Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Sartezjanie byli inni,
użyźniali wyjałowione wnętrze.
Odległe uczynili bliskim,
po codzienności stąpałam chętniej.

Chwile rodzące troskę owiniętą w smutek
przejrzały, krew poniosła ogień.
Noce, szczególnie one, zimne i puste
rozgrzewał przybyszów płomień.

Nie wiedziała, nawet nie chciała wiedzieć
ilu, gdyż nie rozróżniała powodującej sytość strawy,
przyczyny wyciszających krzyk westchnień.
Pragnęła ich i pragnęła aby
stary dom pozostał na zawsze oazą.
Spełniona zasypiała marząc.

Opublikowano

O ile dobrze rozumiem sens, to jest to strasznie smutne. Samotność wypełniona maleńkimi erzacami miłości, złudzeniami spełnienia, ucieczkami w marzenia... Czy tak?
Jeszcze wrócę do Twojego wiersza. Bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Z całą pewnością nie noce ją rozgrzewały. :) Hm, a jesli to dzieje się nocą to co powiedzieć? Pośrednio i noc bywa gorąca. Pozdrawiam Leszek :)
Opublikowano

porządna pierwsza część, wprowadzająca, przejrzysta. Potem jest znacznie gorzej w warstwie językowej głównie.

"Chwile rodzące troskę owiniętą w smutek
przejrzały, krew poniosła ogień."

aż żal, że piękne slowa "krew poniosła ogień" mają tak nieudane towarzystwo piętro wyzej.

""Chwile rodzące troskę owiniętą w smutek" - do bólu banalne.

i tu podobnie:

"gdyż nie rozróżniała powodującej sytość strawy," - po co tak zakręcać, po co wydłuzać myśl, skoro można prościej, np:

"nie rozróżniała strawy, która syci"

ostatnia cząstka, wraz z puentą (ktora powinna być najmocniejsza) - "rozmemłana, zbyt ckliwa, oslabia bardzo wrazenie.
Reasumując - w moim przekonaniu: TYLKO pierwsza część i wymieniony przeze ,moe maly fragment "krew poniosła ogień" - dobre. Reszta prosi o reanimację.

Pozdrawiam - mirka

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oxyvio pięknie to sobie rozczytałaś. Dziękuję i pozdrawiam Leszek. :)
:-))) Ja wiem, że spłycam wiersz i że bywam naiwna. :-))) Wiem, że niektóre fragmenty nijak nie pasują do mojej interpretacji i widzę to od początku, dlatego pisałam, że jeszcze tu wrócę.
Wracałam już kilka razy. Czytałam wiersz od początku do końca i wspak również, i od środka, i co trzecie słowo... i nic. Nie mogę się dokopać do sedna. Nie jarzę wszystkiego, a może nawet nic.
Ale podoba mi się. Coś w nim jest. Czuję smutek, strach... i to pragnienie, "żeby stary dom pozostał na zawsze oazą". Wszystko jedno, na jakiej pustyni - po prostu niech będzie schronieniem przed wszelkimi nieszczęściami świata. Właśnie to ludzkie pragnienie bezpiecznego domu jest bardzo ładnie wyrażone w Twoim wierszu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czy na pewno można napisać że są to piękne słowa, przecież nic je nie wyróżnia, bo „krew poniosła ogień” to proste skojarzenia, jak najbardziej korelujące i będące logicznym następstwem poprzedniej myśli, o której piszesz, że do bólu banalnej, a czymże jest banał? Zapewne brakiem oryginalności, ale czy peelka musi być oryginalna w swoich myślach? Przecież ona idąc Twoim tokiem rozumowania jest banalna z tą swoją samotnością, która doskwiera setkom tysięcy jej podobnym.



Majstrując przy nie swoim wierszu powinnaś się chyba zastanowić jak jest jego forma, a tu, czego chyba nie zauważyłaś, mamy do czynienia z wierszem rymowanym. Pozwolę sobie na uśmiech jeśli proponujesz mi maluczkiemu wpisanie „strawy, która syci”. Przeczytaj to sobie i zastanów się, czy ten skrót jest bardziej poetycki od mojej wydłużonej myśli?



Kończysz swoją wypowiedź epitetami, no może troszkę zawoalowanymi, ale czy uprawnionymi? Owszem szanuję wpis „w moim przekonaniu”, bo z gustami się od czasów rzymskich nie polemizuje, ale po lekturze wielu puent w Twoich wierszach dochodzę do wniosku, że działa tu troszkę metoda kalego. Piszesz, że „puenta powinna być najmocniejsza”, wybacz, ale przypomina mi to teoryjki Króla Szczurów z pewnego portalu. Można oczywiście podejść do niej jak do jednoznacznego przekładu tego francuskiego słowa, ale czyż zakończenie wiersza zawsze musi iść w tym kierunku?

Pomimo odmiennego zdania bardzo dziękuję za obszerną wypowiedź i pozdrawiam Leszek :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oxyvio pięknie to sobie rozczytałaś. Dziękuję i pozdrawiam Leszek. :)
:-))) Ja wiem, że spłycam wiersz i że bywam naiwna. :-))) Wiem, że niektóre fragmenty nijak nie pasują do mojej interpretacji i widzę to od początku, dlatego pisałam, że jeszcze tu wrócę.
Wracałam już kilka razy. Czytałam wiersz od początku do końca i wspak również, i od środka, i co trzecie słowo... i nic. Nie mogę się dokopać do sedna. Nie jarzę wszystkiego, a może nawet nic.
Ale podoba mi się. Coś w nim jest. Czuję smutek, strach... i to pragnienie, "żeby stary dom pozostał na zawsze oazą". Wszystko jedno, na jakiej pustyni - po prostu niech będzie schronieniem przed wszelkimi nieszczęściami świata. Właśnie to ludzkie pragnienie bezpiecznego domu jest bardzo ładnie wyrażone w Twoim wierszu.

Oxyvio swoim wpisem dałem wyraz uznania, że podążyłaś tokiem moich myśli przy pisaniu wiersza. Dziękuję jeszcze raz za opinię i pozdrawiam Leszek. :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czy wers nie jest częścią składową wiersza?

Zadane przez Ciebie pytanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie dostrzegłaś, iż jest to wiersz rymowany. Pozdrawiam Leszek :)
Opublikowano

"Czy wers nie jest częścią składową wiersza?" - czepialstwo:)


w sprawie rymów - byś się zdziwił:))), ale tu nie miejsce.

to, że twierdzisz jako Autor, że jest to wiersz rymowany (ciekawe, ile osób po lektuzre uznało go za rymowany) - wcale nie oznacza, że jest rymowany:)
Pewnie taki był zamiar. Ale nie wyszło, rymy gramatyczne, nieregularne, każde rymy - to wyższa szkoła jazdy.
Owszem, pobrzmiewają lekko i brzmią , gdy się czyta na głos - ale w paru tylko miejscach. Gdy ma się chęć właściwie zaintonować. Ale zamiar wykonany wg mnie niesprawnie.

W sprawie "niezgody autora" z komentarzem (zwłaszcza krytykującym tekst) - żadna nowość na poezja.org.:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • BITWA MRÓWEK cześć druga - ostatnia.

       

      Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać.
      Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych. 
      Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot.
      Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan. 
      Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór. 
      Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii.
      Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami.
      Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam że sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania.
      Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa.
      Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech.
      Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości.
      Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie.
      Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców.
      Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.

       

      Styczeń 1977 roku.

       

      KONIEC

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK cześć druga - ostatnia.   Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać. Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych.  Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot. Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan.  Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór.  Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii. Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami. Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam że sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania. Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa. Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech. Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości. Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie. Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców. Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.   Styczeń 1977 roku.   KONIEC
    • @infelia Coś trzeba liniom pokazać, skoro tęsknią za sprawiedliwością.
    • @truesirex   dziękuję truesirex :) a Perfect Blue …uwielbiam :) 
    • @huzarc Zapachniało Norymbergą.
    • @Radosław Krótka forma, ogrom treści.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...