Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

mówimy obok siebie

zamiast kocham
uwalniamy pioruny z nadmiaru
a potem oglądamy
spalone twarze puste dłonie

milczymy obok siebie
zamiast wołać - umieramy
do krwi zagryzając wargi
a kiedy spłynie
pozostaje dwugłosowe zdziwienie
to ja - ty
przecież - my - być miało

nie-ja we mnie woła nie-ciebie
zamiast ręki podaję kopyto
zamiast śmiechu słyszę parskanie

znowu tętent
wewnątrz zewnątrz
gorączkowe pytanie - jak
osiodłać centaury

Opublikowano

witam ;)

" gorączkowe pytanie - jak centaury osiodłać"

Jednym dobrym słowem, szeptem, herbatą gorącą rano i jeszcze gorętrzą wieczorem...
Supłanie języka w zajęczą kokardę - też czasem daje efekty.

powodzenia
eva

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kolego kyo (?), zastanów się nim coś znowu napiszesz, bo mi łzy pociekły ;))), a nie mogę się wzruszać. Termin dno - najpierw należy ustawić obok siebie. I w zasadzie na tym pozostać.


Jacku, mnie się psuje wiersz od:
"przecież chciało się - my"
tam dalej są już straszne rzeczy ;) jakby Ci w połowie pary zabrakło, tam trzeba wyciąć to i owo (nie - nie?), pointe polekszyć, ablo na tętent zakończyć? (wiesz, mnie pewności ;)
pzdr. b
Opublikowano

Ale pana nurtuje ten dualizm dzisiaj... ;)

Może wyjdę na cukiernika jakiegoś, ale ja po prostu pamiętam
takie pana wiersze, z których niemal nic nie byłem w stanie zrozumieć.
Ano niestety - miałki umysł. Tym bardziej cieszę się, gdy czytam
coś dla mnie klarownego. I wg mnie ten wiersz jest b. udany;
refleksyjny, przemyślany, a i taki, który się może zagnieździć na dłużej.
Właściwie zmieniłbym jedynie zakończenie: na "- jak centaura oswoić".
Uszanowanko:)

Opublikowano

mocny tekst

trochę bym pocięła (jak zwykle:)
np.

mówimy obok siebie
zamiast kocham - precz
wyrywa się z ust
z nadmiaru uwalniamy piorun a potem oglądamy
spalone twarze puste dłonie

milczymy obok siebie
zamiast wołać - umieramy
do krwi zagryzając wargi
a kiedy cała spłynie pozostaje dwugłosowe zdziwienie
czy to ja - ty przecież chciało się - my
nie-ja we mnie woła ciebie-nie zamiast rękę podaję kopyto
zamiast śmiechu słyszę rżenie no - może parskanie
i znowu tętent i wewnątrz i zewnątrz i gorączkowe pytanie - jak centaury osiodłać
to tyle;) może Ci sie coś przyda
pozdrawiam

Opublikowano

Ewa Socha.; proszę nie mylić peela z autorem, bo tylko częściowo temat mają wspólny; to raczej
wcielenie, na potrzeby tekstu;
i nie sądzę, aby problem dało się rozwiązać wspólną herbatką, jeśli są to
nieokiełznane temperamenty; i "dzieje się" jakby niezależnie od ich woli;
taka ambiwalencja uczuć i przewrotność sytuacyjna - bo chcąc inaczej, zachowują
się wbrew sobie; ciemna natura dochodzi w takich temperaturach do głosu, bo
diabełki lubią gorące chwile; więc rozdwojenie - stąd centaury, pół- ludzie, pół-konie;

J.S.

Opublikowano

mówimy obok siebie zamiast kocham - precz
z nadmiaru uwalniamy pioruny a potem
oglądamy spalone twarze puste dłonie

milczymy obok siebie zamiast wołać - umieramy
do krwi zagryzając wargi a kiedy spłynie
pozostaje dwugłosowe zdziwienie

to ja - ty przecież miało być - my
nie-ja we mnie woła nie-ciebie

zamiast rękę podaję kopyto
zamiast śmiechu słyszę parskanie

znowu tętent wewnątrz zewnątrz
gorączkowe pytanie - jak osiodłać centaury

Panie Jacku- gratuluję! Mnie tak to się ułożyło, może Pan co skubnie??? Pozdrawiam.

Opublikowano

kalina kowalska.;
wiem, jak posługujesz się słowem, dlatego mam do Ciebie pełne zaufanie, a wszystkie proponowane tu poprawki wydają mi się sensowne i celowe;
wykonałaś znakomitą robotę, a ja wziąłem gotowe; a tekst niezmiernie na tym
zyskał;
za pomoc dziękuję,
dziękuję tym bardziej, że zdaję sobie sprawę z faktu, iż sam nie umiałbym nie
tylko zrobić poprawki; ale nawet nie wiedziałbym, co poprawiać; czuję się
"wybawiony" z kłopotu;
to wielkoduszne z Twojej strony, gest królewski zaiste nigdy Cię nie opuszcza;
dziękuję! dziękuję!; J.S.

Opublikowano

dzie wuszko.; wiersz nie jest smutny, bo rzeczywistość nie jest smutna - JEST! po prostu; i
opisuje prawdziwy stan rzeczy, który nie zawsze jest uświadamiany, a rolą poezji
także jest ontologia, tylko wyrażona "ludzkim" językiem;

analizuję Twoje propozycje zmian, i największe kłopoty, ale i opory mam te doty-
czące pierwszych wersów /? - jak to rozumiesz? podaj swój zapis,
na inne mogę się zgodzić;

dziękuję! :) / intuicja Cię nie myli, centaura nie da się osiodłać; ale to nie znaczy, że
nie można Chcieć osiodłać; nasze natury są - jak wiesz - pełne nie-
spodzianek; niektórzy - aby je okiełznać zostają mnichami lub...
mniszkami; :)) / J.S.

Opublikowano

dzie-wuszko.; musi pozostać "parskanie", bo wraz z "kopytem" jest naturalne przejście do cechy
zwierzęcej - do centaura, w "parsknięciu" - choć bardziej prawidłowa to forma - nie
ma tej jednoznaczności i łącznika z myślą końcową;
za sugestie serdecznie dziękuję, wydają mi się istotne, więc pilnie je podchwyciłem;
ślę całusy; J.S.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Anna Świętokrzyska w dosyć ciekawy sposób odniosłaś się do ciekawej koncepcji leczenia życiowością. Mnie się wydaje ten wiersz napisanym nie na maksa, że może można by go nieco lepiej sformułować, ale on ma w sobie kapitalną tezę tak naprawdę...
    • Na ozdobnym półmisku serwuje stek bzdur, przyprawiony domieszką ironii, obietnice, okraszone słodkimi słówkami, dodaje szczyptę jadu, jako wzmacniacz smaku, kusi obłudy sztucznym aromatem, podlewa sosikiem prób manipulacji i dekoruje dzieło kleksikiem zawiści.   Tworzy więc całość identyczną z naturalną..   Jeszcze wszczepia- gdzie się da- wirusa, by czerpać zysk z udawania leczenia marnym placebo.   Jakie trucizny skrywa pod beszamelem kłamstw?  
    • @Manek To ja pochwalę, masz chyba najlepszy wiersz na 18 stronie Akantu :))
    • Dawno temu w podziemiach kopalni węgla, na pokładzie Idy pracował koń o imieniu Łysek. Opisał to w noweli Gustaw Morcinek albo jakaś inna Konopnicka. Rządy niejakiego Gomułki ps. Wiesław  doprowadziły do wyrzucenia koni z kopalń i zastąpienie ich maszynami. Gomułka nie lubił koni i mawiał, że konie i emeryci przeżerają Polskę. Łyska wpakowano na samochód i wraz z innymi końmi  wywieziono do rzeźni we Francji. Francuzi to takie podłe dziwaki są i lubią miedzy innymi wpierdalać na ciepło koninę, żaby, skowronki czy podobne stworzenia. Ale w rzeźni pił kawę z właścicielem ubojni pan Galambosz. I Łysek wpadł mu w oko. Wiec go kupił za parę franków, przypiął do dyszla swojej furmanki i pojechał do domu obiecując Łyskowi, że jeżeli dojedzie na czas to nasypie mu do wiadra obroku. Śpiewała o tym Maryla Rodowicz w piosence "Wio koniku..." Stary Galambosz to był jednak pijak i moczymorda i Łyska nie uszanował bo po paru miesiącach kupił dostawczaka marki Renault a konia wygonił z zagrody w pizdu. I Łysek plątał sie po Polach Elizejskich aż trafił na plac Piggale gdzie jak nas przekonywał Hans Kloss są najlepsze kasztany. Kloss miał stosunki z Brunerem. Pokazał je w serialu Konic z Morgensternem co rozbudziło nadzieje Polaków na wolną miłość ze Związkiem Radzieckim. Łysek tymczasem wyciągnął kopyta na ławce strasząc spacerowiczów wielkim kutasem zwisającym z ławki. Tam Łyska przyuważył niejaki "Stary kowboj". Złapał Łyska za grzywę i pogalopował na nim prosto na statek wyczarterowany przez emigrantów do Ameryki południowej. Tam kowboj zatrudnił się jako poganiacz bydła. Pisał o nim polski showman i piosenkarz Jerzy Michotek. Opisał on i wyśpiewał śmierć Starego kowboja i dramatyczne losy Łyska. Kowboja pochowali i na grób polożyli duże kamienie żeby zwłok nie wykopali zwolennicy Salvadora Allende aby wprowadzając komunizm we własnym kraju zachować właściwe proporcie w relacji żywy-martwy. Nierzadkie były przypadki wyrzucania żywych ludzi do oceanu aby tylko bilans wyszedł na zero. Sam Allende skończył zabity we własnym pałacu. Łyskowi kowboje strzelili z Remingtona miedzy oczy. Michotek nic nie pisze czy Łysek przeżył. Bredzi coś o wietrze na prerii i trawach co się ruszają co sugeruje nam, że człowiek jest jak ta trzcina na wietrze co pręży się i wygina niczym Hanka, ukochana Staśka Apasza. Mieszkanka Warszawy której Apasz wpierdolił w końcu nóż w bebechy. Według legend wielu ludów Łysek przeżył. Skończył studia i został mecenasem. Co prawda kopyta ma krzywe jak po Hainego Medina a łeb nieco większy niż u pierwowzoru czyli Łyska prawdziwego ale ma ksywkę Qń i nic tego nie zmieni. Obecnie Łyska nie da się zidentyfikować bo podobnych koni na polskich łąkach coraz mniej. Chuj z nim.            
    • @krys929 Kurde, to też błąd, tak bezpodtekstowo :))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...