Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sylwia wierzy że Tadeusz trafi do jej pokoju


Rekomendowane odpowiedzi

Życie jest ścianą
którą trzeba przebić póki tynk jeszcze rozgrzany
a knykcie młode


niedokończony papieros na stoliku
ale ustnik wchłonięty w całości
kolor zszedł z kwiatów -one zeszły z ubrań
brak nowych perfum w powietrzu
łoże wyścielone wężami

Sylwia lubi wierzyć w swojej wieży
taki nałóg niekontrolowany -mówi cichutko pod nosem
i dalej wyszywa inicjały pociech na chustach
Tadeusz przemieszczać się wzdłuż pokoi które sam stworzył
niefortunnie

jak się raz przejdzie przez próg drzwi dawno otwartych
konwersacje szukają nowych dawców

a jak to było z tą siarką?
jest jej niby tak dużo że może spalić od środka
ale braknie do zaistnienia pojedynczej iskierki

Sylwia wciąż przeczesuje włosy
z nadzieją że odżyje
może ich dłonie spotkają się jutro na śniadaniu
byle tylko uniknąć głuchego brzdęku solniczki

oto właśnie stoi skulona
ze strachu nie otwiera mosiężnej szafy
sukienki by ją zadusiły
odmawia modlitwę za każdego
przy swojej osobie zasypia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i znów ze smutkiem muszę zgodzić z Oyey'em, pornografia, zwłaszcza dziecięca jest obrzydliwa, nie mówiąc o tym że jest przestępstwem
a tu i recydywę widzę, nie dość że kolejny banalny, nudny tekst, to jeszcze autor tej zboczonej twórczości zdecydował się zamęczyć czytelnika aż do torsji. Czego oczekiwać mamy następnym razem? Chce Pan tymi obrzydliwościami dorównać "Nagiemu lunchowi" W. Burroughs'a? Nie z tym kiepskim warsztatem literackim. Za wysokie progi.

"kolor zszedł z kwiatów -one zeszły z ubrań
brak nowych perfum w powietrzu
łoże wyścielone wężami" - się horrorów tanich autor naoglądał? proponuję trochę na wyższą półkę zajrzeć, ambitniejsze horrory odkurzyć

"Sylwia wciąż przeczesuje włosy
z nadzieją że odżyje
może ich dłonie spotkają się jutro na śniadaniu
byle tylko uniknąć głuchego brzdęku solniczki " - to znów harlequin? znów banał

"oto właśnie stoi skulona
ze strachu nie otwiera mosiężnej szafy
sukienki by ją zadusiły
odmawia modlitwę za każdego
przy swojej osobie zasypia" - no, tu coś lepiej, tu i bardzo wysoka półka bo się styl biblijny wkradł. Bravo!!!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tommy a może przeczytaj jeszcze raz i jeszcze raz aż do momentu kiedy Ci się uda zauważyć jak większości że to jest o czymś zupełnie innym

a jak już Ci się uda to możesz mnie wtedy przeprosić za Twój koment z którego wynika że się lubuję w opisywaniu pedofilii

a oyey miał chyba na myśli co innego
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

doskonale wiem co Oyey miał na myśli, tępy nie jestem, przynajmniej nie na tyle co tępa i nudna jest Twoja poezja
Boże jedyny, jak Ty możesz pisać wiersze, jak nie potrafisz zrozumieć treści komentarza, a kompletnie jak widać nie masz pojęcia o metaforze????
Więc tłumaczę jak krowie na rowie:
Twoja poezja to raczkujące, nie umiejące wypowiedzieć się dziecko, uprawianie poezji przez Ciebie to od wielu lat nic nie rozwijająca się pornografia dziecięca, czytanie i kochanie Twoich wierszy to zboczenie, obleśna pedofilia
Teraz rozumiesz czy jeszcze jaśniej trzeba?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tommy - sądzę, że już jaśniej i dobitniej nie można było
Sebastian - czytając Twoje wiersze, od dawna mam wrażenie, jakbym czytała nieskończenie długi i męczący wywód o jednym i tym samym, nic swieżego, nic oryginalnego, wciąż te same zgrane motywy, zmęczone metafory i dziwaczna składnia i straszna monotematyczność
metoda "zalewania" portali poetyckich nadmiarem wierszy też nie zdaje w Twoim przypadku egzaminu, wręcz potęguje to wrażenie, o którym pisałam wyżej
jesteś bliski zamęczenia czytelników na śmierć
no chyba, że taki jest Twój cel
em

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


sobie myślę, że to jest, kurwa, chamstwo i prostactwo, a wiersz do poprawki
weź siebie, człowieku, poczytaj i wyciągnij odpowiednie wnioski, więc popraw, Sebastian, co trzeba.
można bardzo ostro, ale trochę kultury i myślę, że zgrane metafory trzeba czymś zastąpić.
nie jesteś omnibusem, a to, że Twoją "twórczośc" popiera em.gie, jeszcze o niczym nie świadczy, tym niemniej Pietrzak, coś zmień.
a teraz, z łaski swojej, możesz mnie pocałować w dupę, a wiersz ma dobre momenty, o których nikt nie wspomina.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to, ze ja popieram lub nie czyjekolwiek wiersze nic nie znaczy i zupełnie nie ma tu nic do rzeczy

Seba - ja nie pisałam o tym jaki Ty jesteś, nie znam Cię i mało mnie to interesuje, natomiast mówię o tym co piszesz, bo to mnie interesuje i wybacz, ale nie czytanie Cię staje się niemożliwe, bo Twoje wiersze zalegają w stosach w zbyt wielu miejscach, a pośród nich giną często świetne utwory, no to jest przyznam jakiś sposób, by zwrócić na siebie uwagę, ale skoro nie przeszkadza Ci, że Twoja poezja jest miernej jakości to faktycznie Twoja sprawa
wiersz nie jest do poprawki tylko do całkowitej przeróbki, żeby poprawić "co trzeba" należałoby go napisać od nowa
stosujesz liczne kalki, karkołomną składnię i ograną metaforykę
udziwniasz to wszystko kompletnie wg mnie nieprzemyślaną wersyfikacją, która zupełnie nie ma uzasadnienia, przegadujesz w miejscach, gdzie wystarczyło zasygnalizować, rzucasz hasłami tam, gdzie należałoby rozwinąć, kompletnie nie panujesz nad słowami, jakby metafora wymykała się Tobie spod kontroli
efektem jest wymęczony tekst bez większego ładu i składu, na który co najwyżej nabrać się może nieoczytany i nie do końca wykształcony czytelnik, któremu można zmydlić oczy byle czym
bardziej wymagające osoby nie znajdą tutaj niczego

"opiniotwórcza"
em

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pozwolę sobie jeszcze na słowo: Panie Serocki - Jantarek komentował ad rem, nie ad personam, jeśli tylko NIEKTÓRE wypowiedzi na temat wierszy są mile widziane, proszę wprowadzić cenzurę, będzie słodko, milusio i sympatycznie
uszanowania
em
P.S. wyczytane w nagłówku przed wejściem na forum dla poetów dobrze (mam watpliwości coraz większe) władających piórem:
"Forum poezja współczesna przeznaczone jest dla poetów dobrze władających piórem (także tym wirtualnym). Konstruktywne i ciekawe komentarze mile widziane. Wszelka krytyka dozwolona. Pamiętaj o zasadach www.poezja.org. "
wszelka?
em

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a to już jest sztyt kultury, tak? parafrazując Ciebie, powiem tak:weź sobie swój komentarz człowieku i poczytaj i wyciągnij odpowiednie wnioski


póki inteligencja milczała, było źle w tym kraju, nie coraz gorzej, ale źle. A teraz, jak już inteligencja zaczyna popierać tandetę, krzykliwą i zalewającą niczym szambo, jak inteligencja zaczyna kwakać w obronie "niskich kaczych lotów" to trzeba chyba herb państwa zmienić z białego orła na białą kaczkę

i proszę mi wybaczyć, ale nie będzie mnie uczył kultury ktoś kto sam się po polsku wyrazić nie umie, a ma wielką sklerozę co do swoich dawnych poczynań (patrz swoje własne komentarze ze starych czasów)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ależ ja wiem że nie pisałaś o tym jaki jestem tylko pisałaś że zamęczam czytelnika swoim pisaniem
i odpisałem że taki już jestem czyli raczej zrozumiałem o co Ci chodzi
więc nie ciągnijmy już tematu bo nie ma sensu

Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

znamienna jest odpowiedź tylko na część mojego komentarza i ani słowa na temat moich uwag do tekstu
skoro jedynym Twoim argumentem jest stwierdzenie "taki jestem" to faktycznie dalsza dyskusja mija się z celem, szczególnie dyskusja o poezji, co - pozwolę sobie zauważyć -utwierdza mnie tylko w dawno powziętym przekonaniu
em

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


bo po tylu latach pisania to trochę za mało, wręcz nudne, fabryczne. I właśnie w tym problem, że łatwiej poprzestać ne jednym poziomie, im niższym tym lepszym, a trudniej podnosić poprzeczkę. W tym problem, że kilka lat temu u Sebastiana też były dobre tylko "momenty", ale to już było, i mam nadzieję, nie wróci więcej
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Twój problem polega na tym, że nie wiesz, gdzie jest granica "poczynań".
Dotkęło? Tak, na pewno dotknęło. Gdyby nie, to nie wzniósłbyś się na szczyt bufonady i śmieszności. Odpuść sobie, bo na mnie Twoje wywody nie robią żadnego wrażenia.
Może zamiast "skleroza" chciałeś powiedzieć "amnezja"? Jeżeli tak, to nie wielka, tylko zaawansowana lub całkowita.
Jeszcze gwoli wyjaśnienia: skleroza to choroba całego organizmu. W jej wyniku może nastąpić amnezja, ale nie musi.

No cóż... staram się dostosować do stylu wypowiedzi. Taki mam styl.

i dlatego musisz obrażać wszystkich dookoła?
Stosujesz prawo Kalego, a to nie świadczy dobrze o Tobie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie chce się mieszać w kłótnię Panów, żeby czasem nie oberwać rykoszetem
ale przywołując cały swój obiektywizm chciałam zaznaczyć, iż nie zauważyłam, by jantarek kogokolwiek obraził, wypowiedź dotyczyła poezji, wierszy, twórczości, tekstów (nie wiem jak jeszcze określić), a nie osoby poety
i jakkolwiek można się nie zgodzić z jej brutalnością, czy dosadnością, to oskarżanie kogokolwiek o obrażanie autora jest bezpodstawne i śmieszne
poza tym nie dostrzegam zastosowania przez jantarka "prawa Kalego" (jesli ktoś zabrać Kalemu krowę, to Kali zabrać komuś krowę)
natomiast dostrzegam czepianie się bez sensownych argumentów i odpowiadanie tylko na te komentarze, gdzie można popyskować
hmmm
em

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Prawo Kalego brzmi zgoła inaczej:
"Jeżeli Kali komuś zabrać krowa, to bardzo dobry, a jak ktoś Kalemu zabrać krowa, to zły"
Chodzi o to, że jeżeli chce się pisać ostre komentarze, trzeba takie same przyjmować ze spokojem. I to wszystko.

cytuję:
"Boże jedyny, jak Ty możesz pisać wiersze, jak nie potrafisz zrozumieć treści komentarza, a kompletnie jak widać nie masz pojęcia o metaforze???? "

ten komentarz sugeruje głupotę autora, a do tego obraża go poprzez nieprawidłową konstrukcję.
wyjaśniam: drugie "jak", interpunkcja.
kłania się znajomość języka polskiego, nieprawdaż?

"czytanie i kochanie Twoich wierszy to zboczenie, obleśna pedofilia"

a jak to nazwiemy? faktycznie, niby odnosi się do wierszy, ale Pani wybaczy... ten język, te sugestie.
czytam wiersze Sebastiana. a co mi tam.
może Pani zgłosić do prokuratora, że jestem pedofilem, a do księdza proboszcza, że zboczony.


Pani poda przykłady. Zauważyłem, że na takie komentarze Jantarek reaguje bardzo nerwowo i domaga się rozwinięcia tematu. To może chociaż Pani Go zastąpi? Nie wątpię, że Pani wie gdzie, co i jak, ale skąd ma wiedzieć tak kiepski autor?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie sugeruję głupoty autora, tylko Jego niewiedzę, masz problemy z rozróżnianiem pojęć?
Ponadto sam pogrążasz ten wiersz swoimi komentarzami dotyczącymi komentarzy a nie wiersza. Czyżby nie było żadnych argumentów ponad to, że autorowi się "tak podoba" i że Serocki widzi "dobre momenty" (nie podając konkretnie nawet jakie momenty). To że Serocki widzi "dobre momenty" w tej tandecie, to nie oznacza, że tandeta przestaje być tandetą, chyba że jesteś jak to nawałeś "omnibusem" lub poetycką wyrocznią.
Mało jakoś masz do powiedzenia na temat twórczości, za to wiele na temat etyki innych czytelników, w tym też jesteś alfą i omegą? Na tym polega merytoryczność Twoich wypowiedzi? To gratuluję.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Serocki - nie będę wdawać się w dalszą dyskusję na temat sposobu komentowania i sposobu przyjmowania komentarzy, to kwestia całkowicie indywidualna

"Pani poda przykłady. Zauważyłem, że na takie komentarze Jantarek reaguje bardzo nerwowo i domaga się rozwinięcia tematu. To może chociaż Pani Go zastąpi? Nie wątpię, że Pani wie gdzie, co i jak, ale skąd ma wiedzieć tak kiepski autor?" - chciałabym zaznaczyć, że ja i Jantarek to jednak dwie różne osoby, a Pana sarkazm nie tylko nie pomaga, ale wręcz pogrąża ten wiersz, a zastępować Jantarka w niczym nie muszę, nie muszę też występować w roli adwokata, bo doskonale radzi sobie sam
pragnę zauważyć, że również Pan, poza lakonicznymi stwierdzeniami nic konkretnego nie napisał więc parafrazując: "jeśli domaga się od kogoś konkretów najpierw trzeba je samemu przedstawić"
karkołomna składnia:
"jak się raz przejdzie przez próg drzwi dawno otwartych
konwersacje szukają nowych dawców" - przy tym fragmencie napomknę jeszcze o braku logiki

"Sylwia lubi wierzyć w swojej wieży
taki nałóg niekontrolowany -mówi cichutko pod nosem
i dalej wyszywa inicjały pociech na chustach"

" sukienki by ją zadusiły
odmawia modlitwę za każdego
przy swojej osobie zasypia"

ograna metaforyka:
"łoże wyścielone wężami"

"kolor zszedł z kwiatów -one zeszły z ubrań" - tutaj dodatkowo koszmarna personifikacja

"jest jej niby tak dużo że może spalić od środka
ale braknie do zaistnienia pojedynczej iskierki "

w zasadzie musiałabym zacytować cały wiersz

konkluzja: nie doprowadzi do niczego dobrego w poezji sytuacja, kiedy twórca czyta tylko i wyłącznie to, co sam napisał

jeśli o mnie chodzi to wyczerpuje temat
pozdr.
em

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Ma? - Da. - Kasza jeża. - Że ja z saka dam.    
    • - Jada; jeża kanapka, jak pana. - Każe - jadaj.                
    • Tekst powtórkowy     Zastygam z nożem w dłoni na krawędzi chaosu. Przepaść przede mną ogromna. Nie mam gdzie uciec. Szkoda, że nie dobiegłem do ściany. Mógłby chociaż walić głową w mur. Pozostało tylko jedno. Odwrócić się, by ujrzeć co jest za mną. Przyjąć na klatę dosłownie wszystko, cokolwiek zobaczę. Też tak uczynię. Czuję nagle pustkę w głowie i cholerny chłód. Za cienkie ścianki, a nie założyłem beretu.   Widzę siebie na podłodze, ubabranego krwią ukochanej. Skąd wiem, że akurat z niej wyciekła? Pragnę ją znowu przytulić, ale krew przytulić trudno. Kawałek udka też. Zlatuje z mlasknięciem. Aż mi głupio. To chyba profanacja zwłok. Mówię: przepraszam.   Na próżno, gdyż leży biedna w kałuży koloru pomidorka, dosłownie rozbebeszona i nic do niej nie dociera. O co tu chodzi? Rozumowanie spowite mgłą. Dokładam wszelkich starań, by włożyć wilgotne wnętrzności z powrotem do brzucha, jako zadośćuczynienie. To nie takie proste. Spływają mi z rąk. Zastygam jednak w zastanowieniu. Przecież nie mam gdzie. Ona już żadnego brzucha nie posiada. Ciało jak ten rozłożysty kwiat, rozmazane na parkiecie. Trochę ją zgarniam w jedno miejsce, by nie wpaść w poślizg przy wstawaniu. Wstaję.   Lecz i tak mam wrażenie, że chodzę w gęstym kompocie z kościanymi pestkami. Ślizgam się na gałce ocznej i upadam wprost na ukochany bajzel. O mało co, a straciłbym wzrok, gdyby zostało nadziane na wystający szpikulec złamanego żeberka. Na szczęście musnęło tylko policzek. W nieruchomym wzroku jednej źrenicy, widzę wiele retorycznych pytań, lecz najważniejsze brzmi: dlaczego? Skąd mam do diabła wiedzieć. Przyszedłem, usiadłem, zobaczyłem. Ale to wszystko jeszcze nie jest najgorsze. Nie wiem, czy moje zmysły i ja, to jedno i to samo.   On tu jest cały czas, jakby poza moją świadomością. Czuję jego obecność. Czasami najtrudniej uwierzyć w to, co po gębie tłucze, podpala wzrok i patrzy, aż popiół zostanie. Myślę intensywnie. A przynajmniej myślę, że myślę. Jak tu się dostał i czy to w ogóle możliwe. Muszę uwierzyć, że tak. Zniszczył nie tylko jej świat, ale także mój. Cholerny dupek morderca.   Wystaje nieokreślonym obrazem z ciała, jakby pragnął oklasków z racji swojej wielkości. Przyszpilił ukochaną nie wiadomo czym, niczym motyla w gablocie. Na dodatek rozgarnął byle jak na wszystkie strony. Za grosz artyzmu. Dlaczego go nie zauważyłem, gdy upadłem na zwłoki? Nawet musiałem się o niego oprzeć przy wstawaniu. Świadczą o tym krwawe ślady moich palców na jego gładkiej, parszywej powierzchni. Jakiej powierzchni? Co ja plotę. Znowu ześwirowany warkocz?   Przede mną pojawia się znikąd. Wielki jak góra, leży mózg. Wiem że to mój, chociaż nie wiem skąd ta pewność. Jak mogę cokolwiek myśleć, skoro ta szara ciastowatość istnieje poza mną. Teraz będzie mi łatwiej odszukać prawdziwe ja. Zaczynam się wspinać po ogromnych gąbczastych zmarszczkach. Wykrawam wielkie kawałki i szukam swoich myśli. Bezskutecznie. Odkładam dokładnie w to samo miejsce, żeby nie namieszać i nie zgłupieć do reszty. Dostrzegam jakieś dziwne wybrzuszenie. Tnę je nożem w nadziei, że znajdę swoje: ego. Niestety, nic tam nie ma. To tylko większa fałdka, odstająca od reszty.   Nagle mam wrażenie, że leżę na: zimnej, płaskiej skale. Z góry ścieka woda, oświetlona słabym blaskiem dalekiej szczeliny, do której muszę dotrzeć. Na domiar złego, nade mną wisi to samo. Bardzo nisko. Prawie dotyka spoconych, zdenerwowanych pleców. A najgorsza jest przytłaczająca klaustrofobia.   Wiem, że sufit cały czas nieznacznie się obniża. Czy zdążę wyjść, czy też zostanę nadzieniem skalnej kanapki. Żebym tylko do jakiegoś wgłębienia nie wleciał, bo wszystko wokół szare. Trudno zauważyć dziurę, przy słabym świetle. Gdybym został uwięziony na dobre, niczym sardynka w puszce, to będę czekał w ciemności na śmierć, nie wiadomo jak długo, nie mogąc nic na to poradzić.   I znowu zmiana otoczenia. W oddali, prawie przy wierzchołku, widzę otwór w ogromnym mózgu. Podchodzę bliżej i zaglądam do wewnątrz. Na dnie spoczywa coś w rodzaju zwierciadła. Odbija błękit nieba. Jest dokładnie widoczne, a przecież otwór zasłaniam sobą. Czyżbym był przezroczysty. Spoglądam na dłoń. Nie widzę przez nią mózgu. O co w tym wszystkim chodzi. A może tylko w zestawieniu z lustrem, przenika przeze mnie światło?   Zatem czaszka nie jest zupełnie pusta, skoro myślę, to co robię. Coś tam jeszcze jest.   Część ukochanej jest schowana w podłodze. Dopiero teraz dostrzegam wokół wystające klapki parkietu pomieszane ze skórą i tłuszczem. Na jego umownym boku sterczy kawałek jelita. Musiało się przykleić, gdy rozrywał ciało. A wszystko czerwonawo-różowo-szare. Tatar do spożycia jak nic. Żółtko tylko wbić.   Zdecydowanie coś ze mną nie tak. Nie mogę się połapać w tym wszystkim. Dziwaczne rozmyślania rozsadzają umysł. Przecież to moja najdroższa. Jak mogę tak spokojnie o tym myśleć. Układać obrazy gastronomiczne. Może dlatego, że od wczoraj nic nie jadłem. Ciekawe czemu? Odruchowo łapię głowę, żebym miał pewność, że jeszcze ją mam i myślę tym co trzeba, a nie czym innym. Obawiam się jednak, że to bardzo złudny spokój.   Możliwe, że część bodźców, tych najbardziej ostatecznych, nie dotarła jeszcze do mojego mózgu. Broni żywiciela na wszelkie sposoby, rzucając przed nim zasłonę innych doznań, bym traktował to co widzę, jak swoisty spektakl z efektami specjalnymi i zapomniał o tym, co najbardziej boli. Lecz w końcu i tak trzeba będzie wyjść z teatru, przystanąć, popatrzeć i w jakąś rolę uwierzyć.   Nagle widzę ogromne ręce. Obejmują pofałdowany, szary kopiec i zaczynają go dźwigać w kierunku nieboskłonu. Turlam się i spadam na coś w rodzaju trawy. Mam chyba sto procent pewności, że moja głowa nie jest pusta, bo gdy ją poruszam, to coś się obija o wewnętrzne strony i słyszę przytłumione odgłosy. Dotykam ją dwoma rękami i po raz kolejny jestem nieco zdziwiony. Kopułę czaszki mogę odkręcić. Też tak czynię. Odkręcam z kościanym zgrzytem, który skrzypiąc, rozwala echem ściany pustki wokół... ale nie nade mną i jakby niezupełnej. Wyczuwam jeszcze większy ciężar w środku. No cóż – myślę sobie – wyjmę i zobaczę, co to jest.   Coś mi dzisiaj: zdziwieniami obrodziło, lecz za dużo tego. Przestaje to robić na mnie wrażenie. Trzymam w dłoni: żelazną duszę. Jednocześnie dostrzegam w oddali stół, chociaż pojęcia nie mam, skąd się nagle wziął. Coś na nim stoi. Podchodzę bliżej. To starodawne żelazko. Widzę też koszulę. Wiem, że to moja. Strasznie pognieciona. Jak psu z gardła wyciągnięta. Prawie odruchowo wkładam żelazo do wnętrza żelazka. Staje się gorące, chociaż dusza była zimna. Zaczynam prasować.   Trudno mi idzie. Nie prasowałem już wiele długich lat, lecz za każdym przesunięciem gorącej powierzchni po cienkim materiale, jest mi dziwnie lżej. Widzę jak zgniecenia zanikają. Jakby coś ze mnie ulatywało i wlatywało jednocześnie. Niechcący dotykam gorącej części. Nie narzekam. Prasuję dalej, chociaż cholernie boli. Po jakimś czasie, wygląda świetnie. Gładka jak pupcia niemowlęcia. Odczuwam wielką ulgę. A nawet jestem szczęśliwy. Zakładam ją na siebie. Co z tego, że już jedną mam. A kto mi zabroni. Na ręce nie ma żadnych bąbli, ale ból nie ustępuje.   W oddali widzę ciemną chmurę, a pod nią rozwieszony sznur. Na nim wiele powieszonych, brudnych, samotnych koszul. W porywach wiatru, wyginają się na wszystkie strony z przepalonymi dziurami. Jakby chciały się oderwać, jakby tęskniły, lecz wybór został im odebrany. Przygnębiający to widok. Mam wrażenie, że czas się do nich skończył. A zatem przemijanie też. Będą wisieć bez końca. Przy mnie jest spokojnie i w miarę jasno, ale jakoś mnie to nie cieszy. Nie patrzę już więcej w tamtą stronę. To ponad moje siły. Wiem, że nie mogę im pomóc. Nie mam takich możliwości. Jestem tylko.   Z tym złudnym spokojem jednak coś nie tak. Przede mną, jakby znikąd, pojawia się szklana trumna. Unosi się lekko nad ziemią. Nie wiem dokładnie, co zawiera. Przed chwilą byłem przekonany, że jest blisko mnie. Idę w jej kierunku. Domyślam się kogo tam zobaczę. Jestem coraz bliżej. Spód trumny, porusza delikatnie zieloną trawę, na kształt obrazów, dotyczących mojego życia. Takiego jakie było naprawdę, a nie takiego, jakie ja widziałem. A niby skąd to wiem?   W środku dostrzegam coś w rodzaju mgły. Snuje się wewnątrz nieustannie. No cóż. Zdziwienie mnie nie opuszcza. Mgła wolno opada na dno. Taki obiekt w trumnie jest dla mnie kompletnym zaskoczeniem. Niczym w białym puchu, widzę: kwiat paproci. Jest dużo większy, ładniejszy. Oderwany od macierzystej rośliny, której tam nie ma. A jednak zakwitł. Ma coś takiego w sobie, co przyciąga mój wzrok.   Nigdy go nie widziałem, nawet na zdjęciu, ale wiem na co patrzę. Nie mogę tego pojąć. Tej niezrozumiałej dla mnie sytuacji. Wiem tylko, że zakwita raz w roku. Czyżby tak samo raz... a później już cały czas?   Krwawi, lecz za chwilę krew zamienia się w białego motyla. Przenika przez przezroczyste wieko i nagle znika.   Mam wrażenie, jakbym miał coś przekazywane, obiektami i sytuacjami, które są mi znane lub poznaje je dopiero teraz. W przeciwnym wypadku bym nie wiedział, na co patrzę i zupełnie bym tego nie ogarnął.   Nagle w absolutnej ciszy wieko się otwiera. Kwiat płynie w moim kierunku. Dlaczego nie mógł przeniknąć, tak samo jak motyl? Jest coraz bliżej twarzy. Widzę wszystkie szczegóły. Wchłania się przez nią do otwartej głowy, lecz z niej nie ucieka. Wiem o tym. Czuję przyjemne ciepło.   Znowu stoję samotny w tym dziwnym świecie.   Zakrywam czaszkę kopułą, którą zdjąłem, bo zaczyna padać. W tej chwili nawet głupi deszcz mnie raduję, bo jest taki: rzeczywisty, namacalny... lecz jednak nie chcę, żeby naleciał do środka.   Mimo wszystko czuję, że wnętrze głowy coś wypełnia, a połączenie wokół robi się trwałe. Jest trochę bardziej ociężała, lecz jednocześnie lżejsza.    Zgubiłem nóż, lecz nie odczuwam straty. Chyba dlatego, że jestem tak samo głupi, jak byłem na początku.
    • gdzieś w oddali dzwonki dzwonią jakby ktoś na coś zapraszał poetycko wszędzie wkoło uśmiechnięta wiara nasza   pośród kwiatów hen na łące widać ścieżkę pozłacaną lśnienie słońca jest początkiem jak dywanem skryło całą   tam horyzont lasu szarość drzewa tęsknią mgłą spowite czegoś jednak wciąż za mało znów zakwita prozą życie   *** już nocka zalśniła gwiazdami księżyc choć świeci to śpi więc zaśnij cichutko dla ciebie czas jest a w nim upragniony twój sen
    • @Jacek_Suchowicz ↔Dzięki:)↔Bardzo mi przypadł do gustu Twój wierszyk:) Pod względem rymów, też:)↔Pozdrawiam:))) @andreas ↔Dzięki za całkiem zmyślny wierszyk księżycowy. A zatem współpraca, przeważnie popłaca:)↔Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...