Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wpis do księgi ludzkości


Rekomendowane odpowiedzi

Usiadł nasz Pan Bóg na strzelistej skale
patrząc w dolinę na dzieło stworzenia
usłyszał głośne płacze i żale
ludzi niewdzięcznych ze swego istnienia

Każdemu wcześniej dał życie nowe
i celem naznaczył go boskim
nakazał ludziom iść prostą drogą
a nie piaszczystą i grząską

Lecz człowiek skorzystał ze szlaku krętego
zamotał się w swojej podróży
ciężar swych grzechów dźwigał na barkach
błądząc w szatańskiej burzy

I tak wędrował odziany w złudzenia
pustynią swojej nicości
z życia zostały tylko wspomnienia
i wpis do księgi ludzkości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pani DOroto - czy ludzi dzieli się na wyznania?
Twój wiersz to wtórność - szklny chrzan z pieprzem
chcesz takie rzeczy pisać, ok, nikt Ci nie zabrania
ale proszę zastanów się - ostatnio tu taki
schrześcijanizowany atak nastąpił, że

ani diabłem nie jestem ani czymś tam - poprostu człowiek
i no - chyba się nie dogadamy
pisz swoją historię
a nie obcą
ludzkości

z ukłonikiem i pozdrówką MN
ps. nikt człowieka nie ulepił - a jeśli - to niech lep nie lepi stwórcy, ok?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czy Pani oszalała?

każdy ma prawo pisać i jak Pani napisała nie kazdemu się to musi podobać (złota myśl na nowy rok)
przychylam się do pomysłu Pana Krzywaka - niech Pani lód solą sypie - to, że go nie ma, jest dla sprawy bez znaczenia (lodu, nie Krzywaka)
skąd pomysł na umieszczenie tych pomyj w dziale przeznaczonym dla ludzi, którzy wiedzą co nieco o poezji (abstrahując od tego, że podział na działy nie ma na orgu większego znaczenia - osoba nowa i o Pani talencie powinna jednak automatycznie wybrać dział dla początkujących)
proszę mi wybaczyć zjadliwość, ale pisząc do Pani, piszę do rozbestwionego grona, które Pani reprezentuje i które niebezpiecznie jęło się panoszyć w dziale poezji współczesnej

wiersza omawiać nie mam zamiaru, bo omawiać nie ma czego - słyszała Pani kiedyś o tzw. "rytmizacji" - jest parę naprawdę prostych zabiegów - radzę poczytać (i teorię i poezję)
podręcznik do gramatyki też by nie zawadził (vide: ludzi niewdzięcznych ze swego istnienia)

i proszę nie zarzucać ludziom, którzy o poezji wiedzą więcej niż Pani o serialu "na wspólnej" (wiem, zaskakujące), że czytali za szybko

to są pomyje, ja nie wiem czemu silę się na w miarę konstruktywny komentarz (i długi!)
moja irytacja to jest po prostu Pani wina
i moja strata czasu to też jest Pani wina
i wielki wybuch to też jest Pani wina

rozumiemy się?

tak tak - proszę się nie bronić, dinozaur by się nauczył prędzej sylaby liczyć

niech się Pani nie ośmiesza - "Ktoś najważniejszy (bynajmniej dla mnie)"
bynajmniej to jest Pani grafomanem w sensie ścisłym

raz jeszcze przepraszam za ton, ale już rady nie daje
niech się Pani nie gniewa, tylko przemyśli sprawę

po cichu liczę, że produkowałem się dla kogoś kto urodził się przed obradami okrągłego stołu

nie pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To prawda, ale pod warunkiem, że wiersz spełnia jakieś normy.
Twój wiersz jest po prostu zły.
Bóg, patos, ta "księga ludzkości"- co to jest w ogóle.
Wiersze o Bogu są też potrzebne, ale muszą być doskonale napisane.
W Twoim wierszu nieznośne banały, rymy byle jakie, a rytm do kitu.
Pisanie wierszy to duża przyjemność, ale jeśli chce się je komuś pokazać, muszą też sprawić przyjemność czytelnikowi.
W dziale "warsztat" można umieszczać wiersze niedopracowane i wtedy nikt się nie dziwi, a i rady można się spodziewać. Tu takie wiersze irytują, może niektórych za bardzo, ale trochę ich sprowokowałaś swoją reakcją na krytykę. Komentarze dotyczą jednak wiersza, więc się nie przejmuj. :)) Wiele osób ma na swoim koncie jakiś wiersz nieudany.
Powodzenia.

Ps. Czy Pawełek, to jakiś znajomy podlizuszek :)))
Nie wątpię, że jest Pani miłą osobą.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • życie jest piękne  mówią lekarze   życie jest krótkie  mówią grabarze   czas ucieka  mówi Fizyka  ksiądz na ambonie  woła co potem  a co ze mną mam cudze marzenia  cudze patenty  myśli nie swoje  nie swoje produkty cudze partie  I interesy  nic tylko się zabić  bo nic nie jest moje  newer język w którym piszę jest polski  litery tez jakieś sprzed-wieków  Amor omnia vincit nur ich bin Tod 
    • Na oddziale tym. W zamknięciu. W pomarańczowej smudze zmierzchającego słońca, która przecina, niczym rozżarzonym biczem środek podłogi. Która ciemnieje powoli. Stopniowo. Stopniowo. Tak bardzo stopniowo… Trzeszczące cicho szpitalne łóżka. Albo milczące. Ustawione równo jak na wystawie. Ze szkieletami zmarłych sprzed wielu bardzo wieków. Szpitalne łózka, a na nich twarze woskowe. Wyblakłe pergaminy. Poszarzałe w spazmie agonii. Twarze nieboszczyków, choć jeszcze żywych. Lecz tak naprawdę. Naprawdę… Wijące się z bólu. Powykrzywiane kształty. Pokręcone cierpieniem w rozgrzebanej pościeli. Leżące, porzucone kłody zmurszałego drewna, jakby przymierzały się powoli do sosnowej trumny. Do gleby…   Te ciała spocone w ekstazie nadciągającej śmierci. Spalone kobaltową lampą truchła. W ciszy i zaduchu. W milczącej beznadziei…   Przemierzające z mozołem równinę pustą, rozległą. Pełną melancholii. Zbliżające się do kresu. Do horyzontu, gdzie obłok zsuwa się biały w tym powolnym prologu pędu. Spoglądam. Patrzę. Z kołder wyciągają się czyjeś ręce. Ramiona jak grób rozwarte szeroko. Z oparzelinami śmiertelnej gorączki. I cienie. Cienie. Wszędzie wokół cienie. I cienie. Znowu. Bądź znowu. I jeszcze… Profile twarzy zastygłe. Wykute w kamieniu leżące popiersia. Nogi zgięte w kolanach. Oparte o nie brody. Zgięte w pół kołyszące się w przód i w tył, jakby znaki zapytania – „dlaczego to ja, właśnie?” Siedzące na krawędzi postacie z minionego już czasu. W piżamach. W podartych strzępach splamionych łachmanów. Ktoś proszący o wodę. O jeden łyk. Bądź jeszcze…   Senne majaki. Zwidy. Nacierające zmory. Tu i tam skrzypnięcie. Krzyk przerażenia. Albo rozmowa niewyraźna z kimś kogo tu od dawna nie ma. Który to rok? Rok to już dawno umarły. Przywalony betonowymi warstwami przeszłości. Nie da się już tego odwalić. Rozkuć. Rozbić młotami. Za oknami drzewa kołyszą się jakoś smętnie. Strzeliste topole, białokore brzozy, które szumią. I szumią coś z opowieści lasu. Podejdę tam. Podejdę do okna, mimo rwącego bólu. Podnoszę się w męce. W skowycie… Jakiś bicz mnie chlasta po piersi. Ale idę. Opieram się o żelazne poręcze łóżek. Patrzą się na mnie szeroko rozwarte, zdziwione oczy. Zmętniałe. Niewidzące. Albo nie patrzą się wcale. Zamknięte powiekami. Idę. Krok po kroku. W wielkim osłabieniu. Moja twarz przezroczysta. Olśniona zmierzchem. Słońcem spowitym liliową chmurą. Kiedy idę tak środkiem sali, zamknięty ciepłą smugą pomarańczowego blasku.   Kiedy już jestem, dotykam rozedrganą dłonią szyby. Kończy się już lato i życie. Wszelkie istnienie. Jakieś takie przeminięte lotem błyskawicy. Zdaje się, że ktoś wznosi toast w brzęku szkła i srebra. W porcelanie. W kryształowych błyskach. W mżeniach niezliczonych pikseli. Nie. To tylko zwidy. Słuchowe omamy za sprawą gorączki.   Organizm jeszcze walczy. Lecz już nie trzeba. Nie trzeba. Bo i po cóż, kiedy jest się już tak naprawdę po drugiej stronie? Dotykam palcami szyby. Tej gładkiej powierzchni. A za nią drzewa majaczą. Kołyszą się i chwieją. Za szybą drzewa szumią coś o przemijaniu. Lecz nie słyszę. Niedosłyszę. Albowiem zagłusza je piskliwe w uszach milczenie. Ale oto brama z powietrza. Strumienie atmosfer. Wiatr idący z wysoka. Sfruwający na skrzydłach furkoczących od piór. Ktoś najwidoczniej zniszczył wskazówki wyroczni, ponieważ leżą teraz połamane, pogięte w trawie. A więc jest jeszcze ratunek. Jeszcze można uciec. Oglądam się za siebie. Jarzą się drobinki kurzu. Wirują.   A więc jeszcze można...   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-06)   -------------------------   *) „Oddział chorych na raka”, tytuł powieści Aleksandra Sołżenicyna      
    • A oto jak się recytuje, to jest styl Jajeczny, po mojemu Pradawny      
    • życie to nie bajka to droga która wiele do powiedzenia ma   to góry łąki i lasy czasem smutek żal   to niewiadoma którą trzeba zrozumieć   to drzwi za którymi różnie bywa   życie to nie bajka ja o tym dobrze wiem mówię to ja   który czasem błądzi szukając prawd którymi bawi się los    
    • @Łukasz Jasiński :) dzięki     
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...