Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

kino a poezja


Pan_Fei

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Idąc dalej tym tokiem rozumowania, każda historia miłosna jest "poetycka" bo porusza ten sam temat, co większość wierszy. Fakt, że Stygmaty poruszają problem względnie ważny, nie usprawiedliwia sposobu, w jaki to robią. Na poparcie mojej tezy wystarczy porównać dwa, tematycznie podobne filmy, mianowicie Efekt motyla i Donniego Darko, pierwszy to pop-kulturowa papka, która stara się sięgać szczytów i metafizycznych problemów, drugi to kult, a przecież, upraszczając, mówią o tym samym, tylko tylko, że w inny sposób. Między innymi dlatego chciałem, aby każdy podał swój ranking najbardziej poetyckich filmów, bo na dobrą sprawę, każdy film można podciągnąć pod poezję, lepszą lub gorszą.

Pozdrawiam

Fei
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 55
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



piękny film- przyznaję. Oglądałem go dość dawno w telewizji, chętnie zobaczyłbym raz jeszcze.

Pozdrawiam


nie sądziłam, żę ktoś będzie to znał;
a swoją drogą umieranie Julii w "Cowboy Bebop" było przepiękne i moim zdaniem była w tym spora dawka poezji :)

pozdrawiam serdecznie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



piękny film- przyznaję. Oglądałem go dość dawno w telewizji, chętnie zobaczyłbym raz jeszcze.

Pozdrawiam


nie sądziłam, żę ktoś będzie to znał;
a swoją drogą umieranie Julii w "Cowboy Bebop" było przepiękne i moim zdaniem była w tym spora dawka poezji :)

pozdrawiam serdecznie

Wierz mi, lub nie, ale pisząc ostatni post chciałem wspomnieć o Bebopie ;). Mało które anime ma tak świetny klimat. Biorąc japońską animację pod „poetycką lupę” nadmieniłbym jeszcze Evangeliona (łącznie z End of Evangelion) i Ghost In the Shell .

Pozdrawiam

Fei
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



O 21 gramach pisałem już wcześniej (jeśli chodzi o Innaritu wolę jego Amores Perros), co do PI- zgadzam się w pełni, Darren Aronofsky jest bardzo utalentowanym reżyserem (obgryzam paznokcie na myśl o nadchodzącym wielkimi krokami The Fountain).

pozdr.

Fei
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



O 21 gramach pisałem już wcześniej (jeśli chodzi o Innaritu wolę jego Amores Perros), co do PI- zgadzam się w pełni, Darren Aronofsky jest bardzo utalentowanym reżyserem (obgryzam paznokcie na myśl o nadchodzącym wielkimi krokami The Fountain).

pozdr.

Fei

gowno. czekam na fontanne i czekam i chuj z tego bedzie, bo ten palant wali extasy na imprezkach i ani mu w glowie filmy konczyc
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



O 21 gramach pisałem już wcześniej (jeśli chodzi o Innaritu wolę jego Amores Perros), co do PI- zgadzam się w pełni, Darren Aronofsky jest bardzo utalentowanym reżyserem (obgryzam paznokcie na myśl o nadchodzącym wielkimi krokami The Fountain).

pozdr.

Fei

gowno. czekam na fontanne i czekam i chuj z tego bedzie, bo ten palant wali extasy na imprezkach i ani mu w glowie filmy konczyc

z tego co słyszałem, film ma być gotowy na festiwal w Cannes, więc bez nerwów ;). Bardziej denerwowałbym się na Twoim miejscu ze względu na jego polską premierę, która odbędzie się pewnie gdzieś kole grudnia 2007 ;)

PS. Co do tego extasy, wątpię, żeby miał ochotę po Requiem dla snu ;)

pozdr.

Fei
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Zgadzam się.. "Wielkie nadzieje" to cudowny film (niedawno leciał w tv).Od tego czasu zakochałam się w Gwyneth jak również w kolejnym filmie z nią "Zakochany Szekspir"
Polecam (choć moj chłopak na nim zasnął - co wskazuje na to, że chyba ten film bardziej porusza jednak kobiety :) )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



oyey, to może zdefiniujesz te swoje warunki „poetyckiego”? Czy według Ciebie Memento zasługuje na to miano tylko i wyłącznie ze względu na odwróconą narrację? Jeśli tak, to moim skromnym zdaniem, znacznie głębsze pod względem artystycznym (niekoniecznie bardziej efektowne) było 21 gramów Innaritu czy chociażby 5x2 Ozona (chociaż to tylko mój gust, który do Twojego się pewnie nie umywa). Memento było w moim odczuciu filmem dobrym, nawet bardzo, ale na pewno nie poetyckim.

Pozdrawiam

Fei

5*2 to nawiększy gniot ozona. Podobnie jak basen, prawda?

Oyeyu ja wiem, że ty masz szał na punkcie Memento, ale nie uważam tego filmu za jakies wielkie poetyckie dzieło. Może się myle, ale gdzie tam jest cos poetyckiego?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



gowno. czekam na fontanne i czekam i chuj z tego bedzie, bo ten palant wali extasy na imprezkach i ani mu w glowie filmy konczyc

z tego co słyszałem, film ma być gotowy na festiwal w Cannes, więc bez nerwów ;). Bardziej denerwowałbym się na Twoim miejscu ze względu na jego polską premierę, która odbędzie się pewnie gdzieś kole grudnia 2007 ;)

PS. Co do tego extasy, wątpię, żeby miał ochotę po Requiem dla snu ;)

pozdr.

Fei

tak sie rozpisujecie na temat filmów, że swietne, poetyckie a widze ze z iterpretacją kulawo. dlaczego niby niemiałby ochoty na grochy po tym filmie. narkotyki to srodek do pokazania marzeń. i o marzeniach ten film jest. film nie jest stricte przeciwko narkotyką. gdyby był niebyłby dobry tylko idotyczny.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oyeyu ja wiem, że ty masz szał na punkcie Memento, ale nie uważam tego filmu za jakies wielkie poetyckie dzieło. Może się myle, ale gdzie tam jest cos poetyckiego?

Dzieciny drogie, a samo to że film jest na odwrót nic nie znaczy ? TO co z tego że fabuła jest niepoetycka. Może istotne jest to, że sposób przedstawiania tej fabuły, odwrócenie treści jest poetyckie. Przecież to powoduje różne procesy w mózgu odbiorcy, które ja traktuję jako poetyckie.

Nie jestem fanem Ozona, niemniej, jeśli chodzi o poetyckość- to właśnie 5x2 góruje nad Memento (i nie mam tu na myśli tego, że Memento jest od 5x2 gorsze- bo nie jest), w filmie Francuza odwrócona chronologia ma większe znaczenie dla wydźwięku i interpretacji całości, podczas gdy w Memento jest po prostu efektowna, zaskakująca i adekwatna do stanu psychiki głównego bohatera- jednak poza zwiększaniem zainteresowania widza, odgrywa nikłą rolę w kształtowości ewentualnej poetyckości (jakkolwiek względnie byłaby ona rozumiana).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Olgierd Jaksztas @Mateusz Proszę wrzucić to do kosza, z koszem lepiej gadać niż ludźmi, większa szansa porozumienia :D Dalej Duch na FB Bajkot z Miedzyświata będzie rósł, aż osiągnie dorosłość jako Bóstwo, a dalej, dalej...   Pozdrawiam :)
    • @Olgierd Jaksztas 3.1 Bogaty to Aty bóg, Aty to możliwy do Ania jednak, A to wdech, Bogaty to bóg – dawca in spe. Czy również Bog Aty jest bogiem Aty? Ata jest wszystkim możliwym do Ania, czyli nie jest Ana. Do Ana (An) należy wszystko z końcówką Ana: kochana to Koś Ana, "jesteś kochana" naprawdę mówimy "jesteś Kosią (pocałunkiem) Ana". An to Any, ten co doznał Ania. Kochany = Koś Any, a tu z kolei "pani Ana". Nie powiemy "Kochan jesteś". Męskie należy do żeńskiego i odwrót.     4. Te A, tych ÓW. To A, tym O. O narzędnikiem od A, wszystko żyło tym O. Tym O dzielili się. Dziwili się za pomocą czego? OM. Czemu? OM. Nic innego nazywalnego i określonego nie było przecież! OM, byli OM, o M.    4.1 oraz 1.1.2 (zbiegły się gałązki) A wdech, hA właściwie, O wydech, zamknięcie ust M. Abba biblijne to również mantra... Wdech jest każdy wejściem duszy przez nozdrza lub usta, każdy wydech oddaniem duszy bogom, śmiercią, należy wydychać przez usta jako wyraz ufności i czci. Creatio continua katolików również tę samą świętą prawdę wyraża.    4.2 po M znowu wdech, razem MA, oraz M A, czyli M Uje.    4.2.1 Co znaczy MA czasownik? (raczej co mówi po prostu...) Nie, Mówi to też od Ma, co Ma to prostu pytamy co Mieje, co Miewa, czyli co Moi, czyni Moim, co Moje, należące do Moi, kto to Moja i co ona Moja czyniąc Miejszym, Mienie My itd. Po trudnym wstępie jesteśmy na równinie :D
    • Wyrasta przede mną drzewo. Ściana z kamienia. Mur… Jakiś budynek. Kamienica sprzed ponad stu lat. Zamknięte ciężkie drzwi. Drzwi z nieprzejrzystego szkła i w żelaznych, przeżartych rdzą okuciach. Próbuję wejść. Kołaczę…  Spoglądają na mnie z wysoka obojętne, czarne źrenice okien.  Doskonale niewidzące. Martwe. Porosłe pajęczyną i kurzem. Obchodzę wokół te zimne ściany. Tę spękaną skorupę nie wiadomo czego. Przedzieram się przez krzaki, korzenie, jakąś plątaninę kabli, pogiętych prętów… Napastują mnie niewidzialne zmory, tchnienia chłodnego wiatru, co przeciskają się przez szczeliny w bramach z powietrza. Ja tu kiedyś umarłem albo urodziłem się na nowo. I znowu umarłem. I znowu…   Przechodzę teraz we śnie. Idę. Błękitne nade mną niebo. Przeciskam się z uporem maniaka przez porzucone sprzęty, rozsypujące się truchła. I w oparach tej urojonej tęsknoty za nie wiadomo czym — tęsknię… Tęsknię za… Nade mną błękitne niebo. Któryś dzień późnej wiosny albo wczesnego lata. Nade mną błękitne niebo… Chłodne powiewy omiatają skronie i spierzchnięte gorączką usta. Nade mną błękitne niebo… Potykam się o kamień. Upadam, ścierając sobie wewnętrzną stronę dłoni, kolana… Zaciskam zęby. Migoczą mi przed oczami jasne punkty, gwiazdy, mikroskopijne ukłucia atomów… Zaraz przejdzie. Przechodzi… Podnoszę się. Wstaję. Dłonie są całe w ziemi i krwi. Kolana… Ale wstaję. Idę. Znowu idę. Przedzieram się przez plątaninę gałęzi. Przez pachnące krzewy jaśminu. Przez burzę brzęczących owadów i nawoływania słowików, gdyby tu rzeczywiście były. Ale nie są. Nie ma ich nigdzie. Albowiem nigdzie. Wiesz, wstaję znowu, wstając raz jeszcze. Idę dalej. Tak przed siebie. W tej otchłannej głębinie melancholii.   Dotykam ściany. Poplamionej. Z płatami odpadającego tynku. Dotykam ściany tymi dłońmi. Na ścianie smugi rozmazanej krwi. Na ścianie pajęczyna pęknięć. W tej słodkiej ciszy odosobnienia jestem. I jestem wciąż, przechodząc raz jeszcze. Podczas, gdy nade mną niebo. Wciąż błękitne niebo, któregoś dnia późnej wiosny, bądź wczesnego lata. Jeszcze nie ma zmroku. Daleko do zmroku. Bardzo daleko do wszelkiego zmroku. Do nocy. Do otuliny z szarych obłoków. Albowiem nade mną niebo. Wciąż to samo błękitne niebo. Nienaruszone. Bez najmniejszej skazy. I takie błękitne. Tak kobaltowo-błękitne aż do oślepienia. Który to już raz okrążam te ściany? Albowiem idę. i dotykam parapetów, rynien… Muskam różne występy, wgłębienia, załomy… Ciągną mnie za włosy, targają i szarpią gałęzie, gałązki… Liście szeleszczą. Liżą po twarzy. Całują, jakby pełnymi soku ustami. I całują wciąż. I jeszcze. Zdążyłem się już z nimi zaprzyjaźnić, poznać ich cierpki posmak cierpienia. Kiedy tak idę rozchylam je na boki dłońmi złączonymi jak do modlitwy. I znowu niebo nade mną. W tej przerwie w koronach kasztanów. I zalewa mnie swoim błękitem ocean nieskończoności. Nienaruszony. Wieczny…   Patrzę wysoko. Tak bardzo wysoko. w te ściany sięgające niewidzialnych gwiazd. W te ściany z popękanego tynku. W te brunatne, pionowe smugi wilgoci od dawnych deszczów. Jestem w jakiejś rzeczywistości nie do pojęcia odmiennej. I nie można tu wszystkiego zrzucać wyłącznie na senną korekturę zdarzeń, mimo że jest sama w sobie zagmatwana i pełna niejasnych znaczeń. Tu odgrywa się coś jeszcze. Być może mające swoją przyczynę w szeroko rozumianym spektrum autyzmu. Albowiem wszystko tu jest zamknięte i niedostępne. Otoczone nieprzeniknioną barierą. Choć gdyby wejść do środka, to można by się było zagubić w całym tym labiryncie korytarzy i drzwi… I dalej… W absolutnej pustce opuszczenia.   A więc idę. Wciąż idę. Przemieszczam się jak na odtwarzanej w nieskończoność starej celuloidowej taśmie filmowej. Idę wciąż tą samą ścieżką. Obok wciąż tych samych drzew, których grube pnie marszczą się pod twardą korą i pęcznieją. Tak, jakby oddychały tym błękitem gęstym od słońca, które rozświetla złotem ostre krawędzie wysokich ścian. Które jarzą się teraz jakimś wewnętrznym blaskiem. Mżą… Idę. przeciskam się w zieleni liści. Ale takiej przygaszonej, przytłumionej. Nie mającej w sobie siły rozbłysku. Za to charakterystycznej dla świata pełnego symboli i niejasnych koincydencji. Surrealistycznej znaczeniowości jak u Dalego czy de Chirico. Choć chyba bliższego temu drugiemu. Metafizycznemu. Pełnego błękitnego nieba. Z pustymi placami i ogromnymi, opuszczonymi domami. Spoza których padają jaskrawe smugi słońca, przecinając bezosobowe płaszczyzny z kamiennymi posągami milczenia. Te z kolei rzucają w ostrym kontraście (chiaroscuro) długie, przeczące prawom fizyki cienie. Tak jak moje ręce, kiedy wychodzę w światło. Tak jak moje dziwnie zmienione ciało po milionie lat sennego widzenia. . (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-27)    
    • @Kasia Koziorowska Dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Moondog Bardzo to fajne

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      niski dyg od skromnej b_d_c
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...