Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nakapało tuszu czarnej niepogody
na ciszę nieobecności
zażółconą złością
na głupią zieleń czekającą
następnej szansy

teraz muszę wybielić
zrozpaczone plamy
a może rozpuszczalnikiem
wywabić wątpliwości

tymczasem namieszałam farb
paleta możliwości zaskakuje
nawet wytrawnych malarzy

efekt niezamierzony jednak powtarzalny
jak jasna cholera
z przerażeniem znów brudzę
pędzel opryskliwą szarością

Opublikowano

nakapało tuszu czarnej niepogody
na obraz ciszy nieobecności - obraz nie współgra z dalszą częścią
malowanej barwami - typowe, az zbyt
złości zażółconej - aliteracja, nieźle
głupiej zieleni czekającej
na następną szansę - dobre

teraz muszę wybielić
tym co każdą plamę zżera
ale zostawia początkowe kolory - nie mogę załapac co jest co

a może rozpuszczalnikiem
potraktować wątpliwości - hm...

tymczasem namieszałam farb
paleta możliwości zaskakuje
nawet wytrawnych malarzy - to je dobre

efekt niezamierzony jednak powtarzalny
jak jasna cholera - to je dobre
z przerażeniem znów brudzę pędzel
samotną szarością - puenta słabiutka, motyw samotności - zostawic samej szarości

Pomysł jest - lekka obróbka i czemu nie ?
Pozdrawiam.

Opublikowano

Widzę, że Michał wychwycił te momenty, które i mnie „nie leżą” !
Może spróbować tak:
„na ciszę nieobecności zażółconą złością” i odpowiednio… „na zieleń…”

Z tą plamą niejasno… konieczna poprawa
„potraktować” – nie pasuje do takiego stylu (wg mnie ;)

„efekt niezamierzony jednak powtarzalny” – powiedz to subtelniej. I błagam, wyrzuć nadmiar „-ości” – to można ładnie obejść. Plastyka wiersza porusza, ale nawet dobry malarz, maźnie na zakończenie tu i tam. Pozdrawiam serdecznie Arena

Opublikowano

eeeeee, ja trafiłam już po cięciach, dawno Cię nie czytałam - tym bardziej miło i wiosennie :))))
ja jak Ewuś - wszystkie malowane bardzo mnie chwytają za serducho, ale końcówka:

efekt niezamierzony jednak powtarzalny
jak jasna cholera
z przerażeniem znów brudzę
pędzel opryskliwą szarością


najbardziej;

buziaki i bywaj częściej:))/V.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Johnie! Bardzo mi miło czytać taki komentarz :-) Postaram się trzymać wierszy tylko nie wiem czy one będą się trzymały mnie...;-) Wena -kapryśna pani.
Pozdrawiam serdecznie!
Asia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
    • @Deonix_ przyznam się bez bicia na dwa razy ale za to ze zrozumiem, już dawno nie czytałem baśni w których wszystko dobrze się kończy szkoda że ich tak mało powstaje. Z upodobaniem. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...