Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Yoanna H

Użytkownicy
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Yoanna H

  1. Hm... "te odcienie szarości" w obydwu sytuacjach biorą się stąd, że osoba, która malowała obrazy w ten sposób, jest jedna i ta sama. Autor obrazów w kawiarni podpisywał się jako "Carol Grish", a na końcu Elena prosi Karola o papierosa. Skąd znałaby jego imię, jeśli nie ze skojarzenia technik malarskich? Dziękuję za 3/4 plusa i wskazanie błędów. :)
  2. Dziękuję za ten plus i trafne uwagi. :) Co do 'zbyt szybkiego narastania uczuć', to jest to ewidentnie racja, ale nie wiem, czy bez tego osiągnęłabym ten efekt 'ulotności chwili'. Pozdrawiam.
  3. - Napije się pani kawy? Pytanie to zostało zadane uprzejmie. Nad wyraz uprzejmie. - Z dużą ilością mleka i cukru proponuję. Wedle pani upodobań, czy tak? - Tak. Skąd pan... "Pan" pstryknął krótko palcami. Kelner zwinnie odebrał zamówienie na dwie latte i zniknął za kontuarem. W tym czasie mężczyzna zdążył się już przysiąść do stolika. Swobodnym ruchem zarzucił marynarkę na oparcie fotela i poluźnił krawat. - Więc czym się pani interesuje?- zapytał, jakby prowadzili już od chwili zajmującą rozmowę. Kobiecie, zbyt onieśmielonej nonszalancją nieznajomego, nie przeszło nawet przez myśl pytanie, kim jest. Odpowiedziała tylko, może nawet zbyt szybko: - Historią sztuki. Głównie malarstwem. - Może znajdziemy więc wspólny język. Maluję... od czasu do czasu. - Mężczyzna uśmiechnął się lekko. Nie wyglądał na typowego artystę. Ci, których tak się nazywa, nie chodzą w eleganckich garniturach krojonych na miarę, ani nie odwiedzają zbyt często najdroższych warszawskich kawiarni. Kelner postawił przed nimi dwie latte. - Teraz pani kolej - powiedział w końcu, wśród przedłużającej się ciszy. Pomiędzy nich wkradł się dym papierosowy, ulatujący z sąsiedniego stolika, gdzie zasiedli dwaj rośli mężczyźni. - Moja? - Tak, pani. Proszę teraz mi zadać jakieś pytanie. - Dobrze więc. Zapytam o pańskie imię. Mężczyzna uniósł jedną brew, rozbawiony. - Mam nadzieję, że zdaje sobie pani sprawę z tego, co miałoby to oznaczać. - Co takiego? - Że przestaniemy się tytułować per "pan", per "pani". Uprzejmość nie będzie już tak wyszukana! A i pani mniemanie o mnie ulegnie pewnemu... sprecyzowaniu. - Niekoniecznie - odpowiedziała kobieta, choć wiedziała, że tak właśnie będzie. Nie uważała tego jednak za coś będącego nie na miejscu. Przeciwnie - pragnęła się dowiedzieć jak elegant-artysta ma na imię. To by nadało jej nieco więcej pewności, a należała do tych ludzi, którzy nie lubią tracić gruntu pod nogami. - Załóżmy, że powiedziałbym, iż mam na imię... - mężczyzna rozglądnął się, jakby w poszukiwaniu natchnienia. Spojrzał na jeden z obrazów na ścianie, podpisanych nazwiskiem Carola Grisha. - ...Karol. Natychmiast pokojarzyłaby mnie pani z innymi znanymi sobie Karolami. Podświadomie przypisała ich cechy. Zaszufladkowała w pewien sposób. - Niekoniecznie - powtórzyła, ale już mniej pewnie, bo wiedziała, że i w tym jest sporo racji. "Pan" pozostał "panem" i to on zadał kolejne pytanie: - Dlaczego lubi pani tę kawiarnię? - A lubię? - Wnioskując po tym, jak często pani tu przesiaduje. Kobietę ogarnął niemiły dreszcz. Faktycznie, dość często. Ale czyżby była śledzona? - Skąd... - Najpierw odpowiedź na moje pytanie poproszę. - Mężczyzna skończył dopijać kawę i odstawił z brzękiem filiżankę na spodek. - A jakie było? - zapytała roztargniona. - Dlaczego pani lubi tę kawiarnię? - powtórzył powoli, jak powtarza się małemu dziecku. - Ze względu na portrety. Malowane tylko farbami w odcieniach szarości. Z daleka wyglądają jak stare fotografie. Wcale nie o tym chciała mówić. Znać jego imię, to jedyne, czego w tej chwili pragnęła. - Tak? A myślałem, że po prostu podają tu dobrą kawę. Coraz więcej papierosowego dymu, głośnych rozmów. Śmiechów i urywek zdań, dochodzących z sąsiednich stolików. - Rozumiem, że teraz moja kolej - odezwała się po chwili kobieta. - Czekałem, aż pani zrobi jakiś krok. - Jak to jest, że artysta nosi elegancki garnitur? - Nie wiem. Proszę zapytać jakiegoś artysty. Pali pani? - Od czasu do czasu. Mężczyzna sięgnął do kieszeni przewieszonej przez poręcz fotela marynarki i zaproponował papierosa. Ona jednakże odmówiła. - Więc nie tym razem? - Nie. - A kiedy zwykła pani palić? - zapytał, prawie drwiąco. Przez chwilę zastanawiała się, co odpowiedzieć. W końcu usłyszała, jakby z zewnątrz, jakby to nie jej usta mówiły: - Kiedy czuję się niekochana. Mężczyzna nic nie odpowiedział, ale ledwo dostrzegalne drgnięcie jego ust ujawniło zaskoczenie. Miłe zaskoczenie. - Czy jest pani z kimś związana? - zapytał, zmieniając ton na głębszy, jakby bardziej męski. Schował papierosy z powrotem do kieszeni. - Nie - odpowiedziała szybko. Znów za szybko. - Ciekawe. Taka piękna kobieta powinna przebierać w kochankach. - Przebierać w kochankach, ale nie być z kimś związaną - zripostowała. - Och, rozumiem już, dlaczego nie. Nagle, przy sąsiednim stoliku nastąpił wstrząs. Młody mężczyzna, w trakcie kłótni z sąsiadem, walnął pięścią o blat z takim impetem, że filiżanki głośno zabrzęczały o spodki, a jedna z nich spadła na ziemię. Dźwięk tłuczonej porcelany wypełnił uszy wszystkich obecnych w kawiarni. Po tym nastąpiła kilkusekundowa cisza, niezmącona niczym, prócz cichej muzyki jazzowej, sączącej się niewyraźnie z głośników. A wśród niej jedno jedyne: - Mam na imię Elena. Zrobiła to bez większego zastanowienia. A efekt osiągnęła bardziej piorunujący, niżby zdołała sobie zaplanować. Na chwilę wszystkie twarze, nie tylko tajemniczego "pana", zwróciły się w jej stronę. "Mam na imię Elena", "Mam na imię Elena". Wydawało się, że są to jedyne istniejące na świecie słowa. - Eleno. Chciałbym cię namalować. No. A teraz jeszcze te. * - Nie jestem artystą, nie mam własnego atelier - mówił, przekręcając klucz w zamku. Zaproponował, by poszli do jego mieszkania, a jednocześnie - chwilowej pracowni. Chwilowej - dopóki czegoś nie wynajmie. Jak na człowieka, który chodził w dopasowanym garniturze i lubował się w ekskluzywnych kawiarniach, urządził się niezbyt luksusowo. - Nic mi to nie przeszkadza - powiedziała Elena, przekraczając próg niezwykle skromnego, ale i schludnego mieszkania. - Widzę, że wprowadziłeś się niedawno. - Nie, pięć lat temu. Białe ściany, jasny drewniany stół i kilka krzeseł zapełniały salon. Książki, które leżały na niskich półkach wyglądały na nigdy niedotykane. Pod światło można było zobaczyć kurz, który je pokrywał. Sofa w rogu pomieszczenia wyglądała wprawdzie na nową, ale biała jak wszystko wokół - potęgowała uczucie sterylności. - Rzadko tu jednak bywam. Ciągle jestem w podróży. Proszę, rozgość się. Elena przysiadła niepewnie na brzegu sofy, a mężczyzna zniknął w głębi drugiego pomieszczenia. - Przyniosę farby! - krzyknął stamtąd. Przez wysokie okna wpadało jasne światło. Całe pomieszczenie było w nim skąpane. Brak firanek skutecznie to ułatwiał. - Doskonałe oświetlenie! - krzyknęła głośno w stronę lekko uchylonych drzwi drugiego pomieszczenia. - Tak, wiem. - Mężczyzna wyszedł zza nich, niosąc w naręczu farby i wielki blok. "No tak, blok" - pomyślała Elena, nieco rozgoryczona. "Chyba nie należało się spodziewać płótna..." - Proszę, usadow się, Eleno, tak, jak ci wygodnie. Powinnaś czuć się swobodnie. Podczas portretowania nie możesz się ruszać, ani mówić. - A oddychać? Mężczyzna puścił sarkastyczny ton mimo uszu. - Proponuję, byś bardziej zagłębiła się w sofę. Lekko zwróciła twarz w stronę okna, ale patrzyła się na mnie. I odgarnęła choć trochę tych swoich pięknych orzechowych włosów z twarzy. Kobieta usłuchała go, acz z nieco powątpiewającą miną. Czuła się coraz bardziej nieswojo. Rozważała, jak to było w ogóle możliwe, że jeszcze kilkanaście minut temu uznawała portretowanie jej osoby za coś elektryzującego. A tajemniczość nieznajomego - śmieszne wręcz - za dobry omen - O, tak, teraz idealnie. Mężczyzna ustawił blok o oparcie krzesła tak, by Elena nie mogła ujrzeć nawet jego skrawka, a farby ułożył sobie na kolanach. W skupieniu naniósł pierwsze plamy i linie wprawnymi pociągnięciami pędzla. Nie wydawał już więcej poleceń, jedynie raz czy dwa zdarzyło mu się powiedzieć, ale to jakby do siebie: - No, proszę, uśmiechnij się choć trochę. Tak oczami... Od kiedy zaczął ją malować, w pomieszczeniu zaległa kompletna cisza. Nasączona była ona jednak tym razem skupieniem i uwagą. I czymś jeszcze. Od czasu do czasu, przerywana dźwiękiem bardziej smagłych pociągnięć pędzla i westchnieniami, nie stawała się jednak męcząca. Elena starała się przybrać na twarzy najbardziej dumną minę, jaką potrafiła. Co chwila zapominała się jednak z inteligentnym marszczeniem brwi i delikatnym wydymaniem ust. - Eleno - powiedział w pewnym momencie "malarz". Kobieta niemalże podskoczyła na dźwięk swojego imienia. - Eleno... - powtórzył. Nie odezwała się. Jedynie lekkie napięcie odmalowało się w jej oczach. - Nie znam nikogo, o takim imieniu. Piękne. Jak i ty. Jesteś piękna. Nie był to żaden nadzwyczajny komplement. Elena słyszała go dość często, ale nigdy jeszcze nikt nie wypowiedział go tak... inaczej. Miękko. Intymnie. - Ja zaś mam dość pospolite imię. Dlatego wolałbym się z nim nie zdradzać. Choć wiem, że dalej chcesz je znać. Potwierdziła to swoim milczeniem. - Napewno znasz jeszcze kogoś, kto je nosi. Wolę jednak nie być kolejnym z tą plakietką... Chciałbym być twoim jedynym o tym imieniu. Mężczyzna po raz ostatni dokonał poprawek przy portrecie. Zamknął z trzaskiem pudełko z farbami. Obraz gotowy. Elena odczytała to za znak, że może się końcu ruszyć. Jednak na powrót zamarła, słysząc: - Chciałbym być pani tym jedynym. Energicznym ruchem odwrócił portret ku niej. Był zdecydowanie niesamowity. Piękny. I wcale nie wyglądała na nim dumnie. Raczej... tęsknie. Wyglądał jak fotografia, to przez te odcienie szarości. Doskonale komponował się również z wieloma innymi portretami, wywieszonymi w kawiarni. - Karolu, proszę, podaj mi papierosa.
  4. świeżymi wzgórzami poziomek promienność zachodzi ostatkami nie płacze - z biodrami nieruchomymi i gruzami z marzeń powstałymi czeka - być może kiedyś się odrodzi lecz nie teraz - wiodąc koszmar niebłogi z poziomkowymi ustami skrępowanymi nie wejdę ci nigdy do głowy nie wiem jak to jest nosić w białe kropki czarny kostium kąpielowy nie wiem jak to jest nosić kosz poziomek w pięcioletnich dłoniach nie wiem jak to jest nosić brzemię gwałtu i niewinność utraconą kochającym sercem ofiaruję ci przebudkę wprost do świata poziomek już dojrzałych wszystko dzięki miłości - z ciałem związanej małych biorę poziomek z twoich włosów całe ich wzgórza potem zlepione zakazaną czerwienią znaczą się po ciele krzyczą za czystością naruszoną sobie zawsze wejdę do głowy wiem czemu lubię nosić spaczony koszyk poziomkowy wiem czemu lubię nosić twoje drobne piersi w mocnych dłoniach wiem czemu lubię nosić imię "mamo" krzykiem wzmocnione
  5. Yoanna H

    "Klucz od serca"

    stoję - szczelnie od wewnątrz zamknięta w pokoju po sufit pełnym urojeń zarośnięta sterylną czystością gojeń ran się nie doczekawszy miłością która działa jak przynęta oszukawszy samą siebie - stoję siedzę - udając że echo nie pamięta klucza schowanego pod poduszką zachęta to do niemojego świata obcych wróżką dobrych snów nie jestem sama sobie chłopcy - to o nich lubią śnić inne dziewczęta nadzieją ja zaś nie tknięta nawet maluszką - siedzę leżę - we łzach, zaś dziurka od klucza uśmiechnięta szepcze mi bym nie była jak szczęścia własnego morderca przysunięta do dziurki oglądam cudze spełnione marzenia serca ich na wierzchu tajemnice troskliwe gesty zatracenia przez to się doczekałam i rozpaczliwej zachęty przywołując więc wspomnienie pewnej twarzy chłopięcej - leżę z kluczem połkniętym
  6. Dziękuję za wszystkie komentarze, mniej, lub bardziej konstruktywne. Nawiasem mówiąc mnie też zastanawiają te ,,te zwierze polaczki". ;) Apropo kilku rzeczy: *przepraszam sympatyków szczurów, ale wydały mi się ciekawym porównaniem, poprzez stereotypowe skojarzenia z tym zwierzęciem, *nie można generalizować - w końcu prostytutka zostaje nią czasami nie z braku pieniędzy, ale... hm... innych doznań? Może miłości właśnie? A z pewnością klienci dzielą się na pewne grupy i jedna z nich to zapewne mężczyźni, którzy z braku zainteresowania, czy uczucia od swoich żon/partnerek, szukają ich gdzie indziej, *jeśli chodzi o "wilgoć muszli" to jest to metafora... zazwyczaj użwyana w innego typu wierszach, pięknych erotykach (również i w prozie), gdzie poeci nagminnie używają porównań typu: "wilgoć słonej muszli", by określić delikatniej coś bardziej intymnego, na co znamy tylko medyczne, lub wulgarne określenia. Słówka "klozetowej" dodałam, żeby zburzyć ten obraz delikatności, niewinności, niejako - właściwości pierwowzoru. Ale wiadomo to tylko moja autorska inetrpretacja i własny odbiór.
  7. zimna suka z rozłożonymi nogami szuka miłości szczury kręcą się wokół jej kolan ud i bioder spijają chciwie wilgoć smakuje zupełnie jak ta ściekowa wilgoć muszli klozetowej szczury też szukają miłości
  8. Powtórzeniami, zwłaszcza słowa "dziecko", chciałam podkreślić, kto w tym wierszu jest najważniejszy. Chociaż może faktycznie nie powinnam posuwać się do łopatologii.
  9. chciała dla dziecka zatańczyć raz nawet próbowała chciała zagrać dla dziecka na fortepianie kapiącymi krwią (bynajmniej nie życia) palcami chciała dziecko spróbować przeprosić ale już bez wybaczenia nosić winę pod drugim sercem chciała dziecku też tęczę wymalować całą czarno-szaro-białą jak farbowany tercet chciała dziecku wielkie powieści pisać z małą duszą na ramieniu małą tak brzydką tak małą chciała dziecko z całych sił kochać chciała tak kochać nie umiejąc wcale i chciałaby chciała umrzeć powiesić się w spazmatycznym łkaniu sens życia dziecka powierzyć woli stryczka oddać się umieraniu i oddawszy siebie dziecko oddała umarła bo tak chciała bo chciała pokazać innym że do kochania się nie dopasuje do końca aż od zarania tym swoim pieprzonym "chceniem" zawsze tylko rujnuje śmiercią (wydaje się tylko, że) naprawiła morale swoich uczuć niewzruszonych jak i tych jeszcze nienarodzonych zawiązawszy pętlę skoczyli razem oboje i tylko się śmieją te co nie rozumieją inteligentne stoickie bezdzietne one
  10. Zupełnie przypadkowo (a może i nie) utożsamiam się z podmiotem lirycznym... w większości kwestii. Może dlatego tak mi się podoba.
  11. Yoanna H

    "Zawołaj"

    "Zawołaj" zawołaj mnie każdym imieniem jakie znasz nazwij mnie jak tylko chcesz wybierz którą mam przywdziać twarz ale proszę zauważ mnie zawołaj mnie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...