Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Miasto zła I


Rekomendowane odpowiedzi

Na podstawie niespisanego jeszcze w żaden sposób pomysłu na film pod tym samym tytułem.

Wszystkie sytuacje, osoby są przypadkowe i żyją tylko i wyłącznie w chorym umyśle autora.

-----------------------------------

MIASTO ZŁA

1

Noc przyszła zdecydowanie za szybko. Czarne, opancerzone BMW pędziło po opustoszałych poznańskich ulicach jak szalone. W środku silne dłonie opatrzone w białe, skórzane rękawice kurczowo ściskały kierownicę. Nikt nic nie mówił. Nawet radio milczało od dobrych dziesięciu minut, zupełnie jakby spiker uciął sobie drzemkę w reżyserce lub automatyczny odtwarzacz płyt odmówił nagle posłuszeństwa. Ludzie pochowali się gdzieś, jakby na złość, tylko nocny tramwaj dał o sobie znać wychyliwszy się zza rogu. Nic dziwnego. Tramwaje przecież nie marzną.
Na Moście Dworcowym auto gwałtownie skręciło w prawo. Zapiszczały opony , odleciał kołpak. Z punktu widzenia bezdomnego, który bojąc się o własne życie walczył ze snem , sytuacja wydawała się co najmniej dziwna. Nikt ich przecież nie gonił a mimo to pędzili jak wariaci. Olbrzymie, czerwone cyfry na dworcowym zegarze wskazywały kwadrans po trzeciej. Chwilę później kierowca przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle, odbił w prawo i kierował się w stronę Rynku Wildeckiego. Zbliżali się do ciemnej strony miasta. Wilda to jedna z najgorszych dzielnic Poznania. Albo wracasz do domu przed dwudziestą drugą albo nad ranem. Dębiec jest jeszcze gorszy. Przeskoczyli tam w kilkanaście sekund. Skręcili w jednokierunkową ulicę by po chwili dotrzeć do starej opustoszałej fabryki.
Kierowca zaparkował przy samej fabryce. Wyłączył silnik i zgasił światła. Czerń samochodu doskonale wtapiała się w kolor nocy. Nie było gwiazd, księżyc też się gdzieś zawieruszył. Doskonały kamuflaż.
Wewnątrz nadal panowała grobowa cisza. Może nie była to dobra pora na rozmowę a może zwyczajnie bali się otworzyć swoje parszywe gęby.
Zadzwonił telefon i dopiero wtedy wysiedli z samochodu. Było ich trzech. Dwóch wysokich, spasionych i szerokich na pół metra każdy , trzeci zdecydowanie mniejszy i szczuplejszy wyglądał na szefa. Wszyscy byli elegancko ubrani, schludni i pewni siebie. Kierowca został w samochodzie na czatach a cała trójka weszła bez problemu na teren zakładu.
Fabryka nie działała od lat. Nikt oto nie dbał , nie pilnował. Wielkie hale, magazyny, kotłownie stały tu bezużyteczne. Gdyby Lynch dowiedział się o istnieniu tego przemysłowego cuda, z pewnością nakręciłby swój kolejny film bez scenariusza.
Panowie skręcili za rogiem i weszli do budynku drzwiami , nad którymi widniała cyfra 3.
Szybkim krokiem przedarli się przez coś , co kiedyś musiało być halą produkcyjną. Dotarli do towarowej windy. Tam natknęli się na dwóch równie mało sympatycznych dżentelmenów, z tą jednak różnicą, że o ile w przypadku panów z czarnego BMV , patrząc na ich dostojne garnitury i krawaty można mówić o klasie i dobrym guście , tak tu, wszystko wskazywało na to, że ktoś pomylił się najwyraźniej i zamiast odprowadzić klientów grzecznie po meczu KKS Lech Poznań do domu, postawił ich z pełną premedytacją przy windzie, wcisnął im do ręki Uzi i powiedział : Warujcie! Dresy mieli pierwszorzędne, kupione na targu po dwadzieścia pięć złotych za komplet a tandetne, posrebrzane bransolety dodawały im uroku.
Pomacali się po tyłkach, nogawkach, wsiedli do windy i ruszyli na górę. Mierzyli się wzrokiem. Pot lał się z dresiarzy strumieniami. Pewnie gdyby nie komfort własnego terytorium już dawno sraliby w gacie obaj. Zatrzymali się na trzecim piętrze. Tam oczekiwał ich Pająk - miejscowy dealer, szef firmy kontrolerskiej, cinkciarz i zwykły kurwiarz. Nic wielkiego: kilka panienek ze wschodniego przemytu, bryka, kilku stadionowych oprychów u boku i wyłączność na to miasto. Siedział w ciemnym pomieszczeniu, przy starym, spleśniałym biurku, palił cygaro i oczekiwał gości. Drzwi otworzyły się. Z całej bandy wszedł tylko boss. Reszta została za drzwiami. Na jego widok Pająk aż podskoczył z wrażenia.
- No kopę lat! Krzyknął do małego. Mały nie odpowiedział, nie odwzajemnił nawet uścisku tej wywłoki. Pewnie nie darzył go wielkim zaufaniem i nie szanował. Najchętniej sprzątnąłby go tu i teraz, ale zawsze trzeba myśleć najpierw o interesach. Nie owijajac w bawełnę położył czarną teczkę na biurku i jednym zgrabnych ruchem uwolnił ją z zatrzasku. Pająk widząc jej zawartość oniemiał.
- Masz dwa tygodnie. Daję ci czterdzieści procent. To i tak dużo.
- Wchodzę w to.
Uścisnęli sobie dłoń.

2

Wiśniowe Mondeo zajechało na Most Teatralny od wschodu i stanęło w miejscu, gdzie żaden inny samochód nie mógłby się zatrzymać na dłużej. Było zimne , mroźne południe.
Filip wyszedł z samochodu i stanął przy barierce. Był psem od dziesięciu lat. Przystojny brunet. krótko przystrzyżony, zadbane paznokcie, droga skóra, markowe dżinsy. No po prostu, kawał gnoja w dobrym opakowaniu. Wyjął komórkę i bezskutecznie próbował się z kimś połączyć. Partner Filipa był zupełnym jego przeciwieństwem. Gruby, łysiejący glina tuż przed emeryturą. Zawsze ubierał się w źle dobrane garnitury.
Buli, bo tak na niego mówią w wydziale, zamówił hot-doga w zielonej budce i czekał cierpliwie w kolejce. Kiedy już nadeszła jego kolej chwycił długą bułkę i podszedł do Filipa, który dawno zrezygnował z dzwonienia. Spora porcja surówki spadła Buliemu na marynarkę. Serwetką zaczął wycierać plamę powodując jeszcze gorszy efekt. Po chwili zrezygnowany dał sobie spokój.
- Nie jesz? - zapytał Filipa
- Ten śmietnik nazywasz jedzeniem?
- Co ty Filip. Mają tu najlepsze żarcie w mieście.
- ...
- Dawniej ... - przerwał na chwilę bo drobno posiekana marchewka weszła mu między górne jedynki ale i z tym problemem uporał się z tym dosyć szybko - .. przychodziłem tu z żoną.
- Zabierałeś żonę w takie miejsce.?
- A co w tym złego?
- Ja zabrałbym swoją żonę na kolację do restauracji.
- Odpierdol się może co? Lubimy tu jeść i chuj ci do tego. Z resztą, wtedy nie była jeszcze moją żoną. Byliśmy młodzi. Ona studiowała a ja... - w tym momencie wywód Buliego został przerwany przez radio policyjne.
- UWAGA UWAGA! , do wszystkich jednostek. Napad z bronią w ręku w Starym Browarze. - Obaj spojrzeli na siebie niebędąc pewnym tego co usłyszeli. - Powtarzam, facet z bronią terroryzuje ludzi w butiku z damską bielizną. Wzywam wszystkie jednostki, to nie są ćwiczenia.
Natychmiast wsiedli do samochodu. Buli wyrzucił hot doga przez okno, odpalił silnik i ruszyli z piskiem opon.
Napad na centrum handlowe nie zdarza się codziennie.

---

Młoda ekspedientka pakowała w pośpiechu pieniądze do papierowej torby, podczas gdy zarośnięty młokos w wojskowej kurtce mierzył do niej z dwururki. Kilka kobiet, które przypadkiem o tej porze znalazły się w sklepie z gaciami i cyckonoszami leżały na podłodze twarzą w dół. Swoją drogą to musi być niezła trauma. Wchodzisz do sklepu kupić coś nowego na dupę, a tu facet każe ci się kłaść na ziemię i siedzieć cicho. Na dodatek wymachuje gnatem większym od siebie.
Wszędzie roznosił się niewyobrażalny strach. Bali się wszyscy. Kobiety na ziemi, które z trudem tłumiły krzyk, ekspedientka i napastnik.
Na zewnątrz butiku. wszystko toczyło się swoim torem. Ludzie spacerowali, oglądali świecidełka na wystawie. Nikt nie przeczuwał, że w jednym ze sklepów dzieje się tragedia. Buli i Filip wpadli do Centrum jak tornado. Przepychajšc się między ludźmi wjechali na piętro ruchomymi schodami. Na piętrze rozdzieli się. Filip pobiegł w jedną stronę Buli w drugą
Chłopak powoli tracił cierpliwość.
- Pospiesz się Kurwo, bo ci łeb rozwalę! Rozhisteryzowana ekspedientka przyspieszyła ruchy. Ręce trzęsły się jak alkoholikowi. To się nazywa dopiero szok. - Szybciej kurwa mówię!
- Dobra Amigo. Kończymy zabawę.
Chłopak odwrócił się i na widok Bulego mierząego do niego z policyjnej dziewiątki szybko chwycił ekspedientkę, stanął za nią przystawił gnata do jej głowy. Dziewczyna straciła już zupełnie kontrolę nad swoją psychiką
- Rzuć to albo ją rozwalę.
- Dawaj Rambo. Strzelaj. Gówno mnie obchodzi ta cipa. Zastrzelisz ją a potem ja dobiorę się do twojej spoconej dupy co ty na to?
- Nie prowokuj mnie tłuściochu!
- Dobra! Spokój. Odkładam. Widzisz?....patrz na mnie Amigo!.patrzysz? odkładam ją.
- Na ziemię kurwa. Rzuć ją na ziemię i kopnij w moją stronę.
- W porządku.Już ją odkładam. - Zrobił to co musiał. Pistolet wylądował przy nodze napastnika. Buli wyprostował się i podniósł ręce do góry. - Puść ją teraz . Weź pieniądze i nie rób nikomu krzywdy. - Chłopak uśmiechnął się. Wymierzył w Bulego.
- Teraz wiem skąd się biorą dowcipy o policjantach.
- Skąd ?
- Z waszej głupoty.
Chłopak miał rację. Buli patrzył jak jego palec powoli zaciska się na cynglu i widział w tym pociągnięciu swoją śmierć. Popełnił błąd. Zabrakło dosłownie kilku sekund, może kilkunastu. Powinien go przetrzymać, negocjować, a teraz ? Może to i lepiej? BANG! Rozległ się wystrzał a echo zmieszało się z piskiem rozszalałych bab. Buli zamknął oczy ale śmierć nie nadeszła. Miał szczęście. Otworzył powoli oczy i zobaczył Rambo leżącego na ziemi z dziurą w głowie a z tyłu za plecami dziewczyny stał Filip z wycelowaną bronią. W powietrzu roznosił się zapach prochu. Proch , krzyk i życie ludzkie, cenne jak nigdy dotąd. W ułamku sekundy najcenniejsze.
- Już po wszystkim ! Krzyknął Buli i uśmiechnął się...



--

cd na pewno nastapi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

techniczne uwagi:
warto czasami postawić przecinek

Nawet radio milczało od dobrych dziesięciu minut zupełnie jakby spiker uciął sobie drzemkę w reżyserce lub automatyczny odtwarzacz płyt odmówił nagle posłuszeństwa. -
Nawet radio milczało od dobrych dziesięciu minut, zupełnie jakby spiker uciął sobie drzemkę w reżyserce lub automatyczny odtwarzacz płyt odmówił nagle posłuszeństwa.
Z punktu widzenia bezdomnego, który bojąc się o własne życie walczył ze snem sytuacja wydawała się co najmniej dziwna - Z punktu widzenia bezdomnego, który bojąc się o własne życie walczył ze snem, sytuacja wydawała się co najmniej dziwna
Nikt ich przecież nie gonił a mimo to pędzili jak wariaci - Nikt ich przecież nie gonił, a mimo to pędzili jak wariaci.
Albo wracasz do domu przed dwudziestą drugą albo nad ranem. Albo wracasz do domu przed dwudziestą drugą, albo nad ranem.
Skręcili w jednokierunkową ulicę by po chwili dotrzeć do starej opustoszałej fabryki. - Skręcili w jednokierunkową ulicę, by po chwili dotrzeć do starej opustoszałej fabryki.
Nie chcę byc upierdliwy i zaniecham dalszego czepialstwa interpunkcyjnego, bo co drugie zdanie pod tym względem kuleje.

Pewnie gdyby nie komfort własnego terytorium już dawno srali by w gacie obaj - sraliby
Najchętniej sprzątnął by go tu i teraz, ale zawsze trzeba myśleć najpierw o interesach - sprzątnąłby

Będziesz zapewne kręcił Pitbula 2;) a tak serio to za dużo filmów kryminalnych się naoglądałeś. Stasznie stereotypowa fabuła: dwa napakowane dresy i ich niski boss, jakaś stara opuszczona fabryka; napad rabunkowy (ale chyba jego wydźwięk miał być żartobliwy - bo niezbyt często się słyszy o napadach na sklepy z bielizną), zakładniczka itd itp. Wolę jednak Miasto zła w wydaniu Grabaża (Pidżama Prono - Ezoteryczny Poznań). Ale pewnie nie mam racji. Zobaczymy co będzie dalej
salve!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmm, mam mieszane uczucia...

+ naprawdę wciągnął mnie pierwszy fragment (i gdzieś tak do połowy drugiego)
+ dość płynnie się czytało

- interpunkcja, ale to nie jest jakiś poważny zarzut
- stereotypowość, ale to już chyba było mówione
- jak dla mnie za dużo przekleństw. nie jestem purystą, ale takie ich nagromadzenie trochę mnie śmieszy. zresztą poczytaj "Achaję", to zrozumiesz, o co mi chodzi, tam też mnie śmieszyły (na szczęście u ciebie nie ma wiązanek z zestawieniem słów "kurwa" i na przykład "małpa"=)
- jak dla mnie akcja dzieje się trochę za szybko

co prawda minusy przeważają plusy, ale zważywszy na ich wagę, dla mnie wszystko się równoważy. czekam na ciąg dalszy, a to już coś=)

pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli kolejny fragment będzie taki jak ten, napiszę szanownemu panu, to samo, co pan kilku młodym i początkującym pisarzom - czasami zanim coś na forum się opublikuje, trzeba pomyśleć czy się nadaje.
I jeszcze jedno (dodaje - uwaga na stan aktualny) - "Gdyby Lynch dowiedział się o istnieniu tego przemysłowego cuda, z pewnością nakręciłby swój kolejny film bez scenariusza." - wolę filmy Lynch'a bez scenariusza, niż czyjekolwiek z takim konceptem scenariusza, jaki zawarłeś pan w swoim dziele.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przerzuciłem twoją twórczość, i już szykowałem jakąś ripostę w swoim stylu ale się ugryzłem w język i przemilczę to...i napiszę tak, na pewno nie ty będziesz mi mówił co się nadaje a co nie a jeśli ulica kole w oczy to już nie moja wina...

A jeśli chodzi o komentarz Marcina I S.H. , faktycznie rozpędziłem się z interpunkcją, poprawię , przekleństwa? no tak mówi stary gliniarz, w mojej głowie, no i tyle, jest prostakiem, ale myślałem że to widać...stereotypy? cóż, może faktycznie , naoglądałem się kryminałów? no sporo filmów obejrzałem ale akurat za tym gatunkiem nie przepadam, ale fabuła po dwóch sekwencjach, to trochę na wyrost nie uważasz? Aha jeszcze akcja za szybka? Hitschkok mawiał , że trzeba zaczynać od trzesięnia ziemi a potem napiecię ma rosnąć.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

podoba się twój styl pisania, język, prowadzenie czytelnika
scena początkowa z pędzącym autem znakomita, dalej coraz słabiej a już para gliniarzy jakby żywcem wyjęta z typowego filmu sensacyjnego
od ciebie wymagam duużo więcej
czekam na kontynuację

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacznę od strony yechnicznej, nie czepiając się juz interpunkcji.
tramwaj dał o sobie znać wychyliwszy - nie wystarczy ukazł się, lub wychynął (nie wychylił)?
odleciał kołpak - kołpaki (zwłaszcza w dobrych autach) na zakrętach zwykle nie odpadają (no chyba, że zaczepił o krawężnik) a na ogół takie wózki jeżdżą na alufelgach
Z punktu widzenia bezdomnego, który bojąc się o własne życie walczył ze snem , sytuacja wydawała się co najmniej dziwna - skąd nagle wziłą się ten bezdomny?
Olbrzymie, czerwone cyfry - nie przesadzasz? może po prostu wielkie?
odbił w prawo i kierował - moim skromnym zdaniem powinno być "skierował"
Zbliżali się do ciemnej strony miasta - zabrakło światła? powinieneś to ująć jakoś inaczej
w dalszym ciągu piszesz tak, że dla kogoś nie znającego poznania i jego dzielnic jest to trochę nieczytelne - najpierw opis dzielnicy, a potem akcja przenosi się do opisywanego miejsca (ale to tylko moje zdanie)
Kierowca zaparkował przy samej fabryce - może się czepiam, ale lepiej byłobu: przy budynku fabrycznym, przy bramie wjazdowej, lub jakoś inaczej doprecyzować
Wewnątrz nadal panowała grobowa cisza - wewnątrz czego (domyślam się że chodzi o samochód, choć nasuwa się myśl, że chodzi o fabrykę)
trzeci zdecydowanie mniejszy i szczuplejszy wyglądał na szefa - dlaczego ten mniejszy wyglądał na szefa? uzasadnij to jakoś
Kierowca został w samochodzie na czatach a cała trójka weszła bez problemu na teren zakładu. - pozostała trójka, lub pozostali
Pomacali się po tyłkach, nogawkach, - pomacali się przybyli, dresiarze, czy obmacowywali się wzajemnie? wkładali przy tym macaniu ręce pod spodni i gacie? ponadto powinno być tyłkach i nogawkach
sraliby w gacie obaj - obaj sraliby w gacie
nie odwzajemnił nawet uścisku tej wywłoki. - nic nie wspomniałeś wcześniej o uścisku, więc nie miał czego odwzajemniać
ale zawsze trzeba myśleć najpierw o interesach - ale zawsze najpierw trzeba myśleć o interesach (nie wygląda ładniej?)
Nie owijajac - ą
Trochę czasu mi zajęła analiza pierwszej części. Do dalszych - o ile masz takie życzenie powrócę.
Zaczyna się obiecująco, ale... móglbym tu skopiować jeden z Twoich komentarzy pod tekstami innych autorów, ale nie chcę być złośliwy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...