Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

A.M.

Użytkownicy
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez A.M.

  1. A.M.

    Szczyt na dnie

    Ale właśnie dlatego, że to nie jest seks, dwie ostatnie zwrotki mają taki wydźwięk, a nie inny :-)
  2. A.M.

    Szczyt na dnie

    Nie chodzi tu o seks. O coś trochę innego. A forma sonetu zaprezentowana przeze mnie w tym wierszu wg mnie jest ciekawa, a przynajmniej o tyle, o ile ją zmodyfikowałem. Polecam szukanie i policzenie akcentów - może znajdziecie coś interesującego :-) A na pewno da to wskazówkę, jak czytać wiersz i pomoże w jego zrozumieniu.
  3. A.M.

    Szczyt na dnie

    Szczyt na dnie Na falach jednakich wciąż naprzód posuwam się płynnie, A z każdym mym ruchem krew szybciej uderza w tętnice, Wypełnia czymś ciepłym i każe wiosłować miarowo, niezmiennie... wtem wzrok mój przyciąga ciało kształtne – tonę – mknące ślisko – płonę – w pląsach zwinnie, Gonię wzrokiem, już ją chwytam, ona muska ka- myki dwa i perły pieści, Wio, słowa! W ruch ręce! W tył głowa, nadciąga... a... Otwieram w łzach oczy, dna sięgnąwszy skwapliwie. W pamięci szumi obraz tamtego dziewczęcia, Kształtnych pereł i muszli rozwartość nijaka. Upust grzechu. Raz jeszcze się unieszczęśliwię, Aby wrócić do świata, który zezwierzęca, Mdłego jak szarość dziennych połowów rybaka. 2007-01-29
  4. A.M.

    Ona (XVII)

    Nie studiuję polonistyki i może rzeczywiście za dużo piszę :-) Ale prawda, czytam tak dla siebie o wersologii i historii literatury, lecz dlatego, że nie lubię we współczesnej poezji braku formy i chcę prześledzić, co działo się w wersyfikacji poetów wieków poprzednich, mając nadzieję, że dojdę do jakichś konstruktywnych wniosków. "Nowych form" może być wiele, ja szukam takiej, co potrafiłaby uporządkować współczesny potok myśli. Może czai się gdzieś nieodkryta forma, a właściwie nowy system, zdolny skupić różne myśli różnych poetów w jeden tor (tylko pod względem wersyfikacji)? I rzecz jasna - żeby ludzie garnęli się do czytania tego. do końca życia śnieżynka na jej policzku Ale to już zupełnie inny wiersz :-)
  5. A.M.

    Ona (XVII)

    [u]M. Krzywak:[/u] Chwila to pojęcie względne i osobiste. W tym wierszu (jako w formie literackiej szczególnej do przekazywania osobistych przeżyć) wyraziłem moje przeżycie trwania tamtej chwili :-) "A mnie w Twe oblicze zawiało" - jest to aluzja do wydźwięku pierwszego wersu; tak jak niespodziewanie w tamten dzień sypnęło śniegiem (a przynajmniej długo się na niego oczekiwało), tak ja niespodziewanie niemal wpadłem w ramiona bohatera lirycznego :-) zestawienie "dmuchnęło-zawiało" ma na celu zobrazowanie podobieństwa wydarzeń; słowa te prócz tej samej formy gramatycznej mają jeszcze podobne konotacje. "Zimne igły szczypią" - to metafora, szczypiec nie zaobserwowano. "Strzepnąłem z brody soplisty puch" - tak wyraziłem uczucie, kiedy idąc przez dość długi czas ulicą i kiedy wiało mi śniegiem w twarz, strzepnąłem grudki lodu, które przywarły do mojej brody. [u]Kamil Cecherz:[/u] Tytuł może sugerować, że napotkaną osobą była kobieta - tyko i aż tyle. Co do "poprucia reszty ściegu" - pisałem, że zrobiłem tak specjalnie i tylko z tego powodu nie można dyskwalifikować wiersza. Poza tym, "poprucie" byłoby wtedy, gdybym zrobił to zarówno przypadkiem, jak i nieregularnie, a tak nie zrobiłem. Nie śmiem się porównywać, ale czy np. adoptowanie formy sonetu włoskiego przez Thomasa Whyata i adaptowanie go do języka angielskiego, zmieniając układ stroficzny lub Słowackiego osłabienie klauzuli poprzez kończenie ponad połowy zdań poza układem rymowym w "Kordianie" - czy to było "prucie reszty ściegu"? Ja też szukam nowej formy, a czy znajdę dobrą, to zależy chyba od opinii czytelników. Na razie zdania są podzielone, więc będę szukał dalej ;-) Ale nie pruję. A czy wiersz słaby - może tak, ale to mniej ważne. Ważniejsze - dlaczego? Impresja? Tak, chociaż starałem się zachować spójność formy i również treści. W zasadzie tym, co może przeszkadzać w odbiorze wiersza, jest umiejscowienie akcji w czasie, a ściślej - zwrotek. Tylko w3 jest w czasie teraźniejszym, reszta w przeszłym. Natomiast obe zwrotki opowiadają o tym samym wydarzeniu i obejmują mniej więcej ten sam przedział czasowy. Tyle, że druga w sposób alegoryczny - poprzez wycieczkę do Biblii. Nie wiem czy to widać. [u]piękna dziewczyna:[/u] Pisząc "gdyby", założyłem możliwość, że ktoś chciałby się głębiej wczytać w wiersz. Nikogo nie zmuszam. Co do "niczego prócz niezrozumiałej gry sylabicznej" - zastanawiałem się, czy "to, co mam do powiedzenia" nie jest zbytnio zawoalowane. Bo w końcu nie wiem, co się dzieje w głowie czytelnika. Konrad Redus Olszewski pisze, że jest wyczuwalne. Może jest, potrzeba więcej opinii. Zaawansowane nie jest, przyznaję, ale jest inne - przyznaj. [u]Mirosław Burtym:[/u] Cholera, przyznaję, że wahałem się nad utrzymaniem jedności czasu, ale w końcu zdecydowałem się wstawić ten jeden czasownik w czasie teraźniejszym, żeby zobrazować szczególności chwili spotkania, która nie dość, że była krótka, to jeszcze jedyne, co w niej było odczute jako "teraźniejsze", to szczypanie w oczy śniegiem. Pomyślę nad czasownikiem, który w 3 os. l.mn. w czasie przeszłym będzie miał 2 sylaby - w miejsce "szczypią" - ale wg mnie osłabi to efekt, o którym pisałem wyżej. Pańska zaproponowana wersja niestety psuje mój zmodyfikowany sylabizm pod względem liczby sylab w wersach i usuwa rym "dmuchnęło-puch...minęło".
  6. A.M.

    Ona (XVII)

    Bo i nie o rymy dokładne mi chodziło. I dlatego też dla efektu zatarcia rymów nie umieściłem ich w klauzuli. A co do sylabizmu - tylko trochę go zmodyfikowałem. Gdybym zastosował czysty sylabizm, nie prosiłbym o zwrócenie uwagi na system numeryczny ;-) : a.) celowo odstąpiłem od jednolitej średniówki dla urozmaicenia rytmu. b.) następstwo wersów jest regularne (13-9-9-12) w rozmieszczeniu stroficznym, są one jedynie różnomiarowe c.) akcent paroksytoniczny przed średniówką i w klauzuli - zachowany. Co do "słowa" - wiem, że słowo było najpierw, ale właśnie w ten sposób chciałem przedstawić doświadczony paradoks podczas spotkania - najpierw przeczucie, że do niego dojdzie, potem fizyczny (wzrokowy) kontakt i dopiero "słowo", czyli po prostu "cześć" (nie wiem czy jest to wyczuwalne w wierszu) :-)
  7. A.M.

    Ona (XVII)

    Jestem bardzo ciekaw opinii. W tym wierszu chciałbym jednak szczególnie zwrócić uwagę na: a.) układ rymowy b.) liczbę sylab w wersach i w ogóle system numeryczny, którym się poslużyłem. Gdyby ktoś przy analizie wiersza potrzebował wsparcia, zawsze służę pomocą odautorską ;-)
  8. A.M.

    Ona (XVII)

    Tak zwyczajnie, pierwszym śniegiem dmuchnęło dzisiaj A mnie w Twe oblicze zawiało, Zimne igły szczypią w źrenice, Strzepnąłem z brody soplisty puch... minęło. Na początku był chaos i stała się jasność, Przeczucie ciemność rozświetliło, Dopiero potem było Słowo, Chwila nigdy nie zdała mi się tak krótka. 2007-01-24
  9. A.M.

    Podróżnik

    Właśnie, poniższy komentarz świadczy o tym, że wiersz żyje własnym życiem, bo ja akurat kierowałem się inną intencją, pisząc ten wiersz: Rozumiem tok rozumowania, można tak odbierać ten wiersz. Co ciekawe, ja jednak, pisząc go, chciałem pozostać w miarę neutralny - mimo że mam swoje zdanie na ten temat, chciałem tylko dać do myślenia, przedstawić problem. Wiersz sam w sobie nie stwierdza, że tak jest dobrze, a tak źle. Pewne natomiast jest to, że kiedyś inaczej odbierało się przyrodę, inaczej czuło. Jak wynika z przykładu "podróżnika", bywało, że takie natężenie emocji kończyło się źle, prowadziło do skrajnych stanów i czynów. Może to dobrze, że te czasy minęły, bo dziś potrafimy się zachwycać pięknem przyrody, nieogarnięci Weltschmerzem, dożywając starości w szczęściu. A może jednak pozostaje pewna nutka żalu, że już nie żywimy tak silnych emocji, że nie potrafimy już tak intensywnie odbierać natury i przjmować się naturą istnienia, może traktujemy przyrodę tylko jako jednorazowe turystyczne ciekawostki, doraźnie łechtające naszą próżną potrzebę zachwytu? Ocena zależy tu już od Czytelnika. Cieszę się, że wiersz jest na tyle interesujący, że ktoś się pokusił o interpretację :-)
  10. A.M.

    Podróżnik

    Zaręczam, że takie rymy jak "vulgus-chmur tu", "jaskółczy-w dół czy" albo "kres ja-depresja" nie należą do rymów częstochowskich. A wiersz przemyślany był rzeczywiście: I 13-zgłoskowiec, średniówka po 7 sylabie, rymy krzyżowe II Sylaby a rymy: 9 – a 6 – b 6 – c 6 – c 6 – b 9 – a III Wiersz biały Treść to trochę inna sprawa. Pierwsza część ma być niejako zapisem chwili, dlatego jest trochę rozwiązła i romantyczna - nawiązuje do czasów Friedricha, charakterystyczną formą zresztą też; druga chyba mówi sama za siebie; trzecia jest wierszem białym, więc nawiązuje do współczesności - treścią zresztą też, bo Szczecin (gdzie mieszkam) nawiedza wielu niemieckich turystów. PS: Znalazłem lepszą kopię: http://de.wikipedia.org/wiki/Bild:Caspar_David_Friedrich_032.jpg
  11. A.M.

    Podróżnik

    Wiersz-komentarz do obrazu Caspara Davida Friedricha "Podróżnik po morzu chmur" (np. http://www.artofarts.pl/details.php?pid=art&aid=24&rid=11 ). Napisany dość dawno temu. Podróżnik I Dotarł... z ziemskich żałosnych nizin aż tu – na szczyt, Wzniósł się ponad ich wszystkich, ponad cały vulgus, Jeszcze nie rano, słońce skryte, majaczy świt. Podróżnik dotarł wcześnie, wbiegł po morzu chmur tu. Włos blond rozwiany, surdut szczelnie ma zapięty, Noga wsparta o kamień – wieczności granica. Laska ostra, wytarta pielgrzymką w odmęty, Usta goreją pełne łez, drżą chłodne lica. Steraną duszę drażni niepokój jaskółczy, Kocioł wrze, kipi, bucha żarem niestłumionym. Nie uświadczam kresu znów, rzucić się więc w dół czy Kontynuować podróż, ach! nazbyt strudzony... Tu blisko – przepaść, dalej – może tam coś czeka? Może mgły mętne złudnie rozwieją mych płaczy? Ach... łatwowierny! zawsze to łudzi człowieka! Jutrzenka poznania wciąż blada tak, majaczy... Czy krok naprzód oznacza zawsze postęp, lepiej? Czy za górą niższą coś pewnego być może? Czy mam drążyć dalej tam... duszo! tylko nie chwiej... Młodości! dodaj skrzydła!, tak smutno mi Boże! Z miejsca, gdzie zatarły się padołu człowieka I boskości granice – tu widzę mój kres ja – Wypływa świadomości łzą ta myśl kaleka: Dlaczego istnieje szczyt? Co po nim? Depresja...? II Górnolotne myśli porzucił I zachmurzył czoło, Nabrał z powietrza sił, Laskę ostrą w pierś wbił, Zatoczył się wkoło, Krok naprzód... i w przepaść się rzucił... III Przyszli niemieccy turyści: „Wunderbar! Überwältigend!” westchnęli... Starli pot z siwego czoła, chwycili się za zmarszczone ręce... I odeszli, szczęśliwi. 2005-04-21
  12. No, rozwinęła się dyskusja :-) Może inaczej wyrażę moje zaniepokojenie współczesną poezją. Oczywiście były czasy, w których np. forma sonetu była wyśmienita dla poetów - zarazem wyzwanie formalne, żeby zmieścić się z całym tematem w ściśle określonych ramach i szansa na rozwinięcie skrzydeł. Obecnie ta forma spełnia tylko pierwszą funkcję, bo już się "przeżarła". Choć nie przeczę, że może znajdzie się taki geniusz, który w taki sposób wykorzysta formę sonetu, że tchnie w niego nowego ducha. Może. W obecnej poezji natomiast brakuje mi takiego czynnika, który świadczyłby o kunszcie. Żeby sposób napisania wiersza uderzał i wywoływał uczucie: "Szkoda, że ja tak nie umiem" albo "szkoda, że ja o tym nie pomyślałem." Tymczasem mam wrażenie, że teraz poezja skupia się na raczej tylko na specyficznej manipulacji słowem (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), która zawsze będzie aktualna, bo język zawsze się zmienia i daje pole do manipulacji. Forma natomiast zdaje się być tym, co w opinii poetów się "przeżarło", jakakolwiek forma. Dlatego panuje taka dowolność formy, która wg mnie sprawia, że nawet ładne sformułowania gubią się w specyficznym rozczłonkowaniu tekstu, który koniecznie chce się różnić od prozy zaprzeczeniem interpunkcji, zanegowaniem wielkich liter i przewagą przerzutni nad klauzulą zdaniową. W moim przywołaniu kunsztu jest trochę z tego klasycystycznego rozumowania, pojmującego kunszt jako formę przeciwstawioną lękowi przed chaosem i bezsensem. Ale absolutnie nie chcę powrotu do rokokowego zachwytu zabawą literacką, rozkoszy piękna, w której forma stoi na pierwszym miejscu, a wartości, które niesie ze sobą wiersz, najczęściej się gubią. Mam potrzebę uporządkowania chaosu czymś Nowym. Sylabizm już był, sylabotonizm i tonizm też. Da się wytworzyć coś zupełnie nowego? Jakąś inną konstantę? Ja bym próbował do tego dążyć. Osobiście tworzyłem własne formy, ale są one hermetyczne, a ja czuję potrzebę nowego systemu, nowego programu. Kto się pisze na rewolucję? ;-) Ostatnio zagłębiam się w angielską poezję współczesną i rzadko się zawodzę - http://www.ablemuse.com/erato - polecam, szczgólnie board "Metrical Poetry -- The Deep End". Nawet w formach od wieków typowych dla angielskiej poezji - pentametrze jambicznym - współczesna myśl potrafi się odnaleźć i realizować. Dla przykładu wiersz z tego forum (tak przy okazji: niedługo wkleję moje tłumaczenie tegoż :-) ): I hold my father’s hand. His clammy grip can’t squeeze his reassurance. Nurses slip slim needles in his veins, attached to lines and, every hour, check his vital signs. Hospital clamor, spun from whirs and beeps, prevents his rest (a patient seldom sleeps in semi-private rooms with curtained beds) for all the noises, tests, and scheduled meds. A blurred anomaly. A block or bleed? They say a block, existing to impede the constant flow of blood to starve the brain. I take the news, then turn, and watch the rain. The television on the corner wall shows our obsession—Tar Heel basketball— an item of importance yesterday, but new perspectives slap that care away with a reality not felt before in all my years; and now, at thirty-four, I watch my father sob, diminished by a thieving stroke—and I can’t help but cry as plans and aspirations dissipate; He drifts to sleep. I sit. My life can wait. David Bradsher
  13. Hmm... tego właśnie nie lubię w tym całym prądzie "współczesnej poezji". Tego, że "możliwości jest wiele". Dla mnie poezja, jaką lubię, to tekst w taki sposób zorgazniowany, że nie da się inaczej. Nic dodać, nic ująć, a tym bardziej - zmienić. To, że wiersz jest, jaki jest - uderza genialnością. A nadmiar dowolności sprawia, że wszystko się rozmywa, jest takie powszednie. Czuję potrzebę jakichś ram, czegoś, o co można się zaczepić, czegoś, co wyróżnia, przyciąga. To, co tu czytam, jest po prostu pociętą prozą niewprost, niekiedy liryczną. Tak to odbieram. To taka generalna opinia, nie tylko o tym wierszu.
  14. A.M.

    Obrazimowy

    Głębszej analizy rzeczywiście nie trzeba. Wystarczy sobie przypomnieć ostatnią zimę, jak dała popalić, chyba widać w wierszu ;-) Pobawiłem się za to układem rymów i przerzutniami, choć muszę przyznać, że jakoś bardziej mnie ciągnie do klasycznych form. Jeszcze.
  15. A.M.

    Obrazimowy

    Dobrze, ulegam. Tym razem wiersz, podczas pisania którego nie myślałem o zestrojach akcentowych i innych "zbędnych" czynnikach. Analizę zostawię Wam (przysięgam, żadnych ukrytych przed Wami stylizacji ;-) choć można spodziewać się ironii). Jedna uwaga - czytać szeptem lub półgłosem. Powinno być ciekawiej.
  16. A.M.

    Obrazimowy

    Obrazimowy Puchate sypkie śniegi świecą jak we śnie i blaskiem jasności szklą ślepiom łunę oślepionym od białości. Sam ścieżką sunę Ściegiem nieodśnieżonym Szuram, skrzypię, chrzęszczę Szukam duszy bóstw Ścigam cień wciąż, jeszcze. Szału samotności strzecha. Puściłem parę z ust, w pustkę, bez słowa, głucha cisza echa ro-zmowa Gdzieś się właśnie niesie: niegdyś śnieg się we śnie komuś przyśnił w lecie... zima plotki plecie... * * * Wszystko ciche i spokojne Byłoby gdyby Nie nieznośne zimno znojne * * * Zrazu z mrozu drwił teraz rozum opadł z sił: zamarznięte nozdrza rozdygotane rzęsy szczęk zębów trzęsny nożne odmrożyny siny. Przeraźliwie drżę trę małżowinę. Drażniony mrozem na dworze posąg nieogrzany przyziemność mnie nie zmoże. Przy ziemi poniżej zera - trzy trzy z jęzorem zziajany wytężam wzrok szklany w żądnym sercu wciąż skrzy. Żadnych znaków zórz * * * Wtem - inni ciągną mnie do siebie. Nie ciągnijcie, to ja - posąg-geniusz! Puśćcie, ja nie vulgus, mam inne cele. W mojej celi trwalszy aere perennius, przekroczyłem waszych kroków skraje!... Wepchnęli - w środku przytulnie być się zdaje. Pulsuje ciepło wspólnych strzech, herbacianym zapachem niech ukoi serce oziębłe niechybnie, a smakiem pragnienie. Zima wspomnieniem jeszcze - w szklanej szybie nieszczelna szczelina i ziejący ziąb zza drzwi. Ciągnie wciąż stamtąd I tam. 2006-01-11
  17. Ja swoje zdanie już wypowiedziałem, nie będę się kłócił. Niech rozsądzi nas kapusta.
  18. Prosiłbym o zwracanie się do mnie na "Ty" :-) Odpowiem na te cztery punkty: -wymuszone rymy na zasadzie: wstawie jakieś słówko typu "siur ,"lajt mam... ", "już – ,"heh... ", "o lol! " i nie sądze by było to specjalnie, poprostu inaczej nie znalazłaby Pani rymów. Pisałem, że jest to stylizacja. Rymy nie są wymuszone, tylko "naciągane", niedokładne, niedbałe, od niechcenia, bo takim też językiem posluguje się podmiot liryczny. -treść podporządkowana formie Nie, treść warunkuje formę. - przekaz praktycznie żaden Pisałem wyżej, że o to chodzi. Paplanina-monolog zniewieściałego faceta w salonie kosmetycznym. Wiersz nie zawsze musi być pisany pięknym językiem z samego szczytu Parnasu - to jest przecież STYLIZACJA. Przekaz jest w drugiej części wiersza. Dobry wiersz wybroni się sam. Nie zawsze. Wiele zależy od Czytelnika. W liceum wielu wierszy nie rozumiałem i wcale nie uważałem, że są zle, bo nie bronią się same. Nie zakładam z góry, że mój wiersz jest dobry, ale gdy widzę brak zrozumienia intencji autora, muszę zareagować, stąd podałem analizę.
  19. Wesoły grabarz: a czym jest analiza wiersza? Muszę podać moją odpowiedź na to pytanie, bo wydaje mi się, że niektórzy tutaj mylą wiersz z prozą. Wersologia jest podstawą do analizy wiersza na poziomie dociekania "dlaczego", a nie tylko "jak ładnie/ brzydko". To, że zamieściłem wstępną analizę wersyfikacyjną i dałem wskazówki prozodyczne, oznacza, że chciałem dać znać o moim zamyśle, który mną kierował, pisząc ten wiersz. Jeśli ktoś nie rozumie słów, których użyłem w opisie parę postów wyżej, polecam słownik terminów literackich. Od biedy, może i wystarczy pwn.pl. M. Krzywak: oczywiście to sprawa osobistych preferencji, ale nowomowa zawsze porusza poezję do przodu. Język się zmienia, cywilizacja rozwija się (a choćby i w stronę zagłady) i czasem brakuje słów, aby nazwać nowe rzeczy lub postawy. A mi się nie podoba "metroseksualizm", więc wymyśliłem swoje określenie ;-) M. Krzywak, Stefan Rewiński, SkAzAnA zA dUmĘ: Może nie wszyscy zauważyli, ale pierwsza część wiersza to stylizacja. Być może jest to mowa pozornie zależna, nie wiem. Proszę z góry nie utożsamiać podmiotu lirycznego z autorem wiersza - szkolny błąd :-) Moja polonistka już by ciskała gromami. Ja nie posługuję się takimi słowami, jak podmiot liryczny w pierwszej części wiersza. Po prostu starałem się odwzorować styl mówienia, sposób myślenia i postępowania przedstawiciela zniewieściałej części brzydkiej płci. I, panie Krzywak, ja też dostaję gęsiej skórki na dźwięk tego... wykrzyknienia? Poezja jest takim wspaniałym medium, za pomocą którego każde słowo może stać się idiomatycznym stwierdzeniem i wypowiadane przez różne osoby może pełnić inną funkcję, w zależności od kontekstu. Słowa "lol" użyłem, bo takimi słowami posługują się tacy ludzie, jak opisałem wyżej. Trochę dokładniejsza analiza: wiersz różnosylabiczny, bazujący na 8zgł, o toku trocheicznym (czyli dwie sylaby z pierwszą akcentowaną, drugą nie: | _), użyty wielokrotnie, wpada w monotonię. Równie monotonne jest miarowe, pozbawione znaczenia trajkotanie takich ludzi w salonie kosmetycznym (gdzie przypuszczalnie odbywa się ten monolog). W tymże monologu występują dwa niedopowiedzenia - te kwiatki, za które nie ma nagrody, może prócz zadowolenia z głębszego zrozumienia tekstu - podpowiem: nie mają rymu, bo rym sam się nasuwa przy czytaniu kolejnego wersu, metodą rubasznych skojarzeń. Jednak słowa do rymu nie ma, jest inne, które rymuje się z następnym wersem. Taka rymowa elipsa. NB: wiersz 8zgł bywał formatem stylizacji ludowej, sporadycznie używany w oświeceniu, wyzyskany do cna przez romantyzm, z pierwszeństwem dla Mickiewicza ("Dziady" drezdeńskie). Specjalnie użyłem tego formatu, żeby "zwieśniaczyć" wypowiedź. Druga część wiersza to klasyczny, klasycystyczny 13zgł z załamaniami, o których wspomniałem parę postów wyżej, mające "udobitniającą" właściwość. 13zgł, jako format długi, średniówkowy, jest niejako głosem "rozumu". I tu już można się pokusić o utożsamienie podmiotu lirycznego z autorem :-) 13zgł bywał wierszem epickim, używanym do objaśniania, bywał głosem ludzi bardziej oczytanych, głosem przemyślanym, stonowanym, głosem głebszej refleksji. Jeszcze słowo o rymach. W pierwszej części są one przemieszane rodzajowo: żeńskie i męskie, w żeńskich pełno odchyleń spółgłoskowych i samogłoskowych, rymy niedokładne (nie wspomnę o przerzutniach -> wszystko to podkreśla niejednostajność toku wypowiedzi, nieskładność). W drugiej części - rymy dokładne, bez żadnych odchyleń (-> efekt odwrotny). Sam więc widzisz, Grabarz, że wersologia jest niezbędna, by zrozumieć wiersz w kwestii: "dlaczego" :-) A znajomość kwestii "dlaczego" rzutuje na kwestię "jak ładnie/brzydko". Nieznajomość - quod erat demonstrandum - też rzutuje... W przyszłości bardzo bym prosił o dokładniejsze pochylanie się nad tekstem.
  20. Żeby nie było, że ot tak sobie wklejam pierwszy wiersz do forum dla "wprawnych poetów", może zapoznam Was z teoretyczną budową wiersza. Warstwą semantyczną zajmiecie się Wy :-) Liczę, że ktoś wyłapie dwa "kwiatki"... Pierwsza część wiersza - tok trocheiczny, bazujący na 8zgłoskowcu, ale często hiperkatalektyczny i katalektyczny, z jednym wyjątkiem: wers 4. - emocyjne załamanie toku (zauważalne przy recytacji) Druga część wiersza - wiersz sylabiczny, nieregularny, 13zgł, choć zestroje akcentowe nie były bez znaczenia (stąd m.in. oksytoneza w wersie 1. i 3.); średniówka po 7. sylabie, załamanie paroksytonezy średniówki w ostatnim wersie w celu "udobitnienia" końcówki wiersza :-)
  21. (sa)Tyra trocheiczna na niewieścizm Cześć! ach... witaj, cho – kochana (cmok) więc mów, no... jak tam z rana albo czekaj! zrób mi baleyage ja ci powiem coś tak, że aż... tylko dzisiaj manicure, nie zapomnij palców... siur – błysk, na gładki polish, zresztą – moja droga – jak tam wolisz. Więc posłuchaj: jutro wpadam, chociaż... może dzisiaj – lajt mam... zoostaw podkład, ładuj tusz, równaj brwi, podkręcaj rzęsy, już – zaraz przecież depilacja, mądra się znalazła – tak, to (śmiech) kto by lubiał tam maszynką, heh... no bo powiedz wreszcie: tak czy nie: mam nosić jeszcze te niemodne od Gabbany? Gadasz? dobra, szybciej, raany przed imprezką masaż spa, potem piwko karmelowe... albo dwa... co to! nowy puder masz, o lol! się nie chwalisz, weź nie... któóra jest? (cmok) to nara, zmykam, cześć! * * * Nie od dziś światem rządzą paradoksy dwóch płci. I rozumiem kobiety w roboczym kostiumie. Ale dlaczego mdleją i niewieścieją ci, Co winni zniewalać, ich – zrozumieć nie umiem. 2006-06-17
×
×
  • Dodaj nową pozycję...