wiersze...

zresztą, z czasem się nauczysz,
ja kiedyś też nie uznawałem wierszy bez rymów
pisałem tylko z dokładnym rymem żeńskim sylabiczne utwory, potem przestałem pisać, bo to było bezsensu, a teraz, zresztą sam zobacz...

powodzenia w rozwoju! R.

Opublikowano

w 80 % z Tobą się zgadzam. pozostaje jednak pytanie: to po jakie licho ludzie męczyli się przez tyle tysięcy lat żeby pisać rymem i żeby rymem czytać, jeśli jest to takie pozbawione sensu? MUSI BYĆ JAKIŚ POWÓD. nie uważasz? osobiście uważam, że tekst który się rymuje nie staje się przez to poezją, a taki, w którym rymów brak może być wierszem na bardzo wysokim poziomie. i odwrotnie. pisuje wierszem białym nieregularnym, czytam też taką i siaką poezję i stwierdzam, że dobrze rymować, to duża Szuka. właśnie przez to zatracanie sensu ;). Twoje wiersze przeczytałem. jeden się rymuje. trochę nieudolnie. a co do mojego wiersza, to jest to bajka i wydaje mi sie, chociaż mogę się mylić, że z natury rzeczy powinna być rymowana. dzięki za komentarz. zdrówka życzę.

Opublikowano

mam pełno rymowanych wierszy, ale nie tutaj...
stosunkowo późno odkryłem tą stronę... jeśli chcesz to jakieś ci pokażę...

a do rymowanej poezji na wysokim poziomie... Staff? ale dzisiaj nie pisze się tyle co kiedyś...
przejdziesz przez to... mi też się tak kiedyś wydawało...

Opublikowano

stehr, nawet nie wiesz jak mi w tym momencie głupio. muszę Cię przeprosić. z powodów, że tak to nazwę, technicznych, przegapiłem Twoje dwa pierwsze komentarze :))). widziałem jedynie ten do którego się odniosłem. chciałbym więc teraz podziękować za wszystkie uwagi. Dzięki i Pozdrawiam.

Opublikowano

nie musi ci być głupio... przeoczenia każdemu się zdażają...
zresztą, cała przyjemność po mojej stronie...
w sumie dzieki twojemu wierszykowi przypomniałem sobie jak to jest pisać z rymem...
też jest piękne... może nawet piękniejsze :P
no dobra... ale możena robić tak tylko dla siebie... :D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pierwsze słyszę! A u Szymborskiej też rym rządzi treścią i utrudnia odbiór? A u innych znanych poetów, którzy rymowali swe wiersze od setek lat? A tu - na tym Forum - nie widzisz dobrze napisanych, rymowanych wierszy?
A ten jest zły? Bo według mnie - nie. W każdym razie na pewno nie z powodu rymów, bo akurat one są według mnie sprawne i wprawne.
Natomiast co do treści - jest to żartobliwy wierszyk z przewrotnym morałem, przestrzegającym czytelników, żeby nie dali się ponosić zazdrości i nie niszczyli tych, którzy tę zazdrość wzbudzają, bo oni mogą okzać się jakoś tam przydatni w życiu. Jest to morał z przymrużeniem oka, wiersz nie ma w sobie nic głębokiego, nie jest też jakoś nadzwyczajnie zabawny. Nie mniej dotyka powszechnego w naszym kraju zjawiska: wzajemnego niszczenia się, podkopywania, zazdrości, zawiści - zamiast współpracy.
Wydaje mi się, że na ten temat można by napisać coś poważniejszego, bo to zjawisko jest poważną bolączką naszego narodu.
Podsumowując: według mnie formalnie wiersz napisany jest nie najgorzej, ale nie poruszył mnie, a szkoda, bo treść jest ważna, czego ta bajka nie pokazuje. Moja ocena: pół na pół.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Oxyvio, dzięki za rzeczową analizę, przyznaje, trafioną, a też za wszystkie uwagi, również te krytyczne. z mojej strony mogę jedynie dodać, że nie miałem zamiaru nikim wstrząsać, raczej przypominać prawdy, zdawałoby się oczywiste lecz jednak nie zawsze. z założenia więc wierszyk nie miał być w żaden sposób odkrywczy. stąd taka forma i treść. kłaniam się nisko i pozdrawiam.

Opublikowano

Sylwestrze, przeczytałam jeszcze raz i wiesz? - Twój wiersz coraz bardziej mi się podoba. Jest naprawdę napisany z dużą wprawą, lekko i składnie. I ten morał jest bardziej wieloznaczny, niż mi się początkowo wydawało. Bo można go odnieść również do politycznych rozgrywek i "czystek", a także do działalności człowieka w przyrodzie - niszczenia wszystkiego, co nam przeszkadza, bez brania pod uwagę skutków takich posunięć. Być może jeszcze kilka odniesień by się znalazło. Naprawdę niezła bajka.
Ale mam pytanie: dlaczego akurat trzy psy i dwa koty?
Ja również dziękuję za miłe słowa i kłaniam się.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Fajnie to napisałaś. Co do meritum, zawsze zwyczaje i systemy były silne i często silniejsze od logiki  i zdrowego rozsądku, a władza duetu Herkus - Monte była widać słaba, skoro nie potrafili podjąć decyzji sprzecznej ze zwyczajami. Tutaj przychodzi mi do głowy sytuacja, w której doniesiono szefowi Luftwaffe Goeringowi, że jeden z jego pilotów jest Żydem. Odpowiedział: w Luftwaffe, to ja decyduję, kto jest Żydem.   Pozdrawiam serdecznie
    • @w0lfy77 Ten wiersz jest bardzo poruszający. Brzmi jak zapis kogoś, kto jednocześnie chce być sam i strasznie się boi, że nikt go naprawdę nie chce. I to napięcie czuć w prawie każdym wersie.
    • @Migrena Ten wiersz jak zimowy trans. Jest bardzo intensywny, gęsty i totalnie cielesny. Nie opowiada o zimie malując pejzaże, tylko wrzuca czytelnika w środek mrozu, aż zaczyna się od tego tekstu realnie robić chłodno.
    • Zima zaciska na mnie palce - cienkie, twarde, lodowe, jakby ktoś ulepił je z kości ptaków, które zamarzły w locie. Wsuwa mi w płuca powietrze ostre jak tłuczona noc, jakby każdy oddech był odłamkiem zbitego lustra, w którym ktoś przeglądał się po raz ostatni. Czuję, jak świt tłucze się o moją klatkę piersiową, jakby chciał wybić sobie wejście, zanim przymarznie od środka. Oddycham metalem. Oddycham trzaskiem. Oddycham bielą, która nie rozjaśnia - tylko kasuje świat po kawałku, cierpliwie, profesjonalnie, jak gumka, która zna moje imię, mój podpis, moje wszystkie wahania. Zima prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błyskawicy - widzi we mnie kości zanim ja je poczuję. Samochody stoją jak martwe dorsze pochowane w lodowych katafalkach: obrośnięte mrozem, przykryte bezdechem, wypatrują moich dłoni - czerwonych, popękanych, jakby każde knykcie pisały zaklęcia przeciw ciepłu, jakby skóra uczyła się alfabetu zimy poprzez ból. Mróz wcina się we mnie głębiej niż lato, głębiej niż jesień, głębiej niż wszystkie pamięci: jest czysty, anatomijny, bezczelnie uczciwy. Nic nie udaje. Zima nie kłamie - rani prosto, rani w punkt, jak chirurg, który nie używa znieczulenia, bo wie, że znieczulenia są dla miękkich miesięcy. Wiatr oplata mnie jak zwierzę zrobione z noży, jak drapieżnik, który zna moje przeszłe oddechy. Próbuje mnie wypchnąć ze swojego terytorium, a potem wciąga z powrotem - jakby chciał mnie mieć w sobie na stałe, jako gorącą skazę, którą trzeba okiełznać. Wiatr rozkłada mnie na częsci jak anatom, który uczy się człowieka od zewnątrz do środka, mróz po mrozie, drżenie po drżeniu. Śnieg patrzy na mnie jak głuche bóstwo zrobione z ciszy; niczego nie oczekuje, ale wszystko zapamiętuje. Skrzypi pod stopami, skrzypi tak, jakby pod bielą poruszały się nerwy ziemi - biały impuls, wstrząs za wstrząsem, jak elektrokardiogram planety. Nos parzy, policzki drewnieją, dłonie szczypią jakby księżyc przykładał mi do skóry swoje zimne monety, płacąc za każdy gram ciepła, ktory ze mnie wyciąga. Drzewa stoją czarne i ostre, płoną odwrotnym ogniem - ogniem, który nie daje światła, tylko świadomość. Latarnie dymią zimnem. Słyszę świat dzwoniący lodem - jakby wielka szklana misa właśnie pękała nad moją głową. Wchodzę w tę zimę jak w obrzęd przejścia, w alfabet, który można odczytać tylko własnym drżeniem. Lód jest nauczycielem, wiatr jest kapłanem, śnieg jest księgą, a ja jestem atramentem, który zamarza na marginesach. But od nart, pogryziony przez psa, leży jak relikwia nieprzeżytego planu - świadectwo śmiechu, który nigdy nie miał okazji zabrzmieć. Śmieję się pod nosem: nie trzeba nart, żeby spadać. Wystarczy zgodzić się na zimę, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie lipcowe resztki, aż zostanie tylko cienki rysunek - pulsujący ślad na mrożonym szkle. Jestem upojony. Nie winem, nie jesiennym rozpadem, nie lipcowym ogniem - tylko białym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów kości, wyskrobuje z niego pęknięcia, a na koniec zostawia w środku błysk: zimny, chirurgiczny, prawdziwy. Śnieg migocze jakby ktoś zmielił tysiąc gwiazd i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim zniknąć. Zima potrafi kochać okrutnie. Ale kocha uczciwie - pali od środka, wypala powietrzem, aż stoję w jej ramionach niby zamarznięty, a jednak w środku płonę - cichym, niebieskim ogniem, którego żaden lipiec, choćby ryczał w niebo, nie potrafi nazwać.              
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Prawda zawsze jest jakaś tam. W sensie, że nie mam pewności, czy pojęcie prawdziwości jest akurat w tym wypadku adekwatne. Wiersz może być prawdziwy, w tym sensie, że odzwierciedla stan faktyczny - faktycznie zaistniałe emocje, wydarzenia, myśli, zjawiska. Ale może być źle napisany. Nieudolnym językiem banalnymi metaforami, niedbale, chaotycznie, wtórnie. Bywają jednak teksty perfekcyjne formalnie, a jednak za nimi stoi tylko martwa estetyzacja. I bądź tu człowieku mądry.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...