Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tak zwyczajnie, pierwszym śniegiem dmuchnęło dzisiaj
A mnie w Twe oblicze zawiało,
Zimne igły szczypią w źrenice,
Strzepnąłem z brody soplisty puch... minęło.

Na początku był chaos i stała się jasność,
Przeczucie ciemność rozświetliło,
Dopiero potem było Słowo,
Chwila nigdy nie zdała mi się tak krótka.

2007-01-24

Opublikowano

Jestem bardzo ciekaw opinii. W tym wierszu chciałbym jednak szczególnie zwrócić uwagę na:
a.) układ rymowy
b.) liczbę sylab w wersach i w ogóle system numeryczny, którym się poslużyłem.

Gdyby ktoś przy analizie wiersza potrzebował wsparcia, zawsze służę pomocą odautorską ;-)

Opublikowano

Bo i nie o rymy dokładne mi chodziło. I dlatego też dla efektu zatarcia rymów nie umieściłem ich w klauzuli.

A co do sylabizmu - tylko trochę go zmodyfikowałem. Gdybym zastosował czysty sylabizm, nie prosiłbym o zwrócenie uwagi na system numeryczny ;-) :
a.) celowo odstąpiłem od jednolitej średniówki dla urozmaicenia rytmu.
b.) następstwo wersów jest regularne (13-9-9-12) w rozmieszczeniu stroficznym, są one jedynie różnomiarowe
c.) akcent paroksytoniczny przed średniówką i w klauzuli - zachowany.


Co do "słowa" - wiem, że słowo było najpierw, ale właśnie w ten sposób chciałem przedstawić doświadczony paradoks podczas spotkania - najpierw przeczucie, że do niego dojdzie, potem fizyczny (wzrokowy) kontakt i dopiero "słowo", czyli po prostu "cześć" (nie wiem czy jest to wyczuwalne w wierszu) :-)

Opublikowano

Nie obchodzi mnie to jakimi środkami pan się posłużył, ja zauważam jeden oczywisty fakt wiersz jest słaby co z tego że napisze pan wiersz toniczny, sylabiczny, czy sylabotoniczny jeśli popruje pan całą resztę sciegu, dupa blada. Tytuł wiersza nic mi nie sugeruje co do interpretacji. To jakaś impresja?

pozdr

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


super

a kto ci powiedział, że ktokolwiek będzie ten wiersz analizował? kogo obchodzi układ rymowy i liczba sylab, skoro nie masz w tym wierszu nic do powiedzenia i poza niezrozumiałą dla mnie grą sylabiczną nic nie proponujesz w tym wierszu?
ten wiersz to pomyłka, nie wiem, co jest zaawansowane w takim pisaniu, chyba bałwochwalstwo
Opublikowano

A.M- " A mnie w Twe oblicze zawiało,
Zimne igły szczypią w źrenice,
Strzepnąłem z brody soplisty puch... "{ A mnie do Ciebie przywiało, śnieg drażnił źrenice, strzepnąłem z brody dnia drobiny, zimy.}- a może tak, bo Pan M. Krzywak ma rację, czasami brakuje w tekście logiki.

Opublikowano

[u]M. Krzywak:[/u]

Chwila to pojęcie względne i osobiste. W tym wierszu (jako w formie literackiej szczególnej do przekazywania osobistych przeżyć) wyraziłem moje przeżycie trwania tamtej chwili :-)

"A mnie w Twe oblicze zawiało" - jest to aluzja do wydźwięku pierwszego wersu; tak jak niespodziewanie w tamten dzień sypnęło śniegiem (a przynajmniej długo się na niego oczekiwało), tak ja niespodziewanie niemal wpadłem w ramiona bohatera lirycznego :-) zestawienie "dmuchnęło-zawiało" ma na celu zobrazowanie podobieństwa wydarzeń; słowa te prócz tej samej formy gramatycznej mają jeszcze podobne konotacje.

"Zimne igły szczypią" - to metafora, szczypiec nie zaobserwowano.

"Strzepnąłem z brody soplisty puch" - tak wyraziłem uczucie, kiedy idąc przez dość długi czas ulicą i kiedy wiało mi śniegiem w twarz, strzepnąłem grudki lodu, które przywarły do mojej brody.

[u]Kamil Cecherz:[/u]

Tytuł może sugerować, że napotkaną osobą była kobieta - tyko i aż tyle. Co do "poprucia reszty ściegu" - pisałem, że zrobiłem tak specjalnie i tylko z tego powodu nie można dyskwalifikować wiersza. Poza tym, "poprucie" byłoby wtedy, gdybym zrobił to zarówno przypadkiem, jak i nieregularnie, a tak nie zrobiłem. Nie śmiem się porównywać, ale czy np. adoptowanie formy sonetu włoskiego przez Thomasa Whyata i adaptowanie go do języka angielskiego, zmieniając układ stroficzny lub Słowackiego osłabienie klauzuli poprzez kończenie ponad połowy zdań poza układem rymowym w "Kordianie" - czy to było "prucie reszty ściegu"? Ja też szukam nowej formy, a czy znajdę dobrą, to zależy chyba od opinii czytelników. Na razie zdania są podzielone, więc będę szukał dalej ;-) Ale nie pruję.

A czy wiersz słaby - może tak, ale to mniej ważne. Ważniejsze - dlaczego?

Impresja? Tak, chociaż starałem się zachować spójność formy i również treści. W zasadzie tym, co może przeszkadzać w odbiorze wiersza, jest umiejscowienie akcji w czasie, a ściślej - zwrotek. Tylko w3 jest w czasie teraźniejszym, reszta w przeszłym. Natomiast obe zwrotki opowiadają o tym samym wydarzeniu i obejmują mniej więcej ten sam przedział czasowy. Tyle, że druga w sposób alegoryczny - poprzez wycieczkę do Biblii. Nie wiem czy to widać.

[u]piękna dziewczyna:[/u]

Pisząc "gdyby", założyłem możliwość, że ktoś chciałby się głębiej wczytać w wiersz. Nikogo nie zmuszam. Co do "niczego prócz niezrozumiałej gry sylabicznej" - zastanawiałem się, czy "to, co mam do powiedzenia" nie jest zbytnio zawoalowane. Bo w końcu nie wiem, co się dzieje w głowie czytelnika. Konrad Redus Olszewski pisze, że jest wyczuwalne. Może jest, potrzeba więcej opinii.

Zaawansowane nie jest, przyznaję, ale jest inne - przyznaj.

[u]Mirosław Burtym:[/u]

Cholera, przyznaję, że wahałem się nad utrzymaniem jedności czasu, ale w końcu zdecydowałem się wstawić ten jeden czasownik w czasie teraźniejszym, żeby zobrazować szczególności chwili spotkania, która nie dość, że była krótka, to jeszcze jedyne, co w niej było odczute jako "teraźniejsze", to szczypanie w oczy śniegiem. Pomyślę nad czasownikiem, który w 3 os. l.mn. w czasie przeszłym będzie miał 2 sylaby - w miejsce "szczypią" - ale wg mnie osłabi to efekt, o którym pisałem wyżej. Pańska zaproponowana wersja niestety psuje mój zmodyfikowany sylabizm pod względem liczby sylab w wersach i usuwa rym "dmuchnęło-puch...minęło".

Opublikowano

Im więcej ktoś opowiada o swoim dziele tym mniej ma do powiedzenia tak jest w sztukach plastycznych ( rzeźbie, malarstwie itd.…).Odnoszę wrażenie, że tak powinno być też w poezji, nie znam się zbyt dobrze na tym, odbieram wiersze w kategorii czy mnie poruszają czy nie. Warsztat jest potrzebny po to żeby tworzyć a nie nim zastępować.

Opublikowano

Nie studiuję polonistyki i może rzeczywiście za dużo piszę :-) Ale prawda, czytam tak dla siebie o wersologii i historii literatury, lecz dlatego, że nie lubię we współczesnej poezji braku formy i chcę prześledzić, co działo się w wersyfikacji poetów wieków poprzednich, mając nadzieję, że dojdę do jakichś konstruktywnych wniosków. "Nowych form" może być wiele, ja szukam takiej, co potrafiłaby uporządkować współczesny potok myśli. Może czai się gdzieś nieodkryta forma, a właściwie nowy system, zdolny skupić różne myśli różnych poetów w jeden tor (tylko pod względem wersyfikacji)? I rzecz jasna - żeby ludzie garnęli się do czytania tego.

do końca życia
śnieżynka
na jej policzku


Ale to już zupełnie inny wiersz :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @obywatel Głupie może nie, ale trudno nie zgodzić się z tym, że zaaranżowane być może jest, a może napewno...sam nie wiem. Pozdrawiam! :)
    • Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka.   I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń.   Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki na kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg...   A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne pokazy niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry…   Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem.   Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą…   Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)    
    • @m1234wiedzialem, że nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu. Dziękuję za niezrozumienie i pozdrawiam fana.   PS Żarcik etymologiczny od AI       Etymologia słowa "fun" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie wywodzi się ze średnioangielskiego, gdzie mogło oznaczać "oszukiwanie" lub "żart" (od XVI wieku). Z czasem znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki", które są obecnie głównymi znaczeniami tego słowa.  Początkowe znaczenie: W XVI wieku angielskie słowo "fun" oznaczało "oszukiwanie" lub "żart". Ewolucja znaczenia: W XVIII wieku jego znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki". Inne teorie: Istnieją spekulacje, że słowo "fun" mogło pochodzić od średnioangielskich słów "fonne" (głupiec) i "fonnen" (jeden oszukuje drugiego). 
    • Po drugiej stronie Cienie upadają    Tak jak my  I nasze łzy    Bo w oceanie nieskończoności  Wciąż topimy się    A potem wracamy  Bez śladu obrażeń    I patrzymy w niebo  Wszyscy pochodzimy z gwiazd 
    • na listopad nie liczę a chciałbym się przeliczyć tym razem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...