Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Samotność to nie jest ciężki kamień ciszy
toczony przez życie gdzieś w głębię ciemności
To nie jest krzyk w pustkę gdy nikt cię nie słyszy
nie - to wszystko tylko przedsmak samotności

Samotność ma naprawdę kształt gęstego tłumu
i dźwięk tysiąca głosów w powietrzu pijanym
Rodzi się wśród uśmiechów papierowych szumu
w tęsknocie za snem dawnym - niemal zapomnianym

Samotność nosi zwykle imię sercu znane
ze skrytych łez zlepiane skrzętnie po literce
I jak mokry sznur pereł na szyje wkładane
i wiszące tak między rozumem a sercem

Opublikowano

chyba mi cos na głowę spadło,ale podoba mi się..z przedostatniego wersu "i" wywalić.
Aż nie wierzę..po pierwsze rymy(nie dość że nie przepadam(mi nie wychodzą) to jeszcze za proste,za dokładne)po drugie banał jak świat stary
może to dlatego...

Opublikowano

A, to w takim razie cieszę się że chyba Ci coś na głowę spadło :) Dziękuję za wizytę i za komentarz. "I" z przedostatniego nie wyrzucam, bo pasuje mi do rytmu. I kropka. Pozdrawiam bardzo serdecznie. L.A.

Opublikowano

...ale ''to'' w pierwszej strofie a w ostatnim wersie wyrzuć .Dwa razy ''to '' psuje rytm
i nie jest konieczne.pozdrawiam:) EK

''nie- to wszystko tylko przedsmak samotności'' Myślę,że tak lepiej (?)

Opublikowano

Mi się bardzo podoba! rymy i rytm jak najbardziej w porządku.
Nie wiem właściwie dlaczego, ale lubie wiersze, które zaczynają się od tego,
że "coś to nie jest coś", tak jak Samotność to nie jest ciężki kamień ciszy itd.
Ma to dla mnie swój urok, dlatego bardzo na tak :)
pzdr.

Opublikowano

Mam kilka uwag: w wierszu trzeba się zdecydować na interpunkcję, albo ją odrzucić - tutaj jest jeden przecinek, zupełnie niepotrzebnie. W ostatniej strofie nienajlepiej brzmią dwa 'i'. Ale ogólnie rzecz biorąc - wiersz jest niezły. Dobrze wybrnęłaś z dość wyeksploatowanego tematu.

a.

Opublikowano

Całkiem przyzwoity utwór. Na pewno znaleźc tutaj można wiele odniesień, które już gdzies tam bywały (życie jako kamień to chyba Camus, krzyk, którego nikt nie słyszy, pijane powietrze - jest nawet taki skład hh i praktycznie tak do końca), ale jakos tak napisane - ja wiem... Przekonująco.
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...