Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Math


Rekomendowane odpowiedzi

I

Był początek lata, koniec wiosny. W tym okresie uczniowie kończący właśnie rok szkolny byli myślami już w świecie wakacji. Matth siedział w sali, którą dobrze znał, ten sam widok z okna prześladował go codziennie oprócz sobót, niedziel i świąt. Znienawidzona ławka teraz przywoływała wspomnienia, chwilowa refleksja zagłuszyła odgłosy dobiegające z oddali, czyli z klasy, w której siedział. Wstał, gdy usłyszał wyczytane jego nazwisko przez człowieka, z którym zdołał się już zaprzyjaźnić.
Jego wychowawczyni była około 30-letnią kobietą z klasą. Od dawna była przedmiotem jego fascynacji i fantazji. Myślał o niej prawie codziennie, nie mógł doczekać się lekcji z przedmiotem swoich pragnień. A teraz to wszystko jakby się ulotniło, czuł, że coś się zmienia.
- Proszę oto twoje świadectwo, jestem zadowolona z twoich osiągnięć i życzę ci dalej takich dobrych stopni w liceum – głos nauczycielki matematyki płynął w jego świadomości jak nuta muzy jeziora o poranku jakiegoś letniego dnia.
- Dziękuję mam nadzieję, że tak będzie. Smutno tu będzie bez naszego rocznika, ale tak to jest, pani zostaje a my odchodzimy, normalna kolej losu – jego głos brzmiał lekką sentencją smutku. Właśnie miał rozstać się z jedyną kobietą, do której miał zaufanie i którą prawdziwie kochał. Nie dawał jednak odczuć tego po sobie, wyszedłby przecież na kogoś, kto chciałby kochać się z kobietą dwa razy starszą od niego.
Namiętność ma to do siebie, że jeśli nie mamy styczności z obiektem naszego pożądania to uczucie szybko wykrusza się. Chciał zapomnieć jednak ona wciąż wracała w jego myślach. Zastanawiał się jak to musi być uwarunkowane, że młody człowiek daje się tak poddawać emocją.
- To tylko chemia – pomyślał.

Jak chyba każdy w młodym wieku Matth chciał świętować wyrwanie się z murów, które tyle pamiętają, z miejsc, które poznawał i ludzi, którzy go otaczali. Przed nim otwierały się nowe perspektywy, miał już wybrane licea, do jakich chciał składać papiery. Nie cierpiał wyścigu szczurów, za którym podążali jego koledzy. Będąc w świadomości swoich umiejętności wybrał jedno z liczących się liceów w mieście, niektórzy twierdzili, że nawet najlepsze. Był pewien siebie i mocno wierzył w dostanie się do wymarzonej szkoły.
Ostatni dzwonek i społeczność szkolna rocznika 1986 wydobyła dziki okrzyk radości niczym nie zagłuszony. Każdy z uśmiechem na twarzy wychodził mijając ostatni raz progi starej szkoły. Wielu z jego kolegów zachowywało się wprost dziwnie, całowali te schody, które widywali codziennie jakby dziękowali im za to, że już nie muszą przez nie przechodzić. Sved kolega Matth’a wychodząc z budynku triumfalnie wyjął z kieszeni spodni papierosy i odpalił jednego zaciągając się przy tym jakby na pokaz. Wiedział, że nie grozi mu już nic, żadna nagana czy obniżenie zachowania.
- To kiedy to 0,5 litra wyląduje w naszych gardłach – jak zwykle Sved był bezpośredni i wiedział, czego chciał. Niestety nie mogli dopełnić czynu zakazanego w dniu największej radości młodzieży, Sved musiał iść, czasem tak bywa, że nawet największa pokusa i przyjemność, gdy się na nią dłużej czeka smakuje jeszcze doskonalej.
- Stykniemy się - powiedział Matth i odszedł do domu umawiając się wcześniej z przyjaciółmi na wspólne świętowanie.

Mijając te same ulice, które widywał codziennie idąc rano w stronę szkoły, myślał i wspominał tych ludzi. Wielu z nich znał lepiej niż ich rodzice, przeżył z nimi tyle chwil, Chwil szczęścia i smutku, znał ich tajemnice. Pierwsze szkolne miłości rozgrywały się na jego oczach.
Wchodząc do domu spojrzał na zegarek, który jak zwykle wisiał w salonie, gdzie było jego miejsce. Jedynie pies witał go radośnie machając ogonkiem. Przypomnienie o wyjściu z nim na spacer uderzyło jak skała do jego umysłu. Przebrał się z nakazanego garnituru i wskoczył w jakieś luźniejsze ciuchy. Zjadł szybko kanapkę i wyszedł z psem z zamysłem kupienia piwa (w końcu mieli świętować).
Ekspedientka w sklepie była miła jak zawsze, bez pytania o dowód skasowała dwa cztero-paki i uśmiechnęła się tak jak tylko ona umie się uśmiechać. Fajna z niej kobieta – pomyślał Matth.
- Ładnie, ładnie – usłyszał głos koleżanki z klasy.
- Takie życie, człowiek nie kaktus pić musi – odparł bez namysłu.
- I co teraz, z nami będzie? Gdzie wybierasz się na wakacje? – zapytała się jakby nie miała innych tematów do rozmowy
- Jeszcze nie wiem, ale impreza klasowa jest jak najbardziej aktualna, a żyć jakoś trzeba, sorry, ale spieszę się – pożegnał ją czułym pocałunkiem w policzek i dodał – na razie.
Z pośpiechem szedł w stronę umówionego spotkania, wiedział już, jaki ma plan na dzisiejszy dzień.

Przyszedł, gdy wszyscy już byli. Ucałował dziewczyny i podał rękę każdemu z kolegów i przyjaciół. Kochał takie chwile głębokiego relaksu. Lubił siedzieć, rozmawiać i popijać piwo w cieniu drzew.
- Dobrze, że tu policja nie chodzi. – zaczął rozmowę, Matth.
- Zawsze tu było spokojnie tylko my przesiadujemy przy tej piaskownicy – dodał przyjaciel Potr. Znał go od wielu lat. Razem biegali za piłką, razem też chodzili pierwszy raz na dziewczyny. Tyle wspomnień łączyło tych dwoje ludzi, więź, która przetrwa czas rozwija się lata jednak odległość nawet kilku kilometrów więź tą niweczy. Całe szczęście jednak, oni mieszkali zaraz obok i często przesiadywali u siebie do późnych godzin. Rozmawiali o życiu jakby byli już starszymi panami, którzy siedzą przy szachach w pubie. Tak spokojnie mijały godziny, nikt nie liczy godzin i dni, kiedy jest pięknie. Dramat zaczyna się wtedy, kiedy ktoś przekuje balon, w którym zassane są uczucia i więzi łączące ludzi tzw. więzi międzyludzkie.

Bez pośpiechu skończył często wykonywany rytuał, wstając popatrzył jeszcze na tych ludzi. Wszyscy oni byli wytworami systemu, który ogarnął już kolejne pokolenia, bez przyszłości. Edukacja w jego mniemaniu powinna być tylko przyjemną drogą pogłębiania horyzontów myślowych, jednak stała się przepustką do kariery. Nienawidził tych, co uczynili życie młodych ludzi wyścigiem szczurów, w którym każdy tratuje swojego nawet najlepszego przyjaciela jak rywala, jednak oni tacy nie byli, odbiegali dość poważnie od kanonów współczesnej młodzieży.
Przemyślenia na temat kolejnych dni wakacji nie dawały mu spokoju - trzeba zapełnić te dwa miesiące – pomyślał i w głębi odczuwał brak perspektyw.
Wchodząc do domu zaczął nerwowo przeszukiwać książkę telefoniczną komórki w poszukiwaniu choćby jednego numeru dziewczyny wartej uwagi. Znalazł trzy, i bez chwili namysłu wykręcił numer pierwszy z kolei.
- Dzień dobry zastałem może Anne? – Pytanie jak najbardziej zasadne w początkowej fazie rozmowy z osobą po drugiej stronie słuchawki zabrzmiało na złączach.
- Nie, Anne nie ma! A coś przekazać? – Głos matki nie napawał nadzieją
Matth spragniony był przeżyć kilka pięknych chwil. Każdy z nas ma czasami takie chwile, że potrzebujemy odrobiny uczucia zwanego dziką namiętnością. Naturalne instynkty obudziły się na nowo tuż po usłyszeniu sygnału drugiego wykręconego numeru.
- Dzień dobry mówi Matth zastałem może Kirk? – Przedstawił się mając w pamięci wydarzenie ze wcześniejszego telefonu, jaki wykonał pod ten adres. Miał w pamięci „a kto mówi”, a co ją obchodzi, kto mówi jak to nie do niej – myślał.
- Oczywiście już podaję – zachwyt w oczach, Matth’a wywołany tak szybkim załatwieniem sprawy wydawał się nie mieć końca.
- Kto mówi? – Odezwał się obiekt wytężonych wspomnień i myśli. Z pytaniem, którego być nie powinno, (po co się wcześniej przedstawiać).
- Zgadnij! – Zapytał z lekkimi oznakami zdenerwowania, zbędne pytanie podtrzymuje rozmowę, a impulsy lecą. W życiu nie zdajemy sobie sprawy z szybkości czasu, czyli czegoś nieograniczonego, ale tylko dla Boga.
- Chyba Matth, ty miałeś zawsze taki śmieszny akcent w głosie – Najgorszy początek rozmowy wykonany w dość prostacki sposób, zasada nigdy nie obrażaj ani nie śmiej się z rozmówcy (chyba, że z rozmówcą) w tym wypadku nie zadziałała.
- Masz czas na spotkanie w piątek? Powiedzmy wieczorem. – Działanie szybkie nie zawsze przynosi rezultat gdyż odpowiedź może przyjść jeszcze szybciej.
- Niestety spotykam się już z kimś, a ty byłbyś kolejny, a ja tego nie lubię – Spostrzegła Kirk.
- Fajnie, ale jakoś przeżyję bez Ciebie, pa! – Matth zakończył rozmowę z wynikiem negatywnym, został jeszcze jeden numer... .

Po wybraniu cyfr na słuchawce telefonu i chwili cierpliwego oczekiwania na usłyszenie głosu po drugiej stronie słuchawki, nastąpiła chwila, która miała stać się kolejnym krokiem w świadomości Matth’a.
- Cześć, Neil? – Zapytał gdyż głos w słuchawce wydawał mu się podobny do tego który kiedyś słyszał ale nie zwracał na niego zbyt dużej uwagi, teraz wydawał się taki inspirujący.
- Oczywiście, a rozmawia ze mną na pewno Matth - miłe zaskoczenie, niespodziewanie głos chłopaka jest jeszcze rozpoznawany przez niektóre dziewczyny.
- Tak! Więc jednak mnie pamiętasz. Jak miło – Nieposkromiona przez dotychczasowy czas radość zawładnęła umysłem Matth’a
- Jak mogłabym zapomnieć! – Z zachwytem Neil prawie wykrzyczała do mikrofonu.
Daleko od oceniania ludzi po słowach. Dalsza rozmowa opierała się na wspominaniu końca roku w szkołach. Była bardzo przyjemna, widać (a raczej słychać) było, że rozmówcy dobrze się rozumieją i umieją znaleźć wspólny język. Wcześniej Matth nie zauważał Neil. Wydawała mu się taka naturalna, zwyczajna, spokojna. Nagle okazało się, że mają tysiące tematów do rozmowy, wspólne pojecie rozumienia świata i podobnych znajomych. Matth leżąc wieczorem na swoim łóżku, nie mógł spać spokojnie. Wspomnienie jej głosu nie dawało mu spać i budziło nadzieję z jutrzejszego spotkania. Trzeba było wykorzystać sytuację i zwrot przeznaczenia.

Dzień zapowiadał się nader spokojnie, późniejsze spotkanie nie było zapowiadane poprzez wcześniejsze przedpołudnie. Czynności powtarzane jak automatyczna sekretarka z kolejnymi dniami, śpiącymi oczami Matth spojrzał w blask odbicia lampy w lusterku, w łazience. Trzeba było doprowadzić się do porządku i jakoś wyglądać przez dalszą część dnia, z porządnego śniadania też trzeba było skorzystać. Godziny w czasie oczekiwania wlekły się jak parowy pociąg przy poduszce na magnesie. Czas ma to do siebie, że czasami ma różne wyczucia rytmu i tempa, powoli leci, aby szybko gnać, zaletą człowieka jest ogarnięcie czasu i umiejętne zmienianie jego biegów. Szybkość obserwowania zdarzeń można doskonalić, aby osiągnąć prawie doskonałość w manipulowaniu własnym czasem, prawie, bo nikt nie jest doskonały . Dążenie do perfekcji jest rzeczą ludzką, ale, po co pędzić jak nie można jej osiągnąć lepiej iść własnym torem i rytmem w satysfakcji z osiągnięć. Tego też pewny był Matth.

Zbliżała się godzina spotkania, coraz bardziej podenerwowany Matth czynił ostatnie przygotowania, aby poprawić swoją prezencję. Osiągnąwszy zamierzony efekt wyszedł. Miała przyjechać autobusem a on miał ją powitać na przystanku, z różą w ręku oczywiście. Czekanie jest jednym z elementów powodujących podniecenie a zarazem nerwy w każdym człowieku. Podjechał autobus... .
- Cześć – ażeby nie speszyć, Matth pocałował Neil w policzek.
- Witam, gdzie idziemy? Może na efik ?
- Miła propozycja, ale i tak najważniejsze jest, że jestem tu z tobą i mamy kilka chwil dla siebie i tylko dla siebie.
Spacerując jeszcze nie śmiale obok siebie, rozmowa kleiła się. Dojście na efik zajmowało jakieś 15 minut jednak para idzie wolniej, wczuwając się w chwilę i przyjemność płynącą z konwersacji.

Ciepłe lato dawało o sobie znać, widok ubranych skąpo a raczej prawie rozebranych kobiet i dziewczyn spacerujących zupełnie samotnie efikiem napawał zachwytem. Ciekawością jest, że takie ładne dziewczyny o istotnych walorach estetycznych zostają niezauważone, może mężczyźni boją się ich. Piękno może być także przekleństwem?! Jednak wiele jest kobiet, których uroda jest mniej estetycznie doskonała a mają do zaoferowania płci przeciwnej o wiele więcej niż wspomniane wcześniej, trzeba znaleźć złoty środek. Pewnością, o której się zapomina jest maksyma przemijania urody, chociaż niektóre kobiety zawsze są piękne!
Jednak Matth nie zwracał uwagi na otaczające go piękno, on widział tylko obraz swojej podświadomości. Nikt poza Neil nie istniał w danej chwili dla niego. Zauroczenie pierwszym krokiem do zakochania. Wspaniałe uczucie, czasami zgubne, kiedy trafi się nam niewłaściwa osoba, jednak w wielu wypadkach jest to początek i dopiero początek, czasem z happy end-em.
- Myślałem o Tobie dużo – przerywając ciszę, zaczął rozmowę Matth.
- Ja też zawsze trzymałam Cię w pamięci – słów Neil nie można odczytywać w sensie pamięci telefonu komórkowego, czy RAM-u.
- Idziemy gdzieś? – Pytanie Matth’a zabrzmiało w szumie ruchu ulicznego, który zaczął doskwierać, który także zaczął zauważać Matth.
- Źle Ci? – Zapytała Neil i pocałowała go mocno jak tylko można najdoskonalej.
- Dobry początek – Pomyślał Matth i przytulił ją do swojego torsu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...