Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Może wiersze, które piszę
nie każdemu trafią w sedno
ale wierzcie mi kochani,
że to dla mnie wszystko jedno.

Bo ja nic nie uzurpuję
i nie roszczę sobie prawa
by postrzegać mnie poetą
bo to tylko jest zabawa.

To jest to co sprawia radość,
co pozwala snuć marzenia
chociaż często jest lekarstwem
na niemożność i zwątpienia.

Moja twórczość jest efektem
tego co podpowie dusza,
która wolna od zakazów
nic na siłę nie wymusza.

Zatem jestem z własnej woli
niespożytym społecznikiem
bo efektem mojej pracy
wciąż się dzielę z czytelnikiem.

Wiem jak ciężko trafić w gusta
gdy się nie zna adresata
a osoby oraz fakty
marzeniami się przeplata.

Lecz cóż jestem temu winien
kiedy słowo tnie jak rapier
obnażając sytuacje,
które później wchłania papier.

A że prawda i fantazja
tu doszczętnie się zmieszały
wyszedł niezły galimatias
oraz wierszyk okazały.

Opublikowano

z Tobą Heniu to przyjemność
spotkać się przy rymowaniu
lepiej bawić się nie można
niż przy lekkim wierszowaniu

z wersów widać żeś radosny
i przyjaźnie nastawiony
humor swój rozsyłasz szczodrze
treścią wierszy rozbawiony

w każdym słowie cząstka duszy
informacja o działaniach
kto uważnie Ciebie czyta
pozna Twe zamiłowania

rzeczywistość pięknie splatasz
z uroczymi fantazjami
w tym jest sztuka niebywała
by żyć w zgodzie z marzeniami

pisz Henryku swoje wiersze
słuchaj co dusza podpowie
wiedz że masz tu czytelników
i że śmiech to dobre zdrowie

Opublikowano

Wice versa Moja Droga
choć nieznana mi z imienia,
z którą od pewnego czasu
płynę rymem po marzenia.

Tyś współtwórcą jest dialogu
i dla Ciebie huczne brawa,
że nam kpiarzom, romantykom
niezła kroi się zabawa.

Bo choć nieraz blefujemy
to nie po to żeby skłamać
ale po to by bariery
mitu, fałszu – zdjąć, przełamać.

A gdy strofy są frywolne
i po wersach seksem spływa
do jest dowód, że w nas także
zew odwieczny się odzywa.

Mamy zrywy i słabości
moją dzisiaj jest siatkówka,
a więc pozwól, że zakończę
posyłając Ci te słówka.

Bądź mi zawsze adwersarzem
lub jak mówią przeciwnikiem,
ale takim pozytywnym
czyli moim czytelnikiem.

Opublikowano

Ja nie umiem pisać wierszy
Tak rymowo zatwardzialych
Jestem Heniu w mej młodości
Już zupełnie zapyziały.

Wolę pisać wolnym rymem
Za co jestem uwielbiany
Nikt nie powie mi grafoman
W rymach jestem więc nieznany.

Wszyscy mówią mi mistrzuniu
Jeszcze jeden mazur dzisiaj
Napisz proszę ale prozą
Jak się Krzyś pod ławkę zsisiał.

Jak emeryt numer strzelił
Jak się Zośka z Zośką żarła
Jak próbował i nie umiał
Jak rdza moje auto zżarła.

Jak znalazłem w mym nocniku
Zet globulki przestarzałe
I jak Rysio pękł ze śmiechu
Gdy mu jajka posiwiały.

Jak Anulka na Anulkę
Codzień wieczór wyłaziła
Jak Sebastian rozum stracił
Gdy go dupa przeraziła.

Dodać tutaj muszę jeszcze
Żem niesforny w rymowaniu
Gdy mnie swędzi gdzie nie trzeba
Piszę biało wieczorami.

Opublikowano

Witaj Mistrzu nad mistrzami
co nie parasz się rymami
no bo po co skoro w bieli
piszesz żeby oniemieli
adwersarze, czytelnicy
a szczególnie zaś krytycy
którzy kiedy recenzują
niejednemu krwi napsują.

Proszę przyjmij me pokłony
jako mistrz, ten wyróżniony
ponad innych, którzy bledną
gdy finezją trafiasz w sedno
lecz pamiętaj koguciku
nie piej ciągle kukuryku
bo Cię zrobią samochwałą,
tak jak piszesz – zapyziałą.

Opublikowano

czytelnikiem zawsze byłam
wolę nie być przeciwnikiem
nie wiem czy ktoś będzie w stanie
wygrać z Jakowcem Henrykiem

takich jak Ty jest niewielu
którzy rymem myśli tkają
i to w tak zawrotnym tempie
odpowiedzi wymyślają

że współtwórcą mnie nazywasz
w tym dialogu duszę krzepi
ta pochwała mnie raduje
za uznanie jestem happy

Opublikowano

Tak to już jest na tym świecie
czy to w mieście czy w powiecie,
czy we wiosce czy w osadzie
każdy na to nacisk kładzie
by pozyskać przyjaciela
bowiem przyjaźń rozwesela.

Nie znasz lęku samotności
gdy w Twym sercu przyjaźń gości
a przy Tobie obok kroczy
ktoś kto ciepło spojrzy w oczy,
kto obroni, kto doradzi,
kto wspomoże a nie zdradzi.

A nas dzieli przestrzeń czasu,
wstęga szosy, pól i lasu
lecz nad nimi się wzniesiemy
przyjaźń przypieczętujemy
i choć się niewiele znamy
to choć wierszem się zbratamy.

Opublikowano

tu przybiję chętnie piątkę
przyjaźń jest na wagę złota
i choć tylko w rymach wiersza
miła jest jak futro kota

wiele setek kilometrów
od Szczecina do Wrocławia
w wierszach chetnie się bratamy
co Internet zmyślny sprawia

każda droga widać dobra
byle ludzie żyli w zgodzie
a kto ma przyjaciół wielu
tego bieda nie ubodzie

Opublikowano

Więc pogłaskać Ciebie mogę,
ale z włosem czy pod włos?
- no bo nie chciał bym urazić
i narazić się na stos.

Bo to przecież żadna frajda
a więc nie chcę być szczęśliwcem,
który, że nie tak pogłaskał,
ma na stosie spłonąć żywcem.

Jeszcze tyle do zrobienia
więc człek chciałby trochę pożyć
choćby po to żeby Tobie
jakiś nowy wierszyk stworzyć.

I tu chyba zgodnym krokiem
ku przyjaźni podążamy
bo się przecież już jak „starzy”
tu na org-u postrzegamy.

Opublikowano

skoro już o kocie mowa
w moich wersach tych na górze
chyba lepiej głaskaj z włosem
ze mnie takie kocię duże

nie kłopotaj się Henryku
jakimś tam zmyślonym stosem
czas czarownic już za nami
dziś to my rządzimy losem

Opublikowano

A więc losie mój łaskawy
daj powrócić do tej sprawy
i dziewczynie bez imienia
pozwól przesłać te życzenia.

Może masz na imię Marta
Ania, Basia lub Celina
nie wiem lecz pomimo tego
ślę życzenia ze Szczecina.

A że dzisiaj 4 grudzień
imieniny są Barbary
więc to tej solenizantce
będą grały dziś fanfary.

Jesteś Basią to szampana
schłodzonego w szkiełko polej
lecz gdy imię Twoje inne
to poczekaj na swą kolej.

Opublikowano

życzeń szczerych nigdy wiele
więc dziękuję Ci Henryku
ja imienin dziś nie miałam
tylko Basia od górników

w kalendarzu imion krocie
każde brzmieniem coś przemyca
myślę: pora odkryć karty
w końcu to nie tajemnica

przyszedł czas na wyjaśnienie
byś domyślać się nie musiał
intuicja Cię zawiodła
moje imię to Danusia

Opublikowano

Swoją Wandę miał gród Kraków
a Danuśkę znam z „Krzyżaków”
oraz inną, tą z Warszawy
co to kolor jej czarniawy
przez co się w ciemności się skryła
a to szkoda bowiem była
jedną z kilku miłych osób
może ktoś odnajdzie sposób
by przywołać ją na scenę
a wraz z nią jej czarną wenę.
Tyś jest trzecią z tym imieniem,
które ma swój związek z Heniem
czyli ze mną, sowizdrzałem,
tamte też z ekranów znałem.
Teraz gdy Twe imię znane
czy być może wymieniane
nie nagminnie ale rzadko
i pytanie czyś mężatką?
Nie, nie będę Cię podrywał
choć się będę wypytywał
i choć może to nieładnie
lecz chcę poznać Cię dokładnie.

Opublikowano

nie mam nic przeciwko temu
tym stwierdzeniem glejt Ci daję
zaś pytanie czym mężatka
bez wyjaśnień pozostaje

na łatwiznę idziesz Heniu
zatem w tym Ci nie pomogę
tajemnicza pozostanę
mogę tylko wskazać drogę

kto chce poznać mnie dokładniej
niechaj moje wiersze czyta
z nich się dowie kim ja jestem
cała prawda tam ukryta

ja o Tobie też wiem tylko
tyle ile wyczytałam
poznawałam Cię w wierszykach
no i o nic nie pytałam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Owszem czytam Twoje wiersze
lecz się ciągle zastanawiam
czy w nich wszystko jest prawdziwe
i pytanie dziś ponawiam.

Nieraz można źle osądzić
lub co gorsza źle odczytać
bo powiedzmy czy Lilianna
to jest facet czy kobita?

Imię żeńskie sugeruje
- nosi suknie a nie spodnie
a na org-u napisali
że się chłop podszywa pod nie.

A czasami płeć, ta słabsza
tak szczebiocze jak dzierlatka
a po czasie się wyjaśnia
starsza pani i mężatka.

To że proszę o szczegóły
to po części, żeby gafy
nie popełnić aby potem
nie chowano mnie do szafy.

Z panną można poflirtować
a z mężatką nie przystoi
choćby nawet z tej przyczyny,
że mąż za plecami stoi.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Kamil Olszówka   bo ja bardzo, bardzo doceniam to co robisz dla Polski i dla Polaków.   dla Nas.   i niezwykle Cię szanuję !!!   Bóg z Tobą .    
    • @Migrena Tyle już otrzymałem od Ciebie wyjątkowych pochwał i komplementów… Jedne bardziej wyjątkowe od drugich... A każdy z nich jest dla mnie tak samo ważny i cenny… I każdy z nich motywuje mnie do dalszej pracy... Pozdrawiam Najserdeczniej!  
    • Deczko zmieniony dawny tekst     Świeżo upieczony Mroczuś, wygrzebuje gorącą tożsamość, z gorącego piekarnika drzemki. Odrzuca na boki: skrawki snów, ziewków, chrapków oraz resztki baranów, które z nadzieją liczył, licząc na normalny sen, jednocześnie podjadając cukrową wełnę.    Właśnie wypluwa, loczkowany, dławiący kłak (bo i taki trafił), kiedy to słyszy za sobą: sz sz sz – szurający szeleszczący szelest. Jako że na odwadze mu nie zbywa, spogląda żwawo za siebie, by zassać wzrokiem do łebka, nie wiadomo co jeszcze. Po chwili supełek tajemnicy zostaje rozplątany, a wyżej wspomniany, napuszoną przychylną ciemnością, spogląda ciekawie wokół, by wiedzieć, kto go zaszedł nieznośnie i niespodzianie od tyłu, zakłócając posenny spokój.     E tam! To tylko Wegejająg – rozważa przed chwilą obudzony, z wystającym z ust włosem i zawiedziony na pół gwizdka, gdyż na drugie pół, raduje umysł, że przyjaciel przyszedł. Zerka na przybysza z natrętną uwagą, gdyż ów nie wygląda tak jak zwykle. Ma trochę zdenerwowane spojrzenie, przeto lekkie lśnienie grozy, migocze zjawiskowo w gałkach ocznych, a z powiek zwisają sople podniecenia sytuacją.     Oprócz rzecz jasna zwyczajowego parasola, z całunem spokoju i przyszłych wydarzeń, wplecionego w odśrodkowe, podtrzymujące przęsła.      Wegejająg trzyma czaszę ochroniarza nad sobą, szóstą, owłosioną łapą. A zatem Mroczuś także zaczyna zwyczajową wymianę zdań, gdyż ma nadzieję, że w ten sposób załagodzi sytuację, balsamem fajnej rozmowy, tudzież fajnego słowa.      Nic dziwnego, wszak od małego krążą w nim słowotwórcze cienie przodków literatów, obytych w tradycji stosowania ciekawego słownictwa, zasianego na ziemi ojców i dającego jakieś tam plony, lepsze, gorsze i zupełne dno, po wsze czasy.      –– O! Pajączek. Raczej nie jestem zdziwiony, że cię widzę. Cóż mi powiesz tym razem. –– Nie nazywaj mnie pajączkiem, z łaski swojej. Jestem Wegejajągiem. Czy mam powtarzać przy każdej okazji, czemu? –– Jak najbardziej. To nasza odwieczna gra. Ja wiem, co powiesz, a ty udajesz, że nie wiem, co usłyszę. –– Miło, że pamiętasz. –– Mówiłeś to wczoraj, ale powtórz.      –– Parasol mam przeciwmuszny, by na mnie muchy nie leciały. Od jakiegoś czasu, przestałem pałaszować owadzie mięso. Chociaż przyznać musze –– Muszę, jak już. –– No tak. Wybacz. Przyznać muszę, że mam w spiżarce trochę wydmuszek, owiniętych pajęczyną, pomalowanych przeze mnie artystycznie, bym mógł zaimponować... –– Wiem. Pisankami. Faktycznie ładne. Masz talent. A teraz mów, czemuś taki spięty, po koniuszek odwłoka? –– A nie mogę kontynuować samochwały? Proszę? –– Nie możesz. Gadaj w jakiej sprawie przychodzisz. — No cóż…    Odwieczne: „No cóż z trzykropkiem.” Musi miecz. Jaki miecz? Co ja gadam. Mieć jakieś ważny problem w głowie, skoro użył tradycyjnego sformułowania, którego używa tylko w wyjątkowych sytuacjach. Doprawdy, wygląda na roztrzęsionego na sześć nóg, nie licząc parasola. Ciekawe, co go dręczy. Nawet strzelił wiązką pajęczyny w moim kierunku. To chyba pierwszy raz, za mojego żywota.    –– Drogi Mroczusiu.    No nie. Czyżby na zdrowiu podupadł. Żywię nadzieję z kubka optymistycznych myśli, że z jego umysłem wszystko po staremu. Czyli jak zawsze. Po raz pierwszy, tak do mnie czule zagadał    –– Powiem krótko. Musimy uratować Starego Marudę herbu Koślawy Świerk. Wiewiórki go atakują ze wszystkich stron oraz z pozostałych, uprzykrzając życie. Straszą rudymi futerkami, pomalowanymi na złowieszcze barwy oraz żołędziami pustymi w środku, w których wyskrobały wredne gęby, a do wewnątrz powtykały pijane świetliki i Stary Maruda ma halucynacje, że to jakieś trupoziemcy leśne lub coś na wskroś gorszego, spoziera z wnętrza ognistym, mrocznym wzrokiem.  –– No co ty mówisz Wege. –– Ano mówię, Mroczusiu. Żebyś wiedział. Na dodatek owe owoce Tłustego Dębu, mają na głowach pomarszczone czapeczki, a w każdej wściekły duszek lasu, razi złowieszczym spojrzeniem, gdziekolwiek spojrzy. Tylko że przeważnie spoglądają na Starego Marudę, a on ze strachu, już i tak ledwo zipie. A przynajmniej sprawia takie wrażenie. Czyli rozumiesz, trzeba mu pomóc. Przecież dobro wraca, więc wiesz. Warto. To znaczy nie aż tak interesownie chciałem powiedzieć, ale sam rozumiesz. Jaki grzyb, taka robaczywość.    –– Ty Wegejająg tak dla zysku, co? –– No nie. Gdzie tam, Mroczuś. Bredzisz. –– Może i bredzę, lecz odgonić nieznośne futrzaki trzeba. Ma już swoje lata, więc nie bądźmy przesadnie pamiętliwi. To nasz były przyjaciel. Chociaż po prawdzie jarzysz zapewne, co on wyprawiał za młodu, gdy jeszcze nie był z herbu Koślawego Świerka i jaki był naburmuszony, kiedy żeśmy mu przeszkadzali w gnębieniu zwierzyny, krzycząc, że jest ladaco i lump. A i tak połowę leśnych obywateli, wygnał swoim dowcipami. –– Raczej ich czynną realizacją. –– Przesadnie czynną. –– Powspominamy? –– Nie ma czasu. Biegnijmy w newralgiczne miejsce i przestraszmy wiewiórki, to mu dadzą spokój. –– Naszym widokiem? –– Chociażby. A co? Myślisz, że nie damy rady? Jesteśmy zbyt piękni?   –– Zbyt co? Niech spojrzę w toń kałuży. Damy radę. Bez obaw. Spoko Mroczuś. –– Och Wegejająg. Może rzeczywiście masz rację z tym dobrem. Gdyby do nas wróciło ze zdwojoną siłą. –– Och bez przesady Mroczuś. Nie wywołuj wilka z lasu. –– To niemożliwe. Ostatniego wygnał swoimi żartami. –– A czemu nas nie wygnał, skoro sprawialiśmy mu kłopot? Nie chciał, nie umiał? Albo Wiewiórek? –– Hmm… chcesz powiedzieć, że on z tymi… żeby nas... by mógł nadal. –– Co? — Nic. To by było zbyt pokręcone. Przegońmy wredne, namolne, straszące bestie –– wrzasnął Mroczuś, ni stąd ni zowąd.    *    Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem, chociaż Pomarańczowe Ciciki, dały się potulnie zastraszyć, nieco zawiłym widokiem. Przestały atakować Starego Marudę herbu Koślawy Świerk, a to dlatego, że uciekły spłoszone w knieje i tylko ruda poświata, prześwitywała jakiś czas, przez okoliczne krzaki. Lecz nawet ona drgała niespokojnie pomiędzy, aż w końcu licho ją wzięło.    A zatem Mroczuś i Wegejająg, powrócili do swoich miejsc, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, mając nadzieję, że dobro do nich powróci.    I faktycznie. Po jakimś czasie, dobro chciało do nich wrócić, tyle tylko, że było strasznie zmęczone, wycinaniem drogi przez głupawy tekst i nagle zboczyło, trafiając w niewłaściwe miejsce, zmieniając co nieco, na korzyść pomylonych adresatów, nie wiadomo z jakich dokładnie przyczyn.   Całe stado „włochatych, krwiożerczych pomarańcz,” miało wyśmienitą, dobrą wyżerkę. Mroczuć i Wegejająk, skończyli jako karma dla Wiewiórek.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Już w wielu miejscach brakuje, ale to nie nowość w sumie. Takie klęski już bywały w starożytności.     Bo tak im wygodniej schować głowę w piasek jak struś na pustyni.       Dziękuję. Mężczyzn wierzących to faktycznie niewielu jest. W mojej małej grupie w zborze jest 16 osób, a tylko 3 panów. Ostatnio bardziej się zaangażowałem, ale to wszystko niestety tylko online, bo w realu to ja nie daje rady.
    • @Robert Witold Gorzkowski Dziękuję uniżenie... Postaram się niebawem nadrobić zaległości w czytaniu Twoich wierszy...   @huzarc Ale my patrioci przenigdy na to nie pozwolimy... Pozdrawiam Najserdeczniej!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...