Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Z początku zielony
Później żółtawy, by potem przejść
W niezwykłą, choć widzianą jeden z wielu razy
Rozpiętość barw
I zgnić.

Małpa rzeczywistości
Narysowała mu kiedyś
Na jego miękkiej skórce
Oko
Potem zjadła

Najśmieszniejszy owoc świata
Banan.

Opublikowano

po tytule spodziewałam się czegoś ciekawszego. przyznaję, że pomysł
pisania o bananie, jest już lepszy od częstochowskiej miłości,
wciąż mi jednak czegoś tutaj brakuje

początek ujdzie, ale później zbyt wiele określeń, a puenta
jakaś z kosmosu, szczerze, to nie rozumiem zamysłu autora

serdeczności i powodzenia Espena Sway :)

Opublikowano

00:30:13 Draco (GG# xxxxxxx)
ja sądzę że nigdy nie jesteśmy człowiekiem
00:30:23 Draco (GG# xxxxxxx)
żadnym bytem
niczym stałym
00:30:39 Draco (GG# xxxxxxx)
tylko częscią zmieniającej sie rzeczywostości
00:30:52 doppelhertz ([email protected])
taa, ale to - pardon - banał...
00:30:54 Draco (GG# xxxxxxxx)
która zrobiła nam psikusa w postaci tego co nazywamy świadomością
00:31:04 doppelhertz ([email protected])
ooo, to już mniej:)

To, tak pokrótce, zainspirowało mnie do tego wiersza. Przemyślenie ciekawe, warte zamieszczenia gdzieś. Poza tym, zapragnąłem napisać wiersz, który nie miałby do końca sensu, który można interpretować na kilka sposobów - i choć twierdzę, że nie udało mi się to do końca, tak naprawdę nie wiadomo, czym jest ten banan. Dla mnie jest to człowiek, ale wiem, że można interpretować to naprawdę dowolnie. A pointa mi się podoba - jest taka dwuznaczna - banan faktycznie jest takim mocno komediowym owocem, a przy tym jakąś tam metaforą czegoś tam w sumie tam jest:>
Aha, o co chodziło z częstochowską miłością? Czyżby dokonania Noego o których nie pamiętam?

Userdeczniam i pozdrawiam Espenę Sway:)

Opublikowano

rodzi się zielony
dojrzewa żółtawy, by potem przedojrzeć
w niezwykłą rozpiętość barw od żółci do brązu
I zgnić na czarno

małpa współczesności
na jego miękkiej skórce
narysowała
oko
potem z mozołem prostowała jego wygięcie
i je banana

najśmieszniejszy owoc świata


narysować można wszystko, nawet oko na bananie, a przecież On ma oko, no nie? he he
pozdrawiam ES

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Annna2 to jest piękne Aniu pisanie !!! Wzruszające. Dobre.
    • Tajsko am Boże - Modry Ponie, dzie słónko tako samo śwyci, am nie ziam, nie poziam, Bachy tam só i some śmiych. Tajskno Modry Ponie. Tam dangi furajó dali i eszcze abo dzie? A Bociony kapelków nie łoślipsió, a żniwa to psiankno śpisiywanie. dzie Annioł modli sia noczajści i wpierw. Zietrz łuraduje ten zimny deszcz.             Tęsknię Boże, mój Niebieski Panie, czy tam słońce wciąż tak samo świeci, a niwa bezkresna to ciągłe pytanie? Trud żniw są jak motyli drganie, czy są tam śmiejące się dzieci? Tęskno mi za tym Niebieski Panie. Czy bocian świątkom nie zmieni zdanie, świat chmura ponura znów oszpeci, a niwa bezkresna - zadanie na pytanie. Gdzie Anioł Pański jak ranne pianie, tych modlitw przecież nie zaślepi Tęsknię Boże, Ty Niebieski Panie. Wiem, wiem- marne to moje pisanie nic to, że miłość nieprzerwanie świeci, jest niwą bezkresną- jak ciągłe pytanie. Pamięci obłoków ich jeszcze trwanie, z igieł sosnowych wzór tu nie szpeci. Tęsknię za nimi Niebieski Panie, a niwa bezkresna to zawsze pytanie.
    • @MIROSŁAW C.  tak to prawda. I cytat też bardzo dobry. Świat jest wywrócony do góry nogami dzięki
    • Zaprosił mułłę słynnego w Tule hodowca mułów na świeże mule. Uczony nosem swym czułem ocenił: "Mule czuć mułem, a dennych potraw nie jem w ogóle".
    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...