Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Życie wieczne - życie doczesne (version 0.0 - mała rewolta albo instrukcja obsługi dla trupa czyli szort bardzo niesmaczny o długim absurdalnym tytule).

Ok, umarłem. I co? Mam kilka opcji np.:
1. Niebo, Piekło, Czyściec.
2. Hades. Z obolem w zębach płynę przez Styks. Tartar czy Pola Elizejskie?
3. Robaczki mnie wpierdalają.

No dobrze, załóżmy że trafiłem na opcję „życie po życiu”. Wtedy spotykam się z personą, która mnie skieruje do odpowiedniego miejsca (zgodnie z zasadą: każdemu według zasług). Piekło (statystycznie do nieba trafia najmniej ludzi) albo czyściec (jest podobno na ziemi, a dowodzi tego nadgorliwość służb porządkowych). Zanim jednak zostanę zesłany, to czeka mnie rozmowa kwalifikacyjna ze św. Piotrem lub kimś równie kompetentnym. Instrukcje tyczące się losów każdego zmarłego (pamiętajmy – zmarły to pojęcie umowne) przydziela swoim podwładnym Bóg (jak zwykli nazywać istotę nieokreśloną ludzie). Z tym Bogiem problemów jest co nie miara. Nikt go nie widział, każdy ma inne wyobrażenie, jedni negują jego istnienie, inni twierdzą, że nie ma poczucia humoru. A to wszystko przez naturalną potrzebę dążenia człowieka do prostoty, transponowania pojęć nieuchwytnych myślowo w łatwe do objęcia rozumem desygnaty (stąd bierze się wyobrażenie Boga jako mężczyzny czy sędziwego starca; a ostatnio Bóg – kumpel robi zawrotną karierę). Należy wspomnieć o tendencji do wyrzucania Boga poza nawias świata i przypominania sobie o nim wtedy, kiedy standardowe środki zaradcze przestają funkcjonować.
Opcja „life after dead” zakłada rozmowę ze św. Piotrem, który korzystając z zasobu wiedzy technologicznej, jaka była w czasie mojego życia, przedstawia mi listę występków (odbywa się to za pomocą odtworzenia materiału audiowizualno – zmysłowego czyt.: dźwięk, obraz, zapachy, temperatura itp. czyli prezentacji najciekawszych skrótów z życia). Rozmowa, której stereotypowy charakter nakreśliła kultura i cywilizacja (tj. książki przeróżne), przypomina raczej monolog. Dowody błędów i wypaczeń obnażają dostatecznie i nie trzeba Raju, by być nagim (jest to nagość nie tyle fizyczna, co moralna). Któż by się mógł spodziewać, że będę aktorem telenoweli, którą ogląda św. Piotr, a Bóg stanowi widownię decydującą kiedy zdjąć serial z anteny. Nie wiem czy metafory medialne są tu na miejscu, ale skoro mieliśmy już „teatr świat” to czemu nie miałoby być „interaktywnej telewizji”?
Monolog się musi kiedyś skończyć (załóżmy - piętnaście minut dla każdego nieśmiertelnika) i należy przejść do kolejnych czynności tj. decyzja o zsyłce do Piekła lub Czyśćca. Nie przysługuje nam adwokat, a tak skopane CV odrzuci nawet najbardziej tolerancyjnego pracodawcę, więc jak to zwykle bywa, trafiamy ponownie na Ziemię (oczywiście jako tabula rasa – niestety). Czy jesteśmy sami we wszechświecie? Może duszyczki zlatują na inne Ziemie w innych układach słonecznych? Natchniony przez ducha buddyzmu wpadam na inną opcję, która nazywana jest reinkarnacją.
Na nowo przechodzę to samo: plemniki podążają do celu, zapłodnienie, poród, dorastanie, stop! Nuda, nuda, nuda. Ta cykliczność = fatalna sprawa. Wracamy do… Pismo mówi… tzn. ok., umarłem. Trwam sobie w umarciu, a śmierć moja to stan zawieszenia. Naprawdę nic się nie dzieje. Żadnych skarg na nieposłuszeństwo. Totalne zero na osi wydarzeń. Nie myślę o niczym, bo mnie nie ma, ale (zawsze jest jakieś „ale”) ta wersja wydarzeń zostanie zakwestionowana przez ontologów (zawsze się znajdzie ktoś, kto coś zakwestionuje). Czyli pozostaje mi bezpiecznie poddać się robaczkom (a wpierdalajcie jeśli wam smakuję!). To nie koniec, bo końca nie ma.
Czytelnik A: Po przeczytaniu pańskiego tekstu poczułem ulgę. Wprawdzie nie zrozumiałem istoty świata, jednak zdałem sobie sprawę, że życie to jeden gigantyczny bełkot z „haftem” na końcu. Wracam więc do kupowania i jebania* z radością, bowiem nie jestem sam…
Czytelnik nr 2: Autorze! Popierdoliło cię? Przeczytałem i nic nie rozumiem z twoich wypocin. Różne przekleństwa się cisną na moje usta, ale do chuja jestem dobrze wychowany, więc szmato powstrzymam się. Jednak nie zostawię tak sprawy i wyślę list do prezydenta i poproszę, ażeby zakazał drukowania pańskich pseudo filozoficzno – żartobliwych tekstów. Koniec, kurwa!
Nota niewydawnicza: Powyższy tekst narusza normy dobrego gustu, nie przysługuje mu certyfikat jakości ISO, a jego autor najwyraźniej z wrodzonej bezczelności kpi sobie z życia, świętości i ludzi. Tekst ocenzurowano.

* Ravenhill, Kupowanie i jebanie - dramat opowiadający o zepsuciu społeczeństwa, które poświęciło się seksowi i konsumpcji (por. Pokolenie porno i inne niesmaczne utwory teatralne, pod red. H. Sułka, Kraków 2004. ).
Opublikowano

1) "Wtedy spotykam się z personą, która mnie skieruje" - czas teraźniejszy, a później przyszły - lepiej tylko w przyszłym: Wtedy spotkam się z personą, która mnie skieruje"

2)"Zanim jednak zostanę zesłany, to czeka mnie rozmowa kwalifikacyjna ze św. Piotrem" itd
- Co jest? Najpierw spotkasz się z bliżej nieokreśloną personą, która już to cię skieruje, a później idziesz jeszcze na rozmowę kwalifikacyjną ze św. Piotrem? - Jakaś biurokracja tam! Chaos organizacyjny!

3) Autorze! Przeczytałem i jak czytelnik nr 2 - nic nie rozumiem. W czym masz problem?
Powiedz bez nawiasów, kwiatków, ogródków!

Opublikowano

1- rozważę
3- skoroś czytelniku nie zrozumiał, to juz nie zrozumiesz!! albo żeby być poprawnym politycznie - drogi czytelniku - wszystko pojmiesz w momencie śmierci. CO to w ogóle za komentarz? rewelacja. Zadaj takie pytanie jakiemuś pisarzowi.

Opublikowano

ej hombre. nihil novi, ale czasem z rana jeszcze myśli o sensu braku powracają rzeczywiście. i opcja kupowanie i jebanie konczy się w moim wypadku haftem po kilku tygodniach prób.
złotego środka nie ma. sinusoidalne falowanie.

Opublikowano

nihil novi - tak, wedle postmodernistycznej teorii - wszystko zostało już napisane, więc ja tylko cytuję z życia, a że sprawy egzystencjalne są różne przedstawiane, to pokusiłem się o napisane tego tekstu, które pewne kwestie ujmuje jednakowoż je wyszydzając.

[quote]czasem z rana jeszcze myśli o sensu braku powracają rzeczywiście. i opcja kupowanie i jebanie konczy się w moim wypadku haftem po kilku tygodniach prób.
złotego środka nie ma. sinusoidalne falowanie

czyli znasz mój ból. Dzięki za Twój cenny komentarz.
Opublikowano

No wiesz - każdy ma swoje zdanie.
Już od razu wyjaśnię - cykliczność = kolejne wcielenie związane z teorią Ziemii jako czyśćca.
Dotychczas nie broniłem tekstów, ale ten nie jest taki łatwy jakby się wydawało.

Za komentarz dziekuję i szybko odbuźkowuję;)

  • 3 miesiące temu...
Opublikowano

W Polsce żyje się wedle sinusoidalnego wykresu - od depresji do euforii. Na szczęście nie wszyscy oddają się konsumpcjonizmowi bez reszty. Czasami zachowujemy resztki szlachectwa, jeśli można to tak ująć i próbujemy poprzez artefakty kultury dokonywać rzeczy, które w jakimś stopniu przyczyniają się do utrwalania nas w historii. Ktoś kto nie tworzył historii nigdy nie żył.
1000 koment. amen

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...