Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pierwszy raz spotkałeś ją na koloniach w Krzeczkowie. Grzebała stopą w błotno- wodnym grajdołku pozwalając letniej bryzie czochrać popielate, ostrzyżone po męsku włosy i strony książki o motylach leżącej tuż za nią, na słomianej macie ze „1001 drobiazgów”. Pod bikini w stylu retro skrzypiały drobinki piasku.
Nie była pięknością. Widziałeś jej kościste łokcie. Piegi. Ale to właśnie na nią zwróciłeś uwagę. Choć plaża pełna była dziewcząt różnorakiej maści.
Jak zahipnotyzowany śledziłeś każdy jej ruch, każde, nawet najsubtelniejsze drgnięcie ciała, gdy obok, chlapiąc na wszystkie strony świata, przebiegała czereda kilkuletnich obywateli środkowej Europy.
Kiedy wreszcie wstała i powoli dotarła na ostatnią, spróchniałą deskę pomostu, czym prędzej postanowiłeś wziąć sprawy w swoje ręce. Zepchnąłeś ją prosto do wody. Czy potrafiła pływać? Na szczęście. Tak rozpoczęła się wasza znajomość.
Cztery lata później zderzyliście się czołowo w autobusie. Bolało. Ale nie aż tak, kiedy dwa miesiące później z tobą zerwała. Dla innego. Schowałeś resztki dumy w kieszeń, pomasowałeś co trzeba i udałeś się w świat przyrzekając w duchu, że już przenigdy nie zakochasz się od pierwszego wejrzenia. Trzeba było jednak to sobie gdzieś zapisać...
Strzała Amora trafiła cię w kolejce po mięso w szalonych latach osiemdziesiątych. Tuż przed tobą stała ona. Spod chustki w bordowe grochy, którą omotała głowę przed listopadowym wietrzyskiem, wymykały się ciemnobrązowe, kędzierzawe kosmyki. Ktoś z tyłu cię popchnął. Przypadkowo oskrobałeś jej prawą marchewkę. Dziewczyna gwałtownie odwróciła się, by uraczyć twoją osobę kilkoma słowami, jednak jej różowe usta zastygły półotwarte, a słowa- korzystając z okazji- natychmiast gdzieś odfrunęły, wyparowały.
Fakt, byłeś wtedy naprawdę przystojny.
Kiedyś, potem- a był to początek czerwca, słoneczny dzień- podczas mszy świętej, w której uczestniczyłeś stojąc na dworze, ponieważ w małym, drewnianym kościółku z XIV w. nie było już miejsca, zauważyłeś ją, gdy chwiejnym krokiem opuszczała Boży Dom. Zanim wyłączyła alarm w samochodzie, zanim dotarła do bramy wyjściowej, upadła. Prosto w twoje ramiona.
Omdlona była filigranową kobietką, dlatego też łatwo było ją przenieść w bardziej ustronne miejsce, z dala od gapiów i rozpocząć reanimację. Podczas gdy miejscowy lekarz-, nomen omen uczestnik owej mszy- sprawdzał tętno, gładziłeś ją po policzku; Miała nieziemsko gładką skórę.
Potem też często mdlała. Również w twoich ramionach. Kiedy całowałeś jej szyję, kiedy oboje smakowaliście rozkoszy, jako małżonkowie.
Po jakimś nieokreślonym czasie kobietę zabił rak piersi i uwięziła bukowa trumna. Bukowa, bo właśnie pod bukiem przyjęła twoje oświadczyny. Ale to było tak dawno...
Mimo, że kobieta umarła, ona wciąż żyła. Po raz ostatni natknąłeś się na nią w parkowej alei, niedaleko domu starców, w którym codziennie piłeś herbatę bez cukru i kładłeś się do szalenie niewygodnego, choć podobno dostosowanego kształtem do kręgosłupa łóżka. Spacerowała w towarzystwie swojej wnuczki oraz niezastąpionej, orzechowej laski.
Poczęstowałeś wnusię cukiereczkiem- raczkiem mając nadzieję, że w razie czego stanie po twojej stronie. Ale właściwie nie trzeba było uciekać się do żadnych, niecnych sztuczek. Bo oboje wiedzieliście, że to jest to. I nic innego.
Tylko jak to się stało, że nagle zniknął po was ślad?
W domu starców krążą plotki, legendy. Jedni mówią, że resztę swoich dni postanowiliście spędzić na Majorce, pod palmami. Drudzy, iż utopiliście się w rzece płynącej przez park, w pobliżu której od czasu do czasu urządzaliście integracyjne pikniki z konfiturami.
Niektórzy natomiast twierdzą- i nikt nie jest w stanie zmienić ich zdania na ten właśnie temat- jakoby zakochani ot tak, po prostu obrócili się w żwir parkowej alejki.
Jedno jednakże jest pewne. To właśnie była miłość; To właśnie była ona.


W warsztacie i na forum P nie doczekałam się komentarzy, a zależy mi na opiniach dotyczących powyższego tekstu- może tu się nade mną ktoś zlituje?.. Proszę brać pod uwagę, iż osobiście nie zaliczam się jeszcze do zacnego grona pisarzy zaawansowanych:-)))

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Po pierwsze: A jak zamierzasz kontrolować wiek publikujących tu pisarzy?
Po drugie: Bo Ty akurat jesteś strasznie wprawnym pisarzem. Mistrzu! Padam do stóp!
Po trzecie: Czemu jesteś chamski/a (nie wiem, czy jesteś dziewczyną, czy chłopakiem, sorki)? Bo - wybacz - to, co tu napisałeś/aś, to ewidentne chamstwo jest. Skoro uważasz powyższy utwór za dno (a po Twym komentarzu można tak sądzić) to po jakiego grzyba się w ogóle wypowiadasz? W dodatku bez żadnego racjonalnego wytłumaczenia swego stanowiska.

Droga Autorko. Mnie się Twój utwór podoba. Biorę, oczywiście poprawkę na to, że mówisz, iż nie jesteś wprawną pisarką. Piszesz nieco nudnawym momentami językiem. Ale się jeszcze wyrobisz. Poza tym - ale to już rzecz gustu (poprzednie chyba zresztą też) - tylko wyliczasz kolejne ich spotkania. Coś by się tu przydało wprowadzić... ciekawszego. Żeby nie było "pierwszy raz ją spotkałeś, drugi raz ją spotkałeś, dziesiąty raz ją spotkałeś...", tylko trochę innymi słowami napisane. Niestety, nie mam pomysłu, jak to zmienić. :) No i na koniec - to jest ciągle ta sama dziewczyna, czy każda inna? Bo jeśli każda jest inna, to chyba należałoby to jakoś jaśniej zaznaczyć. Chyba, że jest to jakiś świadomy zabieg - niby każda inna, ale się zlewają, bo to tak naprawdę nieważne, jak która ma na imię i jak wygląda. Ważne, że to miłość.
Przyznaję, że najbardziej podoba mi się to na końcu, o staruszkach. Bardzo rzadko miłość dożywa tak sędziwego wieku. W Polsce to się prawie nie zdarza, z tego, co zdążyłam zauważyć.

No. Nagadałam się. Przeprawszam, że tak długo i mam nadzieję, że Ci w czymś pomogłam.

Pozdrowienia dla obojga rozmówców. R.
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

dziękuję Rhiannon, odkurzyłaś resztki nadziei mojej, bo tak się skałada,że już chciałam rzucić pisanie... teroetycznie, oczywiście, ponieważ tak naprawdę ja bardzo, bardzo lubię to robić! Moja wina, że Oxymoron woli czytać i nadawać o dziwkarstwie, szlamie i strużkach spermy wyciekających przez nogawki jeansów?..:-(( (pytanie retoryczne to jest)
Aha. Jeszcze coś.
"No i na koniec - to jest ciągle ta sama dziewczyna, czy każda inna? Bo jeśli każda jest inna, to chyba należałoby to jakoś jaśniej zaznaczyć. Chyba, że jest to jakiś świadomy zabieg - niby każda inna, ale się zlewają, bo to tak naprawdę nieważne, jak która ma na imię i jak wygląda. Ważne, że to miłość."
Tak, to było zamierzone. Dziewczyny są inne, miłość wciąż ta sama- intensywna, prawdziwa.
wielkie dzięki po raz kolejny, pozdrawiam:-)

Opublikowano

Nie ma za co. Wreszcie jeden ktoś, kto na mnie nie napada i dziękuje za komentarze, nie pisząc, że są chłamowate i splunięcia niewarte. :) Ja Tobie też dziękuję. A pisania nie rzucaj za żadne skarby! Jesteś niezła i nieważne, co inni gadają. :)
Pozdrawiam serdecznie, R.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 świetnie, że to dostrzegasz. Dziękuję bardzo :)
    • @Migrena Dobre :)  A jeśli lubisz skrzypce, to na dziale Heydepark  (Ciekawe) , możesz zobaczyć i posłuchać jak gra Dawid Garrett
    • Media mają olbrzymi wpływ na kształtowanie naszych poglądów czy sympatii w każdej dziedzinie życia. Oczekujemy więc, że podawane informacje będą rzetelne i zgodne z prawdą. Chcemy przecież dokonywać nieskrępowanych wyborów, a mogą one być naprawdę wolnymi, gdy dokonamy ich na podstawie prawdziwych wiadomości. Tymczasem, jako pojedynczy ludzie i całe społeczeństwo, jesteśmy pod ciągłym wpływem medialnych intryg - manipulacji. Słowo to oznacza kształtowanie lub przekształcanie poglądów i postaw ludzi bez udziału ich świadomości, poprzez narzucanie im fałszywego obrazu rzeczywistości. Kluczową rolę w oszukiwaniu społeczeństwa odgrywają dziennikarze, tworzący często nieprawdziwą rzeczywistość na potrzeby wcześniej przyjętych założonych tez lub światopoglądu. Inną grupą stanowią tak zwani eksperci, których wiedza na dany temat jest wątpliwa, ale są to osoby płynące „z prądem”. Manipulacja, według psycholingwistyka Adama Wichury, zaczyna się od nagłówka. To właśnie w tytule żurnaliści często zamieszczają fałszywą informację, bo wiedzą, że możemy nie lubić czytać artykułów do końca. A właśnie na końcu tekstu – w takiej manipulacji - pojawia się wyjaśnienie opisywanego wydarzenia. Natomiast sensacyjny nagłówek jest tak formułowany, aby zagrał nam na emocjach. Według Wichury, jeżeli tytuł informacji wywołał w nas wysoki stopień negatywnych emocji np. złości, oburzenia, nienawiści, to znaczy, że trzeba włączyć myślenie i zdrowy rozsądek, bo właśnie zostaliśmy zmanipulowani. Oto przykładowy nagłówek: „Kobieta na wózku inwalidzkim i jej opiekun nie zostali wpuszczeni do ekskluzywnego lokalu!” Większość z nas będzie na pewno oburzona. Niektórzy będą nawet nawoływać do bojkotu restauracji. Natomiast na końcu dowiadujemy się, że „pokrzywdzeni” byli pod wpływem alkoholu i wyzywali wulgarnie obsługę lokalu. Inny nagłówek stosuje zdanie pytające: „Kiedy minister X wycofa dofinansowanie leków dla chorych na cukrzycę?” Artykuł przedstawia całą historię pomocy państwa dla cukrzyków, jest nudny i nie można się doczytać oczekiwanej daty. Na końcu wreszcie pada zdanie: „Minister X nie zamierza wycofywać tego dofinansowania”(!). Tytuł, będący cytatem, to również narzędzie manipulacyjne. Podam przykład: „Dyrektorka musiała wiedzieć o defraudacji”. Najczęściej nie zwracamy uwagi na cudzysłów. Taki komunikat odbieramy jako fakt. Skoro „wiedziała”, to pewnie współuczestniczyła – wnioskujemy. Jednak w podsumowaniu artykułu okazuje się, że wspomniana dyrektorka z opisywaną aferą nie miała nic wspólnego. Dziennikarze wykorzystują również tzw. kompleks Polaka t.j. obywatela „gorszego niż ci z Zachodu”. Co ciekawe, ciągnie się ów kompleks od wieków, jakby był wpisany w genotyp polskości. Przypomina mi się stare, bodajże siedemnastowieczne przysłowie: „Co Anglik zmyśli, Francuz skreśli a Niemiec doma nakrupi, wszystko to głupi Polak kupi”. Ludzie mediów oszukują nas między innymi takimi komunikatami: „W niemieckim tygodniku zamieszczono …..”, „W prasie amerykańskiej …..” lub: „Nasz korespondent we Francji donosi, że ……..” . Mamy więc, jako społeczeństwo liczyć się ze zdaniem zagranicznych obserwatorów naszego życia publicznego, bo ci „wiedzą lepiej, jak powinno być” . Okazuje się często, że nie jest to opinia zagraniczna, tylko komentarz płynący prosto z Polski. Bywa, że redakcja niemieckiego tygodnika prosi współpracującego z nią polskiego dziennikarza o opinię w jakiejś kwestii. Dziennikarz ów pisze na przykład felieton, najczęściej krytyczny wobec tego, co się dzieje w Polsce, zgodny z linią programową czasopisma i otrzymuje za to wierszówkę. Niemieckie pismo zamieszcza tekst, a polskie gazety bez skrupułów powołują się na „zagraniczne doniesienia ”. Jest to jedna z najskuteczniejszych technik manipulacyjnych, które bardzo łatwo wprowadzają nas w błąd. Innym sposobem manipulacji jest wyrywanie z kontekstu wypowiedzi rozmówców i dopasowanie jej do zakładanej tezy. Pewna osoba według przekazu medialnego miała oznajmić: „Nie wyobrażam sobie, aby moje dziecko zmieniło płeć.” Natomiast pełna wypowiedź brzmiała: „Nie wyobrażam sobie, aby moje dziecko zmieniło płeć bez mojego wsparcia.” Urwany fragment całkowicie zmienił sens całej wypowiedzi. Jeszcze inną techniką tworzenia sztucznych skandali jest tak zwane zaburzenie perspektywy. Tytuł krzyczy: „POLAŁA SIĘ KREW! Poszukiwany jest właściciel sklepu”. Chcemy się dowiedzieć, co się wydarzyło i co zrobił właściciel sklepu? Okazuje się, że dwaj klienci pobili się w sklepie i poleciała krew z rozbitego nosa. A właściciel był potrzebny jako świadek. Nagłówek zaś sugerował, że to ów właściciel narozrabiał. Sposobów manipulacji jest bardzo dużo. Jak w takim razie nie pozwolić się oszukiwać? Myślę, że na początek należy używać własnego rozumu i do każdej wiadomości podchodzić z dużym dystansem, nawet wówczas, gdy będzie pasowała do naszych poglądów. Należy sprawdzić, jak przedstawiają ten sam temat inne źródła, również tej strony, z którą jest nam nie po drodze. Czasami dość łatwo sami możemy ocenić rzetelność dziennikarzy. Jeżeli jeden i ten sam publicysta w swoim tekście uważa, że religia nie powinna być nauczana w szkole, a później przeprowadza wywiad z katechetami na temat, dlaczego religia powinna zostać w szkole?, to prawdopodobnie mamy do czynienia z hipokryzją. Dla radia i telewizji najbardziej widocznym sposobem oszukiwania słuchaczy czy też widzów są debaty osób o różnych poglądach. Tworzy się wówczas tak zwane „ustawki”. Do rozmowy zaprasza się dwie osoby z opcji X i jedną z Y. Jedna osoba, gdyby nawet mówiła konkretnie, logicznie i na temat, nie ma większych szans na przebicie się ze swoimi racjami do słuchaczy i widzów. Dla większości odbiorców ten z poglądów jest prawdziwy, który ma więcej zwolenników. Przykładem może być pewien program interwencyjny uznanej dziennikarki telewizyjnej od lat goszczący na antenie jedynki. Zrobiła reportaż o biednej uczennicy , jej matce i wrednej szkole. W placówce dziewczynkę rzekomo prześladowano. Wcześniej założona teza miała uderzyć w szkołę i system oświatowy. To, że system jest do niczego, nie trzeba nikogo przekonywać. Ale w tym wypadku nierzetelność przekazu była zdumiewająca. Dziecko przez rok nie było posyłane przez matkę do szkoły. Dziewczynka przebywała ciągle w domu. Szkoła wykonała wszystkie przewidziane w takiej sytuacji procedury, łącznie ze zgłoszeniem sprawy do sądu rodzinnego. Ale w studiu przewagę miały osoby popierającą matkę. Również wśród „ekspertów” dominowały te głosy, które brały w obronę rodzinę. Do głosu rzadko byli dopuszczani goście, którzy wykazywali zaniedbania matki wobec dziecka. Założenie programu zostało zrealizowane. Szkoła, jej pracownicy i niektórzy uczniowie okazali się winnymi „tragedii dziecka”. Takie podsumowanie sprawy usłyszeliśmy od prowadzącej. Oprócz wszystkich wspomnianych wcześniej technik jest jeszcze ordynarna manipulacja czyli podawanie kłamstw, celowe zmyślanie jakichś faktów, które są przytaczane i powielane później przez większość stacji radiowych, telewizyjnych. Nawet jeśli po określonym czasie fikcyjne wydarzenie zostanie usunięte, ludzie i tak zapamiętają to, co „twórcy” chcieli wpuścić do obiegu medialnego. Ale jak pisze Adam Wicher: „Nie trzeba kłamać, aby mówić nieprawdę. Znając psychikę ludzką i schematy przetwarzania świata przez ludzi, można tak skroić informację, aby mówiąc prawdę wywołać u człowieka zwątpienie. I odwrotnie.” Winston Churchill też kiedyś stwierdził, że kto jest właścicielem informacji, ten jest również właścicielem świata.    
    • @Berenika97 Co za komplement! Dziękuję! Pozdrawiam!
    • @Alicja_Wysocka wiem. Ale w dzieciństwie. Wieczór, babcia gasi światło, a ja z latareczką "pożerałem" pachnące książki. Nie ma takiej gumki na świecie coby te wspomnienia wytarła.     A tak przy okazji, bo mi się wspomniało. O Paganinim. Codziennie jeździł na koncerty do Rzymu. W pewnym miejscu był pałac a przed nim , na fotelu siedział mężczyzna. Paganini był nim bardzo zaciekawiony. Kazał zatrzymać powóz. I oglądał scenę jak do siedzącego mężczyzny podchodził służący i podawał mu leżące na tacy pistolety. Mężczyzna brał każdy z nich i strzelał w powietrze. Służący zabierał je na tacy, szedł do pałacu aby je nabić i wracał. Mężczyzna strzelał. I tak w kółko. Paganini zapytał wożnicy kim jest ten mężczyzna. Wożnica odpowiedział: To bawi się Lord George Byron.   A tak mi się wspomniało :)       @Roma dobrze :)       @Berenika97 miałem napisany tytuł "cisza miłości". Ale wczoraj KTOŚ mi uświadomił, że ja i ta cisza..... zwariowałem... To zmieniłem na "przenikanie". Cieszę się z Twoich słów. Bardzo Bereniko dziękuję :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...