Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wypuściłam Malwinę z wieży. Bo nie mogłam już dłużej patrzeć, jak przyparta głową do kolan drży we własnych objęciach. Bo bałam się, że całkiem przemarznie.
Malwina wprawdzie promienieje, wręcz pali się do uczucia, ale jej szkielet budują przecież kostki lodu. I choć czasami wydaje się, że jeszcze jeden ciepły dotyk, a Malwina skłonna rozpłynąć się w uśmiechu, to za chwilę znów unosi się chłodnym milczeniem.
Ciepło. zimno. Zimno. ciepło.
A jeśli książę nie dostosuje się do różnicy temperatu, a jeśli odejdzie do innej bajki?
Do uścisku rozpalonych słońcem kobiet o nigdy niestygnącej skórze.
Malwina koniecznie chce poprawić krążenie, więc budzi się w środku nocy. Ociera rosę z tafli twarzy. Bije ręką w piersi. Tłucze serce za jego niewysłowiony chłód.
Przecież chce kochać.
Ale to zmusza do codziennego przebijania się przez skute twardym lodem ściany uprzedzeń, które kiedyś były jej stałym oparciem.
Teraz należałoby je zburzyć, a Malwina panicznie boi się zniszczeń. Dzień w dzień mocno trzyma się pordzewiałych klamek. Przez zamknięte drzwi rozmawia z księciem. Całuje tylko w oknie.
Dopiero wieczorami w samotności wyjmuje pojedynczo cegły.
Ogląda. Dotyka. Odkłada na miejsce.
Wali łzami w mur.

Opublikowano

Nie miałem najmniejszej ochoty czytać Malwiny bo mając na uwadzę pierwszą część.... ta na szczęście również była krótka i muszę przyznać, że będąc wrogo nastawiony na starcie zacząłem czytać i złagodniałem...

Krótko pomijając fakt, że to , jak to lubią mawiać - nie moje klimaty - jest dużo lepiej od ostatniego razu...

Matrwi mnie tylko:

"chłodne milczenie" nie jestem pewien, ale chłodne może być spojrzenie, chłodne mogą być słowa, ale milczenie? pierwsze słyszę, nie znalazlem w słowniku takiego związku wyrazów, takiego połączenia, ale nie jestem do końca przekonany, i co za tym stoi niewysłowiony chłód...

Takie sobie....

Opublikowano

wydaje mi się że istnieje związek frazeologiczny "lodowate milczenie". wtedy "chłodne milczenie" można uznać za kontaminację opartą na podobieństwie znaczeniowym.
a tak na marginesie to po przeczytaniu komentarzy pana Piotra zauważyłam że charakteryzuje go unikatowa dbałość o polszczyznę :)

Opublikowano

1)"w prawdzie" - czy nie miało być przypadkiem "wprawdzie"

2) "I choć czasami wydaje się, że jeszcze jeden ciepły dotyk, a Malwina skłonna rozpłynąć się w uśmiechu, to za chwilę znów unosi się chłodnym milczeniem." - dla mnie nie brzmi, proponuję: "I choć czasami wydaje się, że jeszcze jeden ciepły dotyk, a Malwina rozpłynie się w uśmiechu, to za chwilę znów unosi się chłodnym milczeniem. " - Moja poprawka też nie brzmi, bo ostatni człon zdania jest ni przypiął ni przyłatał.

3) A jeśli książę nie dostosuje się do różnicy temperatur? A jak odejdzie do innej bajki? - przepraszam, ale znowu mi nie brzmi, posłuchaj - proponuję: A jeśli książę nie dostosuje się do różnicy temperatur, jeśli odejdzie do innej bajki? Nie bierz tego za czepialstwo, po prostu rozważ.

4) "Do uścisku rozpalonych słońcem kobiet o nigdy niestygnącej skórze." - Piękne zdanie!
5) Przecież chce kochać. Ale to sprawia trudność. - Te zdania nie grają ze sobą, tworzą dysonans. Ja bym "Ale to sprawia trudność" wywalił, bo czytelnik wie dobrze w czym jej problem. Jeśli je wywalisz, to oczywiście będziesz musiała zmienić nieco zdanie następne. Ale z tym nie będziesz mieć problemu
6) "całuje tylko w oknie" - raczej powiastką wywołałaś obraz wieży, gdzie nie ma balkonu, i żeby dostać się na szczyt to trzeba wspiąć się za pomocą lin. Taki obrazek kłóci się z całowaniem w oknie. Może przesyła pocałunki wychylając się przez okno? - Pomyśl.

Ogólnie. Coś tu jakby z poezji - jest i gdyby to trochę poprawić, byłoby dla mnie do podobania się, bo Don Cornellos lubi bajki, wieże i księżniczki, które trza rozgrzać!
Pozdrawiam :))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...