Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kiedy pozostało już to
Co tylko bywa
I rośnie pustka
Nabrzmiałe niedokończenie bytu
Jak coś co zamienia
Nadzieję w cierpliwość
A troskę w oczekiwanie

Taki pozór pogodzenia z losem

Czy można być bliższym sobie
Bez miejsca i korzeni
Poza poznaną przestrzenią i czasem

Opublikowano

Jaro Sław - witam z samego rana, rozczaruję Cię - nie mam żadnej "konstruktywnej" uwagi, a wiersz ten wciągnął" mnie w kilkuminutową zadumę. Myśli w nim zawarte są bardzo blisko mnie. Tylko zastanawiałem się czy jest to pozór pogodzenia się z losem... dzięki Ci bardzo i pozdrawiam

Opublikowano

zakończenie jest splotem sprzeczności, wzajemnie się znoszących; peel zadaje pytanie, czy "poza poznaną przestrzenią i czasem" można "być bliższym sobie bez miejsca i korzeni" - przecież przestrzeń /ta "poznana"/ to jest właśnie "miejsce i czas" / !; więc chyba jest tylko problem z "zakorzenieniem" się w tym "miejscu i czasie", oswojeniem się z nim, "znalezieniem się" - lub znalezieniem sensu "bycia" w nim; /coś tu lekko logika zawodzi/;
ale wiersz od początku intryguje, choć stawia połowiczne, a może iluzoryczne problemy i pytania;
J.S

Opublikowano

Jacek, nie powiem, logiczna łamigłówka tu jest, ale patrzę z pozycji pokolenia pana Cogito, choć jestem najmniejszym i pewnie najmłodszym z nich
;o)
A patrzę na pokolenie z którym do końca się nie identyfikuję, właśnie dzieci tego pokolenia...

Stąd w ostatnich wersach to zakorzenienie z jednej strony jest zakorzenienim o jakim piszesz, z drugiej strony jak głeboko zakorzeniony w kulturze był Pan Cogito...

Tu jest zderzenie oczekiwań z tym co realizuje rzeczywistość

Nadziei nie ma - może nie jest potrzebna, nie wiem dlaczego...
Troska (a troskę trzeba czytać po Heidegerowsku), nie jest napędem bytu, lecz jakieś oczekiwanie na to co zewnętrzne, na to co bieg zdarzeń przyniesie....

Opublikowano

"bieg zdarzeń przyniesie" - proponuję wczytać się w Herberta "Jaskinię filozofów" ; konkretnie chodzi o fragment pt.: "Sokrates pozdrawia drzewo za oknem"; heideggerowskie "Bycie i czas" /bo to dzieło z pewnością masz na myśli jest w gruncie rzeczy przesiąknięte dekadentyzmem /był inspiracją dla Sertre'a/; więc ja wolę szlachetność stoików /ani histeryczna ani hałaśliwa a pozwala zachować godność w każdej sytuacji - rzekłbym, pozwala być mężczyźnie do końca mężczyzną;
J.S

Opublikowano

Ale neistety (czy stety) Heideger jest "biblia" dla egzystencjalistów, (filozofów) i jako pierwszy dał podwaliny pod egzystencjalna meafizykę....
Nie chciałem wcześniej mieszać, ale:

Jeśli obok Heidegerowskiej troski, która wiąże sie z trwogą, w schemat włożymy nadzieję - to obraz przestaje być taki dekadencki.....

to taki mój mały wkład, bo dla własnych potrzeb modyfikuję sobie nieco filozofię egzystencjajną, stąd też w wierszu jest troska i nadzieja, a nie troska i trwoga - jak by to było u Hidegera....

Posługuję się pojęciami filozofii egzystencjalnej dlatego, że z niej wypływają dość modne i aktualne prądy, w tym filozofia dialogu (nawet dramatu w ujęciu Tichnera).... inaczej aby nawiązać dialog trzeba trochę z z gsystencjalizmu rozumiec i jak to bywa często, skoro juz coś znamy, to nas przesiąka, chociaż generalnie stoicyzm i klasyka jako postawa życiowa też mnie pociąga....

Wrzucę na warsztat "psychostochastykę" to jest utwór, który powstał jak mnie znajomy (zresztą bardzo dobry) psycholog próbował "rozgryźć", ale generalnie jak to bywa bez znajomości filozofii miał pewne problemy.....

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tańczyły, śpiewały, pijane obłędem, Oszalałe, w upiornych podskokach. Po chwili krótkiej do kotła, równym rzędem, Stały za sobą w ciemności zmrokach.   W kotłach smakołyki się zagotowały: Tłuste mięso z udźca baraniego, Na zakąskę zaś zioła przygotowały I drobinkę kwasu chlebowego.   – Ja, to tamtej mleko zabiorę – za karę, Bo mnie nazwała staruchą starą, Że niby ona wielką posiada wiarę, A ja jestem zgryźliwą poczwarą.   – A ja, to plagę szkodników na pszenicę Ześle sąsiadce, co do kościoła, Wczoraj ledwie – wyobraź sobie – w rocznicę, W biegu na msze poszła chylić czoła,   Wymodlić wybawienie przeklętej duszy, Bo deszcz sprowadziłam na jej pole. Tamtej zeszłorocznej, przeraźliwej suszy Pokonała zawistną niedolę,   A ona, że to niby czary, że szkodzę. Nie pomogę więcej – źli są ludzie. W smutku spuściła głowę. – Od nich pochodzę, Dbali, wychowali, w pocie, w trudzie.   Zamartwiła się nad swoimi słowami, A sumienie poruszyło strunę, Która w duszy – nakazami, zakazami – Drapie niewidzialną oczom łunę.   Wrzask. Na kłótniach i na sporach noc upływa, Zmęczone i rozdrażnione – senne, Na niczym już im nie zależy, nie zbywa. Blisko świt słońca, zorze promienne.   Wtem pojawia się demon, kozioł kudłaty, One w strachu: przewiniła która? Wchodzą z lękiem na latające łopaty – Złego aura: upiorna, ponura.   Matoha syczy, czerwone oczy wbija, Dokładnie ogląda, wzrokiem bada, Czy która nie zwodzi albo nie wywija, Kłamie, oszukuje. To szkarada –   Pomyślały. Pokorny wzrok w ziemię wbity. Na to on: sprawiedliwość – tak Zofio – Wiedźmy, czarodzieja, maga czy wróżbity Jest matką i waszą filozofią.   Straszyć czy szkodzić – nie. Wam pomagać dane. Ziół leczniczych poznałyście sekret, Przepisy na różne choroby podane Nosicie jak podpisany dekret.   Wymagam więc jako strażnik waszej pracy, By morale przestrzegane były, W przeciwnym razie na rozkaz was uraczy Sroga kara. Diabły będą wyły   Z klęski, z zatraty waszej, z waszej głupoty Wyły będą pod niebiosa same, Winne będziecie jeżeliście miernoty Pod odpowiedzialnością złamane.   Wiedźmy w strachu całe przed Matohem stały. Wygląd jego jak demona z piekła: Kozioł zawistny i to kozioł niemały, Oczy czerwone, gęba zaciekła,   Na głowie rogi, zębiska, czarna grzywa, Lecz co innego bardziej przeraża: Odgłos co się z głębi gardła wydobywa, I śmiech, który raczej nie zaraża.   Z piekła rodem, więc dlaczego zapytacie, Czuwa pilnie, by wiedźmy chroniły, A nie wiodły ku zgubie, żalu, utracie? Cóż? Prawo, prawem – tu prawo siły.
    • @KOBIETA - @Berenika97 - @Rafael Marius - dziękuje uśmiechem -
    • @huzarc ...bez nachalności... To był klucz do napisania tych wersów.   Dziękuję, pozdrawiam. 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witam - zawsze tak było - tylko dlaczego -                                                                               Pzdr.serdecznie. @Posem - dzięki - 
    • @tie-break To właśnie w tej słabości mamy siłę, Której nie da nam żaden mur. Pozdrawiam @Berenika97 Mówią — czas uleczy, lecz kłamią jak nikt, czas to tylko mit. Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...