Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nadchodzi świt
miasto wyłania się z mroku
wokół spokój
już i jeszcze
dzień rozpocznie się kroków narastającym deszczem
jeszcze trwa krótki rozejm dnia z nocą.

Gdzieś na piętrze okopcony pokój
minęła kolejna noc
bitwa i wojna
lecz tylko pozornie ulica spokojna
przyczajona
gdzieś w oknie naprzeciw drgnie jeszcze zasłona
mroczna strona miasta czujnie usypia
ciemna maszyneria
dzień nadchodzi - na pozory przerwa.

Chowają się do nory
hieny i chwasty wszelkiej maści
w ciemnych bramach znikają potwory
jak w Hadesu przepaści.

Jacek podlicza rachunek zysków i strat
poszedł jeden volkswagen, mercedes i fiat
lecz dziupla namierzona
trasa przerzutu prochów wreszcie ustalona
jeden martwy dzieciak.

Na koniec ostatnia kawa
tygryski wycofane, kończy się zabawa bez litości
gra cieni i nocnych zjaw
krótkich błysków i jakby nierealnych akcji
bez prologów, genezy, jawnych prowokacji
przemija ciemna strefa.

Siedzimy w milczeniu
nadchodzi dzień szary i blady
słoneczny i pełen kolorów
głośno i jawnie kroczy
zaskoczeni mrużymy oczy
bez konieczności i żadnej przyczyny
czekamy jednak na noc
zastrzyk mrocznej amfetaminy.

Opublikowano

Jest pomysł, jest atmosfera, nie jest najgorzej.
- zdecydowanie za duża ilość "oklepanych" zwrotów (vide dwa pierwsze wersy)
- nie wiem, czy duże litery na poczatku każdej zwrotki są potrzebne (+ Hades), tym bardziej, że tego rodzaju monolog, "notatka z akcji", spisana poetycko, ale jednak na prędce(bo nie odnoszę wrażenia jakby pisana była z perspektywy czasu), powinna robić wrażenie całości ujednoliconej, która ewentualnie "zgrzyta" w przejściach z jednej zwrotki do następnej. Z tego powodu usunąłbym także kropki na końcu każdej strofy. One nie powinny tworzyć zbyt autonomicznych, odrębnych części. Całkiem nieźle oddana atmosfera. Jest fabuła, zalatuje prozą (w czym problemu, rzecz jasna, nie widzę).
Zdecydowanie przydałoby się popracować nad rymami - częstochowskie (w sensie: banalne, rymy regularne nie są same w sobie złe). "już i jeszcze
dzień rozpocznie się kroków narastającym deszczem" - np. tutaj. Rym nieregularny, ale do bani (zastanawia także wersyfikacja - czy nie lepiej przerzucić "narastającym deszczem" do kolejnego wersu? Wtedy uzuskałby Pan ciekawe zawieszenie kroków ... ? narastającym deszczem - a takie zawieszenia w tego typu twórczości są jak najbardziej potrzebne).
Nie będę oczywiście wypisywał wszystkich rymów, które psują tekst, ale sądzę, że na podstawie przykładów będzie Pan wiedział, o które mi chodzi. (lecz dziupla namierzona
trasa przerzutu prochów wreszcie ustalona - np. ten - koszmar)

"miasto wyłania się z mroku
wokół spokój" - gdyby wszystkie rymy były takie. Dobrze to brzmi (ale, jak już pisałem, sformułowania banalne, nieco pretensjonalności).

jeszcze trwa krótki rozejm dnia z nocą - celne!
gdzieś w oknie naprzeciw drgnie jeszcze zasłona - też dobre.

te sformułowania tworzą głównie atmosferę, którą chciał Pan uzyskać

"bez konieczności i żadnej przyczyny
czekamy jednak na noc" - czy to aby logiczne (szczególnie z "jednak")? Brzmi źle.

"nadchodzi dzień szary i blady
słoneczny i pełen kolorów" - to wybija treścią z rytmu czytania. Szary i blady, czy słoneczny i pełen kolorów? Nawet jeżeli miało to brzmieć bardziej poetycko, czy zwrócić uwagę na nieokresloność tego co nas czeka, zupełnie do utworu nie pasuje.


"krótkich błysków i jakby nierealnych akcji" - "jakby" nigdy chyba nie brzmi dobrze
mroczna amfetamina - sam nie wiem, zupełnie inna siatka semantyczna, a w tym utoworze o końcowy zgrzyt chyba nie chodziło. Może lepsze by było andrenaliny (jak zwykła mawiać posłanka Beger).


reasumując - póki co - jestem na nie (dochodzi kwestia oklepanej tematyki, ale to nie jest duży problem), można z tego tworu zrobić coś naprawdę interesującego. Przede wszystkim uważałbym, żeby poprawionej wersji (jeżeli jakiekolwiek zmiany są w ogóle w planach) nie "przegadać", tj. naszpikowac bardziej treścią no i rymy koniecznie. Pozdrawiam.

uff, namęczyłem się, życzę powodzenia

Opublikowano

troche spokojnie panie Cybula, to jest dość dobry tekst, co do tego szlamu to tak widzę po przeglądnieciu kilku pana produkcji można by to samo powiedzieć, tam nawet jakieś popiskiwania i pianie kogusie słychać. Natomiast rytmika wiersza nie jest dobrana nieporadnie tylko dokładnie odzwierciedla rytmikę zdarzeń i niejako klimat, sposoby wypowiedzi ludzi biorących udział w tej akurat akcji, jest kilka tekstów - wersów, które są cytatami - tu nie ma nic na siłę wyszukanego tak jak próbuje to pan robić u siebie.
Być może nie jest pan tego tekstu zrozumiec gdyż pewnie oprócz flmów (pewnie tych holywoodzkich) pana wiedza na ten temat się kończy. To jest poezja podana na tacy, poezja tamtej chwili taka chropowata w nieregularnościach, rwanym rytmie w prostych sformułowaniach. Tu nie potrzeba się prężyć metaforycznie, to jest notatka z akcji. To nie ma być w swoim założeniu wypolerowane ąę. To nie jest wydumane błądzenie w chmurach.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pana wypowiedź świadczy tylko i wyłącznie o Panu. Kolejny zadufany w sobie jegomość, którego każde słowo krytyki dziwnie boli. Nie ma Pan prawa osądzać ani oceniać mojej osoby a wycieczki osobiste proszę sobie robić w innych miejscach. Pan mi tu proponuje bycie spokojnym a jednocześnie sam Pan stwarzasz problemy. Proszę się najpierw zastanowić co Pan mówi. Nawiążę jeszcze do rymów. Jeśli wg Pana wymieszanie rymów niedokładnych z dokładnymi oraz ich przypadkowość jest dobra to naprawdę podziwiam poczucie humoru.
Opublikowano

czy bedę publikować tutaj czy nie to nie pana sprawa, natomiast na ostrą riposte zasługują takie osoby jak pan bo tak naprawdę po sposobie wypowiedzi na temat tekstu trzeba jasno powiedzieć że związku z poezją nie ma pan żadnych, poezja to coś więcej niż interpunkcja i czepianie się czy akurat ten rym jest czy nie jest dobry. Tak naprawdę to ręce opdają i żal mi pana.

Opublikowano

Tekst, niestety, słabiutki bardzo. Od strony warsztatowej koszmar, treściowo także nic nie widać. Moim zdaniem, miejsce tego czegoś jest w koszu.

pozdrawiam.;-)


P.S. Panie Dżin, P. Bartosz oceniał tekst, a nie Pana. Pańska odpowiedź jest dość niesmaczna - po co atak na komentatora? Lepiej będzie, jak Pan spróbuje udowodnić, że to, co Pan napisał, mianowicie: "to jest dość dobry tekst" jest zgodne z prawdą. Może przy następnym swoim utworze, bo tego obronić się nie da.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




ok. widać jestem zmuszony. chciałbym tylko powiedzieć panie L. , że wcale nie mam wysokiego mniemania o tym co piszę, uważam że jestem sam w stanie ocenić niedostatki, zamieszczając tu teksty ( i to być może była pomyłka) spodziewałem innych uwag i komentarzy, fakt to moja pomyłka. Poprostu zrozumiałem że tu jest grupa osób , która trzyma się jak po sznurku sztywno zasad wyuczonych, sorki za znowu niemerytoryczną uwagę hehehe, ale nie czujących poezji. To tak jakby ktoś miał do czynienia np. z fugami Bacha albo maszami Palestriny i twierdził że są kiepskie i do kosza tylko dlatego , że w wielu wypadkach niezachowane tam są zasady kontrapunktu muzycznego obowiązującego w tamtych czasach jako kanon i podstawa misyrzowstwa muzycznego lub że stosują ci mistrzowie pochody równoległe np. kwint. Może Bachem poezji to nie jestem ale zawsze mierżiła mnie małostkowość co do czepiania się drobiazgów sztuce na niekorzyść ogólnego wyrazu. A tu mam wrażenie tak własnie jest, jest babranie się w szczegółach - ma to niby znamiona fachowości itp. a tak podobne uwagi są nudne, nic nowego do tematu nie wnoszą i trudno z nimi dyskutować. No bo Bach kontrapunkt też spiep...ł no i co? A kto słucha dzisiaj ty co komponowali poprawnie?
Przydługi wstępik ale niech stracę, chociaż naprawdę szkoda mi na to czasu.

Przechodząc do tekstów. Poezja jak pan swoje źródło ma w języku mówionym - jej estetyka to u jej zarania dźwięk, rytmika , akcent. Zasady są no i owszem ale o jakich zasadach mozemy mówić dzisiaj gdy posmodernizm już przereklamowany a awangarda albo nudna albo traktowana z przymróżeniem oka. Biorąc pod uwagę takie elementy jak rytmika i akcent w tym akurat tekście graja one istotną rolę i są dość dobrze rozmieszczone. Melodia jest tu dość dobrze zachowana. A zatem jak krowie na rowie (przepraszam za tą niegrzeczność ale jeśli taki pan Bartosz nie czuje tematu to niech się przynajmniej nie odzywa):

"Nadchodzi świt
miasto wyłania się z mroku
wokół spokój
już i jeszcze
dzień rozpocznie się kroków narastającym deszczem
jeszcze trwa krótki rozejm dnia z nocą."

Trzy pierwsze wersy są stwierdzeniem stanu i tak rytmicznie skonstruowane by na "spokój" zatrzymać się czyli spokój, przerwa znaczy ale dopowiedzenie "już i jeszcze" narusza to i jest jedyną przesłanką do dalsdzego rozwinięcia gdyż inaczej tu tekst mógłby się zakończyć. Ten wers informuje o przejściowości tego spokoju i pozwala wyruszyć w dwa następne wersy. Piąty wers jest własnie skonstruowany w rytm kroków narastającego deszczu stąd i jego długość w odróżnieniu od lapidarnego stwierdzenia faktu w poprzednich wersach. Ostani wers jest postawieniem kropki nad i uściśleniem tematu jednak pozbawiony jest napięcia gdyż jest wersem nie spiętym rymem z żadnym poprzedzającym i następnym - jakby podsumowanie z dookreśleniem. Pojawia się sformułowanie na zasadzie antynomi: krótki rozejm dnia z nocą. To samo przeciwstawienie pojawi się jako zamknięcie klamry w ostatniej zwrotce oczywiście rozłożone inaczej. Noc i dzień jak dobro i zło jak miłość i nienawiść itp. Stary ale jary temacik ujęty w konwencji współczesnej akcji operacyjnej.

"Gdzieś na piętrze okopcony pokój
minęła kolejna noc
bitwa i wojna
lecz tylko pozornie ulica spokojna
przyczajona
gdzieś w oknie naprzeciw drgnie jeszcze zasłona
mroczna strona miasta czujnie usypia
ciemna maszyneria
dzień nadchodzi - na pozory przerwa."

Gdzieś na piętrze okopcony pokój - jak pan to połączy z bitwa i wojna to być może nastapi skojarzenie z okopconymi ścianami budynków po bitwie itp. lecz tutaj wojna odbywa się inaczej w skrytości , w przyczajeniu a znakiem jest okopcony od palonych pewnie przez całą noc papierosów pokój. Znowu trójwersowy konstrukt znaczeniowy zakończony pauzą naturalną na "wojna". Pozorność spokoju i przyczajenie znowu oddaje przeciwstawienie długiego wersu cvzwartego z jednym lapuidarnym stwierdzeniem - przyczajona - mówiona na zawieszeniu gdzie naturalnym dopowiedzeniem i opdanieciem w dół frazy jest 6 wers - "gdzieś w oknie....."
Trzy ostanie wersy opod względem rytmicznym i zastoswanego rymu są skonstruowane tak by naruszać w pierwszy bez odniesienia rymowanego była zawarta swego rodzaju obojętność stwierdzenia stanu faktycznego a zwarcie dwóch następnych wersów w rym jest jednak zabiegiem specjalnie pokazującym że to tymczasowość, jak echa milknących wystrzałów. Tu mogę mieć jedynie zastrzeżenie do dwa razy pojawiającej się "pozorności"


"
Chowają się do nory
hieny i chwasty wszelkiej maści
w ciemnych bramach znikają potwory
jak w Hadesu przepaści."

Trzecia zwrotka jest odniesieniem do chóru antycznego w tragedii z polączeniem terminologi antycznej z terminologią współczesną stosowaną w światku przestępczym i policyjnym - myślę jednak że powszechnie znaną.

"Jacek podlicza rachunek zysków i strat
poszedł jeden volkswagen, mercedes i fiat
lecz dziupla namierzona
trasa przerzutu prochów wreszcie ustalona
jeden martwy dzieciak."

tak to jest typowa notatka, wyrzuciłbym z 4 wersu słowo "wreszcie" - dokładnie oddaje w suchy sposób to co się zdarzyło. ci ludzie już nie reagują normalnie, są znieczuleni, podliczją tylko zyski i straty - to będzie korelowało z ostanią zwrotką w której okaże się że kręci ich ta noc , samo działanie , nocna amfetamina a kwestia dzieciaka, prochów, dziupli na samochody itp to tylko punkty. N

"Na koniec ostatnia kawa
tygryski wycofane, kończy się zabawa bez litości
gra cieni i nocnych zjaw
krótkich błysków i jakby nierealnych akcji
bez prologów, genezy, jawnych prowokacji
przemija ciemna strefa."

Może i racja, kto tego nie przeżył ten nie zrozumie, albo może kto nie ma wyobraźni. Terminu "tygryski" chyba nie muszę wyjaśniać.

Zestawienie kawy z opisem jak wygląda akcja w nocy - mówi to panu coś? :)) Rymów i rytmiki opisywać mi się a piać odnowa nie chce.

"Siedzimy w milczeniu
nadchodzi dzień szary i blady
słoneczny i pełen kolorów
głośno i jawnie kroczy
zaskoczeni mrużymy oczy
bez konieczności i żadnej przyczyny
czekamy jednak na noc
zastrzyk mrocznej amfetaminy."

a zatem problematyczne dla kogoś powyżej 2 i 3 wers: wyraża obojętność na nadchodzący dzień bohaterów notatki, powtarzalność sytuacji kończących się dniem, że w tym nadchodzącym dniu mają niewiele do powioedzienia - sdiedzą w milczeniu, że ich życiem jest noc, ten dzień w odróżnieniu od wcześniej opisywanej nocy - głosno i jawnie kroczy i tu okazuje się że ci ludzie nie są już przystosowani do życia w tym jasnym normalnym, jawnym dniu - mróżą oczy. zachwianiem rytmicznym, które chętnie bym tutaj zmienił jest 6 wers : bez konieczności ..."

I żeby jednak było zrozumiałe co autor przez to chciał powiedzieć to tekst traktuje o ludziach walczących ze złem, których ta walka na tyle wciąga że są już od niej uzależnieni, że podstawowa przyczyna dla której podjeli tą walkę została już dawno zapomniana, zatarła się. hehehe, no to można zdawać maturę.

pozdrawiam panie Lobo i obiecuję że już więcej nie będę pisał dlaczego Mickiewicz wielkim poetą był ;)
Opublikowano

Człowieku - będę się odzywał wszędzie i o każdej porze jeśli tylko będę miał na to ochotę. Nie potrafię zrozumieć dlaczego ktoś nie umie przyjąć do wiadomości, że liczą się także gusta czytelników.
P.S. Krytycy filmowi także opierają się na gustach a sami nie potrafią kręcić filmów więc proszę nie wyjeżdżać z tekstami typu "krytykujesz a sam nie potrafisz", bo w ten sposób jesteś śmieszny. Jak już mówiłem - nie pasuje Ci moja wypowiedź to zgłoś to do moderacji (jest funkcja "Zgłoś złamanie regulaminu"). A jeśli myślisz, że każdemu musi się podobać to co piszesz - jesteś w wielkim błędzie. Weź pod uwagę to, iż w każdej dziedzinie, czy to w muzyce, filmie czy poezji, odbiorca kieruje się przede wszystkim własnymi odczuciami, więc nie ma się co obrażać (a przede wszystkim nie ma co obrażać odbiorcy), gdyż takie zachowanie świadczyć może tylko i wyłącznie o braku dobrych manier. Pozdrawiam i życzę większego dystansu do czytelników a zwłaszcza większego dystansu do samego siebie.

Opublikowano

))Panie Dżin, niepotrzebana była ta cała Pańska tyrada, tekst jaki jest, każdy widzi, tłumaczenie nie ma sensu, całość jest aż nadto czytelna od strony fabuły. Pisać wiersze można na każdy temat, coś w rodzaju tego powyżej sam kiedyś skleciłem, może wkleję za tydzień, zapraszam. Temat więc nie wyróżnia się czymś nadzwyczajnym, natomiast braki warsztatowe są ogromne. Kwestia zastosowania rymów jest niepojęta - pomieszane, idą jak chcą, pod dyktando rymu-wymuszacza. Rytmu nie ma w ogóle. Wewnętrzne nielogiczności wołają o pomstę do nieba, vide:

nadchodzi dzień szary i blady
słoneczny i pełen kolorów
- no, albo blady i szary, albo słoneczny i pełen kolorów. Trzeba się na coś zdecydować. W całości moich zastrzeżeń nie chodzi wcale o kwestie estetyki - naczytałem się tyle tekstów, że potrafię docenić zupełnie odmienne spojrzenia na rzeczywistość, ba, tym bardziej mnie ciekawią. W powyższym tekście nie o estetykę chodzi, a o elementarne braki warsztatowe. Radzę dużo, dużo czytać i pisać z wysoko podniesioną poprzeczką samokrytycyzmu - to się w końcu zwróci (być może). Powyższy tekst jest do niczego (jako wiersz i nie tylko) i żadne próby obrony nic tu nie pomogą.

pozdrawiam.;-)

Opublikowano

Tekst byłby dobry, jakby - litości, trochę wyrzucić stąd kilka ości....

dobrą stroną jest klimat, natomiast trzeba by się zastanowić czy chodzi o poezję czy o rapowanie. Porblem jest wtym, że konstrukcyjnie wiersz jest na "bądź bądziu" ani nie ciąży tu, ani tam....
Amfy nie zażywałem, ale rozumiem zastrzyk adrenaliny, a ta amfa chyba temu sprzyja, no cóż młodsi pewnie wiedzą lepiej....

kilka mniej rymów i coś by z tego było, bo pomysł fajny....

P.S. tyko raz, bo nie będę powtarzać: większą część dyskusji powyżej ignoruję, szkoda czasu...
;o)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @jeremyPoruszyłeś w tym wierszu bardzo ciekawy temat. Romanse z chatem gpt to wcale nie jest snobizm poetów. To w ogóle znak czasów, gdzie nasze życie emocjonalne powolutku zostaje przeniesione w sferę wirtualną. Przypomina mi to z lekka ten sam mechanizm, który opisał E.A. Poe w swoim "Portrecie owalnym". Im bardziej wytwory naszej wyobraźni upodabniają się do nas (AI, algorytmy, awatary i nasze cyfrowe duchowe hologramy), tym bardziej my stajemy się maszynami działającymi już zgodnie z programem, który nas sczytał i nami kieruje.  
    • Poniższe opowiadanie jest wizją przewidywanej przyszłości i tak należy je rozumieć. Ewentualne podobieństwa z postaciami rzeczywistymi są przypadkowe. *************************************************************************************************************************************************************************** Otworzyłam kopertę, wyjęłam list i czytam:   Pani Agnieszko kochana,   to straszne, że siedzi Pani w więzieniu. Ale jest coś jeszcze straszniejszego. Rozmawiałam wczoraj z Pani mężem na klatce schodowej i usłyszałam od niego straszne rzeczy. Mówił, że Pani jest głupią kozą, że jest jakiś straszny kryzys w waszym małżeństwie, że Pani na niego krzyczy, że on Pani nie kocha, tylko głupieje na Pani punkcie. A przecież zawsze byliście taką wspaniałą parą. Pani Agnieszko, zróbcie coś, żeby ratować wasze małżeństwo.   Wasza zawsze wam dobrze życząca sąsiadka     Krystyna Jaworska   - A to ci dopiero łobuz i chuligan z tego mojego męża! - pomyślałam. - Żeby tak straszyć starszą panią,   która zawsze dobrze życzyła naszemu małżeństwu. - Do wyjścia na spacerniak było jeszcze 20 minut.   Mi w tym tygodniu zostało chyba jeszcze trochę minut telefonowania, bo w ciągu jednego tygodnia   więźniarka może telefonować 15 minut. Ruszyłam więc żwawym krokiem do telefonu dla więźniarek,   który znajduje się na korytarzu oddziału. Podeszłam do dyżurującej przy aparacie funkcjonariuszki i zapytałam:         - Mogę zadzwonić?     Funkcjonariuszka coś sprawdziła i odpowiedziała mi:        - Oczywiście. Masz jeszcze pięć minut w tym tygodniu.   Podeszłam do aparatu i wykręciłam numer do pani Krysi, który znam na pamięć.   - Krystyna Jaworska.- usłyszałam w słuchawce.   - Pani Krysiu, tu Agnieszka Zawadzka, pani sąsiadka z klatki schodowej. Dzwonię z zakładu karnego.   - Pani Agnieszko, z panią wszystko w porządku? - usłyszałam przestraszony głos pani Krysi.   - W jak najlepszym porządku. Przede wszystkim   niech pani się przestanie obawiać o moje małżeństwo.   Marek jest najlepszym mężem na świecie! Jeżeli mówi,   że jestem głupią kozą albo, że głupieje na moim punkcie, to znaczy   tylko, że jest we mnie po uszy zakochany i głupieje z tego powodu.   - Oj, no to jestem uspokojona, że mąż panią ciągle kocha. Ale martwi mnie oczywiście, że jest pani w więzieniu…   - Proszę się o to też w ogóle nie martwić. W więzieniu jestem,   bo sobie na to zasłużyłam. W końcu kierowanie   samochodem w stanie nietrzeźwości to coś bardzo złego.   I bardzo się cieszę, że nikogo nie przejechałam, bo wtedy to   by był naprawdę powód do zmartwień.   - Oj, pani Agnieszko, ale pani przecież była zawsze taką dobrą dziewczyną. Nie mogli pani potraktować    łagodniej. Dać tę karę w zawieszeniu….   - Pani Krysiu, ja wiem, że „więzienie” to brzmi strasznie.   Ale proszę się naprawdę nie martwić. Niech pani się   koniecznie, ale to koniecznie umówi z moim mężem,   żebyście tu razem przyjechali na widzenie.   Bardzo serdecznie zapraszam panią! Pozna pani   przemiłe dziewczyny ze Służby Więziennej,   które mnie tu pilnują. Przekona się pani do  naszego polskiego więziennictwa.  A pan sędzia, który mnie skazywał,  to bardzo zacny i mądry człowiek.  Ja to czułam od razu, kiedy wypowiedział  pierwsze słowa na mojej rozprawie.  Ja coś takiego czuję. Jako dziennikarka mam   wprawę w ocenianiu ludzi.   - Oj, pani Agnieszko... - westchnęła moja sąsiadka.   - Pani Krysiu, muszę już kończyć. Takie więzienne zasady. Pa, buziaczki i do zobaczenia tu, w zakładzie karnym. Pa-a.   Po zakończeniu rozmowy z sąsiadką trzeba się było już szykować na spacerniak. Udałam się więc na miejsce zbiórki, gdzie powoli zbierały się już inne dziewczyny i czekały na wyjście na zewnątrz. O wyznaczonej porze pojawiła się jedna z funkcjonariuszek i sprowadziła nas na parter, a następnie, po zmianie obuwia, wyszłyśmy na zewnątrz i zaczęłyśmy kręcić nasze rundy. Kiedy tak chodziłyśmy w kółko, rozważałam co napisać Markowi w liście. Żeby mu dać jasno do zrozumienia, co sądzę o straszeniu zacnej, starszej pani, która zawsze dobrze życzyła naszemu małżeństwu, a jednocześnie nie gnoić go w jakiś bezmyślny sposób. Kiedy tak o tym myślałam, odezwałam się w pewnym momencie do Agaty, która szła obok mnie:   - Wiesz co? Ten mój mąż-głuptas, postraszył naszą sąsiadkę z klatki, że w naszym małżeństwie    jest jakiś straszliwy kryzys, a on mnie nie kocha. Tak przewrotnie dobrał słowa,    że pani Krysia, nasza bardzo życzliwa sąsiadka, się mocno przestraszyła o los naszego małżeństwa.    Na szczęście jej wszystko wyjaśniłam w rozmowie telefonicznej.   - No twój Marek to jest naprawdę mocno stuknięty. Ja też pamiętam to jego zachowanie na widzeniu,   kiedy ci wykopał drewniaki spod stóp, a potem opowiadał,   że chce wywołać kontrolowany kryzys waszym małżeństwie…  To chyba jakiś ewenement na skalę światową w historii więziennictwa,  żeby mąż, którego żonę zamknięto w kryminale, uznał to  za coś romantycznego i się tym tak ekscytował.   - Oj, od kiedy się tu znalazłam, zaczął naprawdę    mocno wariować na moim punkcie. W każdym razie to straszenie    naszej sąsiadki pani Krysi, że w naszym małżeństwie rzekomo    źle się dzieje, to już było naprawdę przegięcie.    Teraz będzie musiał ten chuligan przywieźć tutaj, do mnie,    na najbliższe widzenie panią Krysię, a ja ją wtedy ostatecznie    przekonam, że ze mną oraz z naszym małżeństwem jest wszystko    w jak najlepszym porządku. A razem z Markiem i    panią Krysią, to chyba powinna znowu przyjechać    moja mama. Nie, żeby mój tata był mniej ważny.    Ale on to całkiem dobrze zrozumiał, że ze mną się   tu nic złego nie dzieje. A moja mama, skoro ją mój    pobyt tutaj tak martwi, to niech przyjeżdża i niech   zobaczy, że mogłabym tu być nawet znacznie dłużej   i nic złego by mi się nie stało.   - To trochę tak, jak u mnie. - odpowiedziała Agata. -    Najbardziej się martwi o mnie moja mama, że tu jestem, ale,    paradoksalnie, ona do mnie najmniej przyjeżdża. Natomiast    mój tata, który w ogóle nie jest zmartwiony moim pobytem    tutaj, ciągle mnie odwiedza. Trochę tak, jakby jako sędzia   czuł się odpowiedzialny za wykonanie kary, którą   jego córka odbywa. Zapewne dogląda, czy mnie tu   wystarczająco surowo traktują. - Agata uśmiechnęła się delikatnie,   jak panna z dobrego domu, mówiąca z lekką ironią o swoim ojcu,   ale mimo to czująca do niego respekt.   Kiedy tak chodziłyśmy w kółko po spacerniaku, nie zauważyłyśmy nawet, jak nadzorującą nas funkcjonariuszkę zastąpił Marcin. Aż wreszcie usłyszałyśmy jego głos:   - Dziewczyny, kończymy spacer, wracamy na oddział.   Wszystkie więźniarki od razu udały się do wyjścia z więziennego podwórka. Kiedy już znalazłyśmy się na oddziale, znowu odezwał się Marcin:   - Wszystkie dziewczyny do cel.     Za pięć minut zamykamy cele.   A zaraz potem odezwał się do Agaty:   - Uprasza się pannę Leszczyńską o udanie się    do swojej celi, która za pięć minut będzie zamknięta.   Agacie takie wyróżnienie się nie spodobało.   - Marcin, mógłbyś przestać z tym „ę,ą”. Jesteśmy tu w    zakładzie karnym. - odpowiedziała z lekką irytacją.   - Agato, ty nawet nie wiesz, jak wielkim zaszczytem    jest dla mnie wykonywanie kary takiej wielkiej damy, jak ty.   -Nawet, gdybym była wielką damą, to tu, w zakładzie karnym, jestem więźniarką, albo osadzoną, albo skazaną. - odparowała Agata.   - I tak właśnie przemawia wielka dama.-    z lekko zalotnym zabarwieniem odparł Marcin.   - Wiesz co...W takim razie mów do mnie   lepiej per „głupia kozo”. - odpowiedziała   Agata zdenerwowanym, ale   jednak opanowanym głosem i z obrażoną miną   odmaszerowała do swojej celi, klekocząc   przy tym więziennymi drewniakami.   Ja też udałam się do mojej celi, gdzie razem z Kasią zostałam wkrótce zamknięta. Marcin sobie od czasu do czasu pozwalał na takie złośliwości wobec Agaty, zdając sobie doskonale z tego sprawę, że ona tego nie lubi. Ale jakoś nie mógł się powstrzymać… To, że Agata jest córką sędziego, jej skromny i prawy charakter, czyli na przykład to, że nie odwołała się od dosyć surowego dla niej wyroku, jej wyjątkowo delikatna uroda, nazwisko kojarzące się z rodem jednego z osiemnastowiecznych królów polskich, no i że taka dziewczyna jest tutaj, pod jego władzą i nosi ubiór więzienny – to wszystko w jakiś sposób najwyraźniej zawróciło Marcinowi w głowie. Jakkolwiek Marcin, jako funkcjonariusz Służby Więziennej, był świadom, że są w takiej sytuacji pewne granice, to nie umiał całkiem zapanować nad swoimi odruchami i stąd takie sytuacje. Jak na to wszystko patrzała Agata, trudno mi było w tym momencie ocenić. Agata była zbyt skryta, żeby ujawnić wszystkie swoje uczucia. Musiałam to dopiero stopniowo wysondować. Bo w kierunku wyswatania Marcina już od dłuższego czasu były prowadzone intensywne, konspiracyjne przygotowania – zarówno wśród więźniarek, jak i funkcjonariuszek.   Ja, w każdym razie, musiałam się zająć na tamten moment zdyscyplinowaniem mojego męża-głuptasa za pomocą listu. I napisałam do niego tak:   Marek, ty chuliganie jeden! Marek, ty łobuzie jeden!   To, że mi zrobiłeś obciach na widzeniu i w ten sposób także naruszyłeś powagę instytucji, jaką jest zakład karny, to ci mogę jeszcze wybaczyć. Ale to, że przez przewrotny dobór słów nastraszyłeś zacną, starszą panią, która jako nasza sąsiadka zawsze dobrze życzyła naszemu małżeństwu, zawsze nam pomagała, tego ci tak łatwo nie przebaczę. Pójdziesz do pani Krysi tak szybko, jak tylko możesz i się umówisz z naszą sąsiadką na wspólny przyjazd do mnie, do zakładu karnego. Ja wtedy pani Krysi pokażę, że zarówno ze mną, jak i z naszym małżeństwem jest wszystko w jak najlepszym porządku. A ty, chuliganie jeden, dowiesz się wtedy coś o konsekwencjach twojego postępowania. Kiedy wyjdę na przepustkę, wtedy poznasz dalsze skutki twojego chuligańskiego wybryku. Przed ołtarzem ślubowałam ci wierność, co oznacza dla mnie między innymi, że odpowiadam za twoje wychowanie. Przebywając tu, w zakładzie karnym, ciągle się uczę tego, jak pozytywny wpływ na życie człowieka mogą mieć kary. I dlatego ja też muszę obmyślić dla ciebie katalog kar, zarówno tych za twoje dotychczasowe przewinienia, jak i za przewinienia, które jeszcze możesz popełnić.   Ale, żeby nie było całkiem tak negatywnie: Marzena Lipińska, funkcjonariuszka, która nadzorowała nasze widzenie w ogrodzie więziennym wtedy, kiedy najbardziej narozrabiałeś, bardzo pozytywnie się wyraziła o tobie. Powiedziała, że też chciałaby mieć takiego męża, jak ty. Który by tak bardzo szalał z jej powodu. Marzena, chociaż jest w moim wieku, ciągle jeszcze jest panną. Poznałam ją na tyle dobrze, żeby móc powiedzieć, że jest ona funkcjonariuszką Służby Więziennej z krwi i kości i dlatego nie chciałaby mieć zbyt „łatwego” męża, ale raczej takiego, który by wymagał z jej strony strony wysiłku wychowawczego, na którym by mogła potrenować sztukę penitencjarną. To bardzo ambitna dziewczyna. Skończyła prawo, magisterkę napisała z prawa karnego wykonawczego. Dokładnego tytułu jej pracy magisterskiej nie pamiętam, ale chodzi tam o związki prawa karnego wykonawczego z prawem naturalnym. Może ją kiedyś poznasz. Fajnie by było.   Na razie, muszę już kończyć   twoja Agnieszka     List mi się udało dać oddziałowej może pięć minut po jego napisaniu, ale wiedziałam, że i tak wyjdzie dopiero następnego dnia.   ***   Jest piątek. Dla niektórych koniec tygodnia, chociaż ja tego obecnie, w związku z przerwą semestralną, tak nie odczuwam. W ostatnią sobotę byłem u Agi w zakładzie karnym. Natomiast dzisiaj przyszła do mnie, do mieszkania pani Krysia Jaworska. Opowiedziała mi, że rozmawiała z moją żoną i dowiedziała się, że w naszym małżeństwie wcale nie jest źle, a jest wręcz bardzo dobrze.   Ja na to odparłem, że w zasadzie, to ja nic innego nie mówiłem. Skoro mówiłem, że głupieję na jej punkcie, no to znaczy przecież, że jestem w niej zakochany po uszy albo wręcz po czubek głowy. A że powiedziałem, że jej nie kocham? No cóż… Słowo „kochać” we współczesnej praktyce językowej jest zbyt słabe, zbyt wytarte, więc się zdystansowałem od tego pojęcia. Skoro jako „kochanie” określa się na przykład także uprawianie seksu, to ja miałem prawo uznać to słowo za zbyt wieloznaczne. W końcu ja z Agnieszką nie miałem seksu od kiedy ona jest za kratami, a jest to już spory szmat czasu. Ale czy to znaczy, że między nami nie ma więzi uczuciowej?? Jeszcze czego… Zawładnęła ona teraz moją wyobraźnią, jak nigdy dotąd. Przez praktykowaną za kratami skromność, a wręcz siermiężność stała się dla mnie pewnym ascetycznym ideałem i robi na mnie tym większe wrażenie, im bardziej na skutek więziennych restrykcji jest dla mnie niedostępna. W porównaniu z tym, co jest teraz, to normalne mieszkanie razem i regularne pożycie małżeńskie mogą się wręcz wydawać czymś nudnym.   Panią Krysię najwyraźniej te moje wywody przekonały, skoro na końcu powiedziała:   - To bardzo dobrze, że Pan tak kocha żonę, kiedy jest ona w więzieniu.    Bo ja to już poznałam parę małżeństw, gdzie    mąż porzucił żonę, kiedy ta trafiła za kraty.   - Proszę się nie martwić, pani Krysiu. - odpowiedziałem. -   Teraz, kiedy Aga jest w zakładzie karnym, mam na nią taką    ochotę, jak nigdy dotąd.   Ustaliliśmy, że do Agnieszki pojedziemy w sobotę przyszłego tygodnia. Pani Krysia obiecała, że sobie zarezerwuje ten dzień i tak się rozstaliśmy.   W nocy z piątku na sobotę miałem znowu sen z moją żoną w roli głównej. Aga szła ulicą z pełnymi torbami zakupowymi. Włosy miała związane w warkocz przerzucony przez ramię. Miała na sobie białą bluzkę, niebieskie dżinsy, a na bosych stopach…więzienne białe drewniaki, tyle, że...z czarnymi literami ZK, a więc te, które używa wewnątrz więziennego budynku. Kiedy ją taką spotkałem na ulicy, wziąłem od niej torby zakupowe i razem poszliśmy do nas do domu. Tam weszliśmy na piętro, do naszego mieszkania. Ja tam zostawiłem torby zakupowe oraz odprowadziłem Agnieszkę z powrotem na dół. Przed domen czekał na nią już samochód Służby Więziennej. Daliśmy sobie całusy na pożegnanie, ona do tego samochodu wsiadła, no i odjechali z moją żoną. Tak się zakończył mój kolejny dzień bez żony w domu. Dzień, których miało być jeszcze wiele...Natomiast wciąż jeszcze nie wiedziałem, jak Aga zareaguje na mój ostatni wybryk w stosunku do pani Krysi.                                  
    • @Lidia Maria Concertina Znakomity tytuł!
    • nie widzimy generała w telewizji  nie słyszymy go w radiu  dla nas to zwykła sobota  choć w szkole męczy nas Miron  stale ze swoim kabaretem  nie pamiętamy niczego  rodzice też nic nie pamiętają  jedynie babunia coś tam o jakichś pałkach i pistolecikach wspomina  o funkcjonariuszach w mundurach  o ludziach pobitych, zabitych  ci ludzie wciąż żyją  lecz czy nie zginą  wraz ze śmiercią babuni  a może  chcieliby stąd w końcu odejść  doświadczyć godnej śmierci  umrzeć  nie od broni plugawca  lecz z niepamięci 
    • @bazyl_prost @bazyl_prost poszukiwanie, często samo w sobie jest początkiem i jednocześnie końcem jakiegoś etapu w życiu. Szukanie idealnego rozwiązania w tym nie doskonałym świecie jest absurdem.    Cdn. :)  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...