Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Za oknem zachodzące słońce zaraz w oprawcę się zamieni,
czyniąc z topoli krzyż przydrożny, wbijając gwoździe swych promieni.

Już serca zieleń we krwi tonie, już omdlewają rąk konary,
nie ma tu winy, nie ma grzechu, nie ma powodu takiej kary.

Anioły na tym krzyżu siedzą – przebrały się za czarne ptaki,
a ja na mękę niemal świętą patrzę przez okna kształt nijaki.

I ten półziemski obraz w dali, co z bólem się samotnie zmaga,
cicho tłumaczy mi, że w życiu liczy się miłość i odwaga.

Że Bóg nie po to dał nam ręce, aby rozkładać je bezradnie,
Lecz by rękawy móc podwijać dopóki z sił się nie opadnie.

Że nie ma recept już gotowych na to jak pojąć trudne sprawy,
bo trzeba się sto razy potknąć, by w upadaniu dojść do wprawy.

Opublikowano

Zaczynamy od lirycznej wizji topoli, widzianej przez pryzmat
tytułowej Drogi - piękne trzy pierwsze dwuwersy (choć ten "kształt okna nijaki"
zanirza poziom:).

Potem mamy zupełnie inne podejście - sądzę, że to przejście, choć niezwykle
trudne, udało ci się bardzo - porzucamy liryczność na rzecz klarownie przedstawionych prawd i wskazówek.

W ostatnim wersie jeszcze wyraźne nawiązanie do tradycyjnych rozważań
z wszelakich kościelnych Dróg (choć tutaj jeszcze raz się zdecydowanie przyczepię
- "w upadaniu dojść do wprawy"; to zdecydowanie nie jest pożądana umiejętność,
może wystarczy po prostu zmienić upadanie na powstawanie?).

Podsumowując: wiersz bardzo ciekawy, jak zwykle u Autorki podparty głębszą refleksją
i dobrze napisany,
ale: wydaje mi się, że to opis zaledwie jednej stacji Drogi Krzyżowej. Ale to nic,
zachecam do dopisania pozostałych - jeśli zachowasz ten poziom, będzie to prawdziwe
dzieło! Pzdr:)

Opublikowano

chciałam się czepiać, że Droga Krzyżowa to też biczowanie, cierniem ukoronowanie, upadki, spotkanie z Matką itd. chciałam się czepiać rymów i patosu...
ale się nie czepiam. wiersz jest prześliczny!!poszedł do ulubionych. te Anioły i w ogóle, a i moralizatorstwo nie razi ani ani:) oby tak dalej!!!!

pozdrawiam cieplutko!
ER

Opublikowano

I znowu Bartosz mnie ubiegł w napisaniu komentarza, bo bym chciał powiedzieć to co on.

A ten "kształt okna nijaki", to bym zostawił w spokoju. Przy patrzeniu na te smutne, kojarzone z Męką Pańską, "półziemskie" obrazy, w krwistej poświacie zachodzącego słońca, które się dzieją za "oknem mojej świadomości, moich myśli, mojej jaźni" to przecież okno to nie ma kształtu prostokątnego, kwadratowego, czy innego ręką ludzką zadanego, ale jest spojrzeniem przez okno wiary - wciąż niedoskonałej, nijakiej jeszcze, nieukształtowanej, na miłość, odwagę, nadzieję, na nasze człowieczeństwo.

Ale - Lecz by rękawy móc podwijać dopóki z sił się nie opadnie. >>> i po to, by mieć siłę POWSTAWAĆ. I tu zgadzam się z Bartoszem, że upada każdy, bez wyjątku, ale powstać - to dopiero jest właśnie siła i odwaga.
Ale może nie rozumiemy myśli autorki, może trzeba nauczyć się tak upaść, skoro te upadki są nieuniknione, by móc się podnieść, a nie zostać " jak liść w pył ziemi przydeptany"... (cytat z mojego)

Znowu go sobie zapisuję a annałach pamięci i nie tylko, i pozdrawiam Piast

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oczywiście, że w kontekście całego wiersza inaczej tego nie można odczytać:) Ja tylko
wskazuję, że wg mnie czytelnik może w pierwszej kolejności sobie pomyśleć "a więc warto
w upadaniu dojść do wprawy". Moim zdaniem - zwłaszcza w tej kategorii utworów - przesłanie, puenta powinna być klarowna.
"bo trzeba się sto razy potknąć, by w dążeniu dojść do wprawy"/
"by na drodze dojść do wprawy"/ "by przez życie dojść do Chwały"(ups, się rozpędziłem;)
/"by w tym życiu dojść do wprawy" (to mój faworyt).
Albo: "warto potknąć się sto razy, lecz nie zwątpić i iść dalej"/ew.
"bo trzeba potknąć się sto razy, by tą drogą iść z Nim razem".

Pozdrawiam serdecznie:)
Opublikowano

ale przeciez puenta jest dość klarowna: jest pokazane zadawanie bólu i sposób, w jaki się go znosi, trzeba nauczyć się upadać tak, by umieć unieść się ponad to, dojrzeć miłość, mieć odwagę wstać, podwinąć rękaw i dążyć do tego, co najważniejsze.
generalnie: znosić cierpienie.

pozdrawiam wiosennie!
ER

Opublikowano

Dziękuję za tyle ciepłych słów, bardzo mi miło.. no ale oczywiście za te chłodniejsze też dziękuję..

Piaście - cieszę się, że "okna kształt nijaki" zrozumiałeś tak dogłębnie i trafnie :)) Dziękuję za komentarz.

Jeśli zaś chodzi o "upadanie" to rozumiem oczywiście, Bartoszu, Twoją argumentację, ale moja koncepcja była właśnie taka jak to ujęła Ewa w powyższym komentarzu. To że trzeba umieć powstawać - to jest oczywiste.. ale że trzeba też umieć upadać - nie zawsze jest tak jasne. A tak właśnie biegnie mój tok myślenia - trzeba uczyć się upadać z godnością (tak jak uczymy się przegrywać, tracić, cierpieć, znosić porażki) trzeba tak upadać by mieć siłę i motywację do "powstawań", właśnie tak upadać, aby - jak powiedział Piast - nie pozostać "jak liść w pył ziemi przydeptany". Upadanie według mnie też jest sztuką, cierpliwe znoszenie upokorzenia i czerpanie z "końców" siły do kolejnych "początków" jest czymś cennym wartościowym - ja tak to widzę. Napisałam "by w upadaniu dojść do wprawy" - bo według mnie wprawa w upadaniu to właśnie powstawanie, to właśnie miłość i to wszszystko inne o czym mówi reszta wiersza - podwijanie rękawów bez końca - czyli właśnie dźwiganie się z ziemi.
Ufff.. rozpisałam się.. przepraszam :))

Pozdrawiam bardzo ciepło i serdecznie wszystkich. L.A.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przeciez to jest bardzo dobry technicznie wiersz, więc jaka miałaby być ta forma zapisu - wiersz biały? Ale to miał być taki wiersz jaki jest i wyszedł bardzo dobry w odbiorze... Pozdrawiam i czekam na nastepne
Piast
Opublikowano

konwencja dystychu oparta o motyw religii to dla jednych częstochowszczyzna, innych porażą butne motywy i patetyczne słowa. gdyby mocniej zatuszować rysę między konwencjami mhrocznej bibhlijności i ludowości... końcówka poprowadzona zgrabnie na nutę sielankowej spiewnej mądrości- ratuje utwór. chociaż ten domyślny mesjanizm- niedozapomnienia.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • nie znamy dnia ani godziny  idziemy drogą do świętości  błądzimy    On gubił się nie raz  walczył o Polskę orężem  został kaleką  wojna zabrała nogę    otrzymał dar sztuki  przez nią chciał dotrzeć do Boga  malarstwo było jego pasją  odnosił sukcesy  aż do chwili gdy  jak św.Paweł zobaczył Światło  Ono wskazało drogę  ujrzał biedę ulic  pomagał żyjąc dostatnio    nie zrozumie bogaty biednego    otworzył przytulki  zamieszkal w nich blisko rynsztoku  w ranie społeczeństwa  z tymi  których świat się wstydził    odnalazł Boga i siebie    6.2025 andrew  Mój patron. Pierwszy w Europie  założył przytulki dla KOBIET. Warto zajrzeć do biografii  
    • @beta_b Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Już tytuł zwiastuje smakowitą zawartość.   Wydaje mi się, że jądrem tego wiersza są zioła (lubczyk, pietruszka, seler), jako łącznik między rzeczywistością liryczną i kulinarną, między tym, co materialne i duchowe. Oznaczają one zmysłowość (zapach, kolor), która poprzez funkcję sensoryczną otwiera się na świat symboli. W końcu to z doznań zmysłowych nasz mózg rekonstruuje obraz świata.
    • To mi przypomniało dowcip. W pewnej wiosce wydarzyła się powódź i woda zaczęła zalewać domostwa. Jeden człowiek wlazł na dach swojego domu i zaczął modlić się do Boga, błagając o ocalenie. Po jakimś czasie do zalanego domu przypłynęła łódź, a kierujący nią człowiek zawołał: - Hej ty, tam na dachu, zejdź, to cię uratuję. Gość z dachu odkrzyknął. - Nie trzeba, mnie uratuje Pan Bóg. I dalej zaczął się modlić. Po kwadransie przypłynęła druga łódź i sytuacja powtórzyła się. Po półgodzinie przypłynęła trzecia łódź, lecz facet na dachu wciąż odpowiadał, że nie potrzebuje pomocy, bo Bóg na pewno go wysłucha i ocali mu życie. W końcu woda powodziowa podniosła się jeszcze wyżej, i człowiek z dachu utonął. Po śmierci, gdy już trafił na Sąd Ostateczny, zaczął się awanturować z Panem Bogiem: - Dlaczego mnie, Boże, nie uratowałeś przed powodzią, gdy się tak do Ciebie modliłem, tak Ci ufałem!? A na to Pan Bóg: - Jak to!? Toż wysłałem do ciebie trzy łodzie, a ty z żadnej z nich nie skorzystałeś!
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Wiatr wieje, dokąd chce. - cytat z Biblii. Jeden z kluczy do wiersza.   Pierwsza cząstka utworu może odnosić się do Ukrzyżowania, a jeśli ze św. Janem Ewangelistą powrócimy do początku Wszystkiego i do sprawczej mocy Słowa, to uwięzione  (w ciele umierającego Zbawiciela) słowo jest dopełnieniem tego cyklu, końcem, ale i początkiem. Jednocześnie wiatr (duch, boskość, omnipotencja) staje się wektorem nadziei na życie, trwanie, stabilność świata. Wyobraziłem sobie Słowo jako znak, który należy do materialnej części rzeczywistości, i jego sens, niesiony wszechmocnym powiewem (rzeczywistość duchowa); na tym klasycznym semantycznym dualizmie można oprzeć interpretację nie tylko wiersza, ale całej koncepcji Genesis, a także zwycięstwa życia nad śmiercią.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...