Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

SPÓŹNIONA MIŁOŚĆ

Przemawiałem do niej spojrzeniami ,zbyt śmiałe słowa grzęzły mi w gardle. Kochałem ją .Byłem pewien ,że wiedziała o tym, bo kobiety czują kiedy się je kocha ,odbierają sygnały miłości jak radary ,na jakichkolwiek nadaje się je falach. Ale nie robiła nic, żeby mnie choć trochę ośmielić, abym wiedział że nie zginę ,gdy rozpocznę zdobywanie twierdzy, którą była. Nie chciała, może nie mogła, odgradzały nas obrączki i sumienia. Przeklinałem los, który rozminął w przeszłości nasze drogi. Szukałem kiedyś takiej jak ona, niepoprawnej romantyczki ,ona może kogoś takiego jak ja, uroczego chama z duszą artysty. Jednak życie potoczyło się inaczej...

...i teraz ułożone, trzymało w ryzach moją niespokojną duszę. Mogłem już zbyt wiele stracić, nic nie zyskując. Nie mogłem sobie na to pozwolić. Od dawna nie traktowałem już uczuć jak hazardu, ani nie czułem się już niczego pewny. Ani tego ,że wygram, ani że gdy przegram, szybko stanę na nogi .Coś mi mówiło, że gdy mnie ta kobieta odrzuci, runę jak Cesarstwo Rzymskie, Napoleon i Trzecia Rzesza.

Nie posuwałem się więc dalej niż namiętne spojrzenia. A ona nadal niedostępna dla mnie jak szczyt Mont Everestu, trwała wciąż w obojętnej pozie, pewnie nie do końca świadoma, jak wielkie wzbudzała we mnie pożądanie. Jak wiele znaczyła dla mnie w tym drugim życiu, prowadzonym w czterech ścianach umysłu. W tym innym świecie, z którego tak często nie mogłem, nie potrafiłem, lub tak bardzo nie chciałem odnaleźć wyjścia.



MĘŻCZYZNA W KAWIARNI

Od długiego czasu wyraźnie czuje na sobie jej spojrzenie...

Jest jedną z tych niebrzydkich i niepięknych, które czasami wpatrują się w ciebie w kawiarniach i tramwajach i wodzą za tobą wzrokiem na ulicy, bo jesteś dość przystojny i masz niebanalną twarz i to coś w oczach, przez co wydajesz się tajemniczy i co wzbudza w kobietach zainteresowanie, choć w gruncie rzeczy nie różnisz się niczym od tych, z którymi zapewne wielokrotnie już się spotykały i od których przeciętności w końcu chciałyby uciec. Ma ładne oczy, mówią sobie, zupełnie jak Banderas, i to już im wystarczy, żebyś był wyjątkowy. I albo z tego korzystasz, odpowiadając w jakiś miły sposób na ich przyjazne sygnały, albo nie, bo akurat chcesz być sam, sam z posępnymi myślami i wódką w wielokrotnie już opróżnionym kieliszku. Nie jestem w jego guście, mówią wtedy sobie, wzdychają i odchodzą, być może wierząc, że utraciły właśnie jakąś szansę na lepsze życie, u boku lepszego mężczyzny, lub chociaż noc inną niż wszystkie.

Czasami jednak, gdy akurat nie błądzisz w ciemnym labiryncie swych myśli, uśmiechasz się do takiej (bo od tego się zaczyna i potem wszystko staje się takie proste, że nieraz sam się dziwisz jak bardzo) przysiadasz się do niej i pytasz czego się napije, a ona ładnie uśmiechając się mówi ci co chce i patrzy ci głęboko w oczy szukając w nich spełnienia swoich marzeń, a ty, kiedy się tak w nie przygląda, mrużysz je tajemniczo i dajesz jej to złudzenie, które tak bardzo chce odnaleźć i jeśli jesteś w tej grze naprawdę dobry, w końcu dostajesz to, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi, nawet odrobiny o to nie prosząc... A potem jest noc i wy dwoje wśród niej i przez jakiś czas jesteście dla siebie wszystkim. I trwa tak do rana, kiedy to oboje budzicie się trzeźwi i okazuje się, że już nie jest tak samo... . Alkohol wyzwala żądze i choćby niewiadomo jak były piękne, cudowne i namiętne, trzeźwość zabija je bezdusznie. Rano prawie zawsze leży obok siebie dwoje obcych ludzi, których jedynym pragnieniem wtedy jest uciec od siebie jak najdalej... . Do mężów, do żon... . Od wstydu od wyrzutów sumienia.


Wciąż czuje na sobie jej natarczywe spojrzenie schowany za parawanem coraz bardziej fałszywego zamyślenia....



.

Opublikowano

Bo to własnie jest moja odpowiedz na tą całą awanture o literacka miniature, min. pod twoim opkiem. Ja tak ją widzę - kilka jasnych,przejrzystych zdań. Ale podkreslam-to mój punkt widzenia. A tak wałasciwie to gdzie jest to twoje opowiadanie, co to go juz nie ma, he? Nie zdążyłem przeczytać. Tylko mi nie mów, że "przepłoszono" tu tekst takiego starego wyjadacza? I skąd w tobie Asher tyle smutku się wzięło? To głos kogoś , kto się poddaje;całe to pieprzenie o ostatniej powieści. Jakoś mi to do Ciebie nie pasuje.

Opublikowano

Tekst zniknął, bo coś chciałem wyrazić, ale mi nie wyszło. W życiu bym nie obraził forumowiczów gniotem, gdyby coś się za tym nie kryło. Ale nie wyszło. Nie ma we mnie smutku, jest powolne godzenie się z rzeczywistością. Choć może jest, bo kasa przyniosła mi więcej radości, niż pisanie. A poświęciłem jej zaledwie rok żywota. Ty, Krzychu leć do przodu, jestem z Tobą.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




to chyba też z lenistwa co asher:D ? tego już nie można rozwinąć, podążając tokiem twojego rozumowania?

Jak dla mnie wręcz przeciwnie. Sądze, że w tej kwesti masz więcej do powiedzenia niż zaprezentowałeś, to tylko fragment twoich myśli. Nie są one nowatorskie, nie są czymś, czego bym nie wiedział już ( nie przeczytał, nie obejrzał, nie usłyszał), nie wyrabiasz u mnie innego spojrzenia na tą kwestię, nie spowodowałeś żebym się zatrzymał na chwilę, z wyjątkiem pierwszego akapitu drugiej miniatury. Ten fragment mnie zaciekawił. Technicznie bez zarzutu, nie muszę cię poprawiac, jestes pisarzem,

Mam wrażenie, ( i sam sie przyznałeś przed chwilą) , że pisałeś to jakby na zamówienie, żeby coś udowodnić, pisanie pod przymusem, na czas jest dobre dla scnearzystów telenowe\ a nie dla pisarzy...mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi...Może być...obiektywnie uważam, że piszesz najlepiej, z ludzi którzy tu zamieszczają, bez wazeliny, jestes prawdziwy, szczery, choc nie wszytko mi sie podoba (nie musi przecież) .

Zabieram ze sobą temat.
Opublikowano

JA NIE LECĘ DO PRZODU, JA DREPCZE. ale to zawsze jakiś ruch. przynajmniej nie stoję w miejscu. jeszcze mi się chce
walczyć i myslę żei w tobie tej siły jeszcze sporo jest. skoro ja
w takiej dziurze jak Koszalin moge cos zamieszac i to grając zupełnie solo(słowo) , to myslę że gośc z takiego artystycznego miasta jak Kraków, może znacznie wiecej. Powieść która mi kiedyś podesłałeś, jest dobra. A wiem ze napisałes juz kilka powieści. I to jest coś! Ja wciąz tłuke opowiadania i za napisanie porządnej powieści oddałbym diabłu dusze. ale talent, niestety, nie ten. Krótko mówiąc masz zajebisty talent(mówiłem ci to już) , więc nie
graj
na żałbne nuty, tylko powalcz. Komu jak komu ale ja mysle że Tobie sie kiedyś
uda.

Opublikowano

Piotr, powtarzam, nie dotyczyło to wcale Ciebie, ale się poczułeś :) Dość już. Ja nie po terapie, ale poczytać chciałem. Po prostu kiedyś było co...

Oki, Krzysiek. Raz na pięć lat zarzucam terapie i idę w nałóg. Czas nadchodzi... A ty nie chrzań. Opowiadania nie są gorsze. Ja lubię opowiadania. Są fajną zabawą i dla piszącego i dla czytelnika. Narazie chłopaki. Idę puszczać polski film zgrai stęsknionych londopatriotów.

Ale się zdziwią, jak obejrzą w pubie przy browarze Wszyscy Jesteśmy Chrystusami...

Opublikowano

1) "Nie posuwałem się więc dalej od namiętnych spojrzeń" - to zdanie wydaje mi się nieco koślawe
2) "...bo akurat chcesz być sam, sam z posępnymi myślami i wódką w wielokrotnie już opróżnionym kieliszku" - Chciałem się przyczepić do tego zdania, byłem przekonany że znajdę w nim błąd. Z przykrością stwierdzam, że mimo wysiłków błędu nie znalazłem :) Piękne zdanie.

Faktycznie piszesz bardzo sprawnie. Chyba pierwszy raz miałem do czynienia z twoimi literkami. Miniatura druga jest mi osobiście bardzo bliska. Wiele kobiet dało się nabrać na moje oczy, i tą gębę, w której nie mam żadnej zasługi, bo za wolą natury dziedziczenia jest niemalże wierną kopią gęby mojego ojca.

Pozdrawiam

Opublikowano

don, z tym zdaniem miałes rację.dzięki. już mnie komentowałeś(patrz teksty polecane przez portal). piotr- tak jak napisałem, te dwa teksty to moje spojrzenie na miniature. takie wlasnie lapdarne historyjki lubie czytać, no i pisać. lubie prostote i w sumie chyba mało niedopowiedzeń. im mniej poezji w prozie , tym lepiej - to moze byc moje motto. całkiem możliwe ze wiele przez to tracę. ale pewnych upodobań już się w ludziach nie zmieni. osobiscie nie uwazam ze pisze tutaj najlepiej, np. asher bije mnie i głowe(inie ma tu wazeliny, tylko stwierdzenie faktu). to tyle. wracam do roboty.

Opublikowano

Piszesz o duchowym związku kobiety i mężczyzny ale jest to tak napisane, że niemalże czuje sie zgrzyty jak zajechanie nożem w kość. Chyba, że to jest o kurewstwie a wtedy nie ma sensu się tak ekscytować. Wymyślane historyjki zawierają czasem w sobie takie dysonanse postrzegania.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...