Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Coś miałam zrobić. Chyba coś ważnego.
Po to tu przyszłam... No co to ja miałam?…
No coś miałam zrobić; ale dlaczego?
A niech to!… - zapomniałam.

Ludzie, pomóżcie! No co się gapicie,
jak na idiotkę urwaną z choinki?!
Ja miałam wykonać coś należycie,
poważnie i bez drwinki!

To było chyba coś z tych wzniosłych rzeczy,
coś przepięknego, coś, jak wieczny diament,
niepowtarzalnego, jak… los człowieczy.
Jak mogła zawieść pamięć?!

E, co ja tutaj mózg wysilam, głupia,
wszak ważnych rzeczy się nie zapomina.
Nad czym tak myślę, czego szukam?
I czyja to jest wina?…

Lepiej pomówmy o tym… Zaraz, o czym?
Ludzie kochani, co to ja rzec chciałam?
Coś tak zwyczajnego, jak… szare oczy.
Do diabła! – zapomniałam.

Coś miałam zrobić, o czymś miałam mówić…
Coś przyziemnego, jak ten ślad na drodze.
Gdzież ja ślad mogłam i drogę zagubić?!
A teraz w miejscu chodzę!

Ktoś splątał drogi! Biegam ogłupiała.
Kiedy to zrobił? – nie zauważyłam,
lecz cel jeszcze miałam i pamiętałam,
zanim…
się urodziłam…

Opublikowano

Pomysł fajny, całosć zabawna i z morałem w dodatku, tak jak lubię na samym końcu, gdzie okazuje się dopiero o co tak naprawdę chodzi.
Skazani na zapominanie - jest w tym prawda :)
Troszkę za duzo słówka "no" ale wiersz ma taki zapominalsko- humorystyczny akcent więc może być. Całość dobrze się czyta, ale są miejsca gdzie należałoby poprawić rytm. Całości poprawiać nie będę, a autorka sobie sama doskonale poradzi, ale taki przykład np. pierwsza zwrotka lepiej by brzmiała tak:
Coś miałam zrobić. Chyba coś ważnego.
Po to tu przyszłam... No, co to ja miałam?…
Coś miałam zrobić; no, ale dlaczego?
A niech to!… - zapomniałam.
W drugiej zwrotce te "drwinki" trochę dla rymu i zdrobnienie tu nie bardzo pasuje, więc może tak:
Ludzie, pomóżcie! No co się gapicie
i macie takie niewyraźne miny.
Miałam wykonać tu coś należycie,
poważnie i bez drwiny!

Opublikowano

Bardzo serdeczne dzięki za przeczytanie i długi komentarz na temat mojego wiersza. Stasznie się cieszę, że pomysł Ci się podoba, i w ogóle. Natomiast co do proponowanych zmian...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Widzisz, ja jestem takim typem człowieka, który prawie (prawie!) nic nie robi niechcący - co nie znaczy, że wszystko dobrze, o nie. Ale też z powodu tej nieprzypadkowości oraz z powodu wrodzonej ciekawości i przekory lubię dyskutować o wszystkim i bronić własnego stanowiska. Otóż w pierwszej zwrotce wydaje mi się lepsze sformułowanie, jakie dałam na końcu - choćby przez to, że w ten sposób nie powtarzam tak dosłownie frazy z pierwszego wersu - i właśnie to mną kierowało, kiedy dodawałam owo "No" na początku; czy nie tak jest lepiej? (Może i nie). Co do drugiej zwrotki - może i racja. Nie dyskutuję. Dobrze byłoby, gdyby wypowiedzieli się inni Czytelnicy - byłabym wdzięczna.
Joanno, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam.
Joanna. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kochana Dormo, wiesz już z naszych poprzednich rozmów, że ja nie lubię tych idealnie zrytmizowanych wierszyków, co to same mi się na papiór cisną. Czasem któryś mi się spodoba, to go zapisuję, ale zasadniczo bronię się przed tym tratatata-tatatata-tratatata itd. Chba że ma to byc pi0senka - to co innego.
Natomiast szanuję Twój gust. Postaram się pisać więcej piosenek - między innymi dla Ciebie. (To nie jest ironia).
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



pomysł dobry a po zrytmizowaniu może będzie super!

pozdrawiam Jacek
Bardzo wielkie dzięki, Jacku; miło mi, że podoba się wiersz i że został skomentowany. Ale odpowiedź mam tę samą, co dla Dormy.
Pozdrawiam serdecznie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Sorry, nie zajarzyłam; tego wordzika niet w diksionerze (czy jestem zrozumiała?). Wyjaśnij mi ściemkę, którą mnie obdarzyłeś.
Pozdro and ukło.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Być może, Messa, być może... Ale ja jeszcze nie zamierzam wstępować na ten dalszy poziom objawienia za sklerozą...
Pozdrowieńka i ukłonki.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kochany Sokratexie! Nareszcie jesteś! Dzięki za przeczytanie i zabawny komentarz. Jeśli wiersz nie zrobił na Tobie wrażenia, to nie staraj się go zapamiętać - szkoda pamięci i energii, a ja i tak się nie obrażę. Może innym wierszem zrobię na Tobie wrażenie...
Pozdrowionka!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie było mnie tu dwa dni, a widzę, że coś przegapiłam. Bardzo żałuję, bo lubię w życiu wszystko, co w nim ciekawe. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, co tu się wydarzyło pod moim i innych wierszami? Będę wdzięczna.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie było mnie tu dwa dni, a widzę, że coś przegapiłam. Bardzo żałuję, bo lubię w życiu wszystko, co w nim ciekawe. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, co tu się wydarzyło pod moim i innych wierszami? Będę wdzięczna.

Ta Pani chciała sabotowac forum.. Ona jest z układu :))))

a tak na serio to ktoś sobie jaja robi.. Nie warto sie przejmować

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...