Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nigdy nie byłaś prosta
moja drogo okręcona jak nitka
wokół zdrętwiałego palca
już nie przemijam miarowo w spirali czasu
wyrwałeś mnie ciepłym wietrzykiem

widzę zdumione postacie
pochylone nad mierzeniem zdarzeń
ich triumfujące cienie
wiem że giną ale nie na zawsze

kiedy Cię obierałem ze złudzeń
byłem pewien pulsującego nasienia
rzeczy nienazwanych w Tobie
gotowych na życie poza tętnicami
i papilarnego przeznaczenia
wyrytego przed zawiązkiem słowa

przyprowadziłem deszcze którymi nasycę
(jeśli nie zwątpisz zbyt szybko)

poskręcane korytarze liczenie szczegółów
o bolesnych imionach przed Tobą
szklana i bardzo krucha granica

jesteś wolny

Opublikowano

hmm, zapowiadało się fajnie, ale od:
ich triumfujące cienie
wiem że giną ale nie na zawsze

kiedy Cię obierałem ze złudzeń
byłem pewien pulsującego nasienia
rzeczy nienazwanych w Tobie
gotowych na życie poza tętnicami
i papilarnego przeznaczenia
wyrytego przed zawiązkiem słowa

przyprowadziłem deszcze którymi nasycę
(jeśli nie zwątpisz zbyt szybko)

poskręcane korytarze liczenie szczegółów
o bolesnych imionach przed Tobą
szklana i bardzo krucha granica

jesteś wolny


padłem od natłoku bełkotliwych literek, no jest
tu wiele fajnych kfiatków ale oszczedze autora/ke;)
początek zapowiadał się dobrze, samkowicie, zwłaszcza
4 wers, ale potem to już słabiutko.

Pozdrawiam

:)

ps. a po co te kropki w tytule?

Opublikowano

papilarne przeznaczenie jest niezle.

pointa to jakis dowcip. zadecie po enterze.

sporo przegadan i niezrecznosci. np.: "wiem że giną ale nie na zawsze" i apogeum, to motyw nitki. denne i niepotrzebne porownanie i w tym samym stylu dogadywana kruchosc szkla:/.

pisz krocej.

Opublikowano
nigdy nie byłaś prosta
moja drogo jak kłębek nici
nie przemijam miarowo
w zlepku czasu
wyrwałeś mnie wietrzykiem

widzę zdumione postacie
pochylone nad mierzeniem zdarzeń
triumfujące cienie
zwiną się w miejsce koniecznego
rozwoju

obierałem Cię ze złudzeń
gotowych na życie poza tętnicami
i papilarnego przeznaczenia
wyrytego przed zawiązkiem słowa



przyprowadziłem deszcze którymi nasycę
(jeśli nie zwątpisz zbyt szybko)

poskręcane korytarze liczenie szczegółów
o bolesnych imionach przed Tobą
szklana i bardzo krucha granica

jesteś wolny


tyle mojego bezwstydnego kurczenia tekstu
niemojego
tak w ogóle to czego nie ma u mnie wydaje mi się
zbędne u Ciebie oczywiście
ale oczywiście jak napisałaś to osobisty twór
więc przepraszam.

wieczności.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
    • @Waldemar_Talar_Talar to tylko cieszy moją skołataną duszę. Dziękuję.
    • I.  Dobrze, że mogę kochać  bez rekomendacji –  jak się kocha  rysę na szkle,  bo przypomina twarz.  Ty możesz  nie wiedzieć.  Możesz spać spokojnie  w świetle,  którego się nie domagam.  Nie pytam.  Nie proszę o   wyjaśnień –  wiem, że tłumaczą się  z miłości  ci, którzy przestali kochać.  Czasem piszę  do ciebie  wiersze, których nie kończę,  bo koniec  to już nie o tobie. II.  A potem wracasz –  nie słowem, nie gestem –  ale oddechem,  który zostaje  na szklance po herbacie.  Nie wiem,  czy to znów miłość,  czy tylko echo  w miejscu,  gdzie milczenie  nauczyło się twojego głosu.  Znów czytam  to, co nie zostało zapisane.  Znów jestem  tym, który nie potrafi  zrezygnować,  choć już dawno  zrezygnowano z niego.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...