Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

łódź


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Byłem, przenióśł się tam teraz mój imiennik (razem z nazwiskiem), ale poza tym, że coś działa w kulturze, jak zwykle, to konkretnie nie wiem co..... bo i po co....
;o)

Mnie się tyo miasto podoba, właśnie dlatego, że taki Kraków staje się zbyt jarmarczny i cukierkowy (taki zabytkowy Disneyland), a tu jeszcze jest ta atmosfera "stawania się" i dużo mojej ulubionej secesji i takiego fajnego "smrodku" (pozytywne!) z lat 30-tych ubiegłego wieku. A ja się lubię na te lata stylizować czasem zachowaniem (i ubiorem, jak się uda).....

;o)


a' props lat trzydziestych, Po i PiS - to opierdoliłbym jakiegoś ministra za sałatkę, oj opierdolił

;o)

Opublikowano

...mamy Galerie, Manufakturę ;)
podobno tak słyszałem że uć ma czołowe miejsce w ilości
hipermarketów

Piotrkowską mamy jest to najdłuższa ulica miasta i jeden z
najdłuższych deptaków w europie, zachwyca ciekawą architekturą
Piotrkowska to nasze centrum lubimy to być są tu puby, dyskoteki,
sklepy, jest kolorowo.

Karl Dedecius, jak inni sławni łodzianie
Artur Rubinstein, Aleksander Tansman, Jan Karski
ma swoją salę w Muzeum Historii Miasta Łodzi

łódź nie jest może najpiękniejszym miastem, ale
trochę pojechaliście po bandzie

http://ping.neostrada.pl/foto/Lodz/index.html

nie tego temat dotyczył
chodziło mi o wydarzenia kulturalne łodzi
i o samych łodzian

Opublikowano

łodzian nie lubie. zreszta jak tak gadam ze znajomymi i oceniamy negatywnie kogoś z łodzi nie drążymy tematu, na pytanie odpowiadamy krótko: bo łodzianin. prostackie to bardzo, ale jakże wiele mówi.

Opublikowano

no tak widzę że nikt nie wspomniał o najważniejszym osiągnięciu tego miasta o nowoczesnej stoczni która rozsławiła tę łódż w świecie my u nas w gdańsku też mamy swoje stocznie ba nawet kiedyś mieliśmy jednego sławnego elektryka ale on to wszystko rozkręcił na części pierwsze i w chwili obecnej wodujemy papierowe okręty na motławie

Opublikowano

nikt nie podchwycił tematu z piwem, powiem tak, jeśli krakusom ktoś podrzuciłby to hasło, na drugi dzień siedzieliby przy kuflach.

co powiecie drodzy łodzianie na spotkanie integracyjne?

np przyszły czwartek tj 29. 03. 2007;
miejsce do uzgodnienia, termin też do negocjacji.

Lenka

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


łodzianie ciebie też nie.


dokładnie tak

co wy z tym ubliżaniem, brudem i ubóstwem
ja chciałem tematy kulturalne rozwinąć poszukać
umysłów światłych na poezji.org jakiś łodzian
to piwo fajnie brzmi... ;)
a swoją drogą nie mam
znajomych którzy interesowali by się
poezją.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



z czystej sympatii do miasta i kokieterii wrodzonej :)



swoją drogą pragnę przypomnieć, że wiele znajomości orgowych zostało nawiązanych właśnie w Łodzi (patrz III Łódzka Noc Poetów organizowana przez Adama Szadkowskiego).
osobiście, uważam, że w tym mieście o ogromnym potencjale, niestety za wiele się nie dzieje - ale to już pole do popisu dla Was. jest mnóstwo knajp i innych miejsc gdzie można by organizować chociażby małe spotkania poetyckie, dyskusje, slamy etc. tylko, że chyba nikomu się nie chce. poza tym, w Łodzi wychodzi Tygiel Kultury, tworzy Marek Czuku (miałam okazję poznać) etc. ale to tylko niuanse. nie bardzo rozumiem ten zastój, zważywszy na działalność uczelni artystycznych, uniwersytetu, napływ młodych ludzi. przecież Łódź ma nie tylko supermarkety i wielkie blokowiska..:/

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jesień jest zawsze piękna w barwach ciepłych skąpana wspomina uroki lata pokory ucząc od rana ;)))
    • W podziemnym przejściu handluje głupek. Z roztartym nosem jak majeranek. Wertykalnie przedstawia swoje dzieła. Wystawia arlekiny jak z rękawa. Nostalgia za wódą wyryła mu bruzdy na czole i policzkach. Czarne jak heban usta, przepalone fajkami, wydmuchują już tylko w dal sadze. Przechodząc obok niego, wymamrotał coś pod nosem: — Kup pan książkę. Spojrzałem. Uśmiech u stóp drabiny — Henry Miller. Nowela za uśmiech i pięć fajek. Do dziś nie mogę jej zapomnieć. Wyryła mi na czole takie same bruzdy. Tyle że ja już tyle nie palę. Nieraz, kiedy czuję fajki, wstrzymuję powietrze i nie oddycham. Po drodze tyle syfu w powietrzu. Butadien w aerozolu, brylantyna we włosach. Boję się, że wybuchnę od zapalonego papierosa. Eksploduję jak brudna bomba w Central Parku. Impreza u hermafrodyty. Tam zawsze odchodziły niezłe akcje. Umówiłem się z kumplem. Furmanek jeździł bordowym polonezem. Kurwa, strach było wsiadać — bagażnik pełen dragów. Ale co tam — imprezą pachnie. Pojechaliśmy do „Kulturalnego” na parę piwek. Tam ekipa już czekała. Z głośników zalatywało Riders on the Storm – The Doors. Zapaliłem papierosa, czekając na browara. Dwóch znajomych z roku zaparkowało pod knajpą i wciągali kolejkę „wściekłego”. Wzięło mnie na kazania: — Po pijaku to średnia jazda, chłopaki. — A poza tym, na Karmelickiej macie samochód na chodniku. Pały zholują. Po pół roku na obronie dowiedziałem się, że pały… to oni. Niezły film. A Furmanek częstował ich marychą, nie wiem ile razy. I ten bagażnik z dragami. Wiem co mówię — nie raz w nim jechałem. Siedząc z Dominikiem, oglądaliśmy laski. Pełno ich tam było — w końcu „Kulturalna” i „Rentgen” to knajpy UJ-tu. Dwie miejscówki, gdzie można było naprawdę zabalować. Siedzimy i oglądamy. W drugiej Sali jakiś performance — laski w białych kitlach mieszają koktajle. Wymalowane na kobiety-wampy. Faceci z ogonami, wymachując rękami, oddają się rytmicznym, fallicznym tańcom. A my tak ukradkiem: raz na zgrabne tyłki studentek, raz na performance. Rozmawiamy o filozofii kartezjańskiej i dualizmie. Skąd ten Kartezjusz — sam nie wiem. Ale jak mawiał Dominik: — Świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia. — Wiesz, czemu Konfucjusz jeździł tyłem na osiołku? — Bo chciał zobaczyć świat od tyłu. I tak w kółko. Zaczął się temat piękna. — Stary, wiesz czym jest piękno? — Znasz istotę piękna? Zamyśliłem się. — Piękno… rzecz względna — odpowiedziałem. — A czy brzydkie może być piękne? — No wiesz, stary… — Zrób kolejkę, to ci powiem, jak to jest. Podczas rozmowy nie zauważyliśmy, że zrobiło się ciasno przy stoliku. Wzięliśmy jakieś browary. Po chwili wracamy do rozmowy. Dominik uśmiechnięty, ciągnie swój wywód. — Bo widzisz: ona — piękna, zgrabna, rasowa blondyna. A on — niski, cherlawy, syfy na twarzy. I są razem. I się kochają. Albo odwrotnie: ona niska kulka, a on wysoki, postawny facet. Wszyscy razem, wszyscy się kochają. — No tak… w sumie często tak bywa — przytakuję. — Bo oni zanurzeni byli w tej samej boskiej materii. Dotknęli oboje istoty tego samego piękna. — Dobrze mówisz, stary. — Platon był gościem. Dominik nie zwraca na mnie uwagi, nawija dalej. — Widzisz, na rynku, przy Adasiu, jest kałuża. Brudna. Ktoś w nią splunie, ktoś zakiepuje fajkę, ohyda. Każdy ją omija, żeby nawet kaloszy nie zamoczyć. — Ale… przyświeci słońce. Odbije się w niej wieża Kościoła Mariackiego. I ta sama kałuża staje się dziełem sztuki. Możesz kupić akwarelę i będziesz się nią zachwycał całymi dniami. — Piękno, piękno i jeszcze raz piękno. Pojęcie względne. Można by o nim całymi dniami i nocami rozprawiać. Ciężko by było — gdyby się nie przysiadła Siwa. Ładna blondynka z kamienicy przy Alejach. Ojciec jakiś szych, ponoć w policji. Wiecznie go nie było — więc piliśmy i upalaliśmy się u niej w mieszkaniu. Raz o mało nie spadłem z dywanu. Siwa chodziła z Oliwią — przyjeżdżała ze Śląska. Czarnula, włosy na Kleopatrę. Rasowe kobiety, obie. Na roku było ich sporo. Ja, Dominik, Furman i Piotr — byliśmy trzy razy K. Z kilkoma jeszcze facetami byliśmy mniejszością. Rok należał do kobiet. Była drobna Kaśka — dla odmiany, ojca miała z Indii. Ładna ciemna karnacja. Była Magda z Tarnowskich Gór. Wszystkie łączyło jedno — były ładne i mądre. Ale nie o tym mowa. Siedząc z Dominem w knajpie, rozmawiając o filozofii, oglądając panienki, w pewnej chwili postanowiliśmy: — Wyruszamy. Na zachód. Na koncert do Wrocławia. Prawie wakacje, piękne lato. Wyruszamy stopem przed siebie.                                                                                              
    • Śliczny, taki czuły wierszyk.
    • Myśl pozytywna nas uratuje:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...