Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dzień pierwszy:
2 paczki papierosów
4 butelki piwa
Stary batonik czekoladowy

Dzień drugi:
2 paczki papierosów
4 butelki piwa
Kanapka z zielonym serem

Dzień trzeci:
Paczka papierosów

Czwartego dnia się obudziłem.

Moje mieszkanie nigdy nie wyglądało zbyt pięknie. Najgorzej jest po burzy mózgu. Przez 10 minut zastanawiałem się gdzie jestem i dlaczego leże w podartych gaciach. Później stopniowo sobie wszystko przypominam. Szukam w paczkach ostatniego papierosa, który pozwoliłby mi właściwie rozpocząć dzień. Niestety nie znalazłem. Kawa bez papierosa jest jak seks z dziewicą – ciężko wchodzi. Założyłem szlafrok, który znalazłem i poszedłem do kuchni. Pod drodze przewróciła mnie butelka. Cholerna butelka. Twarzą uderzyłem w skarpetki. Śmierdziały. Ale znalazłem papierosa. Wystawał spod gazety. Wziąłem papierosa, podniosłem się z podłogi i poszedłem dalej. Plan zmienił się niemal o 180 stopni – zamiast do kuchni poszedłem do łazienki. Po załatwieniu tego co miałem załatwić wszystko wróciło na właściwy tor i mogłem wyruszyć w podróż do kuchni.

Mleko, kubek. Nie ma czystego. Dwie łyżeczki kawy. Gdzie są łyżeczki? Kupka kawy w takim razie. I woda. Przydałoby się ją zagotować. Rondelek i woda z kranu. Pięć minut. Robienie kawy jest trudniejsze niż się wydaje. Zdążyłem wypalić papierosa.

Z kuchni do salonu jest niedaleko.

Usiadłem w fotelu. Miękki. Kawę postawiłem na stoliku. Obejrzałbym sobie wiadomości. Tylko gdzie jest pilot…? Pod śmieciami na stoliku – nie ma. Pod śmieciami na podłodze – nie ma. Pod fotelem – nie ma. Pod kanapą – nie ma. Ktoś śpi na mojej kanapie. Pod gościem na kanapie – nie ma. Nie obejrzę dzisiaj wiadomości. Napiłem się kawy. Przydałby się cukier.

Wyprawa z salonu do kuchni trwała niesłychanie krótko.

Gdzie jest cukier? Nie ma w szafkach, ani na szafkach. Sprawdziłem nawet w piekarniku. Przeszukanie szuflad też nie przyniosło efektu. Znalazłem go dopiero w lodówce. Znalazłem tam też pilota. Teraz będę mógł obejrzeć wiadomości.

Wracam do salonu. Siadam w fotelu, słodzę kawę i włączam telewizor. Dlaczego nie słyszę dźwięku?... Gdzie jest mój telewizor? Cholera, jednak nie obejrzę wiadomości. Popijam kawę w ciszy, dopóki nie wchodzi do pokoju dziewczyna w bieliźnie.
- Cześć, mogę sobie zrobić kawę?
- Ehm… Cześć… Kim jesteś?
- Nikim.
- Aha…
- Mogę?
- Ehm… Jasne. Cukier jest tu.
Nikt znikneła w odmętach korytarza. Prawdopodobnie wyruszyła do kuchni przygotować sobie porcję kawy. Wróciła po siedmiu minutach tak jak oczekiwałem. Rozejrzała się po salonie i zauważywszy, że facet z kanapy zajmuje ostatnie możliwe miejsce do siedzenia, usiadła na podłodze. Po turecku, jak dzieci w przedszkolu. Zadręczało mnie pytanie dotyczące Pani Nikt, więc przerwałem picie kawy i je zadałem.
- Co ty tu robisz?
- Przyszłam na imprezę.
- Aha… I jak się udała?
- Nieźle.
Przerwaliśmy naszą miłą pogawędkę, by móc napić się kawy w spokoju. Po kilku łykach zapytałem ją o telewizor.
- Wiesz gdzie jest mój telewizor?
- W pokoju w którym spałam był jakiś telewizor.
- Hm… Ciekawe co on tam robi?... – picie kawy przerwało mi kolejne pytanie – Ehm… A wiesz może co robi ten facet na kanapie?
- Wygląda na to, że śpi.
- No tak, ale… To znaczy… Może wiesz kto to?
- Nie mam pojęcia, to twoje mieszkanie – po chwili zawahania dodała – chyba…
- No tak, tak… Hm… Spałem z tobą?
- Nie.
- To dobrze, bo mam dziewczynę.
- To miłe…
Później mogliśmy już spożywać kawę w spokoju. Nie, czekaj… Jeszcze ucięliśmy sobie pogawędkę o papierosach. Nikt zapytała czy mam papierosa. Zauważyłem paczkę leżącą na stoliku. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu były tam papierosy. Odpowiedziałem jej, że mam i poczęstowałem ją. Odpowiedziała „Dzięki”. Teraz już bez wątpienia mogliśmy spożywać kawę w spokoju. Skończywszy napar z zmielonych ziaren kawy stwierdziłem, że muszę się ubrać.

Kiedy przechodziłem korytarzem zaczepił mnie dzwonek do drzwi. Nie chcąc być niegrzecznym postanowiłem otworzyć. W drzwiach stanęła Anna. Od razu zaczęła na mnie wrzeszczeć. Nie chce mieć problemów z sąsiadami. Więc ją zaprosiłem do środka.
- Wejdź.
Nie trzeba było jej długo namawiać. I dalej okropnie na mnie wrzeszczała. Przydałby mi się papieros. Wróciłem do salonu. Nikt dalej siedziała na podłodze. Zapaliłem papierosa. Nareszcie zacząłem rozumieć co Anna do mnie mówi.
- Masz spotkanie z wydawcą!
- Ehm… E… Tak… 24-tego chyba…
- Dziś jest 26!
- Tak… Hm… To znaczy, że miałem dwa dni temu…
- Masz dzisiaj! Udało mi się cię wytłumaczyć! Kto to jest?!
- To jest Nikt. Nikt, to Anna.
Nikt odwróciła się do Anny – Cześć.
- Co?! Co tu się w ogóle stało?!
- Ehm… Proces twórczy… Tak… Musiałem trochę… E… Popracować.
- Idź pod prysznic! Muszę tu trochę posprzątać…
- Ok… E… Dzięki.
Anna wybiegła z salonu. Wydaje mi się, że poszła sprzątać… Nikt zapaliła papierosa i zapytała mnie, czy Anna to moja dziewczyna.
- Czy Anna to twoja dziewczyna?
- Ehm… Tak…
- Milutka…
- Tak, to anioł.
Skończyłem papierosa i poszedłem się umyć.

W łazience zdjąłem z siebie szlafrok i podarte gacie. Jak chciałem wejść do wanny zauważyłem, że śpi w niej jakiś facet. Nie chciałem go budzić, ale musiałem się umyć. Poprosiłem go, żeby wyszedł.
- Hej, kolego z wanny… Hm… Nie chciałbym przeszkadzać, ale… Mógłbyś wstać?
Facet spojrzał się na mnie przerażony. Chyba nie powinienem go budzić stojąc nad nim na golasa. Wybiegł spłoszony w kierunku drzwi. Chciałem mu podziękować, że dał mi się wykąpać.
- Dziękuje!
Teraz mogłem wziąć upragniony prysznic.

Dzięki staraniom Anny podróż z łazienki do salonu była przyjemna. Nic nie atakowało moich nóg. W salonie zapaliłem papierosa. Nikt już nie było. Na szczęście został facet z kanapy. Dzięki niemu nie czułem się tak samotny… Anna weszła do salonu. Znowu zaczęła krzyczeć.
- Załóż coś na siebie na litość boską!
- W łazience nie było ubrań.
- Idź się ubierz!
Zaczęła budzić faceta z kanapy
- Nie… Nie budź go… Ehm… To niekulturalne… On śpi…
- Idź się ubierz!
Biedny facet z kanapy. Nie wiem dlaczego Anna się tak na niego uwzięła… Na szczęście do salonu wpadła Nikt. Nie była już w samej bieliźnie. Podeszła do mnie i dała mi buziaka w policzek. Chciała się pożegnać.
- Chciałam się pożegnać. Do zobaczenia. Żegnaj Anno.
- Cześć Nikt, miło, że wpadłaś. Zapraszam, kiedy tylko chcesz…
- Na pewno wpadnę jeszcze.
Nie wiem dlaczego Anna się tak zdenerwowała, ale jak tylko Nikt wyszła Anna znowu zaczęła na mnie wrzeszczeć. Przypuszczam, że chce, abym się ubrał. Nie chcę jej już więcej denerwować, wiec idę.

W szafie znalazłem koszulę. Czerwoną. Zielony t-shirt i sweter rozpinany. W kolorze beżowym. Znalazłem też majtki, jeden zielony i jeden czarny but. Nie mogłem znaleźć spodni. Słyszałem jak facet z kanapy wychodzi. Założyłem wszystko. Idę do Anny. Miałem nadzieję, że się ucieszy. Ale ona chyba woli krzyczeć.
- Nie możesz tak iść!
- Dlaczego?... To bardzo ładny sweter…
- Nie masz spodni!
- A… Hm… Fakt…
Anna się już trochę uspokoiła. Chyba tylko przy ludziach tyle krzyczy.
- Załóż lepiej ten granitur, który kupiliśmy.
- Ehm… E… Nie mam go.
- Jak to?
- No… Nie mam go…
- Dobra, to znajdź jakieś spodnie.
Znalazłem.

Pora na podróż po mieście. Czas jechać do wydawcy.

Opublikowano

"Przez 10 minut zastanawiałem się (...) wszystko przypominam. Szukam w paczkach (...) nie znalazłem. (...) Założyłem szlafrok" - niezgodność czasów; zdecyduj sie na któryś, nie można tak przeplatać. Aha, i w opowiadaniach liczby piszemy słownie (poza datami)

"Nikt znikneła w odmętach korytarza." - korzystanie z tego "imienia" robi się ostatnio bardzo popularne; a już z "Panią Nikt" przesadziłeś ; )

"Przerwaliśmy naszą miłą pogawędkę, by móc napić się kawy w spokoju. Po kilku łykach zapytałem ją o telewizor.
- Wiesz gdzie jest mój telewizor?"
- skoro piszesz, że zapytałeś, nie musisz już umieszczać pytania. Wystarczy odpowiedź.

"spożywać kawę w spokoju. Skończywszy napar z zmielonych ziaren kawy..." - powtórzenie

"Nie chce mieć problemów z sąsiadami. Więc ją zaprosiłem do środka." - te zdania można połączyć. Nie ucinaj na siłę, bo to tylko szkodzi koncepcji : )

"Udało mi się cię wytłumaczyć!" się cię? Trochę komicznę. Lepiej: się ciebie

"Jak chciałem wejść do wanny" - kiedy chciałem

Zaczęło się świetnie:
"Dzień pierwszy:
2 paczki papierosów
4 butelki piwa
Stary batonik czekoladowy

Dzień drugi:
2 paczki papierosów
4 butelki piwa
Kanapka z zielonym serem

Dzień trzeci:
Paczka papierosów

Czwartego dnia się obudziłem."

W połowie było już trochę irytyjąco, a potem dokumentnie sknociłeś. Historia do niczego nie zmierza, staje się bełkotem, który nie ma większego znaczenia. O czym jest to opowiadanie? O facecie, który budzi się rano, wykonuje szereg czynności, spotyka różnych ludzi i idzie na spóźnione spotkanie? I co odkrywczego z tego wynika?

Wykorzystaj swoje (bardzo dobre) dialogi, uważaj na przerost formy nad treścią i napisz coś, co będzie miało ręce i nogi. Wtedy pochwalę ; ))

Opublikowano

Wow. To się nazywa konstruktywna krytyka. Dziękuje.

A teraz tak:
Zaczynając od końca - jak nazwa wkazuje to jest dopiero pierwsza część opoiwadania, tak więc cała historia może do czegoś prowadzić.

Niezgodność czasu narracji i opis pytania, później pytanie jest specyfiką narracji celowo zamieszczoną tak jak nazywanie osoby "Nikt"/"Pani Nikt" (zresztą sama się tak nazwała)

Się cię może (według mnie) brzmieć tak komicznie bo jest indywidualnym językiem bohaterki.

Dziękuje za komentarz i mam nadzieje, że rozwiałem wątpliwości dotyczące niektórych aspektów mojego opowiadania. Zachęcam także do czytania dalszych części.

Egalm.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



W takim razie czekam na więcej ; ) Martwi mnie tylko, że całość napiszesz "na jedno kopyto". Ja tam bym jednak nie przesadzała ze stawianiem kropek po każdym fragmencie zawierającym czasownik. Krótkie zdania dwuczłonowe w wielu przypadkach podziałałyby na korzyść opowiadania, upłynniły je trochę. Nie mówię o totalnej zmianie koncepcji, tylko lekkiej poprawce kosmetycznej. Co za dużo to niezdrowo, może spróbuj zrobić tak pół na pół?

- tego nie rozumiem. Mieszają ci się czasy i to nie jest dobre, czasem trzeba być konsekwentnym. Poszedłem na spacer, idę ulicą, widzę kolegę, powiedziałem mu cześć - przyznaj sam, to się nie sprawdza.

- poprawka; nie "sama", tylko ty, autorze, tak ją nazwałeś. Jeszcze tego nie było, żeby brak oryginalności zrzucać na własnych bohaterów ; ))

- nie mów o bohaterach jak o istotach nie z tego świata, które są tu tylko gościnnie; ty wkładasz słowa w ich usta i jesteś za nie odpowiedzialny. Jeśli ktoś ma mówić w śmieszny sposób, nie możesz tej śmieszności ograniczać do jednego punktu w rozmowie. Bo czytelnik - czyli na przykład ja - pomyśli sobie: coś autorowi w tym jednym miejscu nie wyszło ; ))

Pozdrawiam serdecznie,

Gwyn
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W datach też. Poza tym się - w wiekszości - zgadzam. A od siebie dodam jeszcze - popraw, Drogi Autorze, "e" na "ę" tam, gdzie trzeba. :) I masz mnóstwo powtórzeń. Tyż popraw, bo źle robią Twojemu tekstowi. :)

Opowiadanie mi się podoba. Definitywnie w moim stylu (może tego nie widać po tym, co tu zamieszczam, ale spłodziłam już dwa długaśne cosie podobne do tego), więc łatwo i przyjemnie mi się to czytało. Czekam na więcej. :)

Pozdrawiam, R.
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Hm... Trudno mi to wytłumaczyć w sensowny sposób, ale postacie z moich opowiadań są istotami nie z tego świata. Głupio to brzmi, ale cóż...

Jak widać, na jedno kopyto napisane nie będzie. Czasu nie mam i tyle.

Poprawki będą, jak czas będzie.

Pozdrawiam
D.L.N.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Jesteś niesamowita, wiesz? - spocony, ciężko oddychający, ale z wyrazem euforii na twarzy mężczyzna ciężko opadł na poduszkę   - Wiem - przytaknęła uśmiechając się. Chwilę jeszcze dochodziła do siebie, a potem oparła na ramieniu i spojrzała w twarz leżącemu obok mężczyźnie.  Bezwzględny i błyskotliwy prezes zarządu, od którego decyzji zależał finansowy los dziesiątek, o ile nie setek tysięcy ludzi był rosłym, wysportowanym, przystojnym mężczyzną w średnim wieku. Krótko przycięte szpakowate włosy, proporcjonalne rysy twarzy i wyraźnie zarysowany podbródek, który podkreślał jego silny, zdecydowany charakter.    - Niesamowita jesteś, wiesz? - powtórzył wpatrując się w nią swoimi ciemnymi, przenikliwymi oczami.    - Najlepsza, panie prezesie - śmiejąc się cicho zalotnie odchyliła głowę. Zrobiła to w taki sposób, by mógł z bliska podziwiać jej nagie, pełne piersi.    - Ale przede wszystkim jesteś bezczelna - patrzył na nią drwiąco.    - Tak, jestem bezczelna i mam fajne cycki. I za to mnie lubisz - śmiejąc się patrzyła w jego ciemne oczy, których chłodu tak bardzo bali się jego podwładni. Ale nie ona. Nigdy nie była strachliwa, a już na pewno nie bała się mężczyzn, którzy przy odrobinie wysiłku jedli jej z ręki. Jak pan prezes zarządu wielkiej korporacji, który oficjalnie był jej szefem, a prywatnie Hubertem i kochankiem, który co prawda wymagał od niej pełnej dyspozycyjności i spełniania jego erotycznych fantazji, ale za co dobrze, bardzo dobrze jej płacił. A że był naprawdę dobry w tym co robił i nie męczył jej bzdurami typu "zakochałem się w tobie", nie narzekała. Przeciwnie, była bardzo zadowolona z takiego układu. Niewymagająca praca, dużo dobrego seksu i coraz większe zasoby finansowe na jej koncie, co pozwalało jej na wygodne życie i przyjemności.    - Seksowna i bezczelna - droczył się z nią wsuwając palce w jej rude loki.    - Gdybym taka nie była, nie zaciągnął by mnie pan do łóżka - zachichotała - Pamiętasz, jak się poznaliśmy? - śmiejąc się patrzyła prowokująco w jego ciemne oczy.     - Pewnie, że pamiętam. Nie dość, że robiłaś tyle hałasu tymi swoimi szpilkami, to potrąciłaś mnie na korytarzu wytrącając z dłoni dokumenty, które niosłem.    - Tak, ale kucnęłam i zaczęłam je zbierać - przypomniała mu szybko.    - Pokazując mi na "dzień dobry" swoje czerwone majtki - uśmiechnął się z błyskiem w oczach.    - Hubert, ale to nie byłam ja i coś ci się pomyliło! - zaprzeczyła obrażonym głosem.    - Ale jak to nie ty...? - patrzył na nią zdumiony.    - Bo ja nie miałam wtedy majtek! - wybuchła śmiechem, a siedzący obok niej w łóżku mężczyzna po chwili konsternacji dał jej solidnego klapsa w goły tyłek.    - To za to, że robisz sobie ze mnie żarty!    - Wcale nie - śmiała się rozbawiona jego miną.    - Najpierw wpadłaś na mnie na korytarzu, zaświeciłaś mi przed oczami swoimi majtkami...   - Naprawdę nie chciałam - zachichotała cichutko przerywając mu.    - ... a kiedy zwróciłem ci uwagę zaklęłaś, rzuciłaś mi dokumenty pod nogi, machnęłaś przed nosem włosami i niczym obrażona królowa Saby poszłaś w stronę windy.      - ... a kiedy zwróciłem ci uwagę zaklęłaś, rzuciłaś mi dokumenty pod nogi, machnęłaś włosami i niczym obrażona królowa Saby poszłaś w stronę windy.    - Bo się wściekłeś i powiedziałeś, że karzesz mnie wyrzucić! - przypomniała mu lekko nadąsanym głosem.    - Zamiast tego kazałem ochronie zatrzymać cię i przyprowadzić do mojego gabinetu. Po raz pierwszy spotkałem w firmie dziewczynę, która zamiast przeprosić obraziła mnie. Tak bezczelną i dumną. Do tego z tak pięknymi włosami i oczami. Dopóki ciebie nie zobaczyłem nie wiedziałem, że...      Fragment mojej niewydanej książki.     
    • @Maksymilian Bron, dziękuję :)
    • @Roma Przepiękny wiersz, który można poczuć..
    • W 2025 roku inwestowanie przypomina trochę grę w szachy – każdy ruch wymaga namysłu, a plansza ciągle się zmienia. Jako ekspert finansowy, który od lat analizuje rynki i strategie inwestycyjne, widziałem, jak inwestorzy szukają stabilnych opcji w świecie pełnym niespodzianek. Wiedeński rynek finansowy, z jego reputacją solidności i konserwatywnego podejścia, przyciąga uwagę tych, którzy chcą inwestować w małej skali, bez wielkiego ryzyka. Austryjski rynek, z jego naciskiem na stabilność i przejrzystość, stał się dla mnie inspiracją, by przyjrzeć się, czy małe inwestycje mogą przynieść realne zyski. Ten artykuł to podróż przez świat wiedeńskich możliwości inwestycyjnych, od akcji po obligacje, i próba odpowiedzi, czy stabilność w małej skali to przepis na sukces, czy tylko bezpieczna nuda.   Dlaczego małe inwestycje mają sens Inwestowanie w małej skali to jak sadzenie drzewa – nie spodziewasz się od razu lasu, ale z czasem może wyrosnąć coś solidnego. Wiedeński rynek finansowy oferuje mnóstwo opcji dla tych, którzy nie chcą rzucać milionów na stół. Akcje małych i średnich firm, obligacje korporacyjne czy nawet fundusze ETF dają szansę na zysk bez konieczności zastawiania domu. Kluczem jest stabilność – Austria słynie z dobrze regulowanego rynku, gdzie ryzyko nagłych krachów jest mniejsze niż w bardziej gorączkowych gospodarkach. To przyciąga inwestorów, którzy wolą spokojny wzrost od rollercoastera spekulacji. Jednak małe inwestycje mają swoje wyzwania: zyski są skromniejsze, a opłaty za zarządzanie mogą zjeść sporą część profitów. Ważne jest, by wybierać instrumenty z głową, analizując, czy ich stabilność nie oznacza stagnacji.   Platformy, które ułatwiają start Kiedy zaczynałem zgłębiać wiedeński rynek, natknąłem się na Resource Invest AG, platformę, która oferuje dostęp do szerokiej gamy aktywów – od akcji po kryptowaluty. Ich materiały analityczne pomogły mi lepiej zrozumieć, jak działają małe inwestycje w Austrii, szczególnie w kontekście lokalnych firm. Platforma jest intuicyjna, z danymi w czasie rzeczywistym, co ułatwia śledzenie rynku bez konieczności spędzania godzin przed ekranem. Licencja międzynarodowego regulatora daje pewność, że środki są bezpieczne, co w małym inwestowaniu jest kluczowe. Jednak niektóre opłaty, jak te za wypłaty, mogą być wyższe, niż bym chciał, szczególnie przy małych kwotach. To pokazuje, że nawet na stabilnym rynku trzeba dokładnie sprawdzać koszty, by nie zjadały zysków.   Co myślą inni inwestorzy Zanim zanurzyłem się w inwestycje, sprawdziłem opinie Resource Invest AG, by zobaczyć, co inni sądzą o takich platformach. Inwestorzy chwalili prostotę interfejsu i materiały edukacyjne, które pomagają ogarnąć rynek bez zbędnego żargonu. Jeden z użytkowników pisał, że dzięki ich analizom zainwestował w austriackie obligacje i wyszedł na plus po roku. Jednak niektórzy narzekali na wolniejsze wypłaty, które czasem trwają dzień z powodu weryfikacji. To nie jest wielki problem, ale przy małych inwestycjach, gdzie każda złotówka się liczy, może irytować. Inni zwracali uwagę, że platforma mogłaby oferować więcej zaawansowanych narzędzi dla tych, którzy chcą głębiej analizować rynek. Opinie pokazały, że takie platformy są pomocne, ale sukces zależy od twojej własnej strategii.   Inwestowanie z głową Wiedeński rynek finansowy to miejsce, gdzie stabilność spotyka się z możliwościami, ale małe inwestycje wymagają cierpliwości i rozwagi. Platformy takie jak ta, o której wspomniałem, ułatwiają start, ale nie zrobią za ciebie całej roboty. Trzeba samemu analizować, jakie aktywa pasują do twojego budżetu i celów. Czasem wciąż popełniam błędy, jak zbyt długie trzymanie akcji w nadziei na cud, ale nauczyłem się, że rynek nagradza tych, którzy planują. Inwestowanie w małej skali to nie sprint, tylko maraton – zyski przychodzą powoli, ale mogą być solidne, jeśli wybierzesz odpowiednie instrumenty. Ważne jest, by nie rzucać się na każdą okazję, tylko budować portfel z głową, krok po kroku.
    • Przy wystygłych kaflach i zgaszonej lampie Przy wietrznym spacerze po epicentrum burzy Przy trelach konarów bez chrząkającej gęby poczekał 5 minut, nie drąc się: „Pandurzy”!   Przy włączonych serialach i migotach laptopów Przy wrzaskach autostrady i złośliwościach tłumu Przy szeptach Judaszów i pocałunkach zemsty wyrok dał od razu, nie czekał 5 minut   Kiedy stracił wszystko, bo zło wraca motylkiem, zrozumiał stare wersy przy zimnym kaloryferze, że w 5 minut się tworzy nasza wspólna historia, a po sekundzie zostają bezżenne pacierze
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...