Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 307
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Kochanie!


Kochanie choć jesteśmy daleko od siebie
Choć przy mnie teraz nie ma Ciebie
Choć smutek ogarnia mą duszę
Wytrzymać ten czas sama muszę
A kiedy znów ujrzę ciebie Kochany
Smutek stanie się dla mnie nieznany
Zagości radość i uśmiech na twarzy
To właśnie teraz mi się marzy
Dlatego czekam na Ciebie z niecierpliwością
Gdyż tylko Ty jesteś mą prawdziwą miłością.

Opublikowano

Sen

Wiesz miałam sen
Sen tak piękny że trudno go sobie wyobrazić
Nie było mnie tu – tu na ziemi
Byłam daleko.. tak bardzo daleko
A Ty byłeś ze mną
Trzymałeś mą dłoń
Na naszych twarzach gościł uśmiech
Byliśmy szczęśliwi
Spojrzeliśmy w szklaną kulę
W głąb tajemnicy
Powiedziała nam, że nie jesteśmy ludźmi
Powiedziała, że jesteśmy jednością

Opublikowano

Miłość

Miłość jest niczym róża
Czerwona, piękna, cudowna
Lecz pod pięknością znajdują się kolce
Które ranią raz słabiej, raz mocniej
Ale miłość wybacza ból nam zadany
I dba o nią – dzięki temu rozkwita
A gdy chwila zwątpienia kogoś ogarnia
Usycha, więdnie i znika…

Opublikowano

Malarz



Zielono mi dzisiaj z rana
tak zwyczajnie po prostu
bez narzekań ziewania
wyjdę do swojej szarości.

Osiem godzin bez uczuć
co wyjść ze mnie by chciały
wyblaknę sobie troszeczkę
jeszcze przecież dzień cały...

Bezbarwna wracam do siebie
bez nóg a biegnę do domu
wiem że Ty zaraz będziesz
I zazielenisz mnie znowu.

Opublikowano

…a czas płynie wolnym strumieniem
Smutkiem przez palce przecieka
Chwila za chwilą udręcza duszę
Samotnego człowieka………..


Kocham i tęsknię
Pragnę i czekam
Choćby na słowo
Najprostsze, lecz
Ona drwi sobie ze mnie-
Z chichotem ode mnie ucieka………

Opublikowano

Wiem, że wystarczy sił,
By ogień miłości się tlił,
Lecz muszę być Twoim marzeniem
By wybuchł jasnym płomieniem.
By znikły gdzieś wątpliwości,
By uśmiech w Twych oczach zagościł,
By w sercu rozlała się radość,
By Twoim marzeniom uczynić zadość.

Opublikowano

"Psychomachia ,czyli o Aniele"

Wierzyłem naprawdę szczerze
był dla mnie świętością
uroczy w aureoli z gwiazd
i te śnieżne pióra

Wierzyłem
ubóstwiałemten szmer jutrzenki
ten ptasi klekot
którym odkrywał swe tajemnice(...)

Nie wierzyłem
nie poznałem
Oskubałem anioła z piór
Jakże zwyczajne
jakże ziemskie
stoją utytłane czerwonym atramentem.

Opublikowano

poemiłotyka



filmy po 23:00 za bardzo mi
wojaczkowizmem trącą
ja już na nie ja dziękuję
stępiłam się za bardzo

mamy takie własne gry zabawy
ekshibicjonistyczne koci łapki
bez cienia podglądania
za zasłoniętymi kotarami

antologia samych uczuć
my i nasze cztery ściany
to taka kwadratura koła
kształt prawie doskonały

od a do zazdrości na łóżku
z polnej trawy nasza miłość
jest pawlikowsko-jasnorzewska
mój biust poświatowsko wybujały



/a nóż się nada;) /

Opublikowano

***

Jakaś pustka dookoła
w sercu smutek mości

cisza szepce mi do ucha
o śmierci miłości

zgubiliśmy się po drodze
jak w raju niewierni

zapamiętaj
,,tylko gdy kochamy,stajemy się niesmiertelni''

Opublikowano

Sam mówiłeś...

Jak meteor byłam chwilę
w twoim sercu
w planach twych
miałam przecież być nie tyle
sam mówiłeś
uwierz mi :
,,gwiazd obsypię cię naręczem,
w mleczną drogę wezmę z sobą,
nasza podróż po wszechświecie
będzie piękną,długą drogą.."
świetlne lata miała trwać
miłość nasza tak kosmiczna
gwiazdy zgasły,
księżyc zgasł
a ja stałam się
cyniczna.

Opublikowano

***

Po co mi te wiersze
gdy prozą się param
po co mi ta młodość
gdy czuję się stara
po co mi te kwiaty
dane od niechcenia
po co mi nadzieja
gdy nic sie nie zmienia
po co mi pałace
puste i bez gości
po co mi to serce
gdy nie mam miłości.

Opublikowano

POCZĄTEK

wieczór
tańczy z gwiazdami
noc
z księżycem za ręce
las
pachnie szyszkami
słońce
w nowej sukience
niebo
nadzieją utkane
a ty?
-pocałunków pragnąca
oczy
zamglone
i serce ciągle tęskniące
a sen?
- rozproszony na wietrze
a wiatr?
-zasypia w jarzębinach
czy tak miłość się zaczyna?

Opublikowano
Źdźbła zapamiętania

W ziemi rozkołysanej moich dłoni siłą,
szukałam tego ziarna, co jesiennie
porą dymistą w bruzdach pogubiłam.

I chociaż mi się oczu blaskiem nie rozprysło,
złoto pamięci wschodzące na niwę,
to nadal pieśni nutą grało czystą.

Pozłoty ułudzonej ziarna nie zatęskniam.
Ważne mi pędy co przez dłonie wiercą
myśl, choć zakrytą, przecież serce pęka.

I tak Cię widzę nazajutrznie w kłosach,
choć na mnie oczu swych nie przypominasz,
choć między moje dłonie jesteś jeszcze nijak,
lecz już w mych nieuchronnie zaplątany włosach.
Opublikowano

Malowane tęczą

Lubię powracać do elfów krainy,
przy wodospadzie z syreną pić wino,
słuchać jak śpiewa o głębiach jej bliskich,
w oczy spoglądać olśniony, że błyszczą.

Ślad pocałunku przez drżenie spłoszony
został po chwili wspomnieniem na ustach,
ciała splecione słoneczny tknął promyk,
głowę wstydliwie sarenka opuszcza.

Szkoda, że tylko w zakątkach fantazji
mogą się spełniać skrywane pragnienia,
lecz wiem na pewno, że warto jest marzyć
i że nie wolno mi duszy zaprzedać.

Opublikowano

***

Zakocham się
w Tobie
jeszcze dziś
w tęsknocie
zapomnę się
marzeniami
o Twoich oczach
w zieleni
zanurzę się
dłońmi we włosach
Twoje ciało pachnie tak blisko
dotknij mnie szeptem
jak wiosennym deszczem
bądź
przytul
krople na rzęsach
Ty
tak bliska
w dni i sny
wejdę
pozwól
zamiast Kocham
Jestem...
dla Ciebie...

Opublikowano

***
Nie umiem wrócić
do końca
zostaje tęsknota
niezbadane pragnienie
w letni deszcz
mój deszcz
zawsze był
i w nim
tyle chwil
Kocham Cię
Wtedy i Tu
nigdy do końca
nienazwane
Pragnę całym sobą
od powstania
aż po wieczność
Mam tylko łzy
giną w deszczu
choć mi w nich nie do twarzy
wszystkie tęsknoty we mnie
a deszcz otula mnie
czuję Twój zapach,
i jest jak sprzed lat
oczyszcza
obmywa
zanurzam się w Ten deszcz
i w nim zostanę
z Tobą

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Dawno, dawno temu, w czasach do których mało kto sięga pamięcią, w nędznej, drewnianej chatce żyło dwoje skromnych ludzi – Aniela i Michał. Nie mieli dzieci, zresztą – sami ledwie utrzymywali się przy życiu. Najgorzej było zimą. Zapasy żywności szybko się wyczerpywały, woda w studni zamarzała, a suche siano i gałązki krzaków sterczące na łące ledwie starczały na opał.  Którejś z ciemnych, grudniowych nocy zdarzyło się coś, co jeszcze pogorszyło ich sytuację. Aniela zachorowała. Zbudziło ją przeraźliwe zimno. Naciągnęła na siebie kołdrę i dodatkowo okryła się grubą, lnianą tkaniną wiszącą u wezgłowia łóżka. Mimo to – wciąż marzła i dygotała z zimna zgrzytając zębami, tak jakby kąpała się w przerębli. Michał również się obudził i w świetle dogasającej świecy ujrzał bladą, wychudzoną i przemęczoną twarz swojej żony.  - Michałku… - powiedziała drżącym, ledwo słyszalnym głosem Aniela – zimno mi. Dorzuć do ognia. - Michał nic nie mówiąc, posłusznie wstał i dorzucił do pieca szczuplutką porcję zebranych jesienią gałązek.  - Anielko, kochanie moje, cóż ci jest?... – Zanim Aniela spróbowała zaczerpnąć powietrza i odpowiedzieć, przeszkodził jej uporczywy, suchy kaszel. Jej oczy napełniły się łzami, które w bladym świetle świecy zdawały się błyszczeć jak złoty, gwiezdny pył. Z sinoszarych, wyschniętych ust spłynęła ciemnobordowa strużka krwi. Michał, niewiele myśląc, przykrył swoją ukochaną jeszcze jednym materiałem, wlał rozmrożoną wcześniej nad ogniem wodę do kubka i postawił przy łóżku Anieli. – Jadę poszukać medyka – powiedział wkładając połatany płaszcz. - Do wsi jest parę godzin stąd, wiem, że to daleko, ale nie mamy innego wyjścia. Proszę, bądź silna, skarbie. Nie trać nadziei. I nie umieraj!...Gdy wypowiadał te słowa, głos mu się złamał. Wyszedł na zewnątrz. Serce podeszło mu do gardła, a łzy w kącikach oczu stały się sztywne. To była bardzo mroźna noc. A Aniela leżała sama w towarzystwie bladych ogników z pieca i ostatniej, dopalającej się świeczki. Bóg jeden wie, co mogła wtedy czuć i myśleć… W tę mroźną noc panowała dookoła głęboka cisza. Michał słyszał każdy swój oddech i każde uderzenie serca. Każdy krok postawiony na nieskazitelnym, błękitnym i skrzącym się śniegu zdawał się ogromnym hałasem. Na niebie nie było księżyca. Nawet gwiazdy świeciły słabiutko, jak oddalone ogniki dogasających świec. Mroźne powietrze było ostre jak brzytwa. Michał był jednak bardzo wytrwały. I miał cel. Znał drogę na pamięć, więc nie musiał kierować się wzrokiem, zresztą w takich ciemnościach i tak nie byłoby to możliwe. Szedł bardzo energicznie, wysokie hałdy śniegu pryskały pod nim jak bańki mydlane. Ale droga wciąż była trudna. Śnieg błyszczał mizernie w mroku bezksiężycowej nocy, a oczy Michała szkliły się jak lód odbijając w sobie ledwie widoczne na niebie gwiazdy. Gdy było już blisko… Upadł.  Z gęstwiny ciszy i ciemności wyłoniła się jasna, błękitna postać – na wpół przejrzysta, jak cień płomienia. Miała bladoróżowe ustai turkusowe oczy błyszczące złotawym blaskiem, niczym tafla jeziora w pogodny, letni ranek. Jej włosy i szata były jasne jak mleko i miękkie jak nasiona dmuchawców. Falowała na mroźnym powietrzu. Podeszła do leżącego i powiedziała: Michale! Wstań! Wiem, po co tu przybyłeś. Nie martw się. Twoja żona wyzdrowieje.  Tylko chodź ze mną!...Słysząc te słowa Michał otworzył oczy, rozejrzał się dookoła i wstał otrzepując się z śniegu. Milcząc skierował swoje kroki tam, gdzie prowadziła go tajemnicza zjawa. Weszli razem do chaty Michała i Anieli. Zjawa zbliżyła się do wygasłego już całkowicie piecyka i powoli wydychając powietrze roznieciła w nim ogień. Potem zdarła kawałek swojej miękkiej, mlecznobiałej szaty i okryła nim chorą Anielę. Wreszcie – rozchylając swoje półprzezroczyste ciało w pobliżu serca – wyjęła z siebie kłącze ajeru, a z zamkniętych oczu spłynęły turkusowe łzy, które momentalnie stały się zgniłozielone, brązowe i czarne. Ostatkiem sił włożyła kłącze do ust Anieli.   Wtem, nagle – wśród ciemnej jeszcze grudniowej nocy - nastała ogromna, oślepiająca jasność. Było lato. Słońce świeciło w okna ubogiej chatynki. Aniela wyjeła z ust zielę i obficie spocona, z widocznym na twarzy rumieńcem – oświadczyła: - Gorąco mi!...- po czym zrzuciła z siebie wszelkie okrycie i usiadła na łóżku.  Nad sobą zobaczyła uśmiechniętą twarz Michała i Elenę – bo tak właśnie miała na imię zjawa, która teraz przybrała ludzką postać.   - Jak się czujesz? – zapytał z troską i wzruszeniem Michał. – Już dobrze? - Już, już…tak, dobrze. Odparła nieco zmęczona i osłabiona Aniela. – Śniły mi się róże nad jeziorem, które śpiewały pieśń o tym, że wielka jest nasza miłość, Michałku… - A kim jest ta dziewczyna?  - Jestem Elena, rusałka znad Turkusowego Jeziora. Kiedyś byłam zwyczajną dziewczyną, mieszkałam w pobliskiej wsi. Lecz pewnego dnia, chłopak, któremu się bardzo podobałam postanowił mi się oświadczyć. Miał na imię Edek, był biedny, więc podarował mi to, co miał najcenniejszego – naszyjnik ze słodkowodnych pereł i wiązankę tataraku. Zabiegał też o mnie inny – bogaty szlachcic, Korneliusz. Właśnie przechadzał się tam, nad jeziorem, z naręczem róż i misternie zdobionym pudełeczkiem. A ja…(Och, jak mogłam!) wepchnęłam Edka  do jeziora!... Bo się wstydziłam, nie chciałam, żeby ktokolwiek nas tam zobaczył…Bałam się reakcji moich rodziców i sąsiadów, tego, co sobie pomyślą o mnie… W końcu jak taka urodziwa dziewczyna mogła przyjąć oświadczyny takiego biedaka?  Nie potrafiłam go docenić… A przecież tyle się napracował tworząc ten naszyjnik!… Zbierał perełki, które wytwarzały małże i ślimaki z Turkusowego Jeziora i nadziewał je na lniane nitki. Chyba naprawdę mu na mnie zależało…A ja go utopiłam! Dlatego utraciłam ludzką postać. Turkusowe Jezioro nigdy wcześniej nie miało w sobie topielca… I nie chciało go mieć… Wzburzyło się, wiry wodne wyrzuciły dno na powierzchnię, a cięty wiatr rozdarł moje szaty i ciało. I wcisnął mi w pierś kawałek tataraku. Odtąd w moim sercu żyło kłącze ajeru – ziela umarłych. Wiatr i jezioro zmusiły mnie, bym co roku, każdej grudniowej nocy wyczekiwała człowieka w połatanym płaszczu kroczącego poprzez śniegi. I w końcu się doczekałam. Gwiazdy opowiedziały mi waszą historię. Gdy Michał oprzytomniał, wiedziałam, że powinnam z nim wrócić do waszego domku i dać ci to, co we mnie siedzi. Odzyskałam swoje ciało, bo uzdrowiłam twoje – Anielko.  - W takim razie… Dziękuję ci, Eleno. – odparła Aniela.  I w tej samej chwili, chylące się ku zachodowi słońce oświetliło twarz Eleny, która mokra od łez zaczęła mienić się wszystkimi kolorami tęczy, a złoty promień słońca osiadł na jej piersiach czerwono prześwietlonym bursztynem. Złocisty blask rozlał się po całym jej ciele,  a ona sama lśniła miliardami gwiazd i barw. I jakaś niewidoczna, wielka siła uniosła ją w niebo. Natomiast Turkusowe Jezioro rozstąpiło się. Ciemne muły denne rozświetliły się złotymi migotami, zaczęły się poruszać i formować w grudki, aż wreszcie przybrały postać człowieka. Edek powstał z misy jeziora. Cały i zdrowy. Jedynie na jego przedramionach widniały wytatuowane zgniłozielonym tuszem kwiaty tataraku. Zapadł zmierzch. Aniela z Michałem – w końcu szczęśliwi – położyli się spać.  Następnego dnia, o świcie, w ich izbie znalazł się chłopak dzierżący w dłoni ognisto-złoty, perliście mieniący się kamyk.  – Kim jesteś? – -spytała zaskoczona i nieco przestraszona Aniela. Michał zbudził się… - I co tu robisz? – zapytał. – Mam na imię Edek, jestem chłopakiem, którego Elena wrzuciła do jeziora. Teraz, po tym, co zrobiła, mogę wrócić do świata żywych. Kłącza tataraku, które wszyły się w moje ciało po śmierci, na zawsze już ze mną zostaną – stąd te znaki – powiedział, odsłaniając przedramiona. Kłącza powiedziały mi, że znajdę szczęście w waszym domu. I gdy wstawałem z dna jeziora, podarowało mi ono ten kamień – przybliżył otwartą dłoń do twarzy Anieli i Michała, by mogli go obejrzeć – to ognista perła jeziorna, bardzo rzadki minerał. – Możemy na nim sporo zarobić i żyć razem w wygodzie.  O ile oczywiście pozwolicie mi z sobą zamieszkać… - No, to chyba…pozwolimy, prawda, Michałku? – Pozwolimy! – powiedział z uśmiechem Michał. – Będziemy cię traktować jak syna.  Wkrótce okazało się, że kamień przyniesiony przez Edka ma naprawdę wysoką wartość, kupcy prześcigali się w jego licytowaniu. Osiągnął tak ogromną cenę, że ilość złotych monet, jaką otrzymali Aniela, Michał i Edek po jego sprzedaży wystarczyła im na życie w luksusach. Żyli więc od tej pory szczęśliwie, radośnie i wygodnie, wdzięczni losowi za wszystko, co się wydarzyło.     KONIEC  
    • @jeremy   Masz tu bardzo ciekawy rdzeń: moment nagrania kobiety w kawiarni, „przechwycenie” jej niepokoju i uwięzienie w obrazie, którego nigdy nie pozna. Ten fragment działa – jest konkretny, etycznie niekomfortowy, zostaje w głowie. Finał z pytaniem o zapalniczkę też jest dobry, bo pokazuje, że łatwiej nagrać niż się odezwać.   Dużo słabsza jest pierwsza część: marihuana, parking pod Żyrardowem, Tinder, „milion euro obrotu”. To brzmi jak lista haseł z social mediów, bez jednego wyraźnego obrazu czy sytuacji – raczej rozbieg niż coś, co naprawdę pracuje na późniejszy kadr z kawiarni.   Zastanowiłbym się też nad „poziomem kwantowym” i „nieśmiertelnością” – to już pachnie pustym ozdobnikiem. Bez tego tekst byłby bardziej uczciwy i mocniejszy.   Gdybyś przyciął początek, wyczyścił kilka takich „mądrych” słów i zostawił oś: nagranie – uwięzienie – niewypowiedziane pytanie, dostałbyś dużo gęstszy, naprawdę mocny wiersz o współczesnym voyeuryzmie.   Oczywiście to jest imho 
    • @Berenika97 cudowny opis ciszy, jej pragnienia- subtelny i czuły.  I niecodzienny - bo :  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ten fragment wybitnie mnie urzeka. I juz wiem, ze też dokładnie takiej ciszy pragnę.  Zostawiam podziw.
    • @Waldemar_Talar_Talar "Człowiek nie ma władzy nawet nad własnym życiem" - Blaise Pascal  Obok Nietzschego mój ukochany filozof.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...