Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Stłuczone Szkiełko Mędrca

Użytkownicy
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Stłuczone Szkiełko Mędrca

  1. Tak się zastanawiam, już na wstępie, dlaczego akapity pouciekały i czcionka się zmieniła?? Bo rozdzieliłem mowę autora i bohatera różnymi czcionkami ;/
  2. Ciemne, kręcone włoski. Pokerowa buźka. Niezbyt wysportowana klata. Lekko wystający i dopełniający wrażenie ogólne, brzuszek. Tak pokrótce zarysować można postać pana P. Osobnika dość specyficznego. Nawet tak bardzo, że miałem obawy, co do umieszczania go na kartach tej powieści. Po chwili zastanowienia, doszedłem do wniosku, iż tło bez głównego bohatera (a nim pan P. jest bez wątpienia) mogłoby wyglądać dość monotonnie i statycznie: Zachodnią stronę miasta przystrajały ślady po niedawno strzyżonych krowach. Wschodnia część wypełniał blask krwiście wtapiającego się w ziemię słońca. Północ i południe to zbyt wielka nuda aby w ogóle coś o nich pisać... Niestety uznałem, że brak głównego bohatera, to na tyle poważny problem, aż muszę się zastanowić... Chwila... Jeszcze momencik... Wiem!... może główną postacią tej książki uczynię mały kawałek ziemi leżący nieopodal! Zatem: Mały kawałek ziemi leżał nieopodal. Leżał tak i leżał i nic nie wskazywało na to żeby jego status społeczny oraz sytuacja rodzinna miały ulec zmianie w przeciągu najbliższych kilku godzin, dni, miesięcy... - Może postaw na nim supermarket – złudził się głos trzeciorzędnej, nie wymyślonej jeszcze postaci, która przemknie niezauważona pod koniec trzeciego rozdziału. ...lat... - ...zasadź drzewka, to przyjmiemy, że pracuje w kamuflażu – złudził się ten sam głos, tej samej postaci, która (przy dobrym nastroju autora) pojawi się jako ozdobnik chodnika. Tuż po, niezbyt patetycznej, scenie zbiorowego ataku kamikaze ku czci hybrydy pewnej odmiany boga z przenośnym zestawem multimedialnym. ...wieków... - No dobra! Pójdźmy na kompromis. Jak posadzisz drzewka, to mogę raz w miesiącu przystrzyc trawnik.- złudził się... Zaraz, zaraz, zaraz!!! Ja jestem autorem tej powieści! Ja opisuję panującą tu rzeczywistość i wymyślam fabułę! - Fabułę!? Buahahahahahahahahaha.... Nie potrafisz nawet stworzyć głównego bohatera Jak śmiesz...Jestem w pewnym sensie twoim Bogiem. Masz o tyle lepsze rozeznanie w tym wszystkim, że fakt twego istnienia jest już sam w sobie dowodem na moje istnienie. - Bogiem!? Walnął Cię ktoś kiedyś w dzieciństwie, bo jak nie to wymyśl mi młotek. I w dodatku pyskujesz... Dość tego. Gdzie jest „backspace” - O nie! Tylko nie „backspace”...phi! O TAK!!! Powiedz papa, bo pół stronicowy „ty” właśnie zostaje zastąpiony czymś bardziej kreatywnym. Czysta kartką. - Chyba nie masz zamiaru dalej pisać. Ok.! Wymaż mnie, ale obiecaj, że przestaniesz. Umrę przynajmniej w słusznej sprawie. Deus Ex Machina. Pozdrów igłę na twardym dysku. - Aaaaaa!!!!!!!!! Czuję jak rozrywa moje ciało. Boli! Nie zasłużyłem na taki los. Błagam. Zakończ to! Zrestartuj komputer. Ale ja jeszcze nie wcisnąłem...Uh!...kretyn. - W sumie to nie możesz mnie teraz skasować. Jakby nie było, stałem się częścią Ciebie. Sam się nie wymyśliłem. Poza tym, na tle wszystkich wydarzeń. Wszystkich zwrotów akcji i tak dalej, jestem najbardziej zarysowaną psychologicznie postacią. Nie praw mi kazań bo.... bo nie! Jam jest twój początek. Więc będę tez i końcem. - A jam jest początek twego opowiadania. Halo!!! Anybody home. Patrz mi na us.. posłuchaj. JA...słuchaj dalej...JESTEM...GŁOWNYM BOHATEREM! To nie możliwe. Wiedziałbym o tym... chyba..? - No to już wiesz. Na imię mam... ...Porter! - O boże! Nie masz czegoś bardziej oryginalnego? Zawrzyjmy układ. Jestem gotów pozostawić Cię na kartach tej książki. Bądź sobie nawet głównym bohaterem. Ale ja tutaj nadaję kształt czasoprzestrzeni w której zaistniejesz i nie... - Ale ja... Nie przerywaj! Żadnych „ale”! I tak masz szczęście, że nie jesteś całkowicie bezwolnym wytworem mojej wyobraźni. Bądź, co bądź szczytem ambicji tego nie nazwę, ale lepszy cham w książce niż skrzypek na dachu. - No dobra. Zastanawiam się tylko czy zdołam nie popełnić samobójstwa przed ostatnim rozdziałem. Teraz, hym, hym. W jakim gatunku widzisz siebie najchętniej. Może horror. Zawsze chciałem napisać horror. Coś krwawego. Połączenie „Lśnienia” z „Teksańska masakrą piłą motorową”. - Jasne! Nie lubię biegać. Poza tym, przez pierwsze pół książki będę mdlał na widok krwi, a przez drugie rzygał na widok flaków, mózgów... Myślałem, że stać Cię na coś bardziej ambitnego. Bla, bla, bla. A może masz aspiracje zostać bohaterem jakiegoś ciągu...!? - O! Brzmi zachęcającą. Jakiś dramat psychologiczny o ćpaniu. Zamknij się! Bohaterem ciągu wierszy. Jeeezu! - Nie! No oczywiście. Przy twoim talencie i moich predyspozycjach co najwyżej napiszesz podręcznik do języka polskiego. No dobra. Mądralo. Co byś zaproponował. - Szczerze! Wisi mi to. I tak nie wymyślisz nic wciągającego. Ok. Wiesz co? Poeksperymentujmy. Tytuł roboczy „Fausternacja”... -Dobre. Pewnie sam wymyśliłeś. Zrób myślnik i dopisz „powiedział z przekąsem”. Powiedzmy. Zapożyczyłem. W myśl tradycji literackiej i czegoś całkiem świeżego. Aha. I od tej chwili nazywasz się Marcelus. Jakieś pytanko? - Czy... ... Tak myślałem. Ale nie ma na to czasu. Czas krzyknąć AKCJA!!!...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...