Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
przy siąść, za siąść, za lec, za
sklepić
dupsko przydrożnym słupkiem. a droga
niech pędzi. wprzód, wtył, naboki,byleniedonieba,
byleniedopiekła
.

arterie po to są, by pędzić nimi, przeznie, wnich.
miałem kedyś piękny zielony kwiat.
zasadziłem go w samym rogu ogrodu.
przy drodze.
o tak - zielony był. właśnie taki.
eech dzieciństwo. pies szczał na niego
z uporem szwajcarskiego Pateka, mimo,
że miał dość cholernej przestrzeni. zabiłem go .

siedzę. z tyłu piętrzy się las.
sosnowy. a cała grupa dziwnych, za kapturzonych,
katarzonych, ciętych, paleńców
znosi chrust.
będą jedli trupy . również psa.

patrzę. domy też stoją. patrzą .patrzymy.
jest tutaj obecny jakiś rodzaj cywilizacji.
nie myślę. pamiętam też małego kotka .
Malinka (już nie żyje i mówią, że poszedł do nieba),
spalił go w piecu.
mały kotek płonący w piecu olejowym. to nieźle brzmi.
źle się pamięta.
źle przypomina. to nie jest dobre miejsce.
rodzi niekorzystne wspomnienia.
siedzenie takie zabija przydrożne słupki.
pora ruszać dalej.

autostrada katowice- kraków kwiecień 2007
wszystkie błędy w pisowni zamierzone.
Opublikowano

ta autostrada rzeczywiście jest niesamowita ;) dzieją się tam dziwne rzeczy . ta część rzeczywiście jest chaotyczna, bo pisana na podstawie stresu łapiacego stopa . tysiące myśli , wypatrywanie policji (nie nalezy łapać na autostradzie) . wreszcie nuda i przeszłość . trzecia część powinna być bardziej pozbierana . spotkałem dziewczynki przydrożne . :) pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Chyba nie wszystkie:

Znowu dużo źle wstawionych znaków przestankowych (po spacji, a czasem bez spacji przed następnym wyrazem).
Co do wiersza - makabryczny, o oprawcach zwierząt, o zbrodniach.
Rzeczywiście nijak ma się do tego autostrada, a także te "zamierzone błędy w pisowni" - po co to wszystko?
I co ma z całości wiersza wynikać?
Opublikowano

Dziękuję serdecznie Oksywio. interpunkcja to moja zmora. jak widzisz starałem sie tutaj pisać zdaniami rwanymi , krótkimi , nadajacymi wierszowi chaotyczny dość charakter ( co zauważył Nagietek). poprawiłem wszystkie wskazane przez Ciebie miejsca.
a jeśli udzie o związek autostrady z mordowaniem zwierząt . jest on Oksywio ogromny . już w pierwszej części ,,drogi,, zauważyłem problem . makabryczny problem zabitych i leżących na autostradzie piesków, kotów , jeży i jakichkoolwiek innych nie dających się zidentyfikować krwawych , lub zasuszonych plam . na zachodzie , trupy takie są zabierane przez idpowiednie służby . u nas chyba niestety nikt na to nie wpadł .odpoczywając chwilę na poboczu , nie dało się uniknąć tego widoku i myśli moje zostały dość istotnie zdeterminowane wspomnieniami o śmierci zwierząt.również ludzie pojawiajacy się w kapturach(zaczyna siąpić deszcz) szykują sie do zapalenia ogniska i będą jeść pieczone zwierzęta (zabite bardziej humanitarnie , lub nie). po co pytasz ta próba poetyckiej prozy . ano po to odpowiem - że chcę ją napisać . i chcę opisać moją drogę na tej trasie . ta część jest taka , jaka jest . to wynika z sytuacji w jakiej wtedy się znalazłem . pointa jest jednoznaczna. tamto miejsce było żłe . pojechałem dalej . może 3 etap będzie bardziej porywający ? serdecznie pozdrawiam i dziękuję za opinię .
marek

Opublikowano

wiersz ma tak specyficzny klimat, pisany jakby potokiem świadomości, gdzie "słowo" sprawia wrażenie -jakby wyprzedzało myśl, są momenty chaotyczne, słabsze, ale początek i ostatnia strofka to coś dla mnie, nie wiem może mam sentyment do takiego rodzaju twórczości, bo sam tak kiedyś pisałem
podobało się a do tego przeczytałem trzy razy a to mi się rzadko zdarza

pozdrawiam

Opublikowano

Rozumiem, że jest to część tryptyku, dlatego nie ma wyraźnej pointy (czy też w ogóle żadnej), bo ona pojawi się w ostatnim wierszu tego cyklu, prawda?
Podoba mi się styl urywanych myśli, przebłysków wspomnień, skojarzeń - po Twoim wyjaśnieniu rozumiem, dlaczego makabrycznych (miewam podobne skojarzenia na widok zabitych zwierząt na drogach).
Ale nie rozumiem nadal, co ma oznaczać ta zabawa słowami, np.:

"przy siąść, za siąść, za lec, za
sklepić dupsko przydrożnym słupkiem. a droga
niech pędzi. wprzód, wtył, naboki,byleniedonieba,
byleniedopiekła"
"za kapturzonych,
katarzonych, ciętych, paleńców"
"patrzę. domy też stoją. patrzą .patrzymy"

Może chodzi wyłącznie o oryginalność formy? Jest to jakiś pomysł, przyznaję, ale chyba niczego nie pogłębia w treści. A jeśli czegoś nie zrozumiałam, to proszę o jeszcze jedno wyjaśnienie, dobrze?
Pozdrawiam również.

Opublikowano

tekst jest całkowicie nieczytelny. waszmość cudujesz i wydziwiasz. tylko problem polega na tym, że aby czytelnik miał ochote przebrnać przez sztuczne struktury formy, to musi mieć obietnicę jakiejś nagrody. ta obietnica może być zawarta w tytule, albo w motto, albo w nazwisku autora. tutaj tego brak.

Opublikowano

Waszmość posługujesz si.ę świętym imieniem. już to dyskwalifikuje Pana w moich oczach . Waszmości wydaje się ,że cokolwiek wie , a wie Waszmość g.../ niezrozumienie Waszmości wynika z przypisywania sobie boskich cech , a to jak wiadomo prowadzi do oderwania od Ziemi . pozdrawiam i zapraszam na Ziemię .
Oxywio- wybacz - z braku czasu , odpowiem Tobie jutro . pozdrawiam .

Opublikowano

wiesz waszmość jaka jest różnia między JHVH a JHWH - innymi słowy, jaka jest różnica miedzy Jod Heh V Heh a Jod Heh Waw Heh?
jeżeli waszmośc odnajdziesz mi wartość liczbową które przypisane jest "V", baaaa...choćby samo: "V" w alfabecie hebrajskim, to waszmość zrewidujesz całą kablistykę, gemarę, hallahe i inne takie głupoty.

poza tym: czy zdajesz sobie waszmość, ilu juz osób się złapało na moja jakże rozkoszna sztuczkę z nickiem?

Opublikowano

Uwaga! Nie należy się cieszyć pochwałami M. Krzywaka! Napisał był mi, że pochwały uważa za "lizusostwo" (cudzysłów mój) i że więcej mogą przynieść szkody niż pożytku. Taki więc jest cel pisania pochwał przez M. K.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wielmożny panie - nigdy, ale to nigdy w życiu nie ufaj pozytywnym opiniom. one nie dadzą panu nic, poza poczuciem transcendencji. najlepsze są tylko komentarze krytyczne, a im bardziej krytyczne, złośliwe, a nawet cyniczne, tym bardziej będzie pan twórczy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wielmożny panie - nigdy, ale to nigdy w życiu nie ufaj pozytywnym opiniom. one nie dadzą panu nic, poza poczuciem transcendencji. najlepsze są tylko komentarze krytyczne, a im bardziej krytyczne, złośliwe, a nawet cyniczne, tym bardziej będzie pan twórczy.

I tu się zgadzamy z waszmość panem, tylko, że "poczucie transcendencji" to troszkę psychodelą zajechało...
pozdrawiam Jimmy
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wielmożny panie - nigdy, ale to nigdy w życiu nie ufaj pozytywnym opiniom. one nie dadzą panu nic, poza poczuciem transcendencji. najlepsze są tylko komentarze krytyczne, a im bardziej krytyczne, złośliwe, a nawet cyniczne, tym bardziej będzie pan twórczy.

I tu się zgadzamy z waszmość panem, tylko, że "poczucie transcendencji" to troszkę psychodelą zajechało...
pozdrawiam Jimmy


powiedziałbym: Voegelinem, ,ale nie kłócę sie o kotlety

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.

       

      Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać.
      Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych. 
      Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot.
      Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan. 
      Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór. 
      Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii.
      Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami.
      Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam że sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania.
      Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa.
      Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech.
      Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości.
      Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie.
      Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców.
      Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.

       

      Styczeń 1977 roku.

       

      KONIEC

       

       

       

       

      ******************************************************

      Edytowane przez Wiechu J. K. (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.   Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać. Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych.  Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot. Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan.  Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór.  Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii. Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami. Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam że sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania. Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa. Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech. Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości. Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie. Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców. Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.   Styczeń 1977 roku.   KONIEC         ******************************************************
    • @infelia Coś trzeba liniom pokazać, skoro tęsknią za sprawiedliwością.
    • @truesirex   dziękuję truesirex :) a Perfect Blue …uwielbiam :) 
    • @huzarc Zapachniało Norymbergą.
    • @Radosław Krótka forma, ogrom treści.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...