Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
temu, który przyjdzie jutro

Zapałki nie miały znaczenia, podtrzymywały tylko niebo
jak baldachim skazane na spojrzenia z dołu.
Chodziło nam o naśladowanie van Gogha; urywanym
pociągnięciem i po szybie. Plastry śniegu w kształcie aureoli
szybko ulegały przedawnieniu, zmieniając stan rozproszenia

w sobie. Pomyśleć, że chciałam tylko bezceremonialnie
dotknąć twojego ramienia i poczuć wzrastający puls. Jak wtedy
gdy piliśmy w knajpie grzańce, a podłoga skrzypiała
od nadmiaru nas. Na dworze sople miarowo wypluwały soki

wyprzedzając scenopis. Pośliniony palec na kieliszku zatacza
nieznane melodie, a minuta przeciąga się jak struna.
Z głośników coraz więcej piosenek zapłodnionych szumem.
Opublikowano

chociaż tekst podoba mi się, to zdzierżyć nie mogę 'nadmiaru nas'. chociaż fragment jest sam w sobie udany, to albo wykasowałbym 'nas' i zostawił elipsę, albo wrzucił coś innego, gramatycznie uzdolnionego. poza tym zupełnie już spoko. pozdrawiam.

Opublikowano

Zgadzam się z obydwoma przedmówcami co do ewentualnych zmian, aczkolwiek wiersz bardziej przypadł mi do gustu niż ostatnie Twoje (choć już "Obwoluta" wskazywała na pewne zmiany), tak więc pozostaje mi tylko dać plusa, z zadowoleniem, że jednak mogę jeszcze znaleźć taki Twój wiersz, w którym bedzie mi odpowiadał i klimat, i tematyka, i w ogóle wszystko ;).

Serdecznie,
Kaspar :-).

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



cieszy mnie, iż odpowiada Ci wiersz, jednak ostatnio
piszę zróżnicowaną poezję, dlatego mam nadzieję,
że przekonasz się również do innych :P.

serdeczności Karspena :)
też mam nadzieję. ale póki co jestem nietolerancyjny w tej kwestii ;).

serdecznie,
Kaspar :-).
Opublikowano
Pomyśleć, że chciałam tylko bezceremonialnie dotknąć twojego ramienia i poczuć wzrastający puls. Jak wtedy gdy piliśmy grzańce w podrzędnej knajpie, a podłoga skrzypiała od nadmiaru nas.

ja się nie czepiam.. tylko czym różni się sposób opis w prozie od wiersza.
bo przecież proze takze czytam na różnych poziomach.
wydaje mi sie, ze tego typu zwrotami, które budują taka prozowatość, narracje- ale ja się nie znam, kompletnie, a skoro inni uznają za wiersz to..;)

Pomyśleć, że chciałam tylko bezceremonialnie
dotknąć twojego ramienia i poczuć wzrastający puls

a to w treści bardzo do mnie trafia. pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




okej, rozumiem Twoje zarzuty. tekst jest bardzo prozowaty,
niemniej ma fragmenty niedosłowne, dlatego uważam go za wiersz.
dobrze, że coś do Ciebie trafia.

dzięki za komentarz,

serdeczności Espena :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar @Marek.zak1 Panowie, jestem wdzięczna za lekturę. Delikatność się przyda na świecie! Bb
    • @Berenika97 Bereniko, podobno są kobiety i dziewczyny, które nie cierpią, jeśli druga ma taką samą. No na mnie to nie działa- ja się cieszę z choćby z tego powodu, że ktoś ma gust podobny do mojego, że nie jestem taka ostania - mogę nawet siedzieć obok,  a co? Celowo nie można? A czasem i z zazdrości, że Twoja jest ładniejsza, zdarza się kąśliwa uwaga albo i złośliwa psota - no cóż... :) @beta_bNo to jeszcze coś. Wiesz, jak obok mnie usiądzie ktoś w wełnianej bluzce, albo w czymś, co jest szorstkie (marynarka, żakiet) - to się przesiadam - no po co mam się drapać? Dzięki :)
    • Historia wdzięczna a puenta znakomita. Podkreślona flamastrem. Z przyjemnością Alu. I jesteśmy zgodne w kwestii miłych materiałów. Bb   PS zniszczyłam w dzieciństwie mamie ulubioną bluzkę. Nałożylam lalce jako sukienkę i obcięłam nożycami rękawy, bo były za długie. Słabe wspomnienie (nie robiłam na złość, tyle że nikt mi nie powiedział, że tak nie można). 
    • @Migrena Miłość jako akt kreacji - niezwykłe ujęcie. Słowa płyną lekko, naturalnie i zabierają mnie w sferę mistyczną i cielesną jednocześnie. I niech trwają, niech się stwarzają, natura nie zna pojęcia "koniec". O ciszy nie piszę, bo poeci wiedzą lepiej, jak ją dotknąć.  
    • Stara, drewniana figura kiedyś w głównej nawie swoje miejsce miała. Wszystkie prośby, intencje i żale — przez tyle lat w jej kierunku wypowiadane — słuchała. Łzy, czasami, na posadzkę świątyni spadające — widziała. Na pytania: „Czy jesteś?”, „Czy widzisz, co robią?” — nawet gdyby mogła odpowiedzieć, odpowiedzi nie znała. A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności— ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie, że nie są całkiem sami. Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę. Na starców z różańcem w dłoniach. Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i gniewem w sercu stali w półmroku. Na zakochaną dziewczynę, co szeptała: „Niech mnie pokocha”.   Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku. Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki. Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności. Nie mogła cofnąć czasu. Nie miała mocy sprawczej. Nie znała odpowiedzi na modlitwy. A jednak — była. Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem. Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać ją z każdej strony. Ona — skromna, lekko pochylona — wciąż stała. Stała i słuchała. Choć nie znała słów, rozumiała ciszę. A w tej ciszy ludzie mówili najwięcej. Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii. Przeniesiona do zakrystii. Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana. Nie słyszy już szeptów modlitw. Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń. Nie widzi łez spadających na kamienną posadzkę.   Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii: odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji. Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota. Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę. Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi. Tęskni za szeptem: „Pomóż mi przetrwać…”. Za zapachem wosku i kadzidła. Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał. Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary. I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta. Czeka. Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać. I wierzyć, choć nie potrafią mówić. Czeka. A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni: „Kto się w opiekę…” A ona słucha.   Rzeszów 24. 07.2025
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...