Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pan_Fei

Użytkownicy
  • Postów

    699
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Pan_Fei

  1. Pan_Fei

    kalipso

    @Franek K Z tym "nie" masz oczywiście rację. Poprawione :) Dzięki! @Tomasz_Biela Dzięki za odwiedziny. @Sylwester_Lasota Fajnie, że mogłeś się w tym tekście odnaleźć :) Pozdrawiam!
  2. Pan_Fei

    kalipso

    @Jacek_K Dzięki za komentarz. W tej formie przerzutnie też potworzone ;) Co się zaś tyczy drugiej kwestii, jeśli obraz na ścianie wisi, to i krzyż może. A drzwi jak najbardziej otwarte, dlatego też zapraszam w odwiedziny, jeśli tylko będziesz miał kiedyś po drodze ;) Pozdrawiam, Grzegorz
  3. Pan_Fei

    moja eucharystia

    @tetu Tekst pełen emocji, ale przy tym umiejętnie trzymany w ryzach. Podobają mi się szczególnie fragmenty nawiązujące do przyziemnych doświadczeń („każdego dnia piję winno i zmywam” <- ten najbardziej). Zwracanie się bezpośrednio do Piotra to kolejny strzał w dziesiątkę (to „zwątpiłam Piotrze” szczególnie mocno wybrzmiewa). Osobiście sugerowałbym większy umiar w nawiązywaniu do motywów biblijnych (co za dużo, to nie zdrowo, w pewnym momencie zaczyna to przypominać grę w skojarzenia, która niewiele wnosi). W nawiązaniu do tego, co wyżej, nie jestem fanem zakończenia („to czynię na naszą pamiątkę”). Bardzo fajne są z kolei te subtelniejsze skojarzenia („nie mogę uciec bo dokąd miałabym pójść/ przecież mówiłeś że dom to także ciało”). Doczepię się jeszcze tego „niedzielnego obcowania, które skończyło się zdradą”, bo – dla mnie – jest jakieś takie zbyt toporne. Ale całość zdecydowanie na plus. Pozdrawiam serdecznie, Grzegorz
  4. Pan_Fei

    kalipso

    "Zacny mój Laertydo, przemądry Odysie Zatem chcesz jak najprędzej z wyspy wymknąć mi się I wrócić do ojczyzny? Szczęśliwej ci drogi! […] Rzekłszy to - zaszło słońce i nastał mrok szary. Oboje pod sklepienia weszli tej pieczary, Rozkoszując miłością spali obok siebie.” wiesz najlepiej że nie trzyma cię tu nic tam są drzwi i miejsce gdzie nie wisi krzyż niepotrzebny twój w ofierze wciąż składany los koniec to koniec to koniec i wreszcie już tylko mój jest przeklęty spokój
  5. Pan_Fei

    arranger

    Widzę w tekście ciekawy pomysł, który jednak chwilami wprowadzany jest w życie w sposób zbyt toporny. Nie przekonuje mnie wrzeszcząca podłoga i ciężko jest mi sobie wyobrazić ten zegar tłukący doniczki. Kwiaty więdnące i spływające z obrazów akwarele, jak dla mnie, zbędne, bo mdłe. Dalej zdecydowanie ciekawiej (zamilkł stół zanim kopnął/ krzesła stanęły w kącie -> imho najlepszy fragment tekstu), z tym że nie do końca przekonuje mnie w drugiej strofie skakanie między czasem przeszłym, a teraźniejszym. Z drugiej strony użyte w cytowanym wyżej fragmencie czasowniki sprawiają, że „akcja” (jakkolwiek niefortunnie by to, w kontekście tego, o czym tekst jest, nie brzmiało) zwalnia i jest chwila na złapanie (nerwowego, ale jednak) oddechu. Jestem zdania, że tekst mógłby zyskać na większej ilości przerzutni i jakichś logicznych połączeniach między poszczególnymi wersami (jak to ma miejsce o tu: kiedy bije/ zegar spada na wrzeszczącą podłogę/ tłukąc doniczki; i tu: zamilkł stół zanim kopnął/ krzesła stanęły w kącie). Zostałby w ten sposób zdynamizowany, nabrał większego impetu, który imho dobrze oddałby sytuację, w której znajduje się peel. Zastanawiają mnie te talerze lecące w kosmos. Skąd pomysł, żeby nagle zmienić skalę z mikro na makro? Pozdrawiam, G.
  6. Nie planowałem wymieniać, a jedynie zasugerować alternatywne rozwiązania. Doradzić. Z krytyką nie musi się Pani zgadzać, ale powinna się z nią - publikując swoje wiersze na forum takim, jak to - przynajmniej liczyć. Tak sobie myślę, że krytyka staje się konstruktywna dopiero wtedy, kiedy krytykowany wyciąga z niej wnioski, lub chociaż jest skłonny spojrzeć na swój tekst z nowej perspektywy. Warto uszanować osobę, która odnosi się do tekstu precyzyjnie wskazując to, co uznaje w nim za niedoskonałość, bo niejednokrotnie oznacza to, że poświęciła Pani dziełu więcej uwagi i prywatnego czasu, niż klakier rozsyłający bez głębszej refleksji serduszka, lajki, ochy i achy. Cóż, zniechęciła mnie Pani do tego, żebym podejmował się tego wysiłku kolejny raz, dlatego też uznajmy, że "napisałem, co napisałem"... a Pani niech pisze sobie dalej, po swojemu. Pozdrawiam (a gdybym mógł, to jeszcze bym dorzucił jakiś biały kwiat*) G. *dodam tylko na odchodnym (upierdliwy jestem i niekonsekwentny, wiem), że białe kwiaty - jaśmin, tuberoza, kwiat pomarańczy - mi akurat kojarzą się bardzo upojnie i erotycznie, bo zawierają w sobie indol, czyli składnik "brzmiący" w sposób jednoznacznie, hm, animalistyczny; w owym skojarzeniu nie jestem chyba odosobniony, bo swego czasu zabraniano młodym dziewczętom wstępu nocą do ogrodów, w których rosły białe - pachnące najintensywniej właśnie po zmierzchu - kwiaty, być może z obawy, że odurzone ich wonią, utracą niewinność. Dlatego też utrwalonej kulturowo symboliki, dajmy na to kwiatów, szukałbym jednak przy następnej okazji w innym miejscu, niż na stronkach pokroju swiatwkwiatach.pl, które "szybko [Pani] wpadły w necie")
  7. Pan_Fei

    Drwinizm

    Swego czasu, kiedy chodziłem jeszcze do liceum, trafiłem z moimi znajomymi z klasy do wielkiej hali z odzieżą używaną, w której naszą uwagę przyciągnęły ułożone w jednym rzędzie pary wściekle czerwonych, lateksowych szpilek na koturnach (10zł para). Rzecz jasna, musieliśmy je mieć, a że wówczas nieczęsto mieliśmy okazję, aby swój cudowny nabytek zakładać, to wpadliśmy na pomysł, aby – jako klasa humanistyczna – przygotować szkolne przedstawienie, w samym sercu którego będzie męski striptiz (naszych kolegów z klasy matematycznej). W ten sposób mieliśmy A: zapisać się na stałe w historii naszej szkoły jako „ta zbuntowana banda” i B: zyskać okazję do zaprezentowania światu naszych absolutnie bajecznych, burdelowych szpilek (w których, notabene, tylko nieliczni, ci z najlepszym zmysłem równowagi, potrafili chodzić). I tak rozpoczęły się nasze przygotowania, podczas których skonstruowaliśmy przedstawienie zaczynając od środka, tego swoistego jądra ciemności, czytaj: lateksowych szpilek i męskiego striptizu. Efekt? Cudowna katastrofa, której nauczyciele podobno nie zapomnieli nigdy (a niektórzy, jak mniemam, bardzo by chcieli). Przechodząc do Twojego tekstu… Choć „rzyć” zawsze na plus, to – niestety – odnoszę wrażenie, że reszta wiersza stanowi zaledwie dla tej „rzyci” pretekst, coś, co trzeba było „odbębnić”, żeby ostatecznie zaskarbić sobie czytelnika żartobliwą puentą i trafić do celu, czyli – nomen omen - do dupy. Dużo tu (przy tak krótkiej formie) wypełniaczy: Czym się różni, kto mi powie (Może wie to jakiś guru) -> niepotrzebne, niewiele wnosi Od pawiana taki człowiek (Łysa małpa bez rozumu)? -> zaburza logikę teksu, bo stwierdzenie „łysa małpa” wskazuje na różnicę, definiuje człowieka biorąc za punkt odniesienia małpę Bo póki co, nie żartując -> ton tekstu jest, mimo tego fragmentu, ewidentnie żartobliwy To tak widzę sprawę oną: -> „oną” wydaje się być wymuszone potrzebą utrzymania rytmu, a brzmi niepotrzebnie archaicznie Pozdrawiam serdecznie, G.
  8. Nie przypominam sobie, żebym w którymkolwiek momencie "życzył sobie", aby spełniała Pani moje oczekiwania dot. dobrej poezji. Udzieliłem kilku rad, z których może Pani, ale nie musi, skorzystać. W poprzedniej wiadomości zapomniałem doczepić się do wersyfikacji, która sprawia wrażenie dość przypadkowej, ale skoro już "napisała [Pani] co napisała, bo taką [miała] chwilę", to jednak sobie odpuszczę drążenie kwestii i silenie się na konstruktywną krytykę. Pozdrawiam G.
  9. Cześć! Tekst rzeczywiście delikatny, napawający spokojem, mimo że gdzieś tam jednak „spieszy/ do poznania jutra”. Zastanawia mnie pierwszy wers. Do snu układa się dziecko lub kogoś, kto wymaga naszej opieki. Mamy też białe kwiaty i westchnienia, a więc – jak mniemam – nawiązanie do pogrzebu i ostatniego „dobranoc”. W świetle powyższego zaskakująco erotycznie pobrzmiewają mi te czułe pocałunki i piętno, jakie odciskają na ciele Peela. Na przyszłość starałbym się unikać upoetyczniania tekstu, zwłaszcza jeśli narzędziami tegoż są wszelkiej maści „biele kwiatów”, „szepty” „westchnienia” i „pocałunki na dobranoc”. Można inaczej, ciekawiej, bez uciekania się do zwrotów przemielonych już dawno przez poetów na wszelkie możliwe sposoby. Pozdrawiam, G.
  10. Ja wiem, że Salvador zobowiązuje, ale całość – wygrana miejscami na bardzo wysokim „C” – wyszła mocno przyciężkawa, nawet jeśli przyjąć, że ta pompa to zabieg celowy, bo przecież „ile można być przyziemnym”. Przełknięcie „wiosennego poranka”, niestety, przychodzi mi z większym trudem niż Peelowi. Podobnie mam z „plastyką odruchów” „abażurem drzew” „blanszowaniem marcepanowo-owocowej woni”, „puchem powietrza” i tą masłomaślaną „mgłą chmur”. Chciałbym, żeby chodziło tutaj o ironię, nie dostrzegam jednak w Twoim wierszu niezbędnego w przypadku stylistycznej zgrywy/batosu dystansu do języka i jego samoświadomości uzyskanej z pomocą zręcznych meta-zabiegów. Pierwszy wers dowcipny, z pomysłem; reszta też mogłaby zyskać na przymrużeniu oka . (Co nie zmienia faktu, że w gruncie rzeczy fajnie, że wiosna.) Pozdrawiam serdecznie, G.
  11. Dzięki za wizytę! :) Nie chciałem rozbijać pierwszego wersu przerzutniami; zależało mi na uzyskaniu efektu naturalnej mowy. Tekst pozbawiony jest tytułu, dlatego też zamiast niego jest pierwszy wers w kwadratowym nawiasie. „Ja pas” miało, między innymi, kojarzyć się ze wspomnianym przez Ciebie utworem. Peel ma problem z podejmowaniem działań (twórczych/destrukcyjnych, imho jedno i to samo), a przy okazji kończą mu się skojarzenia z „ja”. A, no i nie bójmy się inwersji ;) Serdeczności, G.
  12. Dzięki za wizytę. Fajnie Cię tu widzieć po latach :) Szkoda, że nie podeszło. Liczę, że z kolejnymi będzie Ci bardziej po drodze. Pozdrawiam!
  13. tak bardzo chciałbym ci coś powiedzieć trafić znów w to samo sedno punkt i w małym m dachujący kot miał czy był nie wie ale goni jeszcze się bawi w skojarzenia ja pas nie próbuję już łapać oddechów co nie chcą się nawet stłuc raz na zawsze żeby sąsiedzi słyszeli żeby mówili sobie potem nawzajem że skandal że patologia że to nie może już dłużej trwać
  14. przecienk zamierzony, tj. z gruszki, podobnie jak ta wyalienowana kropka. Zostawię, bo alternatywne rozwiązania mnie, w tym akurat miejscu, nie przekonują :) Dziękuję za wizytę i ślad! Grzegorz
  15. Wiele ryzykujesz zapuszczając się w odmęty mojego archiwum. Dla mnie to już nie tyle teksty "inne" co "obce" i, co tu dużo kryć, ksenofobia jest tutaj postawą instynktowną i (w imię Poezji!) moralną. Pozdrawiam serdecznie Grzegorz
  16. Dzięki, zapraszam częściej :) G.
  17. zabieram; no i może jeszcze fotele, przydadzą się jak już będzie po wszystkim. :poz. Uff... Dobrze, że dobre, bo (co tu dużo kryć) po tak długiej przerwie publikowałem z podwyższonym tętnem. pozdr. G.
  18. Wiele czasu minęło od mojej ostatniej wizyty na poezji.org. Odrdzewianie pióra postanowiłem rozpocząć od "przepisywania" tego, co napisałem kiedyś i analizie wprowadzanych zmian, a więc i analizie tego, co na przestrzeni tych paru lat musiało zmienić się we mnie. Swoją drogą dopiero teraz dostrzegam ironię w tytule tekstu-rodzica. Cieszę się, że całość "do wzięcia". Pozdrawiam ciepło Grzegorz
  19. Utwór to efekt operacji plastyczno-semantycznej przeprowadzonej na tekstach, które popełniłem parę lat temu.
  20. dla siebie mam tę chwilę przed zaśnięciem - sztuczne ognie niech ten rok będzie i tyle wystarczy że w domu nie ściągasz butów, krzeseł ze stołu na podłogę mamy po drodze na zewnątrz ludzi jak zegary można przestawiać na późniejszą godzinę więc zostawiłem nas sobie na dobre zakończenie przy stole serwetkach talerzach przegniłych owocach wróć ułożę się na nowo na lepsze. z braku twarz jak talerz wycieram i tłukę o ścianę wróć we mnie cicho rozsiadły się fotele
  21. Dużo tego, w czołówce starsze filmy Kar-Waia ("Chungking Express", "Happy Together", "Days of being Wild" i nie taki znowu stary "In the mood for love"), z tych, które na długo pozostają w pamięci: "Przełamując fale" von Triera, "Zakochany bez pamięci" Goundry'ego, "Festen" Vinterberga i "Głową w mur" Akina. Bardziej klasycznie to przede wszystkim "Persona" i "Piknik pod wiszącą skałą". Pozycje obowiązkowe dla mnie do zobaczenia przynajmniej raz na rok to "Underground" i "Arizona Dream" Kusturicy, a także nigdy się nie nudzący "Fight Club". Ze "świeżynek" na długo zostało ze mną "Brokeback Mountain" i "Tarnation". polecam i pozdrawiam Fei
  22. Tytuł w takiej postaci nie jest potrzebny, już na wstępie wiemy o wierszu wszystko. W zasadzie to prędzej! jest na tyle silne, że nie ma powodu, żeby cokolwiek dookreślać, dlatego albo zastanowiłbym się nad mniej oczywistą alternatywą, albo zostawił tekst bez tytułu. Przypadkowe jak dla mnie są przerzutnie, rozumiem podstawową funkcję nadania „pędu” w czytaniu, ale reszta niepotrzebnie udziwniona, zwłaszcza w drugiej części dużo zbędnych słów i manipulacji wersyfikacją (tym bardziej, że i tak następuje pewnego rodzaju wyciszenie- dostajemy pierwsze rozwinięte zdanie). neuron nadaje za szybkie spalanie- glukoza znika jak kamfora horyzont przefiltrowałbym ciekawe zakończenie, bo warto dla samej pointy. ja widzę to tak: horyzont horoskop w pełni piątek. cholerny autobus szybszy niż mój zegarek razi trochę delikatny rym pełni/cholerny. piątek w zderzeniu z horoskopem jest tak mocno zakorzeniony w świadomości, że nie musisz go trzynastkować. jest w tym potencjał, mimo, że treść mało odkrywcza (słyszałem coś takiego u myslovitz, że niby chciał usiąść na chwilę i patrzeć jak pada deszcz, czy coś;) Pozdrawiam Fei
  23. Właśnie - treść właściwie można pominąć. Co mam wrażenie odbija się w komentarzu. Być może trafiłem na znawcę tematu i stąd wypowiedź taka, a nie inna. Rozumiem że nie wziąłeś pod uwagę iż tytuł sam w sobie może być metaforą? Dlaczego zakładasz że opisuję tu coś co ze schizofrenią ma jakiekolwiek wspólne cechy? Wiersz jest jaki jest i proponowałbym Ci nie traktować go jako naukowej dysputy na temat choroby, a nawet wręcz przeciwnie. Absolutnie nie traktuję Twojego tekstu jako dysputy na temat schizofrenii, paralela jaką kreślisz między tytułem a dwuznaczną treścią jest po prostu chybiona, a zupełnie przy okazji drażniąca, bo trywializuje tragiczną chorobę sprowadzając ją do nędznego, poetyckiego trendu. Taka poezja jest dla mnie jak bollywoodzki dramat psychologiczny, którym mógłby się przejąć rozczarowany życiem 14-latek, a który osoba dojrzała skwituje albo salwą śmiechu, albo wyjściem z kina. Ja, wbrew Twoim oczekiwaniom, przeczytałem tekst kilkakrotnie i stwierdzam, że kulawej treści akompaniuje kulawa forma, frazy słyszane po raz en-ty (choćby dwa pierwsze wersy, paleta szarości, źdźbła trawy (w południowym słońcu!)) wszystko przeczasownikowane, toporne i wtórne. I proszę nie brać tego do siebie, jestem przekonany, że stać pana na więcej, ten tekst po prostu do mnie nie trafił. Pozdrawiam Serdecznie Fei
  24. „Była sobie schizofrenia”? szkoda, ale nie. Twojego „tytułu” bałby się wydawca kilkutomowego zbioru prac naukowych dot. ww. choroby, Ty natomiast, bez ogródek walisz wierszem „SCHIZOFRENIA”, jak kijem przez łeb- gratuluję odwagi. Treść właściwie można pominąć, bo przy takim wstępie wszystko brzmiałoby pretensjonalnie. Po ponownym przeczytaniu pointy nie mam nawet ochoty na wytykanie kwestii formalnych. Na przyszłość zalecałbym nabrać trochę pokory w doborze tematu i zacząć od czegoś lżejszego, np. kataru. Pozdrawiam Fei
  25. Pan_Fei

    żabki

    niezależnie od przyczyny, dziękuję bardzo:) Postanowiłem przysiąść jeszcze nad tym tekstem, może jakaś kolejna wersja, hm, zobaczymy co z tego/ czy coś z tego wyjdzie Pozdrawiam Serdecznie Fei
×
×
  • Dodaj nową pozycję...