Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kiedy wieczór ustąpi miejsca nocy,
Kiedy ciemność okryje swoim płaszczem świat,
Kiedy drzewa, domy, czy ludzie stracą swój zarys,
A gwiazdy zaczną płynąć rzeką...
Wtedy koniec się urzeczywistni
I będzie początkiem poezji,
Która stworzyła nasza historia.

Opublikowano

Kiedy wieczór ustąpi miejsca nocy,
Kiedy płaszcz ciemności okryje świat,
Kiedy drzewa i domy zarys swój stracą ,
A gwiazdy świeżym popłyną strumieniem ...

Wtedy koniec się urzeczywistni
I będzie początkiem poezji,


Tu 36 letni Don Cornellos. Dorotko zaglądaj do swoich prywatnych wiadomości. coś ci napisałem. Jeśli chodzi o wiersz, to jest on dla mnie dosyć niejasny. Proponuję abyś napisała w odpowiedzi na komentarz, co chciałaś tym wierszem przekazać. Wtedy łatwiej będzie mi coś podpowiedzieć. Możesz też kombinować z wierszem za pomocą techniki: wytnij - wklej" - sprawdzać brzmienie różnych wariantów składni. W twojej wersji gdzieś się załamuje rytm, nie chcę powiedzieć , że moja jest lepsza, napisałem to naprędce - ale słowo "popłyną" gra mi ładnie z końcowym słowem "poezji"
No i te ogonki, znaki - bo chyba mialo być "historią"
Jak zawsze Pozdrawiam gorąco :))
Jakby co, z wszelkimi wątpliwosciami wal do mnie jak w dym, ok?

Opublikowano

Przekaz wiersza jest mniej/więcej taki:
Chodzi mi tu o siłę pewnego, silnego uczucia, które mimo tego, że kidedyś umrzemyjednak przetrwa i stworzy poezję o nas...
Aco do:"historia" to tak miało być.Historia, przeszłość stworzyła tą poezję...
pozdrawiam;))

Opublikowano

W takim razie po słowie "poezji" powinno być "którą" - widzisz jak brak ogonka może zdezorientować. Czymś takim tworzy się wizerunek niechlujstwa. Jeśli Ty do tego nie będziesz podchodzisz poważnie, to i nikt nie będzie z uwagą czytać Twoich utworów.
O wszystkim można dyskutować, ale nie ma dyskusji o ogonkach
Mają być i koniec
jak u wszystkich zdrowych
chłopców

:)) Pozdrawia Rubaszny Don Cornellos

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...