Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

na dachach
pneumatycznokościaste
żerują nad martwą naturą

brukowe wybiegi czarnych
pechowo przebiegających
kotów

na dachach smoliste oddechy
wżerają matkę naturę

brukowe wybiegi -ustępy
nożnie sklejonych psów

przy dachach
sąsiednie dachy
z blachy emaliowanej
dachy sklepów domów
ów restauracji stacji też
jeż nie pasuje na bruku

zbłądził

las nie ma dachów bruków
kierunkowskazów
nakazów
zakazów

-jak żyć

pytał jeż

dachy świeciły oczami-oknami
telewizyjnie
bruk świecił oczami-latarniami
kałużyście

gaworzył jeż z drzewem
z trzciną na wietrze też

bruk milczał
spoglądał spod dachów


w brukowej gazecie
"jeż zjeżył zwierzynę
trzeba usunąć uśpić
taki jeż niszczy koniunkturę
apelował -ważny"

pneumatycznokościaste
zżerają koty
koty podkradają jaja
nożnosklejone zrastają się
bruk zżera drzewa

szarość zżera ludzi

Opublikowano

Całkiem nieźle, zresztą jak wiesz, miałem okazje bardziej dokładnie analizowac Twije wiersze, zatem rozpisanie się mogłoby byc długie :)
"martwa natura/matka natura" - tutaj zastanawiam się, czy i jaki ma to sens.
A tak przy okazji - Oscar napisal ostatnio świetny wiersz - warto przeczytac, ponieważ to lingwista wyborny, a i estetycznie wiele da (a może i nawet porównawczo)

P.S. - z niecierpliwością czekam na przesyłke i jakiś wolny dzień :)

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...