Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ciemne, kręcone włoski. Pokerowa buźka. Niezbyt wysportowana klata. Lekko wystający i dopełniający wrażenie ogólne, brzuszek.
Tak pokrótce zarysować można postać pana P.
Osobnika dość specyficznego. Nawet tak bardzo, że miałem obawy, co do umieszczania go na kartach tej powieści. Po chwili zastanowienia, doszedłem do wniosku, iż tło bez głównego bohatera (a nim pan P. jest bez wątpienia) mogłoby wyglądać dość monotonnie i statycznie:

Zachodnią stronę miasta przystrajały ślady po niedawno strzyżonych krowach.
Wschodnia część wypełniał blask krwiście wtapiającego się w ziemię słońca.
Północ i południe to zbyt wielka nuda aby w ogóle coś o nich pisać...

Niestety uznałem, że brak głównego bohatera, to na tyle poważny problem, aż muszę się zastanowić... Chwila... Jeszcze momencik... Wiem!... może główną postacią tej książki uczynię mały kawałek ziemi leżący nieopodal!
Zatem:
Mały kawałek ziemi leżał nieopodal. Leżał tak i leżał i nic nie wskazywało na to żeby jego status społeczny oraz sytuacja rodzinna miały ulec zmianie w przeciągu najbliższych kilku godzin, dni, miesięcy...
- Może postaw na nim supermarket – złudził się głos trzeciorzędnej, nie wymyślonej jeszcze postaci, która przemknie niezauważona pod koniec trzeciego rozdziału.
...lat...
- ...zasadź drzewka, to przyjmiemy, że pracuje w kamuflażu – złudził się ten sam głos, tej samej postaci, która (przy dobrym nastroju autora) pojawi się jako ozdobnik chodnika. Tuż po, niezbyt patetycznej, scenie zbiorowego ataku kamikaze ku czci hybrydy pewnej odmiany boga z przenośnym zestawem multimedialnym.
...wieków...
- No dobra! Pójdźmy na kompromis. Jak posadzisz drzewka, to mogę raz w miesiącu przystrzyc trawnik.- złudził się...
Zaraz, zaraz, zaraz!!!
Ja jestem autorem tej powieści! Ja opisuję panującą tu rzeczywistość i wymyślam fabułę!
- Fabułę!? Buahahahahahahahahaha.... Nie potrafisz nawet stworzyć głównego bohatera
Jak śmiesz...Jestem w pewnym sensie twoim Bogiem. Masz o tyle lepsze rozeznanie w tym wszystkim, że fakt twego istnienia jest już sam w sobie dowodem na moje istnienie.
- Bogiem!? Walnął Cię ktoś kiedyś w dzieciństwie, bo jak nie to wymyśl mi młotek.
I w dodatku pyskujesz... Dość tego. Gdzie jest „backspace”
- O nie! Tylko nie „backspace”...phi!
O TAK!!! Powiedz papa, bo pół stronicowy „ty” właśnie zostaje zastąpiony czymś bardziej kreatywnym. Czysta kartką.
- Chyba nie masz zamiaru dalej pisać. Ok.! Wymaż mnie, ale obiecaj, że przestaniesz. Umrę przynajmniej w słusznej sprawie.
Deus Ex Machina. Pozdrów igłę na twardym dysku.
- Aaaaaa!!!!!!!!! Czuję jak rozrywa moje ciało. Boli! Nie zasłużyłem na taki los. Błagam. Zakończ to! Zrestartuj komputer.
Ale ja jeszcze nie wcisnąłem...Uh!...kretyn.
- W sumie to nie możesz mnie teraz skasować. Jakby nie było, stałem się częścią Ciebie. Sam się nie wymyśliłem. Poza tym, na tle wszystkich wydarzeń. Wszystkich zwrotów akcji i tak dalej, jestem najbardziej zarysowaną psychologicznie postacią.
Nie praw mi kazań bo.... bo nie! Jam jest twój początek. Więc będę tez i końcem.
- A jam jest początek twego opowiadania. Halo!!! Anybody home. Patrz mi na us.. posłuchaj.
JA...słuchaj dalej...JESTEM...GŁOWNYM BOHATEREM!
To nie możliwe. Wiedziałbym o tym... chyba..?
- No to już wiesz. Na imię mam...
...Porter!
- O boże! Nie masz czegoś bardziej oryginalnego?
Zawrzyjmy układ. Jestem gotów pozostawić Cię na kartach tej książki. Bądź sobie nawet głównym bohaterem. Ale ja tutaj nadaję kształt czasoprzestrzeni w której zaistniejesz i nie...
- Ale ja...
Nie przerywaj! Żadnych „ale”! I tak masz szczęście, że nie jesteś całkowicie bezwolnym wytworem mojej wyobraźni. Bądź, co bądź szczytem ambicji tego nie nazwę, ale lepszy cham w książce niż skrzypek na dachu.
- No dobra. Zastanawiam się tylko czy zdołam nie popełnić samobójstwa przed ostatnim rozdziałem.

Teraz, hym, hym.
W jakim gatunku widzisz siebie najchętniej.
Może horror. Zawsze chciałem napisać horror. Coś krwawego. Połączenie „Lśnienia” z „Teksańska masakrą piłą motorową”.
- Jasne! Nie lubię biegać. Poza tym, przez pierwsze pół książki będę mdlał na widok krwi, a przez drugie rzygał na widok flaków, mózgów... Myślałem, że stać Cię na coś bardziej ambitnego.
Bla, bla, bla. A może masz aspiracje zostać bohaterem jakiegoś ciągu...!?
- O! Brzmi zachęcającą. Jakiś dramat psychologiczny o ćpaniu.
Zamknij się! Bohaterem ciągu wierszy. Jeeezu!
- Nie! No oczywiście. Przy twoim talencie i moich predyspozycjach co najwyżej napiszesz podręcznik do języka polskiego.
No dobra. Mądralo. Co byś zaproponował.
- Szczerze! Wisi mi to. I tak nie wymyślisz nic wciągającego.
Ok. Wiesz co? Poeksperymentujmy. Tytuł roboczy „Fausternacja”...
-Dobre. Pewnie sam wymyśliłeś. Zrób myślnik i dopisz „powiedział z przekąsem”.
Powiedzmy. Zapożyczyłem. W myśl tradycji literackiej i czegoś całkiem świeżego.
Aha. I od tej chwili nazywasz się Marcelus.
Jakieś pytanko?
- Czy...
... Tak myślałem. Ale nie ma na to czasu. Czas krzyknąć AKCJA!!!...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jesteś tu pierwszy raz, prawda? Otóż od strony technicznej ta stronka faktycznie troszkę nie teges. To się często zdarza. kiedy puszczam tekst uciekają mi akapity i mieszają się linijki, to trochę frustrujące, ale nie łam się, nie tylko Tobie się zdarza.
Co do opowiadania, właściwie jest to tekst o rodzeniu się opowiadania, więc przedstaw nam wkrótce co się z tego urodziło.
Ciekawy dialog.
Opublikowano

1) Wschodnia część wypełniał - wschodnią
2) "to na tyle poważny problem, aż muszę się zastanowić" - To "aż" aż razi. Lepiej: to na tyle poważny problem, że z pewnością wart zastanowienia - (lub coś w tym rodzaju)
3) kamikaze - nie jestem pewny, ale chyba "kamikadze"
4) że fakt twego istnienia - lepiej: twojego istnienia - "twego" brzmi archaicznie i brzydko
5) Czysta kartką - czystą
6) Więc będę tez i końcem - też
7)GŁOWNYM BOHATEREM - głównym

Podobało mi się. Bardzo lubię takie szaleństwa. AKCJA!!!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...