Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Sezam

Jak zwykle w drodze do naszych apartamentów mieliśmy towarzystwo. Trudno ten fakt polubić, ale można się przyzwyczaić. Na łóżku znalazłem nieprzemakalny, czarny kombinezon, z odblaskowymi wstawkami w kolorze pomarańczowym, gumowe buty, oraz biały kask. Po założeniu przygotowanego stroju wyglądałem jak ostatnia oferma. Pomocnik brukarza wstydziłby się pokazać w czymś takim w ciągu dnia. Ale cóż miałem robić... Zwiedzanie Sezamu „warte było mszy”.
Gdy, po jakimś czasie do drzwi zapukał jeden z „nadzorców niewolników” wyszedłem na korytarz. Ujrzałem Suliko przebraną w taki sam, jak mój kombinezon, ale wyglądała w nim równie oszałamiająco, jak w sukni, którą miała na sobie rankiem. Mogłaby wyjść w nim na wybieg w Galleria Vittorio Emanuele i spotkałaby się z ogromnym aplauzem, nie tylko ze strony płci zwanej brzydką. Strażnik zaprosił nas do elektrycznego, przypominającego wózek golfowy samochodziku i ruszyliśmy w drogę. Tym razem odległość była dosyć znaczna i dopiero po kilkunastu minutach dostrzegliśmy, że pozbawiony już kamiennych okładzin korytarz, po którym poruszał się pojazd zaczął się rozszerzać, a blask dobiegający z oddali nie przypominał zimnego światła jarzeniówek. Równocześnie, z każdym jardem, słyszalny przez cały okres naszego pobytu w jaskini warkot nasilał się. Po kolejnych minutach znaleźliśmy się w ogromnej jaskini, a właściwie na rozległej dolinie, czy może na dnie krateru o kształcie prawie kolistym. Te naturalną harmonię nieco psuła wpuklająca się do niej betonowa ściana. Słoneczny blask oświetlał stojące po dwóch jego krańcach wieże wiertnicze. Spojrzałem w stronę błękitnego nieba.
– Patrz Suliko, my heart!
W powietrzu ponad naszymi głowami kochała się jakaś parka.
Suliko spojrzała ku górze i roześmiała się serdecznie.
– Ale im fajnie.
– Kiedy już się stąd wydostaniemy zabiorę cię na wycieczkę w to samo miejsce i również się zabawimy.
Spojrzała na mnie chłodno.
– Nie łudź się drogi chłopcze. Zazdroszczę im wolności, nie seksu. A jeślibym nawet miała ochotę na coś więcej, niż spacer, to na pewno nie z tobą.
Po chwili – widocznie czymś spłoszeni kochankowie pośpiesznie zebrali swoją porozrzucaną garderobę i uciekli gdzieś w bok, znikając z naszego pola widzenia. W kilkanaście sekund później przez zwolnione miejsce przemknął terenowy samochód, a za nim dwa quady. Zaiste, niezwykły to był widok, ale dopiero widząc „szybujące” w przestworzach pojazdy terenowe, uświadomiłem sobie, że nie oglądam filmu z Harrym Potterem. Poruszały się one po podobnym do tego, które blokowało wjazd do jaskini, lecz o nieporównywalnie większej mocy – polu siłowym.
Rozglądaliśmy się jeszcze przez chwilę, gdy z tunelu niemal bezszelestnie wyjechał wielki czarny Bentley, z którego wysiadł Nobody w towarzystwie niewysokiego azjaty.
– Witam ponownie. Pozwólcie sobie przedstawić człowieka niespotykanie cierpliwego i nieprawdopodobnie pracowitego. Oto moja „prawa ręka” – magister Ciongciu Luciong.
Uścisnęliśmy dłonie magistra, który zaraz oddalił się w stronę wież wiertniczych.
– Jak się wam – zatoczył dłonią krąg – podoba Plac Czterdziestu Rozbójników?.
– To? – Suliko powtórzyła jego gest. – A co się tu może podobać? No może to – wskazała ręką w stronę niewidzialnego sklepienia, na którym jeszcze widać było pędzące zakosami pojazdy.
– Niezłe, prawda? A czasami widoki bywają jeszcze bardziej interesujące...
– Tak, przed chwilą widzieliśmy pański ulubiony peep show – wtrąciłem się do rozmowy. – Używa pan lornetki, czy tylko z oddalenia?
– Panie redaktorze! Co się pan tak na mnie uwziął? Usiłuje mnie pan sprowokować? Proszę się nie łudzić – na wszelkiego rodzaju zaczepki jestem uodporniony.
– Przepraszam, ale musi pan zrozumieć moje rozdrażnienie – usiłowałem nieco rozładować napięcie, bo był wszak panem naszego życia i śmierci – skoro jestem tu zamknięty wbrew swojej woli. To nie nastraja pozytywnie do pana i do tego wszystkiego, co się tutaj dzieje.
– W porządku, nie ma o czym mówić. To, co państwo widzicie jest naturalną doliną, przykrytą przeze mnie polem siłowym. Tam dalej stoją dwie wieże wiertnicze, które aktualnie pozwoliły mi osiągnąć głębokość ponad czterech mil. To betonowe wybrzuszenie po waszej lewej ręce, to zapora. Za nią znajduje się zbiornik wody, która zostanie spuszczona do jednego z otworów. Tam dalej stoją generatory prądotwórcze, które będzie napędzać para wodna wydostająca się z głębi ziemi. Teraz pozwólcie państwo na przejażdżkę.
Wsiedliśmy we troje do elektrycznego samochodziku. Tym razem kierowcą był Nobody we własnej osobie. Objechaliśmy cały „plac”, po czym Nobody zatrzymał pojazd nieopodal zapory. Po stalowych schodach weszliśmy razem na wysokość kilkunastu jardów, by ujrzeć lustro wody – w części odsłonięte, a dalej znikające w jaskini.
– Może to i nie jest szczególne efektowne, ale zapewniam państwa, że będzie bardzo efektywne – powiedział, kiedy wróciliśmy do samochodziku.
– Wierzymy panu na słowo – powiedziała moja towarzyszka – ale chętnie znalazłabym się teraz we własnym mieszkaniu.
– Obiecuję, że za kilka, lub kilkanaście dni wróci pani do domu, a tymczasem mam dla pani niespodziankę. – Nobody sięgnął do bagażnika i wyciągnął torbę z jej sprzętem. – Może pani fotografować i filmować do woli.
– Dobre i to! – ucieszyła się Suliko. Przynajmniej nie wyrzucą mnie z pracy za wzięcie niezaplanowanego urlopu.
Obejrzała sprzęt i natychmiast rozpoczęła fotografowanie, a następnie nakręciła krótki film.
– Pokażę państwu jeszcze jedno miejsce. Podjedziemy kawałek.
Ponownie wsiedliśmy do pojazdu i Nobody wjechał w nieznany nam dotąd korytarz. Po chwili zatrzymaliśmy się przed stalowymi drzwiami z wizjerem z grubego szkła. Przyłożył opuszkę palca do płytki skanera, ale natychmiast cofnął go.
– Przepraszam, ale nie możemy wejść, bo właśnie trwa tankowanie. Możecie jednak zajrzeć przez to okienko. Jako pierwsza w judasz popatrzyła Suliko i natychmiast wykonała serię zdjęć. Kiedy odsunęła się od drzwi ja również zajrzałem do środka.
Tak, Nobody nie kłamał.
Ujrzałem stojący na podeście startowym prom kosmiczny, oraz dwie potężne rakiety nośne. Z dosuniętej do rakiety stalowej konstrukcji odchodziły grube węże i łączyły się rakietami.
Na koniec Nobody odwiózł nas do naszych apartamentów.
– Kazałem wstawić do waszych pokoi komputery, ale niestety nie mogłem dopuścić, byście korzystali z internetu. Możecie natomiast do woli buszować w sieci wewnętrznej. A mogę wam zagwarantować, że jej zasoby są całkiem interesujące.
Po krótkim wahaniu Suliko weszła do mojego apartamentu. Zbliżyła się do mnie i wyszeptała:
– Jak sądzisz, skąd Nobody wiedział, że mam na imię Suliko?
– Przecież nie wiedział. Myślał, że jesteś Sumiko.
– Fakt. Tym bardziej zaskakujące.
– Nie rozumiem.
– Zastanów się. Przeanalizowałam dokładnie nasze rozmowy od momentu wjazdu do jaskini, aż do dzisiejszego śniadania Nie było ich znowu tak wiele – pomyślałem. I ani razu nie nazwałeś mnie po imieniu. No to skąd, do jasnej cholery mógł je znać?! Sukinsyn podsłuchuje!
– Faktycznie, to jest możliwe. Może nawet nas podgląda, jak doktor Mabuse?
– Kto?
– Doktor Mabuse. Bohater filmu takiego niemieckiego reżysera – Lang chyba, czy jakoś tak. Film nosił tytuł „Tysiąc oczu doktora Mabuse”. I ten facet podglądał mieszkańców domu, czy hotelu. To chyba było jeszcze sprzed epoki kamer telewizyjnych. Tak. Lang. Fritz Lang.
– I jeszcze jedno. Skąd wziął tę kieckę dla mnie? Widziałeś tu jakąś kobietę? To też jest jakieś dziwne.
– Może miał kochankę i kiedy poznał ciebie pozbył się jej, wrzucając do jednego z odwiertów... A może ma nawet cały harem? Możliwe jest również, że sam lubi przebierać się w damskie łaszki – odpowiedziałem pół-żartem, pół-serio. Albo też była to sukienka tego Chińczyka? – Zmierzyłem ją spojrzeniem od stóp do głów. – Sylwetką nawet cię przypomina. No może nie w tym miejscu – przyłożyłem dłonie do piersi. Swoich, niestety. Może ten magister jest nie tylko prawą ręką, ale również lewą… No, wiesz co mam na myśli.
– No to, co teraz mamy robić?
– Czy ja wiem? Może kąp się w koszuli nocnej...
– Jesteś prostak i świntuch. Przecież tu nie chodzi tylko o to, czy zobaczy mnie nago. Niech sobie patrzy. Ale nikt chyba nie lubi być cały czas podglądany i podsłuchiwany.
– Nobody może cię oglądać nago... A gdybym tak ja spróbował?
– Dostałbyś w gębę.
– Ja też cię lubię. Dobranoc. I nie trzaskaj drzwiami.
Trzasnęła.
Wyszła do siebie, a ja dokładnie obejrzałem pokój w poszukiwaniu pluskiew. Nie znalazłem niczego podejrzanego, ale w łazience czułem się nieswojo.
Kolację każde z nas zjadło w swoim pokoju.
W nocy śniło mi się, że biegam nago po boisku, a dziesiątki tysięcy kibiców obserwuje mnie przez lornetki i nieustannie fotografuje.
Następnego ranka ponownie spożyliśmy śniadanie z doktorem, a potem wróciliśmy do siebie, lecz tym razem nie towarzyszył nam żaden z jego strażników. Wyszedłem ponownie na korytarz, rozglądając się w obie strony. Pusto. Udałem się w kierunku przeciwnym do znanej nam już części jaskini. Po chwili skończyła się wykładzina i zacząłem poruszać się po naturalnym spągu, zaś ściany i sklepienie lśniły od wilgoci. Od korytarza odchodziły inne, szersze i węższe odgałęzienia. Z jednego z nich poczułem wyraźny, choć niezbyt silny powiew. Postanowiłem zbadać dokładnie całą jaskinię, mając nadzieję, że uda mi się znaleźć jakąś drogę ucieczki. Wróciłem do apartamentu i przebrałem się w kombinezon, wziąłem również kask, sprawdzając stan akumulatora zasilającego przymocowaną doń latarkę. Powróciłem do korytarza, z którego poczułem powiew. Początkowo ciemności rozświetlały nikłe lampki, potem musiałem włączyć latarkę. W pewnym momencie zatrzymała mnie gruba, stalowa krata. Za nią dojrzałem obracające się niezbyt szybko łopaty ogromne wentylatora. Skoro jest wentylator nawiewający powietrze do jaskini, to oczywiście ten korytarz ma łączność ze światem zewnętrznym. Gdyby się udało w jakiś sposób pokonać kratę, to z wentylatorem będzie znacznie łatwiej. Wróciłem do naszego korytarza, by przebadać kolejne jego odnogi. Wszystkie kończyły się ślepo, bądź zwężały się do rozmiarów uniemożliwiających przejście.
Przez kilka kolejnych dni, bez przeszkód kontynuowałem eksplorację jaskini, spotykając się z Suliko tylko w czasie śniadań. Nobody z życzliwym uśmiechem komentował niekiedy moje speleologiczne zapędy. Domyślał się zapewne, że nie kierują mną jedynie względy poznawcze, ale widocznie był na tyle pewny swego, że nie stawiał żadnych przeszkód, a wręcz pozwolił mi korzystać z elektrycznego wózka w celu szybszego pokonywania większych odległości. Sugerował mi również, bym narysował szczegółową mapę jaskini. Nie musiał. Mapę sporządzać zacząłem już drugiego dnia naszego tutaj pobytu. Któregoś dnia dotarłem do głównego placu, by jeszcze raz zbadać podziemny rezerwuar wody i zastanowić się nad możliwością wydostania się drogą wodną. Niestety nie miałem do dyspozycji akwalungu, stwierdziłem więc, że tędy nie uda nam się wymknąć. Chyba, że… Chyba, że w jakiś sposób udałoby mi się obniżyć poziom lustra wody. Ale jak to zrobić? Wysadzić tamę? Mógłby ktoś zginąć, a poza tym, z niezrozumiałych powodów Nobody nie zaproponował mi dostawy dynamitu. Medytując nad tym problemem spojrzałem ku górze i wówczas zrozumiałem, co miał na myśli Nobody, mówiąc o ciekawych widokach, jakie można na kopule oglądać. Pojawiła się tam mianowicie rodzina pum – matka z dwojgiem kociaków. Był to naprawdę niezwykły widok, gdy od dołu mogłem obserwować baraszkujące młode.
Szóstego dnia dotarłem do „Ulicy Sezamkowej”. Kiedy zatrzymałem się przed niewidzialną kurtyną pola siłowego dostrzegłem tuż obok dwie kamery telewizyjne.
Popędziłem do mocno zdziwionej Suliko, która oderwała się od klawiatury komputera.
– Słuchaj! Nobody to nie Mabuse. Nie podgląda nas, ani nie podsłuchuje. Po prostu przy polu siłowym są kamery z mikrofonami. Musiałem cię tam jednak nazwać po imieniu i stąd to całe zamieszanie i nieuzasadnione podejrzenia.
– No to spadł mi kamień z serca. No i przepraszam cię za swoje zachowanie. Wiem, że jesteś porządnym gościem i dobrym kumplem i naprawdę cię lubię, ale może po prostu boję się jakiegokolwiek zaangażowania uczuciowego i dlatego bywam niemiła.
Objęła mnie i lekko cmoknęła w policzek.
– Nie gniewasz się?
– Oczywiście, że nie. Ale fajnie, że jakoś się to wyjaśniło. I słuchaj! Szukam sposobu, by wyrwać się z rąk tego nawiedzonego faceta i mam już kilka pomysłów, ale szukam jeszcze innych rozwiązań.
– A jak myślisz – nad czym ja spędzam czas? Robię to samo, co ty, tyle że czynię to za pomocą komputera. Próbuję mianowicie złamać systemy zabezpieczenia tych wszystkich pól siłowych
– Reprezentujemy odmienna filozofię, co do sposobu rozwiązania tego samego zagadnienia – zaśmiałem się – brutalna siła, przeciw łagodnej perswazji. Nie, nie przeciw. Należy połączyć te dwa elementy i może wtedy nam się uda powiedzieć „adieu doktorku”.
Resztę dnia spędziliśmy razem. Wspólnie też zjedliśmy kolację. Późnym wieczorem wyszedłem do siebie, choć odnosiłem wrażenie, że Suliko wcale nie chce się mnie pozbyć. Ja również nie miałem na to ochoty, ale postanowiłem nie wywierać presji.
Przez następne dwa dni w dalszym ciągu badałem jaskinię, Suliko zaś spędzała czas przy komputerze. Trzeciego wieczoru nie wróciłem do siebie…
Rano obudziła mnie cisza. Zacząłem nasłuchiwać zaniepokojony. Nic. Dotknąłem ramienia Suliko.
– Obudź się!
– Co się stało?
– Słuchaj!
– Nic nie słyszę.
– No właśnie.
– Co, „no właśnie”?
– Nie słychać odgłosów wiercenia.
– Rzeczywiście. Co to może oznaczać?
– Nie wiem. Chyba koniec wiercenia…

Przy śniadaniu towarzyszył nam również magister Ciongciu Luciong. Obaj nasi gospodarze okazywali niezwykłe podniecenie. Pod koniec śniadania, Nobody wyjął z wypełnionego lodem kubełka butelkę Dom Perignon.
– Szanowni państwo, dzisiaj mamy wielki dzień. Koniec z wierceniem. Teraz przystąpimy do zasadniczej części naszej operacji. Uczcijmy to lampką szampana.

Opublikowano

zastanawiam się co napisać - z jednej strony zapowiada się ciekawie, ta podróż po świecie techniki, marzeniach ekscentryka, ale - no właśnie - mam wrażenie, że nie wykorzystałeś wszystkich możliwości (a gdyby nieco rozwlec? opisy, dialogi itp.)

rozumiem, że wydarzenia mają następować stopniowo, Nobody nie będzie odkrywał wszystkich kart - jestem bardzo ciekaw, jak to zakończysz; te tajemnice, krótkie dialogi, czekam na cd. pozdr.

Opublikowano

podoba się kontynuacja "doktorka N."
ciekawam co też wyciągniesz z jego rękawa :)
jest kilka fragmentów, które przy czytaniu lekko uwierają np. "pomijając wpuklającą sie do niej sciany ..." ale nie jestem odpowiednią osobą by wnosić poprawki,
czyta się dobrze, czekam na więcej

Opublikowano

Oderwałem sie od Parku Jurajskiego.
Kiedy wstawiłem tę część poszedłem się kąpać i wówczas uświadomiłem sobie kilka braków. Muszę to nieco rozbudować, dodać kilka szczegółów i usunąć parę niezbyt udanych sformułowań.
Jeśli idzie o wpuklająca sie część ściany - przerabiałem to kilka razy i na razie nie mam pomysłu, jak to ująć. Dzięki za komenty. Pozdrawiam.

Opublikowano

Posiedziałem jeszcze trochę nad tym tekstem i naniosłem kilka poprawek. Uzupełniłem go ponadto, tak by zamknąć ostatecznie ten fragment i przejść do edycji kolejnego.
mam jeszce do was pytanie: Jak sądzicie, czy wprowadzony niejako poza tekstem drugiego odcinka magister Ciongciu Luciong powinien znaleźć swoje miejsce w tej historii?

Opublikowano

No, nie mów, że Monte Christo stanie się Mabuse? Uwielbiam Langa, ale za wzór stawiałbym jednak
Dr Caligariego z filmu Roberta Wiene. Niezwysłe przeżycie estetyczne jak na początek lat 20-tych.
A tak w ogóle cieszę się, że już sobie jaj nie robisz... A zgrabne parodyjki to ja lubię.

Tak na marginesie. Ten tekst jest bardzo filmowy, starofilmowy, gdy bohaterowie przybywają do tajemniczego miejsca. Ostatnio już w kinie tego nie ma.

Opublikowano

Ujrzałem Suliko przybraną - słowo "przybraną" jakoś mi tutaj nie leży, ubraną, odzianą może?
Nie było ich tak znowu wiele- wiem, dialog, ale naturalniej byłoby: nie było ich znowu tak wiele.
Sylwetką jest nawet do cię przypomina.- zamotałeś coś...

tyle wyłapałem, teraz tekst rzeczywiście wygląda lepiej. tak 3mać. pozdr.

Opublikowano

Dzięki Jay za szczegółową analizę.
Na pewno zdarzyło ci się kiedyś rozmontować (po to by naprawić, lub w celach czysto "badawczych") jakieś urządzenie, by, po ponownym jego zmontowaniu stwierdzić, że została jakś srubka, sprężynka, lub inny element. Tak było i z tymi, wyłapanymi przez ciebie błędami. Rozkręcałem te zdania i skręcałem ponowniea w końcu okazało się, że pozostały jekieś śrubki.

Opublikowano

Jestem pod wrażeniem. Niezmiennie dobry kawał sensacji.

Co do usterek:
podnoszona już "wpuklająca się" ściana - chyba nie ma takiego określenia wklęsłości (?), bo jeśli jest to przeciwieństwo wypukłości, to wklęsłość
zbędny angielski - przecież oni cały czas mówią po angielsku (wydaje mi się)
"W pewnym momencie zatrzymała mnie gruba, stalowa krata, za nią zaś, obracający się niezbyt szybko ogromny wentylator" - to znaczy, że bohater przeszedł za kratę skoro "za nią" zatrzymał go wentylator (?), dalej dowiadujemy się jednak, że krata jest nie do przebycia.

Pozdrawiam Serdecznie

Opublikowano

Rzeczywiście słowa "wpuklająca" nie znalazłem w słowniku. Jednakowoż słowo to egzystuje w języku polskim. Pozwolę sobie zacytować fragment z Encyklopedii Onet:
[quote]Blastocel, jama blastuli, pierwotna jama ciała, protoceloma, jama ciała powstała w procesie gastrulacji przez wpuklenie się do wnętrza jednej części blastuli


jeśli masz na myśli "my heart" - to jest to nawiązanie do skróconej wersji jej nazwiska w tłumaczeniu na angielski, czyli swego rodzaju gra słów
Uwagi dotyczące kraty i wentylatora słuszne - zaraz nanoszę poprawki.
Dziękuję i pozdrawiam.
Opublikowano

Poszukałem trochę w Sieci i rzeczywiście jest trochę tego wpuklenia,
a skoro słowo jest używane, to znaczy że jest (trzeba zaktualizować słowniki ;))
Jeszcze jedna usterka:
Przed końcową kwestią Nobody brak entera i myślnika

Chylę czoła i Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • UCIECZKA*             Unia Europejska przeznaczy 4,7 MLD EURO na inwestycje w Republice Południowej Afryki, między innymi na projekty związane z zieloną energią, na budowę kolei i portów oraz produkcję szczepionek - ogłosiła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w czwartek w Kapsztadzie podczas ósmego szczytu Unia Europejska - Republika Południowej Afryki.             Krajobraz geopolityczny się zmienia, przez co silne partnerstwa są ważniejsze niż kiedykolwiek - powiedziała Ursula von der Leyen, nawiązując do odczuwanych przez Unię Europejską i Republikę Południowej Afryki skutków polityki zagranicznej administracji prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej - Donalda Trumpa.             Republika Południowej Afryki może liczyć na Unię Europejską. I wiem, że Unia Europejska może liczyć na Republikę Południową Afryki - dodała, po czym w obecności prezydenta Republiki Południowej Afryki - Cyrila Ramaphosy i przewodniczącego Rady Europejskiej - Antonio Costy ogłosiła przygotowany dla tego kraju pakiet inwestycyjny. Będzie on, jak wyjaśniła Ursula von der Leyen, bazował na dotacjach i pożyczkach instytucji Unii Europejskiej i państw członkowskich, ale także Europejskiego Banku Inwestycyjnego i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju - wykorzystane będą też inwestycje prywatne.             Dla pracujących właśnie nad budżetem władz południowoafrykańskiego kraju informacja ta przyszła w najbardziej odpowiednim czasie. W marcu Stany Zjednoczone Ameryki Północnej wycofały się bowiem z umowy, która wcześniej przyznała Republice Południowej Afryki wsparcie na przejście na czyste źródła energii.              Zbliżenie między Unią Europejską i Republiką Południowej Afryki następuje po siedmioletnim ochłodzeniu we wzajemnych relacjach. Na tę przerwę wpłynęły dwa wydarzenia: Republika Południowej Afryki nigdy nie potępiła publicznie Federacji Rosyjskiej za inwazję na Republikę Prezydencką - Ukrainę**, Unia Europejska i Republika Południowej Afryki inaczej postrzegają też wojnę Izraela z Hamasem*** w Strefie Gazy. Ale Unia Europejska doceniła niedawne zaproszenie do Republiki Południowej Afryki prezydenta Republiki Prezydenckiej - Ukrainy - Wołodymyra Zełeńskiego, który spotka się z prezydentem Cyrilem Ramaphosą.               To właśnie wojny na Wschodzie Europy i na Bliskim Wschodzie są istotnymi tematami poruszanymi podczas czwartkowego szczytu w Kapsztadzie. Dla obu stron ważna jest też eskalacja przemocy w Demokratycznej Republice Konga oraz sytuacja w Sudanie i Sudanie Południowym. Oferowany RPA pakiet inwestycyjny jest elementem unijnej strategii Global Gateway, która według Brukseli jest kontrpropozycją dla chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku. UE uważa, że dzięki inwestycjom cyfrowym i ekologicznym odzyska utracone, głównie na rzecz Chin, wpływy w Afryce, w której w latach 2021–2027 chce zainwestować ponad 150 mld euro.   Tadeusz Brzozowski (PAP)
    • @Kwiatuszek Dziękuję za odwiedziny i spodobanie się.
    • @Duch7millenium Libro uno

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      …libri…meglio.A poważnie bardziej „ szukajcie a znajdziecie”….albo sobie narysujmy-:)Piszesz jak „ sztuczna inteligencja „ czasami”…może pora sobie  to uświadomocić -:) a  że życie to emocje..a z tymi się nie żartuje…do terapety marsz…ktoś pewnie powiedziałby…. @Bożena De-Tre …i uważaj na „ łańcuch zbyt krótki”….idzie wiosna i wszystko zdarzyć się może a zatem niech Ci się darzy!
    • @Bożena De-Tre Ciekawe jest to, że Statua Wolności sobie stoi, a tak pięknie zapożyczone ma swoje "liberty" z łaciny, bo "libre" tam oznacza księgę. Co prawda, mówiąc o wolności w ramach tego, jak przyjęło się ją pojmować wg tego świata, nie można mówić aby to cokolwiek wnosiło. Jednak patrząc na to jako znajomość prawa i umiejętność jego wykorzystywania dla swoich celów - a jakby nie było - zasięg z jakim możemy realizować swoje cele jest ściśle związany z potocznym rozumieniem wolności - nie sposób nie ulec złudzeniu, że jednak większość ludzi wie którędy droga.   Zawsze powtarzali  "ucz się ucz - nauka to potegi klucz", jednak z samych ksiązek tu trudno cokolwiek wywnioskować. Dopiero całkowita strata siebie by odnaleźć tych kilka gwiazd na alei absolutnej prawdy pozwolić może na to, by całkowicie się uwolnić.   Co do prawdziwych kobiet - jest pewna taka w moim życiu, której jeszcze nie poznałem - która mogłaby mnie zakuć w dyby, a nawet chłostać dzień i noc, za jedno jej prawdziwe "kocham Cię".
    • Ładnie.   "Trzeba iść dokądkolwiek.Trzeba ufać drodze. Gnuśnieję, kiedy nigdzie z domu nie wychodzę." - Sztaudynger
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...