Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

hipnotyzer hochsztapler
patrzy na świat z uśmiechem
to cyrk powtarza i gra rolę klowna
nigdy arlekina
łzy dla dzieci i kobiet tak myśląc
woli nosić kamienie niż obrażać Boga
złym rysunkiem twarzy i nosi kamienie
aż światło je zamienia w kurz przydrożny
w klasztor

kiedy mówi pragnie od razu nawracać
wie już aby świecić należy się spalać
milczy tylko wtedy kiedy idzie w góry
pośród nich szczęśliwy jak kwarc promienieje
gwałtowności w słowach nauczył się tutaj
od górskich strumieni
miss świata to dla niego siedmiogrodzki pełnik
optymizm w nim utwierdza wielka perspektywa
przestrzeni - na chwilę tam czuje się wolny

niechętnie wraca do drzwi i stolików
zaczytane noce zamienia w aforyzmy o ludzkiej głupocie
że należy do ludzi upewnia się co dnia pośród swych słabości
składając komplementy wciąż udaje ślepca
sam przed sobą ukrywa że wierzy i kocha
te twarze ich maski i słowa skrzydlate

trudniej je oswoić niż jastrzębia sokoła
krążących nad ziemią skazaną na łowy
przez wzrok zachwycenia przez gest przez przypadek

Opublikowano

Temat interesujący. Jak pozostać sobą wśród ludzi o innej wraliwości i poglądach? Sam wiersz moim zdaniem przegadany, za wiele słów i obrazów. Wybrałbym kilka najwazniejszych (to już rola Autora) i przy ich pomocy jeszcze raz zbudował obraz wędrowca rozdartego pomiędzy pragnieniem harmonii i ładu panującego w naturze (którą symbolizują góry) a chaosem panującym w "karczmie" współczesnej cywilizcji (symbolizowanej przez "drzwi i stoliki"). I przydałoby się jeszcze trochę optymizmu w tym ponurym obrazie. :-)

Miłego dnia

Opublikowano

Kolejny dowód na to, że ruch emocji sprzyja pisaniu, w spięciu - iluminacja.
Opozycyjność w konstruowaniu obrazu bohatera nie znajduje (poza semantyką) odzwierciedlenia w formie wiersza; to rodzaj pieśni z wnętrza (a więc: spowiedzi) płynącej zgodnie z bujaniem emocji, skokami. Pozorne sprzeczności w stwierdzeniach peela są łatwe do wyjaśnienia w tym kontekście; to nie kreacja, a rodzaj psychicznego lustra.
Ideowo wiersz powiela mit "człowieka naturalnego" (od Nowej Heloizy J.J.Rousseau), ale uwspólcześnia jego znaczenie poprzez skorelowanie bezwzględnych praw natury z tymi, które nadal "rządzą" życiem jednostki w naszym świecie. Na ile jest to wizerunek człowieka przedmiotowego, a na ile podmiotowego - rozstrzygniecie tego wymagałoby dogłębnej analizy, na którą w tej chwili nie mam niestety czasu. Zresztą myślę, że ta opozycja nie jest tu tak istotna. Ja dostrzegam próbę kreacji nowego typu osobowości. Poprzez "dystans psychiczny" (narracja w 3 os.!), który umożliwia jednostce panowanie nad swoimi ograniczeniami.
W obecnej fazie przekształceń kultury /.../ zmniejsza się rola podmiotowości jako zdolności do kontroli wymagań stawianych nam z zewnątrz i pochodzących od wewnątrz. Natomiast wzrasta rola konsekwencji wynikających z posiadania statusu podmiotu, polegających na włączaniu w sferę koncepcji siebie również swojej przyszłości i koncepcji środowiska, w którym ta przyszłość będzie realizowana. (prof. K. Obuchowski "Przez galaktykę potrzeb" - 1995, str. 328).
W uproszczeniu można powiedzieć: w wierszu jest zarysowana osobowość w trakcie przemian, kulminacji, przełomu. Na ile będzie wolny tylko "tam" - na ile odnajdzie wolność - w sobie?
Wiersz nie jest wbrew pierwszemu wrażeniu minorowy, jest pełen wiary i dojrzalego optymizmu. Ci, którzy tego nie widzą i żądają "czegoś weselszego" - stoją jeszcze przed długą drogą przez swoje zycie.
Bardzo poruszający i jako wiersz - bardzo dobry.

Opublikowano

Bartek Bartek.;
to nie jest niestety temat o tym "jak pozostać sobą wśród ludzi o innej wrażliwości i poglądach"; sztuka interpretacji to nie plotka ani wyobrażenie o własnej wszechwiedzy, tylko precyzyjna analiza zdań; póki co - powyższe stwierdzenie jest całkiem gołosłowne...odsyłam do "Teorii dzieła literackiego" Welecka i zapraszam do komentarzy - po lekturze; J.S

Opublikowano

adam sosna.; i co słyszysz? :) J.S
PS.; często to wystarczy, cieszę się, że słuchasz... :)

Fanaberka.;
w co "nie wierzysz"? we własne "wzruszenie? czy natchnienie nie zakłada już poruszenia z "wiary"?
czy też dystans, jaki ma do siebie peel, wydaje Ci się niemozliwy do utrzymania, realizowania?
to ważny dla mnie wiersz - będę ostrożny...dzięki wielkie! J.S

Opublikowano

...Ideowo wiersz powiela mit "człowieka naturalnego" (od Nowej Heloizy J.J.Rousseau)...

Bogdan Zdanowicz

czy wyrażenie:"..idzie w góry / pośród nich szczęśliwy jak kwarc promienieje...jest akurat wyrazem "miłości do natury"? bo mnie bliżej do Schlegela, Schellinga, Fichtego lub Schleiermachera; zwłaszcza tego ostatniego - do religijnej postawy "nostalgii" jako autentycznej postawy świadomości ludzkiej, w której to teorii natura jawi się jako pośredniczka między człowiekiem a bóstwem...prawda, u Rousseau jest antynomia "dobrej " natury i "złych" układów społecznych ("Rozprawa o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi", "Rozprawa o naukach i sztukach") gdzie pada znamienne zdanie: "Wszystko jest dobre, gdy wychodzi z rąk twórcy rzeczy; wszystko wyrodnieje w rękach człowieka"; nie mam złudzeń naiwnego Jakuba, natura nie jest doskonała, czyli skończona, dlatego nadal leje się krew...jak na afrykańskiej sawannie;
ale zaznaczyłeś "bezwzględność natury", co stawia podmiot na baczność, bo peel wcale nie jest inny...ale aby być innym, takim , jakim chce być, wykonuje voltę zaprzeczania sobie, kontrowania bezustannego, permanetnego - by jednak zdobyć świadomość "siebie", a w konsekwencji, nadać kierunek własnemu życiu...osiągnać samoakceptację i stan zawdzięczenia Temu, którego znajduje w górach, a gubi między ludźmi...nie jestem pierwszy ani ostatni, który w odosobnieniu (pustynia, góry) rozpoczyna rozmowę z samym sobą i z Tym, którego mniema z siebie wyłuskać)...stoicyzm, czyli zgoda, pogodzenie na wszelkie "próby" życia - tak, w tym jest wolność, i żadnej iinnej...
pięknie wyodrębniłeść problem "przedmiotowości" i "podmiotowości", bo osiągnięcie tu harmonii to ideał każdego twórcy, Ciebie nie wyłączając...i za to wielkie dzięki...i dzięki za adres do prof. Obuchowskiego, koniecznie muszę doczytać...
nie powiem, jestem pod wrażeniem Twojej erudycji, profesorze....schlebia mi to, że zechciałeś ją ujawnić akurat pod moim tekstem;
wiele mi powiedziałeś o peeleu, o jego problemie; dzięki za tę pracę...J.S
PS.;ponieważ niemal się utożsamiłeś z peelem ("pieśń z wnętrza") domyślam się tylko z satysfakcją, ile zobaczyłeś tam "swojego"...to upewnia mnie najbardziej do wiersza, do jego wartości; J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

nie, Jacku, to właśnie wiara i rzadki w twoim pisaniu dystans wzruszyły mnie, otwarły na wiersz.
Sądzę, że miewam podobne jazdy, tyle że piszę niewprawną prozą. Jakiś przykład? http://www.blogi.pl/comments.php?c=249465&blog=fanaberka
Pozdrawiam antyfeministę.
Fanaberka.
Opublikowano

kalina w roli prokuratora (no bo skoro wokanda...);
obnażasz aktorstwo peela, kiedy już on sam się z tego zwierza - ale dajesz mu więcej (jak to prokurator) niż on się spodziewał za swoje przyznanie się do winy...zważ, że rola arlekina (ofiary, cierpiętnika) jest łatwiejsza niźli klowna (nikt nie lubi, jak się z niego śmieją);
z uogólnień (twarze maski, słowa) wyciągasz inny zestaw jarzyn, niż peel przygotował, bo za twarzami stoją ludzie, za maskami próby i ukrycia i odkrycia prawdziwych intencji, za słowami celebracja nie tylko sytuacji, ale i wartości wnoszonej w tą sytuację; miotanie się między "prawdą a fałszem" nie jest już elementem gry, ale jej wynikiem, rodzajem dyskomfortu, jaki daje konieczność wyboru pomiędzy prawdą, przemilczeniem a byciem weredykiem, tak przed innymi jak i przed sobą samym...
czy "stary komplemenciarz" to casus pascudeus czy jednak wpisuje się w uniwersalizm rodzaju ludzkiego, to już każdy czytelnik oceni sam w sobie; zastanawia mnie tylko, gdzie - w czym wyczytałaś tą nieodpartą potrzebę "bycia kimś"...? bo o potrzebie bycia "sobą" wiersz mówi, ale też mówi o trudzie bycia sobą, a właciwie - o niemożliwości, wbrew chęciom...stary komplemenciarz już z nominacji jest sobą, czyli komplemenciarzem; zważ jeszcze i to - ze ta 3 osoba o której wspomniał peel, to nie sam peel, to zbiór co najmniej 3 osób...to kompedium wiedzy autora na ten temat, nie tylko spojrzenie wgłąb siebie...
TEKST dał asumpt i Twojej inwencji - kalino; piękna analiza wiersza; zachowam ją także, jako konieczny dalszy człon mojego wiersza...obok refleksji Bogdana, Fanaberki... :))) J.S

Opublikowano

W czym wyczytałam potrzebę bycia kimś? - między wierszami, w pokrętnej niekiedy logice wypowiedzi narratora oraz w jej tonie. Bycie sobą jest byciem kimś. Jacku, ja nie wnikam ile osób złożyło się na obraz peela 3 czy np. 30 - to już sekret autora, w jaki sposób uzyskal kompendium wiedzy na temat. Ja czytam wiersz, nie autobiografię - czyż nie?

kalina kowalska

Jeśli mój bohater idzie w góry, i tam czuje się szczęśliwy, to po co mu potwierdzenie, kim jest? Jest - po prostu. Gdyby chciał być tak bardzo kimś - to przechadzka w góry byłaby wyzwaniem, sportową walką na szczytach, by udowodnić sobie, że jest się kimś...a tu nic z tego, on promienieje, bez świadków, oklasków, uznania...Bycie "kimś" już zakłada jakiś rodzaj ambicjonalności, udowodnienia innym czegoś, nie tylko sobie...mówisz: " w logice wypowiedzi, w pokrętnej nieraz wypowiedzi narratora oraz w jego tonie" - bardzo to ogólnikowe, nie mówiąc o demonizowaniu wręcz mojego bohatera; bo mój "komplemenciarz" wie jednak o sobie prawie wszystko, i jeśli gra - to nie tyle z innymi, co sam ze sobą, swoim kosztem. J.S

PS.; Twój komentarz uświadamia mi jeszcze jedno, że jak wszystko, każda wypowiedź ma swój awers i rewers; i bardzo Ci dziekuję za tyle uwagi; :) J.S

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...