Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

*** (chciała dla dziecka zatańczyć)


Yoanna H

Rekomendowane odpowiedzi

chciała dla dziecka zatańczyć
raz nawet próbowała
chciała zagrać dla dziecka na fortepianie
kapiącymi krwią (bynajmniej nie życia)
palcami
chciała dziecko spróbować przeprosić
ale już bez wybaczenia
nosić winę pod drugim sercem
chciała dziecku też tęczę wymalować całą
czarno-szaro-białą jak farbowany tercet
chciała dziecku wielkie powieści pisać
z małą duszą na ramieniu
małą
tak brzydką tak małą
chciała dziecko z całych sił kochać
chciała tak kochać
nie umiejąc wcale

i chciałaby chciała
umrzeć
powiesić się
w spazmatycznym łkaniu
sens życia dziecka
powierzyć woli stryczka
oddać się umieraniu

i oddawszy siebie
dziecko oddała
umarła
bo tak chciała
bo chciała pokazać innym
że do kochania się nie dopasuje
do końca aż od zarania
tym swoim pieprzonym
"chceniem"
zawsze tylko rujnuje

śmiercią (wydaje się tylko, że) naprawiła
morale swoich uczuć niewzruszonych
jak i tych jeszcze
nienarodzonych
zawiązawszy pętlę
skoczyli razem
oboje

i tylko się śmieją te
co nie rozumieją
inteligentne stoickie bezdzietne one

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
    • @Marcin Sztelak Dobre pisanie, mała uwaga, wszechświat raczej nas przeżyje, przetrwa
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...